bilety po 65 euro za całość.Skusiłem się i jadę...pociągiem z Poznania 2,4h,dwa noclegi w DDRowym hostelu ostel.eu , wybierałem między dwoma imprezami Helsinki lub Berlin,tym razem wybrałem Berlin,bo przede wszystkim Revenge,po drugie
kilku kapel nigdy na żywo nie widziałem...
udany ivent....nawet dzisiaj na lotnisku w Schonefeld,gdzie dwóch gości nie wpuścili z racji srogiego upojenia do odprawy.....ale ch z prywatą....mówiłem,ja nie lecę......Revenge/Conqueror pozamiatali imprezę,po 15 minutach pod sceną nie było już tyle energii,ale jedną łapę mam siną,pierwszy dzień dla Nocturnus i koszulkę Nuclear Death...i jeden gość z Polski załapał pałkę perkusisty |ale nie do papy|,a tak malkontentował przed występem,że musi być The key w większości...i było plus dostał pałę....impreza polska powiedziałabym,pod względem liczebności,latających butli przed klubem,gromkiego napierdalać,wypraw do Lidla pod dworcem w krótkim rękawku...ale czy to powód do dumy? ja nie potępiam,ale odczytuję to jako kolejny etap mocy polskiej sceny,skoro zamarły demówki,kserówki,flyers,smarowanie znaczków,wymiana...napierdalać po prostu w innym systemie wartości....
Morbid Marcin pisze:Dla mnie pozamiatal varathron. Na drugim miejacu fenomenalny irkalian. Na trzecim grave uphaeval i katechon
niestosowne owszem byłoby nie wspomnieć o V.,klasyka obroniła się sama,no i to psychopatyczne rozglądanie się Necroabyss.spod kaptura prawo/lewo - magic psycho.
Irkalian...był w tym kult Nidrosian/Arosian black mass, był mrok,emocjonalny wokal,gesty....chyba lepiej niż z wydawnictw to się słuchało i na pewno oglądało. O Grave U.,słyszałem opinie po występie , ubogich w organ słuchu,jakoby mieli skopane,przesterowane brzmienie...nie wyprowadzałem ich z tej opinii,niech dalej tkwią w sterylnej poprawności , a te celowe
akustyczne rozjazdy,będą w ich opinii nieumiejętnością gry i błędem dźwiękowców,morbid dark chaos...
Wokalista Varathron faktycznie robił wrażenie na scenie, opętany wzrok, śpiewanie paru wersów specjalnie dla jednej osoby, by po chwili wydrzeć się na całe gardło i rozrzucić z otwartej, szponiastej dłoni po całej audiencji nienawiść. Najbardziej opętany był jednak Big Boss z Root, na około którego cały czas biegały szkaradne demony. Jedne głaskał po głowie, z innymi rozmawiał, a jeszcze inne wyganiał. Brzmienie w ogóle jakie przeogromne było! Revenge/Conqueror to już była czysta wojna, grali aż za głośno, co autentycznie masakrowało uszy, do tego co chwila oślepiało światło ze sceny, a żeby od kogoś w łeb nie dostać pod sceną to trzeba było uważać, bo tam paru w młynie skończyło jak na Slayerze :) Nocturnus natomiast zagrał chyba nawet cały The Key, chyba nawet coś Incubus i rzecz jasna Morbid Angel.
A że impreza była "polska" to już inna para kaloszy. Bardzo lubię słyszeć jak już nie tylko Polacy, ale i Niemcy czy Włosi (!) sami zaczynają intonować "NAPIERDALAĆ".
Czesław pisze:A że impreza była "polska" to już inna para kaloszy. Bardzo lubię słyszeć jak już nie tylko Polacy, ale i Niemcy czy Włosi (!) sami zaczynają intonować "NAPIERDALAĆ".
pewnie mysla, że to nazwa jakiejś kultowej ekipy haha... kurwa, muszę się kiedyś, choćby raz w życiu, na te napierdalanke wybrać do Berline
Czesław pisze:A że impreza była "polska" to już inna para kaloszy. Bardzo lubię słyszeć jak już nie tylko Polacy, ale i Niemcy czy Włosi (!) sami zaczynają intonować "NAPIERDALAĆ".
pewnie mysla, że to nazwa jakiejś kultowej ekipy haha... kurwa, muszę się kiedyś, choćby raz w życiu, na te napierdalanke wybrać do Berline
Ojoj, musisz, musisz. Rewelacyjna sprawa ;-) Wszystkie mięśnie mnie bolą po tym koncercie, a najbardziej szyja, kark i barki. Nabiłam sobie też guza o barierkę podczas Varathron. Ale po powrocie unoszę się 10 centymetrów nad podłożem, było absolutnie fantastycznie! Revenge i Conqueror kupili mnie do reszty, chociaż wcześniej nie ceniłam ich aż tak - po ich koncercie się to zmieniło. Irkallian Oracle zrobili niesamowite show, choć uważam, że mogliby brzmieć odrobinę ciszej. Mało kto pisze o tym, ale Katechon i Death Courier dali dwa świetne, tryskające energią występy. W ogóle mam wrażenie, że żaden z zespołów nie zszedł poniżej bardzo dobrego poziomu. Krótko: bawiłam się świetnie :-)
morbid pisze:STOISKA ROZUMIEM Z MERCHEM ,CD,LP BYŁY// :)
były,ale żadnych hitów na nich nie uświadczyłem,nie żebym był wielkim kolekcjonerem obecnie,ale średnio rozgarnięty fan,na swoich półkach/kartonach,miał co tam było wystawione....
Wężon pisze:W ogóle mam wrażenie, że żaden z zespołów nie zszedł poniżej bardzo dobrego poziomu. Krótko: bawiłam się świetnie :-)
Mam wrażenie że nie widziałeś Witchcraft. Liczyłem na fajną kopię Beherita, a dostałem bardzo słabo fajną kopię Beherita, graną przez przestraszonych dzieciaków, którzy bali się ruszyć na scenie. Jakieś to takie na siłę było, brakowało jakiegoś solidnego ducha. Dobili zagraniem z taśmy długiego intra Sarcofago i potem coverem, w którym zabrakło im pary do końca. W ogóle jak już jakoś im kawałek wychodził to tylko do połowy, potem to męczyło bułę. Szkoda, bo ze studia (sali prób?) Black Feast/Witchcraft bardzo mi się podobał. I w zasadzie tyle słabych wstępów - Katechon jakoś do mnie nie przemówił, ale wpadłem tylko na chwileczkę. Z Impurity natomiast ciężka sprawa, bo jakoś ich muza mało mi wchodzi i na koncercie było podobnie, ale nie mogę odmówić że to co grają, to grają bardzo dobrze, ma to jakieś ręce i nogi.
Stoiska w ubiegłych latach faktycznie były lepsze i jakoś więcej ich, z drugiej strony na naszych półkach też towaru dochodzi przez lata i może to co robiło wielkie wrażenie 5 lat temu już nie jest teraz aż takie nadzwyczajne :) Niektóre kapele nawet jak miały swój merch to wystawiały się dość krótko (np. Root byli tylko po swoim koncercie, a już po następnie grającym Varathron nie było po nich śladu), nie wiem od czego to zależało.
Wszystkie mięśnie mnie bolą po tym koncercie, a najbardziej szyja, kark i barki. Nabiłam sobie też guza o barierkę podczas Varathron. Ale po powrocie unoszę się 10 centymetrów nad podłożem, było absolutnie fantastycznie! Revenge i Conqueror kupili mnie do reszty, chociaż wcześniej nie ceniłam ich aż tak - po ich koncercie się to zmieniło.
najbardziej mnie wkur...na koncertach te słupy podtrzymujące dach,chociaż pod sceną by ich nie musiało być,raz solidnie przyjebałem w niego,ochoczo mnie cześki podnosiły,ale musiałem na chwilę harce odpuścić,bo nie wiedziałem gdzie jestem...
Chociaż 3 pacjentów skończyło gorzej,dwóch widziałem jak ochrona przez barierki capnęła,bo się poturbowani na nogach nie trzymali.Pierwszy raz widziałem jak dość rosły łysy ochroniarz,zlapał gościa w pasie i podniósł jak rolkę dywanu i za scenę odholowali...Brzmienie Revenge/Conq doskonale wyważone,ale pół godziny majstrowali przy nim z dźwiękowcami,ciągle coś poprawiając,a stałem obserwując od samego początku.Generalnie brzmiało wiele kapel b dobrze,lepiej niż np na Black Flames.
Ogólnie radochę miałem z tego pobytu,mimo,że nagle pociągi zastrajkowały niemieckie,ale muzycznie wypas,doskonałe piwo w
okolicznych Netto/Lidlu,które można łupać na ulicy bez obawy o kontakt z organami czapkowymi,dobra ekipa przewijająca się na każdym kroku,która w nielicznych przypadkach pewnie pojawi się U Bazyla w grudniu...
Wężon pisze:W ogóle mam wrażenie, że żaden z zespołów nie zszedł poniżej bardzo dobrego poziomu. Krótko: bawiłam się świetnie :-)
Mam wrażenie że nie widziałeś Witchcraft. Liczyłem na fajną kopię Beherita, a dostałem bardzo słabo fajną kopię Beherita, graną przez przestraszonych dzieciaków, którzy bali się ruszyć na scenie. Jakieś to takie na siłę było, brakowało jakiegoś solidnego ducha. Dobili zagraniem z taśmy długiego intra Sarcofago i potem coverem, w którym zabrakło im pary do końca. W ogóle jak już jakoś im kawałek wychodził to tylko do połowy, potem to męczyło bułę. Szkoda, bo ze studia (sali prób?) Black Feast/Witchcraft bardzo mi się podobał. I w zasadzie tyle słabych wstępów - Katechon jakoś do mnie nie przemówił, ale wpadłem tylko na chwileczkę. Z Impurity natomiast ciężka sprawa, bo jakoś ich muza mało mi wchodzi i na koncercie było podobnie, ale nie mogę odmówić że to co grają, to grają bardzo dobrze, ma to jakieś ręce i nogi.
A to akurat fakt - nie widziałam Witchkraft, nie zdążyłam - błądziłam po Berlinie, żeby się dostać do klubu :D Ale fakt, oglądałam wcześniej ich występy na youtube i jakoś nie miałam specjalnego parcia, żeby zobaczyć tę właśnie kapelę. Impurity daje jak dla mnie radę i z płyt i koncertowo - chociaż o tej porze gdy grali byłam już nieco... znużona...