Byłem, widziałem, miodu nie, ale piwo wypiłem

set lista imponująca, tak dlugie show nie mogło pozostawić niedosyt! Byly praktycznie wszystkie wielkie hity, byly covery, był nawet specjalnie wprowadzony fortepian na 1 utwór

Axl latał po scenie jak w teledyskach z lat 90tych i zmieniał ubiór do kazdego utworu, podobnie jak Slash gitary. Były akcenty ukrainskie, wiszące przez cały koncert flagi na scenie, czy gitara w tych barwach, podobnie jak na niedawnym koncercie Scorpions. Były popisy solowe Slasha, ktore niestety ginęły w stadionowej studni, człek tylko patrzał w telebimie na te paluchy i bardziej się domyślał co one wydobywają, bo akustyka stadionu+delay+pogłos=gówno. W sumie jakby grał w kółko to samo. Ale pomimo dudnienia, echa i braku selektywności koncert uważam za udany z uwagi na rangę wydarzenia i moje osobiste odczucia duchowe. Tych gości oglądałem jako dzieciak w latach 90tych, w bravo, popcorn, śledząc skandale, ich teledyski oglądało się z wypiekami na twarzy... I mimo, że w przeciągu prawie 30 lat nagrali (nagrał?) tylko 1 plyte, która oczywiście nie dorównuje wielkości tym pierwszym, to jednak usłyszeć na żywo te piosenki z dzecinstwa, z tak kapitalnymi solówkami! Ci goście żyją rock n rollem i to się czuło, będąc pod sceną. To nie byle chlystki co chodzą do robocin, a po fajrancie biero gitare do lap i cos plumkajo. Oni to mają we krwi. Czuć było ten luz, tą grację, które w polaczeniu z rockowymi riffami sprawiały, że nie chciało się z tamtad wychodzić. I dla tych wykonań, tych prostych, ale jak chwytajacych przebojów, z kulminacjami w postaci wyczynow Slasha, warto było wydać te czysta pidziesiat złoty i byc pod scena! Za miesiąc powtórka z rozrywki na Iron Maiden, zobaczymy jak ich repertuar poradzi sobie w studni stadionu!