Craven Idol - wytrzymałem ze dwa numery, nagłośnienie fatalne niezależnie od miejsca na sali. Jeden wielki łomot i gdzieś tam w tle stękająca perkusja.
Mystifier - obawiałem się jak będzie ze względu na poprzedzający band ale chłopaki wymietli totalnie. Udało się wykręcić całkiem fajny sound (stałem bliżej sceny).Był diabeł, był underground, nawet parę razy synchroniczne machanie gitarami ale przede wszystkim była widoczna pasja i radocha z grania. 666% metalu.
Dodam jeszcze odnośnie samego koncertu że miałem kiedyś epizod muzyczno-koncertowy w swoim życiu i przed pierwszym koncertem obawiałem się "co jak zapomnę tekstu albo zachce mi się siku w trakcie grania".
Wczoraj się utwierdziłem w tym że takie obawy są zupełnie z dupy bo gość z Mystifier w pewnym momencie koncertu powiedział że po prostu musi pójść się odlać i tyle. Kapela przestała grać, leciało intro w tle a muzyk jak wracał to był przez gawiedź witany owacjami i oklaskami tak jak dziecko przez rodziców gdy pierwszy raz załatwi się do nocnika.

Piątkowy wieczór z piwkiem i metalem w tle, jak na pierwszy raz w Toruniu to na duży plus.