SDL 6-8.09.2019 Aleksandrów Łódzki

[gelO]

Bardzo dobre rozpoczęcie:

Triptykon
Entropia
Voidhanger
Major Kong


http://summerdyingloud.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;

Bilety jak za darmo
https://www.ebilet.pl/muzyka/festiwale/ ... gJbTvD_BwE" onclick="window.open(this.href);return false;

[gelO]

Widzę, że mało kogo ten fest interesuje, ale na razie grać będą:

ROSK
Tankograd
Materia
Paradise Lost
Blindead
Onslaught
The Dog
Imperator
Red Scalp
Lucifer

[Lukass]

Za nic mi ten termin nie pasuje, ale naprawdę bardzo zacny skład złożyli.

[Medard]

Za nic mi ten termin nie pasuje, ale naprawdę bardzo zacny skład złożyli.

Jak co roku, dobry skład.

[piotraz]

+ Tribulation, Aborted, Tenebris, Shodan

[macias1977]

jednak mozna cos ciekawego skleić

[Lukass]

Kurna, coraz lepiej.

[Raf]

6 września Piątek :
Tankograd
House of Death
Entropia
Materia
Onslaught
Aborted
Paradise Lost
Blindead

7 września Sobota:
Wostok
Shodan
Red Scalp
Major Kong
Voidhanger
Imperator
Lucifer
Tribulation
Triptykon
ROSK

8 września Niedziela:
Dante
The Dog
Tenebris
LIK
Belzebong
Gold
Mustasch
Bloodbath

Bardzo elegancko a już cena 139 zł za karnet 3-dniowy w szczególności.

[gelO]

Wbijam na bank. Wolne już zamówione.

[Bless this tongue]

Ja takoż.

[gelO]

Mam do sprzedania jeden karnet, bilet papierowy. 110 zł.

[Medard]

Jeszcze czy godziny we robocie i wbijam na SDL.

[Medard]

To był udany wieczór.

Dotarłem dopiero na Onslaught, bo wyjazd w piątek, korki itp. Zespół widziałem pierwszy raz i mi się podobała ich dosyć melodyjny mieszanka thrashu i heavy.

Potem Aborted, też udanie. Kilka płyt słuchałem jakiś czas temu. Było dobrze, nie jestem wielkim fanem, ale mogło się podobać.

Jeszcze przed Onslaught zdążyłem na końcówkę sesji z Paradise lost i udało się ustrzelić kilka fotek. To dla nich przecież pojechałem.

Widziałem ich lata temu na juwenaliach w Wwie. Jakoś potem omijali stolicę.

Set przekrojowy, co bardzo na plus.
Znalazły się tak różne rzeczy jak as i die, hollowed land, isolate,
czy blood and chaos. Świetna konferansjerka Nicka, nawet dobry wokal.
Brzmienie niestety niezbyt ciężkie.

Dopiero 5 od końca, licząc bisy, No hope in sight zabrzmiał ciężko, jak powinien.
Kolejne też lepiej.

Udany koncert, chociaż lepsze widziałem w tym roku. Inni emeryci potrafili wyciągnąć lepsze brzmienie.

Blindead znowu odpuściłem, bo powrót do domu, dobrze jakby ktoś opisał wrażenia z pozostałych występów tego dnia i jutrzejsze oraz niedzielne.
Chciałbym zobaczyć, ale nie mam rady.

Co do samego festu, to dużo stoisk z merchem i spora strefa gastro.

[Bless this tongue]

Jak kolega wyżej pisze stoisk jest faktycznie masa, bdb zaopatrzonych plus od strony organizacyjnej jak dla mnie niczego nie brakuje. Co do dnia pierwszego:

Tankograd - w odpowiedniej wieczornej atmosferze może ten (anty)militarny Doom wybrzmiałby jak należy ale wczoraj pogoda była iście piknikowa więc.. powiedzmy że było solidnie ale i bez szału.

House od death - nie znałem, po nazwie spodziewałem się smolistego death/Doom metalu a dostałem.. rock'n'roll lekko w klimacie ACDC z titusem ;) pod kielbke i browara jak znalazł, podobało mi się.

Entropia - mają fantastyczne zagranie, początek koncertu bdb, lekko w połowie poczułem mały przesyt a końcówka to już ich starsze bardziej blackowe kawałki (z czym nagłośnienie nie do końca dawało sobie radę bo stopa była za mocno wysunięta). Kto lubi entropie mógł się czuć usatysfakcjonowany, jak dla mnie to tylko dobrze skrojony produkt naszych czasów

Materia - cóż.. coś dla fanów obecnej odsłony in flames - nasterydowane gitary, krzyczano-spiewany wokal.. muzycznie zupełnie nie moja bajka, ale pod sceną się na nich zagęściło i oddam im że zagrali seta sprawnie. Tyle i aż tyle.

Onslaught - dlugo się zbierali do wyjścia na scenę ale jak już wyszli to dojebali rasowym thrash metalem. Nie jestem fantem gatunku ale to mogło się podobać bo było dość agresywnie, brzmienie całkiem dobre i faktycznie sporo heavy się w tym czuło. Na koniec zagrali numer z nadchodzącej płyty który jednak mnie osobiście nie porwał hehe (w kontrascie do całego występu który był bdb).

Aborted - techniczne mielenie też nie dla mnie więc.. odegrane sprawnie ale dla mnie zbytnio monotonne, opierdolilem sobie wtedy pyszna pajdę że smalcem i kiszonym ogorem, mniam

Paradise Lost - to chyba jedna z bardziej przereklamowanych "gwiazd" na obecnej scenie :D serio, nie rozumiem zachwytów. Koncert ok ale brzmienie jak napisano w poście wyżej bardzo rockowe i cienkie, mało ciężaru, zero domowej atmosfery. Dopiero bisy wchodzily jak trzeba ale byłem już lekko zmedzony żeby wykrzesać z siebie entuzjazm. Prorokuje że dzisiaj triptykon da lekcje jak się gra ciężkie partie.. ale konferansjerka faktycznie na plus.

Blindead - nie widziałem. Mówili że bylo z nihilem i że było ok

[Medard]

Można dodać, że dwa modele koszulki paradajów bardzo udane, szczególnie ten, który mają tylko do rozmiaru m. Ale to takie m jak nieduże l.

[maciek z klanu]

Wrzuć foty z paradise lost

[535]

zero domowej atmosfery

Trzeba było uszek nalepić, cebulki zeszklić, słoniny naciąć, barszczu ugotować...

[Bless this tongue]

Hehehe a, jebać nie będę edytował

[Medard]

Wrzuć foty z paradise lost

Ogarnę się, to wrzucę, Nick nadal bardzo przystojny, a Greg wytatuowany wszaruch w typie WiP :)

[Bless this tongue]

Wostok - przyjemny otwieracz drugiego dnia. Nie przepadam za crossoverem ale tu było sprawnie, energetycznie i dobrze zagrane.

Shodan - w mojej głowie to była kapela która często zaczynała albo kończyła większe gigi, ich występ nie zachęcił do bliższego poznania się z nagraniami. O ile tu i tam były momenty to całokształtnie nie to death ni thrash.. brakuje trochę własnej tożsamości

Red Scalp - pierwsze zaskoczenie tego dnia, stonera nie lubię ale ten występ pokazał że da się go w tym smutnym kraju grać z polotem i pomysłem. Długie, rozbudowane i ciekawe numery, fajne dodatkowe instrumentarium (bębenki, saksofon, tamburyn) zrobily klimat. Red Scalp bardzo dał radę.

Major Kong - widziałem tylko ostatni numer, nie porwali mnie.

Voidhangder - nosz kurwa! Widzialem ich już ze 4 razy ale po tym gigu dochodzę do wniosku że open air to jest ich żywioł. Zajebisty set, chłopy jechały bez litości przekrojowo przez swoją dyskografie. Jak do tej pory jeden z brutalniejszych występów na fescie, słychać było że w końcu ktoś tu gra metal. Ten zespół zdecydowanie powinien trochę pograć za granicą szkoda chować u nas taka perełke.

Imperator - wiele sobie obiecywałem po tym gigu ale jednak czegoś tu zabrakło. Brzmienie ok, odegranie też spoko ale chyba jednak to nie jest mój DM bo numery mi się dłużyły. Fajnie że reaktywacja ale chyba raczej dla starych fanów.

Lucifer - pogoda lekko się zjebala ale wczesno-jesienny deszcz dodał klimatu temu występowi. Sadonis to niezły milf a w dodatku umie śpiewać. Miło było też zobaczyć Nickiego Anderssona za garami. To był stary dobry heavy metal, unosił się nad tym jakiś taki klasyczny duch; nie mam zastrzeżeń bo to był bdb koncert.

Tribulation - może i pedały, może i połowa widowni wzięła basistę za całkiem niezła laskę ale kurwa grać to oni potrafią. Niesamowicie spójne i zgrane to było. Niestety nie grają już mojej ulubionej the formulas of death ale te nowe kawałki jednak brzmia tak miękko i cukierkowo jak na płycie.

Triptykon - widziałem 3 raz ale pierwszy w open air i oczywiście dali radę. Niby Tomek mówi że pozostali członkowie sa pełnoprawni ect nie żadni tam wyrobnicy ale i tak wzrok leciał głównie na Toma. No i może na basistke bo grala jak opętana, z pasją i oddaniem (tak to też pamiętam z klubowych koncertow). Spójny set koncentrujący się głowie na tryptikonie, poza otwieraczem w postaci "procreation..". Dużo ciężej niż Paradise Lost, i imo jednak lepszy koncert od poprzedniej gwiazdy.

Rosk - mało kogo zainteresuje bo i post i późno grali ale miało to ręce i nogi. Biegający w te i nazad wokalista trochę wkurwial ale ambientowe fragmenty mięli naprawdę dobre, nieźle to żarło z gitarowym jazgotem. Fajna ciekawostka na dobranoc.