W sumie to mogę się podpisać obiema rękami i nogami pod wpisem Jesusatana – BS festwal to jest fest na na którym bez względu na lineup zawsze będzie zajebiście. Prywatnie tegoroczna edycja nie zawierała dla mnie żadnego punktu programu tzw „must have”. Stąd moje lekkie obawy czy będzie mi się podobało …. obawy te zostały rozwiane zaraz po tym jak rozbiliśmy namiot i zaczęliśmy się witać ze wszystkimi mordkami

To miejsce ma wyjątkową i niepowtarzalną aurę, uważam że ten festiwal powinien być wpisany na niematerialna listę dziedzictwa UNESCO hehe
ABOMINATED nie widziałem bo spędziłem ten czas przy alkowozie Tomasz z Maćkiem i Filpem. Robiliśmy odkład pod to co maiło być później
VENEFICES – tak jak pisał Jesusatan – klasa światowa, nic więcej do dodania
DRAGON – bardzo dobry, koncert złożóny ze starych szlagierów, świetnie się tego słuchało, oglądało i machało dyńką przy barierkach
UNPURE – kolejny znakomity koncert tego dnia, nie spodziewałem się zbyt wiele, mam jakąś płyte która się kurzy na półce, nigdy mi jaj nie urwała więc myślałem że z koncertem będzie podobnie – a to było błędne myślenie, koncert kosa !
DARKNES przegapiłem bo za bardzo się wczuliśmy ze wspomnianymi wyżej bdb kolegami w konsumpcję krupniku.
Konsumpcja ta dała efekt tego że na GEHENNAH odleciałem, ale nie w sensie że poszedłem w krzaki i tyle mnie widziano, tylko zajebiście się bawiłem na ich koncercie. Jest taki slogan który się widzi na niektórych płytach „listen to maximum volume”. Gehennah powinna mieć coś w stylu – „na nasz koncert nie przychodź trzeźwy”. Procenty buzujące w krwiobiegu dały maksymalną satysfakcję z odbioru ich koncertu
CIRITH UNGOL to nie moja bajka, a koncert to potwierdził. Ale ja nie krytykuję zespołu, bo sam koncert był bardzo w porządku, tylko że to sprawa mojego zjebanego gustu

Mogłem się jednak dzięki temu na spokojnie poprzechadzać i widziałem naprawdę morze głów na dziedzińcu, chyba żaden koncert nie miał takiej frekwencji. Ludziskom się podobało.
ADORIOR bardzo fajnie zakończył dzień. Przyznaję że nie znałem ich wcześniej, pomyślałem że zobaczę co to jest, popatrzę z dziesięć minut i pójdę do namiotu, a tu dupa – z ciekawością dotrwałem do końca. Bardzo dobry koncert.
Drugi dzień przywitał nas pięknym słońcem co tylko dawało powód to kontynuowania towarzyskich spotkań na polu namiotowym
Min na takich spotkaniach uczulono mnie abym nie pominął w żadnym wypadku koncertu DOMINANCE. Dobrze że posłuchałem rad kolegów mądrzejszych ode mnie i wpadłem pod scenę zaraz po pierwszych dźwiękach jakie się z niej dobywały. Kurwa, to się nazywa otwarcie drugiego dnia festiwalu dla skacowanej i zmęczonej trudami dnia poprzedniego publiczności. Koncert żyleta, rozpierdol na maksa.
Dzięki nadjechaniu Tomasza i jego alkowozu nie zobaczyłem HELLISH CROSSFIRE. Były ważniejsze sprawy
Wspólnie przy wódeczce z bdb kolegami ustaliliśmy że OMEGAVORTEX trzeba koniecznie zobaczyć. Pierwszą osoba pod barierkami był oczywiście Tomasz, który już na próbie dźwięku napierdalał ostro głową. To się nazywa oddanie. Lubię takie deathmetalowe koncerty – żadnego dzieńdobry, gutenmorgen albo pocałuj mnie w dupę – wchodzi zespół i od razu dostajesz kopa w ryj, potem kolejne, a na końcu strzał w potylicę. Tak się powinno grać taką muzykę, koncert doskonały !
Koncert był tak zajebisty że dwa następne zespoły czyli NIGHT DEMON i CRUEL FORCE sobie odpuściłem. Siedziałem z bdb kolegami przy barze i słuchałem min opowieści Marii, o czym pisałem już wyżej Tomasz.
Na MASSACRE zwlokłem dupę i obejrzałem kolejny kapitalny gig, szalejąc przy barierkach.
WHIPLASH oglądałem jednym okiem i słuchałem jednym uchem. Fanom z pewnością się podobało.
Natomiast BLOODY VENGEANCE to była bomba atomowa która rozniosła wszystko w pył pozostawiając tylko jedne wielkie zgliszcza w cieniu unoszącego się grzyba atomowego…
takie zakończenia uwielbiam, przebili nawet Pseudogod z drugiej Byczyny
Reasumując – Byczyna to festiwal magiczny, bo nie przyjeżdżasz tu na jakiś konkretny zespół (jak ja w tym roku) a okazuje się że bawisz się zajebiście przy prawie każdym. Czysta magia tego miejsca.
Niestety ale nocno-poranny deszcz spowodował że jak tylko zaczęło padać to postanowiliśmy się szybko zwijać póki wszystkiego nie zmoczy i uciekać stamtąd. Skutkiem tego nie zdążyliśmy się pożegnać z mordkami na polu namiotowym
Wielkie dzięki i pozdrowienia dla wszystkich z którymi piłem, z którymi gadałam, śmiałem się i ogólnie zajebiście bawiłem
do zobaczenia za rok !!!