07-09-2025, 17:41
Dojechałem na sobotę decydując się w ostatniej chwili. Było tak:
YEAR OF THE GOAT - lubiłem swego czasu "Lucem Ferre", słuchałem debiutu trochę itd., ale to co słyszałem było taką weselną popeliną, że się zastanawiałem czy zaraz nie zaczną się oczepiny. Nie widziałem jak wyglądają na scenie, bo ich muzyka odebrała mi siły w nogach, żeby tam iść, ale żadna oprawa by tego nie uratowała.
VACUOUS - brzmienie trochę kulało na początku (zresztą nie tylko na nich w Krypcie), ale ustabilizowało się po paru kawałkach. Chłopaki (naprawdę młode szczawie) dali bardzo energetyczny koncert gdzie gruzowate gitary mieszały się z punkowo/grindową energią. Nieźle sprawdziły się wszelkie ubarwiające, akustyczne przerywniki, które dodały ogólnej dramaturgii. Bębniarz traktował instrument jak neandertalczyk, ale to na plus. O dziwo, bardziej wchodziły mi kawałki z debiutu choć z płyt mam na odwrót.
AURA NOIR - wspaniały koncert. Doskonałe brzmienie, świetni muzycy i METAL przez duże M E T A i L. Gitary cięły jak żyletki, bębniarz leciał jak tornado a Appolyon z Czralem na zmianę darli mordę rzucając publice jeden hymn za drugim. 100% autentyzm i esencja surowicy. Za mało dla mnie było kawałków z debiutu (chyba 0) i "Deep Tracts of Hell" (też chyba 0), ale musiałbym zniewieściałym pozerem (tfu), żeby narzekać na ten koncert.
DARVAZA - trochę żałuję, że nie byłem, ale musiałem przerwać sztafetę biegania z jednego miejsca w drugie
VENOM - widziałem parę utworów. Fanem jestem jednak z perspektywy lat umiarkowanym. Brzmiało to bardzo fajnie i mocno, było dużo heavy metalowego pajacowania (np bębny na podwyższeniu i talerze pod sufitem). To chyba właśnie zespół z takiej epoki, więc spoko.
IMPETUOUS RITUAL - yyyyyy, dużo mam do powiedzenia a jednocześnie jestem mocno zmieszany i do końca nie wiem co powiedzieć. Nie byłem fanem tego z płyt, nie jestem też entuzjastą gruzowania. Znałem "Blight..." i byłem ciekawy jak to zabrzmi z na żywo. Pierwsze pięć minut zadawałem sobie pytanie po chuj to robię skoro nic nie słychać i jest to bez sensu. Po pierwszych pięciu zostałem z ciekawości na kolejne pięć, potem kolejne pięć, aż skończył się koncert. Jakaś siła zatrzymała mnie tam na całość. Patrząc na tych bodajże czterech umazanych czarną substancją chłopów generujących ścianę gęstego dźwięku na tle otchłani z ruszających się płomieni miałem kilka dziwnych, narkotycznych wręcz w swej naturze, obserwacji (choć byłem trzeźwy). Ich muzyka była jak spuszczenie mikrofonu do otchłani piekła i nagrywanie bezkształtnej, przerażającej dźwiękowej magmy, która się z niego dobywa. Wszystko było jedną, gęstą, bezkompromisową soniczną masą z zaświatów. Nawet bębny w ich muzyce nie miały żadnego rytmicznego znaczenia, były jedynie częścią składową chaosu. Brzmiało to jak ostateczna forma death metalu, która gra w piekle a wszystko co poprzedzało ten moment to jedynie delikatne i ludzkie próby uchwycenia tego odhumanizowanego pojebaństwa przez inne kapele. Tutaj chyba się to kończy i nie można pójść dalej a DM z lat 90. ma się do tego mniej więcej jak muzyka Thin Lizzy do Mayhem.
CULT OF LUNA - przybiegłem na nich spóźniony i wybiegłem przed końcem na następny gig opisany poniżej. To co widziałem brzmiało wspaniale, selektywnie i bogato. Drugi raz widziałem i drugi raz kopara na ziemi, choć nie jestem największym fanem, bo znam jedynie "Eternal Kingdom" (ale za to uwielbiam tę płytę)
TERRESTRIAL HOSPICE - tutaj byłem podjarany, nie powiem. Wszystkie ich materiały mocno się u mnie kręciły, w szczególności ostatnia pełna i ostatnia EP. Na początku mocne problemy z brzmieniem, potem już wszystko było na miejscu. Oprawa wspaniała - kości, kosa na sztorc, olbrzymi rytualny gong idealnie zasłaniający czaszkę używaną na wkładkach i merchu i obrzydliwy, upiorny corpsepaint Paimona. Casus tutaj podobny co w Aura Noir w kwestii autentyczności - 100% nihilistycznego, nienawistnego oldschoolowego black metalu. Niemożliwe jest nagranie takiej muzy przez kogoś kto nie ma długiego stażu w CV grania BM, nie da rady tego przeskoczyć. Wpierdol i płonące kościoły od początku do końca na pohybel trendziarskim post-mgłowym glutom, które można puszczać na sen.
PORTAL - oprawa piękna i TOTALNIE ZEPSUTE BRZMIENIE, KTÓRE ZABIŁO TEN KONCERT ODBIERAJĄC MU CAŁĄ MAGIĘ. Wokal pozbawiono chyba efektów i naprawdę brzmiał jak pisano tutaj wcześniej. Było mi przykro, bo chłopy są unikalni, włożyli dużo w całą oprawę i są z Australii i nie przylecą tu co roku. Wielki zawód niestety.
Wielkie pozdro dla Sybira, esta i kolegi Żwirek i Muchomorek z którymi łaziłem i prowadziłem długie dysputy na tematy muzyczne, życiowe i filozoficzne. Pozdro również dla gelO, Selfa i Galla i wszystkich, z którymi miałem okazję zbić pionę i pogadać.