15-05-2025, 16:20
Piąty dom w Katowicach to miejsce dość intrygujące- pojawiają się tam dość często kapele, które ani stadionów nie zapełniają, ani tym bardziej ich tournee nie obfituje w spektakularne sztuki. Trasa Imprecation i Baxaxaxa jest tutaj dobrym przykładem. Całość zamyka się raptem w 10 koncertów, więc kokosów raczej nie zarobią, a rozpoznawalność nazw może budzić zastrzeżenia, więc organizator szuka raczej mniejszych miejsc gdzie panowie mogliby poczęstować maniaków hałasem własnej produkcji. I takie właśnie miejsce jak Piąty dom nadaje się do tego idealnie. Tym razem publiczność dopisała i w środku panował nawet pewien tłok.
Całość imprezy rozpoczęła kultowa jak wyczytałem Baxaxaxaxaxa.... Ta kapela raczej nie jest typowym live-bandem, więc ten koncert można było potraktować jako coś wyjątkowego, oczywiście, jeśli ktoś pofatygował się specjalnie na nich. Kilku miłośników ich twórczości znalazło się pod sceną, nawet ktoś kilka razy skandował ich nazwę, a nawet kilka osób niemrawo kiwało głowami dając do zrozumienia, że chyba im się podoba. Na scenie oprócz gitarzysty i klawiszowca, którzy ograniczyli się jedynie do obowiązkowego makijażu, można było zobaczyć jeszcze dwie zakapturzone postaci oraz perkusistę, który wyglądał jak pokrak z Pulp Fiction. Panowie poczęstowali publikę szorstkim jak pumeks black metalem, prymitywnym i obskurnym, i gdy tak słuchałem, zastanawiałem się skąd wzięła się aura kultowości tego zespołu? Nie jestem największym fanem black metalu, ale wczorajsze show Baxaxaxaxa kompletnie mnie nie ruszyło, ani wizualnie, ani muzycznie. Z mojej strony brak jakichkolwiek wrażeń. Przy okazji samej nazwy - ktoś wie co to do kurwy nędzy znaczy? To jakaś tajemna formuła z jakiejś pokrytej kurzem księgi okultystycznej, czy zwykła zbitka słow która kompletnie nic nie znaczy?
Po wątpliwym jakościowo występie Niemców, przyszła kolej na amerykanów. Ci ustawili się dość szybko i kilka minut przed 21 rozpoczęli swoje przedstawienie. Tym razem z głośników wydobył się rasowy, bez jakichkolwiek ozdobników, wywodzący się ze starej szkoły death metal. Oczywiście, ze sporą domieszką smoły, siarki i bluźnierstw , bo taką akurat panowie mają wizję swojej muzyki. Nie porazili nikogo swymi wyjątkowymi zdolnościami technicznymi, najszybciej grającym zespołem na kuli ziemskiej też nie są, ale ten ich death metal po prostu musiał się podobać. Były i blasty i zwolnienia, wokalista nawiązał nić porozumienia z publicznością i próbował swych sił próbując wymówić kwieciście słowo "kurwa". Tańców pod sceną nie było, ale publiczności muzyka Imprecation przypadła do gustu skandując co rusz ich nazwę, a i samym grajkom chyba też się podobało. "Reborn in fire", "Blood dominion", "As blasphemy reigns", "Awakening of majestic darkness" czy też "Baptized in satan blood" to tylko niektóre przeboje którymi nas uraczyli. Dobry występ, podejrzewam że nikt z zebranych tego wieczoru nie był rozczarowany.
Z kronikarskiego obowiązku spieszę donieść, że ceny merchu były bardzo przystępne, całość zamknęła się w przedziale godziny czasu, więc łatwo można było złapać ostatni tramwaj do domu, a dla wiadomości Żułka - tak, w tłumie było widać Mariana Konopnickiego.