ANTIGAMA, TERRORDOME - jesień 2022, Polska
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15766
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: ANTIGAMA, TERRORDOME - jesień 2022, Polska
No i jak Panowie, nikt nie zaliczył ani jednego koncertu na trasie? Nikomu nie chce się skreślić kilku słów? Dobra, jak tylko przyjadę do domu to coś skrobnę, bo wczorajszy koncert na to zasługuje. A że był niecodzienny w pełnym tego słowa znaczeniu, to tym bardziej.
- Żułek
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15283
- Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
- Lokalizacja: from hell
Re: ANTIGAMA, TERRORDOME - jesień 2022, Polska
no ja byłem 
ale specjalnie nie ma o czym pisać, wyszli, zagrali, zabili i tyle

ale specjalnie nie ma o czym pisać, wyszli, zagrali, zabili i tyle

Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 113
- Rejestracja: 25-02-2018, 13:57
Re: ANTIGAMA, TERRORDOME - jesień 2022, Polska
W Częstochowie Antigama zmiażdzyła. Znakomity gig.
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 358
- Rejestracja: 17-02-2018, 21:19
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15766
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: ANTIGAMA, TERRORDOME - jesień 2022, Polska
Śnieg za oknem, szaro buro i ponuro, dodatkowo niedzielny wieczór -taki zestaw nie gwarantuje zbyt udanego końca dnia, a jednak wraz z kumplem znaleźliśmy sposób by nieco podkoloryzować ten szary dzień. Kiedy udało nam się odszukać samochód i w miarę sprawnie go odsnieżyć obraliśmy kierunek na Katowice aby zobaczyć występ dwóch załóg które polskie zrodziło plemię. Na początek kilka słów o Katofonii, czyli maleńkim, uroczym klubie w samym centrum miasta. To knajpa, która znajduje się w starej kamienicy. Po wejściu do środka wita was małe pomieszczenie w którym dominującą rolę spełnia bar, natomiast z boku znajdują się schody prowadzące do pokoju na górze, w którym oprócz dużych okien jest miejsce na wieszaki na ubrania i scena. Miejsce naprawdę urokliwe, choć maleńkie, więc niewielka, ale elitarna katowicka publiczność zasiliła koncert w liczbie ok 40 osób. Pamietajmy, że piętro wyżej mieszkają ludzie, więc koncerty muszą się kończyć punktualnie o 22, zwłaszcza w niedzielę.
Pierwszy wyszedł o 20 Terrordome. Przywitali się miło : "niech będzie podpalony" i od razu zaczęli wycinać przygotowany zestaw utworów. Maleńka scena nie pozwalała na wyjątkowe szaleństwa, ale jakiś ruch był. Muzyka energetyczna, iskry leciały, riffy cięły powietrze aż miło, a nawet udało się namówić trzy osoby na utworzenie ściany śmierci. Konferansjerka oszczędna, chociaż wokalista wspomniał o upierdliwym sąsiedzie, który musi mieć ciszę o 22 więc by nie przedłużać zagrają jeszcze trzy numery i robią miejsce dla Antigamy. 40 minut szybko zleciało i wszyscy czekamy na gwiazdę trasy.
Dość długie intro wprowadzające zebraną publiczność w odpowiedni nastrój sprawiło, że warszawiacy zaczęli swój set ok 21. Zaczęli z przytupem, wokal zaczął się wczuwać i można było się zastanawiać, czy to przestały działać jakieś tabletki i te wszystkie spazmy i grymasy twarzy są oznaką uwalnianego obłędu, czy może był pod wpływem środków niedozwolonych.... Nieważne, ważne że koncert nabierał dramaturgii, zaczęli właśnie grać czwarty kawałek kiedy......
Wtem! jebły korki.... muzyka przestała umilać nam uszy i przez jakiś czas słychać było tylko blasty, które zwalniając, umilkły całkiem. Sala utonęła w ciemnościach. Publika z początku myślała chyba, że to jakaś część show bo wszyscy stali nieruchomo, by po dwóch sekundach wydobyć gromkie "Uuuuuuuuuuuu"..... w końcu ktoś wypalił : "To ten upierdliwy sasiad?" Pewnie co poniektórzy chcieli by złożyć mu wizytę, ale szybko przyszła ekipa ratunkowa. Otwarli rozdzielnię czy co to tam było i zaczęli grzebać..... grzebać.... grzebać.....Wszyscy jak stali tak stali kończąc piwo albo szli na dół po kolejne, niektórzy robili sobie zdjęcia z muzykami i te wszystkie flesze były jedynym oświetleniem w sali. Wokalista i basista usiedli zrezygnowani na scenie i jak wszyscy, czekali na rozwój wypadków.
W końcu ktoś przyniósł kilkumetrowej długości przedłużacz z dołu i podpiął go w jakiegoś złodzieja pośród plataniny kabli, która elektryka przyprawiła jesli nie o zawał, to co najmniej łzy. Czas się dłużył, zbliżała się 21.40 i na scenę wszedł menadżer który zaczął mówić, że z przyczyn niezależnych trzeba zakończyć imprezę... Ktoś ze sceny - nie wiem kto, bo było ciemno - przystopował go mówiąc " czekaj kurwa", po czym ogłoszono, że jednak udało się doprowadzić prąd. Ostrzeżono nas, by podczas tańców nikt nie potknął się o ten kabel, bo jak tym razem wypierdoli to już całkowicie i pewnie ciemności zapadłyby też na dole. W każdym razie wokalista zapowiedział, że nakurwiają dalej. Jako oświetlenie posłużyła lampka sztuk jeden przypominająca czołówkę, którą powieszono nad wokalistą, bo inaczej nikt nic nie widział. Publika zachęcała do odegrania kawałków unplugged, ewentualnie zachęcała muzyków by skupiła sie na szybkich numerach i olała ballady, bo czasu niema. Wokalista spojrzał na kartkę z przygotowanymi numerami i pyta gitarzystę:
- No to co kurwa gramy?
- nie wiem, lecimy po kolei. Dawaj!
No i zagrali. Co prawda brzmienie kulało, wszystko brzmiało jakby z garażu, trochę rzęziło, chrzęściło, sprzęgało, głośność była słabsza, bo podpięli tylko wzmacniacze, zresztą nie wiem jak to podpięli, koniec końców muzyka była. Oswietlenie to jak już wspomniałem jedna lampka, która robila schizofreniczne wrażenie. Wokal to przechodził samego siebie, brakowało tylko aby wziął nóż i zaczął się ciąć. Basistę jeszcze widziałem, perkusista był w czerwonej koszulce to też go widziałem, ale gitarzysty już ni chuja. Choć było go słychać. Całość sprawiało wrażenie jakby jakiś pensjonariusz szpitala dla obłąkanych wydzierał ryja do zgromadzonych sanitariuszy. Publika robiła stroboskopy, kiedy próbowała sfotografować swoich idoli. Po pierwszych dwóch kawałkach wokal pyta się publiki:
- Nie nakurwia tu zbyt mocno?
- Jest lepiej niż było. Napierdalaj bo czas leci!
Musieli mocno okroić swój set, ale fakt, tak chropowate brzmienie i cała otoczka sprawiło, że był to zabójczy występ. Aż nagle przychodzi kolo i oznajmia że jest już 22 i set musi dobiec końca.
- Bądź tak odważny i powiedz to im głośno - po czym otrzymał jegomość mikrofon. - poproście go, bo chcemy na koniec zagrać "Control" Napalmów.
- no dobra, robicie zrzutkę jakby przypeirdolili nam mandat?
- Jasne, będzie zrzutka. Nakurwiać!
No i wybrzmiał "Control" który dopełnił dzieła zniszczenia. Mimo że to był chyba najkrótszy koncert Antigamy na jakim m byłem to z racji wspomnianych okoliczności, był to jeden z najbardziej niesamowitych i zapadających w pamięć. Było ekskluzywnie. Zabili i tyle. A potem znów musieliśmy odśnieżać auto i klnąc na pogodę, bo sypało jak chuj, wróciliśmy w dobrych nastrojach do domu.
Koniec.
Pierwszy wyszedł o 20 Terrordome. Przywitali się miło : "niech będzie podpalony" i od razu zaczęli wycinać przygotowany zestaw utworów. Maleńka scena nie pozwalała na wyjątkowe szaleństwa, ale jakiś ruch był. Muzyka energetyczna, iskry leciały, riffy cięły powietrze aż miło, a nawet udało się namówić trzy osoby na utworzenie ściany śmierci. Konferansjerka oszczędna, chociaż wokalista wspomniał o upierdliwym sąsiedzie, który musi mieć ciszę o 22 więc by nie przedłużać zagrają jeszcze trzy numery i robią miejsce dla Antigamy. 40 minut szybko zleciało i wszyscy czekamy na gwiazdę trasy.
Dość długie intro wprowadzające zebraną publiczność w odpowiedni nastrój sprawiło, że warszawiacy zaczęli swój set ok 21. Zaczęli z przytupem, wokal zaczął się wczuwać i można było się zastanawiać, czy to przestały działać jakieś tabletki i te wszystkie spazmy i grymasy twarzy są oznaką uwalnianego obłędu, czy może był pod wpływem środków niedozwolonych.... Nieważne, ważne że koncert nabierał dramaturgii, zaczęli właśnie grać czwarty kawałek kiedy......
Wtem! jebły korki.... muzyka przestała umilać nam uszy i przez jakiś czas słychać było tylko blasty, które zwalniając, umilkły całkiem. Sala utonęła w ciemnościach. Publika z początku myślała chyba, że to jakaś część show bo wszyscy stali nieruchomo, by po dwóch sekundach wydobyć gromkie "Uuuuuuuuuuuu"..... w końcu ktoś wypalił : "To ten upierdliwy sasiad?" Pewnie co poniektórzy chcieli by złożyć mu wizytę, ale szybko przyszła ekipa ratunkowa. Otwarli rozdzielnię czy co to tam było i zaczęli grzebać..... grzebać.... grzebać.....Wszyscy jak stali tak stali kończąc piwo albo szli na dół po kolejne, niektórzy robili sobie zdjęcia z muzykami i te wszystkie flesze były jedynym oświetleniem w sali. Wokalista i basista usiedli zrezygnowani na scenie i jak wszyscy, czekali na rozwój wypadków.
W końcu ktoś przyniósł kilkumetrowej długości przedłużacz z dołu i podpiął go w jakiegoś złodzieja pośród plataniny kabli, która elektryka przyprawiła jesli nie o zawał, to co najmniej łzy. Czas się dłużył, zbliżała się 21.40 i na scenę wszedł menadżer który zaczął mówić, że z przyczyn niezależnych trzeba zakończyć imprezę... Ktoś ze sceny - nie wiem kto, bo było ciemno - przystopował go mówiąc " czekaj kurwa", po czym ogłoszono, że jednak udało się doprowadzić prąd. Ostrzeżono nas, by podczas tańców nikt nie potknął się o ten kabel, bo jak tym razem wypierdoli to już całkowicie i pewnie ciemności zapadłyby też na dole. W każdym razie wokalista zapowiedział, że nakurwiają dalej. Jako oświetlenie posłużyła lampka sztuk jeden przypominająca czołówkę, którą powieszono nad wokalistą, bo inaczej nikt nic nie widział. Publika zachęcała do odegrania kawałków unplugged, ewentualnie zachęcała muzyków by skupiła sie na szybkich numerach i olała ballady, bo czasu niema. Wokalista spojrzał na kartkę z przygotowanymi numerami i pyta gitarzystę:
- No to co kurwa gramy?
- nie wiem, lecimy po kolei. Dawaj!
No i zagrali. Co prawda brzmienie kulało, wszystko brzmiało jakby z garażu, trochę rzęziło, chrzęściło, sprzęgało, głośność była słabsza, bo podpięli tylko wzmacniacze, zresztą nie wiem jak to podpięli, koniec końców muzyka była. Oswietlenie to jak już wspomniałem jedna lampka, która robila schizofreniczne wrażenie. Wokal to przechodził samego siebie, brakowało tylko aby wziął nóż i zaczął się ciąć. Basistę jeszcze widziałem, perkusista był w czerwonej koszulce to też go widziałem, ale gitarzysty już ni chuja. Choć było go słychać. Całość sprawiało wrażenie jakby jakiś pensjonariusz szpitala dla obłąkanych wydzierał ryja do zgromadzonych sanitariuszy. Publika robiła stroboskopy, kiedy próbowała sfotografować swoich idoli. Po pierwszych dwóch kawałkach wokal pyta się publiki:
- Nie nakurwia tu zbyt mocno?
- Jest lepiej niż było. Napierdalaj bo czas leci!
Musieli mocno okroić swój set, ale fakt, tak chropowate brzmienie i cała otoczka sprawiło, że był to zabójczy występ. Aż nagle przychodzi kolo i oznajmia że jest już 22 i set musi dobiec końca.
- Bądź tak odważny i powiedz to im głośno - po czym otrzymał jegomość mikrofon. - poproście go, bo chcemy na koniec zagrać "Control" Napalmów.
- no dobra, robicie zrzutkę jakby przypeirdolili nam mandat?
- Jasne, będzie zrzutka. Nakurwiać!
No i wybrzmiał "Control" który dopełnił dzieła zniszczenia. Mimo że to był chyba najkrótszy koncert Antigamy na jakim m byłem to z racji wspomnianych okoliczności, był to jeden z najbardziej niesamowitych i zapadających w pamięć. Było ekskluzywnie. Zabili i tyle. A potem znów musieliśmy odśnieżać auto i klnąc na pogodę, bo sypało jak chuj, wróciliśmy w dobrych nastrojach do domu.
Koniec.
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 172
- Rejestracja: 04-05-2007, 13:26
Re: ANTIGAMA, TERRORDOME - jesień 2022, Polska
W Czewie też straszna obsuwa była bo coś przed Terrordome padło i zamiast zacząć się okolo 20 to stała się nagle 22. Przyznam się, że mało znałem Terror, ale dobrze bo było to miłe zaskoczenie. Zagrali dynamicznie i z przytupem co dało możliwość poszaleć przed sceną. Chętnie zobaczę ich jeszcze raz.
Antigama za to rozkręcała się z kawałka na kawałek i było coraz to lepiej. Na bis Siekiera i to finis coronat opus tego udanego koncertu.
Antigama za to rozkręcała się z kawałka na kawałek i było coraz to lepiej. Na bis Siekiera i to finis coronat opus tego udanego koncertu.
"Something is rotten in the state of Poland"
- Żułek
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15283
- Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
- Lokalizacja: from hell
Re: ANTIGAMA, TERRORDOME - jesień 2022, Polska
no u nas takich akcji nie było

Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15766
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: ANTIGAMA, TERRORDOME - jesień 2022, Polska
Zaprawdę powiadam wam, później było już tylko lepiej....
- ramonoth
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3064
- Rejestracja: 11-07-2011, 10:02
- Lokalizacja: Lublin
Re: ANTIGAMA, TERRORDOME - jesień 2022, Polska
Mój przyjacielu... Zaglądam na MF od wielkiego dzwonu i widzę, że uparcie trwasz na posterunku. Znawstwo tematu, piękna polszczyzna, jak zawsze, sama przyjemność z czytania... Dziękuję serdecznie za tę relację, tym bardziej, że trasa ostatecznie nie dotarła do Lublina. Dawno się nie widzieliśmy, życzę mnóstwo zdrowia!Nasum pisze: ↑12-12-2022, 20:12Śnieg za oknem, szaro buro i ponuro, dodatkowo niedzielny wieczór -taki zestaw nie gwarantuje zbyt udanego końca dnia, a jednak wraz z kumplem znaleźliśmy sposób by nieco podkoloryzować ten szary dzień. Kiedy udało nam się odszukać samochód i w miarę sprawnie go odsnieżyć obraliśmy kierunek na Katowice aby zobaczyć występ dwóch załóg które polskie zrodziło plemię. Na początek kilka słów o Katofonii, czyli maleńkim, uroczym klubie w samym centrum miasta. To knajpa, która znajduje się w starej kamienicy. Po wejściu do środka wita was małe pomieszczenie w którym dominującą rolę spełnia bar, natomiast z boku znajdują się schody prowadzące do pokoju na górze, w którym oprócz dużych okien jest miejsce na wieszaki na ubrania i scena. Miejsce naprawdę urokliwe, choć maleńkie, więc niewielka, ale elitarna katowicka publiczność zasiliła koncert w liczbie ok 40 osób. Pamietajmy, że piętro wyżej mieszkają ludzie, więc koncerty muszą się kończyć punktualnie o 22, zwłaszcza w niedzielę.
Pierwszy wyszedł o 20 Terrordome. Przywitali się miło : "niech będzie podpalony" i od razu zaczęli wycinać przygotowany zestaw utworów. Maleńka scena nie pozwalała na wyjątkowe szaleństwa, ale jakiś ruch był. Muzyka energetyczna, iskry leciały, riffy cięły powietrze aż miło, a nawet udało się namówić trzy osoby na utworzenie ściany śmierci. Konferansjerka oszczędna, chociaż wokalista wspomniał o upierdliwym sąsiedzie, który musi mieć ciszę o 22 więc by nie przedłużać zagrają jeszcze trzy numery i robią miejsce dla Antigamy. 40 minut szybko zleciało i wszyscy czekamy na gwiazdę trasy.
Dość długie intro wprowadzające zebraną publiczność w odpowiedni nastrój sprawiło, że warszawiacy zaczęli swój set ok 21. Zaczęli z przytupem, wokal zaczął się wczuwać i można było się zastanawiać, czy to przestały działać jakieś tabletki i te wszystkie spazmy i grymasy twarzy są oznaką uwalnianego obłędu, czy może był pod wpływem środków niedozwolonych.... Nieważne, ważne że koncert nabierał dramaturgii, zaczęli właśnie grać czwarty kawałek kiedy......
Wtem! jebły korki.... muzyka przestała umilać nam uszy i przez jakiś czas słychać było tylko blasty, które zwalniając, umilkły całkiem. Sala utonęła w ciemnościach. Publika z początku myślała chyba, że to jakaś część show bo wszyscy stali nieruchomo, by po dwóch sekundach wydobyć gromkie "Uuuuuuuuuuuu"..... w końcu ktoś wypalił : "To ten upierdliwy sasiad?" Pewnie co poniektórzy chcieli by złożyć mu wizytę, ale szybko przyszła ekipa ratunkowa. Otwarli rozdzielnię czy co to tam było i zaczęli grzebać..... grzebać.... grzebać.....Wszyscy jak stali tak stali kończąc piwo albo szli na dół po kolejne, niektórzy robili sobie zdjęcia z muzykami i te wszystkie flesze były jedynym oświetleniem w sali. Wokalista i basista usiedli zrezygnowani na scenie i jak wszyscy, czekali na rozwój wypadków.
W końcu ktoś przyniósł kilkumetrowej długości przedłużacz z dołu i podpiął go w jakiegoś złodzieja pośród plataniny kabli, która elektryka przyprawiła jesli nie o zawał, to co najmniej łzy. Czas się dłużył, zbliżała się 21.40 i na scenę wszedł menadżer który zaczął mówić, że z przyczyn niezależnych trzeba zakończyć imprezę... Ktoś ze sceny - nie wiem kto, bo było ciemno - przystopował go mówiąc " czekaj kurwa", po czym ogłoszono, że jednak udało się doprowadzić prąd. Ostrzeżono nas, by podczas tańców nikt nie potknął się o ten kabel, bo jak tym razem wypierdoli to już całkowicie i pewnie ciemności zapadłyby też na dole. W każdym razie wokalista zapowiedział, że nakurwiają dalej. Jako oświetlenie posłużyła lampka sztuk jeden przypominająca czołówkę, którą powieszono nad wokalistą, bo inaczej nikt nic nie widział. Publika zachęcała do odegrania kawałków unplugged, ewentualnie zachęcała muzyków by skupiła sie na szybkich numerach i olała ballady, bo czasu niema. Wokalista spojrzał na kartkę z przygotowanymi numerami i pyta gitarzystę:
- No to co kurwa gramy?
- nie wiem, lecimy po kolei. Dawaj!
No i zagrali. Co prawda brzmienie kulało, wszystko brzmiało jakby z garażu, trochę rzęziło, chrzęściło, sprzęgało, głośność była słabsza, bo podpięli tylko wzmacniacze, zresztą nie wiem jak to podpięli, koniec końców muzyka była. Oswietlenie to jak już wspomniałem jedna lampka, która robila schizofreniczne wrażenie. Wokal to przechodził samego siebie, brakowało tylko aby wziął nóż i zaczął się ciąć. Basistę jeszcze widziałem, perkusista był w czerwonej koszulce to też go widziałem, ale gitarzysty już ni chuja. Choć było go słychać. Całość sprawiało wrażenie jakby jakiś pensjonariusz szpitala dla obłąkanych wydzierał ryja do zgromadzonych sanitariuszy. Publika robiła stroboskopy, kiedy próbowała sfotografować swoich idoli. Po pierwszych dwóch kawałkach wokal pyta się publiki:
- Nie nakurwia tu zbyt mocno?
- Jest lepiej niż było. Napierdalaj bo czas leci!
Musieli mocno okroić swój set, ale fakt, tak chropowate brzmienie i cała otoczka sprawiło, że był to zabójczy występ. Aż nagle przychodzi kolo i oznajmia że jest już 22 i set musi dobiec końca.
- Bądź tak odważny i powiedz to im głośno - po czym otrzymał jegomość mikrofon. - poproście go, bo chcemy na koniec zagrać "Control" Napalmów.
- no dobra, robicie zrzutkę jakby przypeirdolili nam mandat?
- Jasne, będzie zrzutka. Nakurwiać!
No i wybrzmiał "Control" który dopełnił dzieła zniszczenia. Mimo że to był chyba najkrótszy koncert Antigamy na jakim m byłem to z racji wspomnianych okoliczności, był to jeden z najbardziej niesamowitych i zapadających w pamięć. Było ekskluzywnie. Zabili i tyle. A potem znów musieliśmy odśnieżać auto i klnąc na pogodę, bo sypało jak chuj, wróciliśmy w dobrych nastrojach do domu.
Koniec.
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9878
- Rejestracja: 26-12-2010, 12:33
- Lokalizacja: Doliny
Re: ANTIGAMA, TERRORDOME - jesień 2022, Polska
Kolega Nasum zawsze wybitnie. Z przyjemnością poczytać.
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15766
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: ANTIGAMA, TERRORDOME - jesień 2022, Polska
Ramonoth, TomaszM - bardzo dziekuję za miłe słowa. Mam nadzieję, że wkrótce z Ramonothem spotkamy się znowu i pogadamy popijając jakiś browar lub dwa. A z Tomaszem mam nadzieję się w końcu spotkać osobiście na jakims gigu i również wychylić kufel złocistego napoju. Pozdrawiam Panowie i również życzę mnóstwo zdrowia.