Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 621
- Rejestracja: 10-05-2008, 00:40
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
Najprawdopodobniej ;-). Na Asphyx dostałem mandat w autobusie w Warszawie (z resztą Revenant tez), a na Napalm Death i Immo byłem chory i miałem afterparty z zieloną Nestea. Może poznawanie się z Tobą wydziela jakieś złe wibracje, które przynoszą mi pecha? Nie byłeś może na Venom lub na Udo na które gubiłem bilety? :)
- Gore_Obsessed
- zahartowany metalizator
- Posty: 5472
- Rejestracja: 10-06-2003, 06:33
- Najprzewielebniejszy
- zahartowany metalizator
- Posty: 4458
- Rejestracja: 31-12-2001, 18:22
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
stanowczo zaprzeczam!Sineater pisze: Może poznawanie się z Mankiem wydziela jakieś złe wibracje, które przynoszą pecha?
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 621
- Rejestracja: 10-05-2008, 00:40
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
Które przynoszą MI pecha :)
- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
no przeciez wszystko, tylko nie alkohol ;)))
this is a land of wolves now
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 236
- Rejestracja: 22-12-2010, 00:14
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
Heathen wypadł bardzo kiepsko. Wokalista w ogóle niecharyzmatyczny, słaby kontakt z publiką. Za dużo w ich muzyce tych melodyjek. Z płyty to wypada jeszcze jako tako, ale na koncercie zupełnie się nie sprawdza. Ogólnie nuda. Destruction za to zajebiście, konkretnie i intensywnie, ale nowsze kawałki wypadły gorzej niż te stare. Overkill też świetnie, jak zawsze niesamowicie energiczny występ. Jednak chyba bardziej podobało mi się na Destruction. Może dlatego, że jestem niecierpliwy i lubię krótkie, treściwe koncerty (oczywiście nie za krótkie) i krótkie płyty :)
Zaskoczyło mnie też bardzo dobre nagłośnienie, co nie jest częstą rzeczą w Stodole.
Zaskoczyło mnie też bardzo dobre nagłośnienie, co nie jest częstą rzeczą w Stodole.
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
Było zajebiście. Podczas występu pierwszego z zespołów z Witkiem, Mańkiem i Revenantem piliśmy jeszcze piwo w pobliskich krzakach. Zaczęło się od Heathen, który zagrał bardzo, bardzo dobrze, a potem... potem było już tylko lepiej. Po Destruction nie spodziewałem się niczego nadzwyczajnego, a po prostu zabili. Ich występ w niczym nie przypominał poprzedniego z Progresji - - kapitalne brzmienie, energia i czad! Wszystko czego zabrakło wcześniej. Myślałem, że Overkill nie da rady ich przebić, ale dał...Ten zespół jest zjawiskowy. Blitz to jakiś cyborg! Nie wiem ich gość ma lat (sądzę, że po 50-tce), ale wciąż wygląda jak młody bóg. Gdybym był kobietą, albo pedałem to z pewnością chciałbym go przelecieć :)
Chłopaki po prostu rozjebali - potwierdzili, że są jednym z najlepszych koncertowych zespołów thrashowych. Niestety źle rozłożyłem siły i gdy grali dwa ostatnie utwory nie byłem już w stanie pląsać w młynie czy machać głową. Ledwo stałem na nogach. To był nokaut! Pozdrowienie dla wszystkich z forum, których spotkałem. Do zobaczenie na kolejnych koncertach.
Chłopaki po prostu rozjebali - potwierdzili, że są jednym z najlepszych koncertowych zespołów thrashowych. Niestety źle rozłożyłem siły i gdy grali dwa ostatnie utwory nie byłem już w stanie pląsać w młynie czy machać głową. Ledwo stałem na nogach. To był nokaut! Pozdrowienie dla wszystkich z forum, których spotkałem. Do zobaczenie na kolejnych koncertach.
- Gore_Obsessed
- zahartowany metalizator
- Posty: 5472
- Rejestracja: 10-06-2003, 06:33
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
Ten przechuj ma 52 lata! Ja nie wiem czy dożyję takiego wieku, a dla tego kolesia jakby się czas zatrzymał. Metal konserwuje!IRONMIL pisze:Blitz to jakiś cyborg! Nie wiem ich gość ma lat (sądzę, że po 50-tce)
Only SŁUCHANIE płyt is real!
- Alkoholokaust
- postuje jak opętany!
- Posty: 623
- Rejestracja: 09-01-2007, 13:49
- Lokalizacja: delirium
- Kontakt:
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
i nóż w ścianie : DSineater pisze:Napalm Death i Immo byłem chory i miałem afterparty z zieloną Nestea.
hare hare supermarket
nsbm.pl
nsbm.pl
- Block69
- zahartowany metalizator
- Posty: 4979
- Rejestracja: 04-02-2006, 12:14
- Lokalizacja: Górny Śląsk
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
No to szykuje sie ciekawy pojedynek OVERKILL, DESTRUCTION, HEATHEN vs. SODOM, DEATH ANGEL, HIRAX :)
PENIS METAL
- młody_zakapior
- zaczyna szaleć
- Posty: 168
- Rejestracja: 18-03-2009, 10:05
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
Alkoholokaust Ty chuju! : DAlkoholokaust pisze:i nóż w ścianie : DSineater pisze:Napalm Death i Immo byłem chory i miałem afterparty z zieloną Nestea.
-
- rozkręca się
- Posty: 89
- Rejestracja: 17-01-2007, 16:09
- Lokalizacja: Uniejów
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
Duzo bylo ludzi na koncercie?
-
- rozkręca się
- Posty: 64
- Rejestracja: 21-12-2010, 23:47
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
na Sodomie w MegaClubie coś takiego się nie wydarzySineater pisze:Ja tam tego wieczora do udanych zdecydowanie nie zaliczam. Już pechowo zaczęło się rano, kiedy to zapomniałem z domu biletów na koncert - mojego i koleżanki. Podesłanie mi ich autobusem, szukanie kierowcy i tym podobne czynności spowodowały, że spóźniliśmy się na pociąg i musieliśmy jechać późniejszym, wypchanym do granic możliwości na stojąco na korytarzu. Pod Stodołą diabli nadali dawno nie widzianych kumpli, akurat podwójnie pechowo pijących wódkę i pamietających, że mam za dwa dni urodziny. To osłabiło moją formę, ale nie jakoś straszliwie. Heathen dość średni, natomiast Destruction absolutnie kapitalnie. Bardzo przyjemny moshpit w którym brylowali Maniek i Revenant, ogólnie wszystko cacy. Natomiast późniejsza część wieczoru to lekka żenadka z mojej strony. Zmęczony po tańcu na Destruction poszedłem pod ścianę się oprzeć i pech chciał, że się oparłem, ale... o drzwi boczne do Stodoły, ktore byly otwarte i się wywróciłem, co zobaczywszy ochroniarze natychmiast podbiegli, ale nie w celu pomocy we wstaniu lecz tzw. "wyjebania" mnie z klubu. Powiedzieli, żebym poszedł pod wejście i że tam mnie panowie wpuszczą za parę minut. Panowie i panie ochroniarze akurat nie mieli na to ochoty, ani wtedy kiedy byłem mily, ani wtedy kiedy podawałem się za dziennikarza z Nowego Targu. Wcale nie pomogło mi też mamrotanie popularnego zwrotu "tępe chuje". Żeby skorzystać cokolwiek z koncertu robiłem jakieś cuda niewidy, chowanie sie za autobusami, przełazenie przez płoty, wspinanie się do okna. Tak więc za 99zł + przejazdy miałem super koncert Destruction i coś w rodzaju audycji radiowej z, absolutnie jak mniemam genialnego, koncertu Overkill. Gdybym ich nie widział na Metalmanii, pewnie popełniłbym tam seppuku pod Stodołą. Nigdy nie miałęm wcześniej takich przygód, tak sobie myśle, że chyba robię się z wiekiem coraz głupszy :). Aż się boję pomyślec, co będzie na Sodom, Slayer, Voivod czy Judasach. Strach się bać. Jak to pisał Czesłąw o koncercie destroyer666 - ku przestrodze :D. Tym bardziej szkoda, gdyż liczyłem na serdeczne, pokoncertowe pogaduchy z wami panowie.
klub i koncert jest dla ludzi którzy zakupili bilety, wiec to nie jest czyjeś widzimisie że cie ni wpuści
poza tym ja osobiście zadbam, bedzie specjalnie wyznaczona osoba ode mnie do dbania o takie sprawy
bo to jest karygodne aby nie wpuścić 50-60 osób bo są pod wpływem alkoholu
- Revenant
- postuje jak opętany!
- Posty: 514
- Rejestracja: 18-06-2007, 11:33
- Lokalizacja: Tomaszów Maz. / WROCŁAW
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
Niedawno wróciłem do Wrocławia. Niby od koncertu minęły już ponad 24 godziny, a ja wciąż czuję się jakbym dostał w mordę. A może faktycznie dostałem? Kastetem z wygrawerowanym logiem Overkill, ot co ! Ach cóż to był za koncert, miód, cud, ale orzeszki już nie, w końcu o linię trzeba dbać!
Moi przedmówcy (przedpisarze? ) już wyłuskali sedno z tegoż koncertu, niemniej pozwolę sobie wyprodukować nieco dłuższą relację. W końcu taki wieczór jak tamten zasługuje na więcej niż dwa zdania. Choć z drugiej strony koncert był tak kompletny, że nie wiem czy można cokolwiek dodać? Pozostaje jedynie rzucić wyświechtaną maksymą "kto nie był, ten przegrał życie!" i zacząć właściwą część relacji.
Warszawa to dla mnie bardzo specyficzne miasto. Otóż znam je tylko z dwóch perspektyw - wizyt u przyjaciół i wizyt na koncertach. Także są dwie możliwości - albo cały dzień jestem pijany (przyjaciele) , albo wbijam się w tłum odzianych w skóry i resztki włosów osobników i pijany będę za chwilę (koncert). Ten weekend dostarczył mi obu tych wrażeń, na co narzekać nie mogę.
Zaraz po wyjściu z jamy piekieł, metrem zwanej, stanąłem niczym smutna prostytutka pod oświetloną kolumną, nie wiedząc co ze sobą zrobić. W tym momencie, niczym za sprawą czarodziejskiej lampy, pojawili się Maniek, Maria i Witek. I rozpoczął się kulturalny konsumpcjonizm piwa w pobliskich krzakach, pozbawionych niestety obecności tak cudnego urządzenia, jakim jest ławka.
Alkohol zmusił nas do opuszczenia pierwszego z zespołów, zapewne straciliśmy koncert życia, niemniej przełknęliśmy łzy i do Stodoły wparowaliśmy dopiero tuż przed Heathen.
Ludzi naprawdę ilość bardzo dobra, chociaż klub nie pękał w szwach. Kolejka po piwko całkiem spora, ale szło wystać. Zaś stoisko z merchem to oddzielna kwestia. Początkowo napaliłem się jak Kaczyński na mogiłę na Wawelu, niemniej entuzjazm szybko opadł. Koszulki Overkill naprawdę biedne, Destruction mnóstwo ok, ale nic specjalnie wyjątkowego. Także dzięki silnej woli, oraz zaczynającemu właśnie grać Heathen, udało mi się zaoszczędzić z 7 dyszek.
Do koncertu Heathen byłem nastawiony mocno średnio. Dwie pierwsze płyty lubię, acz nie szaleję, zaś niedawno zarzuciłem okiem na ich teledysk do nowej płyty. Zasiał on potężne ziarno wątpliwości. Kolesie z plastikowymi karabinami biegający po okopach i oblewani komputerową krwią - błagam! Koncert zmniejszył moje obawy, ale z drugiej strony też nie kupił mnie bezkrytycznie. Było poprawnie, dobrze, ale bez wysadzenia z kapci. Chłopaki się starali, energicznie jechali do przodu i miło się to oglądało, ale pampersa zakładać nie musiałem. I bardzo dobrze, bo przydał się za chwil parę, kiedy ...
... kiedy na scenę wyszły przemiłe niemiaszki. Widząc to szybciutko wsunąłem pod majteczki pampersa (extra dry, dla lepszego komfortu, polecam) i rzuciłem się w oko cyklonu. I o ile w meteorologicznych zjawiskach tam właśnie powinien być spokój, tak widać muzyka Destruction ma siłę zaburzania praw fizyki. Albowiem w środku cyklonu działo się i to nie mało! Z Mańkiem walczyliśmy dzielnie, dodatkowo nie raz i nie dwa wpadłem na Sineatera, dzięki czemu miałem pewność, że pomimo perypetii dotarł cały i szczęśliwy na koncert (niestety nie wiedziałem o późniejszej akcji - ochroniarze kurwy dranie!). Przy "Curse the gods" banan nie schodził mi z ust. Nowszych kawałków nie znałem, bo moja przygoda z Destruction chwilowo zatrzymała się na poziomie "Metal Discharge", niemniej pomiatały niezgorzej. Dobre brzmienie, ogień i siara z głośników i czysty teutoński thrash zrobiły swoje. Świetne zaangażowanie publiki, bardzo dobra prezencja sceniczna kapeli - koncert naprawdę świetny. A wcale nie najlepszy tego wieczoru.
Overkill. Nazwa pasuje jak ulał. Huragan, żywioł i plucie ciekłym żelazem. Blitz mógłby być ojcem prawie każdego z nas, a napierdalał na scenie lepiej niż nastolatek. To nie człowiek, to nie samolot, to sceniczne zwierze. Bardzo podobało mi się jak na moment znikał ze sceny, kiedy instrumentaliści dawali popis, po czym szarżował przez scenę i w ostatniej chwili łapał mikrofon, idealnie wchodząc ze swoim wokalem. Co bardzo ciekawe ta kapela jest jednocześnie żywiołowa, spontaniczna i w pełni profesjonalna. Usłyszałem m.in. moje ulubione "Blood Money", "Elimination", "Bastard Nation", "Fuck You" i "Infectious" plus kawałki z nowej płyty (muszę ją wreszcie obadać), ale zabrakło "Necroshine". W pewnym momencie zmęczenie po podróży z Wrocławia do Warszawy, plus siedzący tryb życia dały o sobie znać w postaci kurewskiego bólu pleców i musiałem oprzeć się o ścianę, żeby w ogóle wystać. Ale o wyjściu nawet nie było mowy. ponad 80 min soczystego, pieprzonego thrashu na najwyższym poziomie. Kurwa mać co to był za koncert!!!!!!!!!!!!!!!
Serdecznie pozdrawiam Mańka, Marię i Sineatera( Ciebie to trzeba jak dziecka chyba pilnować ;] ), resztę znajomych, oraz Rivena - naprawdę fajnie było wreszcie poznać, rusz dupę i zacznij się częściej na koncertach pojawiać!
Teraz pozostaje tylko wspominać i nakręcać się na pełen wrażeń kwiecień. Po drodze jeszcze Fu Manchu we Wrocławiu, a od 2.04 zaczyna się jazda bez trzymanki.
Do zobaczenia na SODOM!
Moi przedmówcy (przedpisarze? ) już wyłuskali sedno z tegoż koncertu, niemniej pozwolę sobie wyprodukować nieco dłuższą relację. W końcu taki wieczór jak tamten zasługuje na więcej niż dwa zdania. Choć z drugiej strony koncert był tak kompletny, że nie wiem czy można cokolwiek dodać? Pozostaje jedynie rzucić wyświechtaną maksymą "kto nie był, ten przegrał życie!" i zacząć właściwą część relacji.
Warszawa to dla mnie bardzo specyficzne miasto. Otóż znam je tylko z dwóch perspektyw - wizyt u przyjaciół i wizyt na koncertach. Także są dwie możliwości - albo cały dzień jestem pijany (przyjaciele) , albo wbijam się w tłum odzianych w skóry i resztki włosów osobników i pijany będę za chwilę (koncert). Ten weekend dostarczył mi obu tych wrażeń, na co narzekać nie mogę.
Zaraz po wyjściu z jamy piekieł, metrem zwanej, stanąłem niczym smutna prostytutka pod oświetloną kolumną, nie wiedząc co ze sobą zrobić. W tym momencie, niczym za sprawą czarodziejskiej lampy, pojawili się Maniek, Maria i Witek. I rozpoczął się kulturalny konsumpcjonizm piwa w pobliskich krzakach, pozbawionych niestety obecności tak cudnego urządzenia, jakim jest ławka.
Alkohol zmusił nas do opuszczenia pierwszego z zespołów, zapewne straciliśmy koncert życia, niemniej przełknęliśmy łzy i do Stodoły wparowaliśmy dopiero tuż przed Heathen.
Ludzi naprawdę ilość bardzo dobra, chociaż klub nie pękał w szwach. Kolejka po piwko całkiem spora, ale szło wystać. Zaś stoisko z merchem to oddzielna kwestia. Początkowo napaliłem się jak Kaczyński na mogiłę na Wawelu, niemniej entuzjazm szybko opadł. Koszulki Overkill naprawdę biedne, Destruction mnóstwo ok, ale nic specjalnie wyjątkowego. Także dzięki silnej woli, oraz zaczynającemu właśnie grać Heathen, udało mi się zaoszczędzić z 7 dyszek.
Do koncertu Heathen byłem nastawiony mocno średnio. Dwie pierwsze płyty lubię, acz nie szaleję, zaś niedawno zarzuciłem okiem na ich teledysk do nowej płyty. Zasiał on potężne ziarno wątpliwości. Kolesie z plastikowymi karabinami biegający po okopach i oblewani komputerową krwią - błagam! Koncert zmniejszył moje obawy, ale z drugiej strony też nie kupił mnie bezkrytycznie. Było poprawnie, dobrze, ale bez wysadzenia z kapci. Chłopaki się starali, energicznie jechali do przodu i miło się to oglądało, ale pampersa zakładać nie musiałem. I bardzo dobrze, bo przydał się za chwil parę, kiedy ...
... kiedy na scenę wyszły przemiłe niemiaszki. Widząc to szybciutko wsunąłem pod majteczki pampersa (extra dry, dla lepszego komfortu, polecam) i rzuciłem się w oko cyklonu. I o ile w meteorologicznych zjawiskach tam właśnie powinien być spokój, tak widać muzyka Destruction ma siłę zaburzania praw fizyki. Albowiem w środku cyklonu działo się i to nie mało! Z Mańkiem walczyliśmy dzielnie, dodatkowo nie raz i nie dwa wpadłem na Sineatera, dzięki czemu miałem pewność, że pomimo perypetii dotarł cały i szczęśliwy na koncert (niestety nie wiedziałem o późniejszej akcji - ochroniarze kurwy dranie!). Przy "Curse the gods" banan nie schodził mi z ust. Nowszych kawałków nie znałem, bo moja przygoda z Destruction chwilowo zatrzymała się na poziomie "Metal Discharge", niemniej pomiatały niezgorzej. Dobre brzmienie, ogień i siara z głośników i czysty teutoński thrash zrobiły swoje. Świetne zaangażowanie publiki, bardzo dobra prezencja sceniczna kapeli - koncert naprawdę świetny. A wcale nie najlepszy tego wieczoru.
Overkill. Nazwa pasuje jak ulał. Huragan, żywioł i plucie ciekłym żelazem. Blitz mógłby być ojcem prawie każdego z nas, a napierdalał na scenie lepiej niż nastolatek. To nie człowiek, to nie samolot, to sceniczne zwierze. Bardzo podobało mi się jak na moment znikał ze sceny, kiedy instrumentaliści dawali popis, po czym szarżował przez scenę i w ostatniej chwili łapał mikrofon, idealnie wchodząc ze swoim wokalem. Co bardzo ciekawe ta kapela jest jednocześnie żywiołowa, spontaniczna i w pełni profesjonalna. Usłyszałem m.in. moje ulubione "Blood Money", "Elimination", "Bastard Nation", "Fuck You" i "Infectious" plus kawałki z nowej płyty (muszę ją wreszcie obadać), ale zabrakło "Necroshine". W pewnym momencie zmęczenie po podróży z Wrocławia do Warszawy, plus siedzący tryb życia dały o sobie znać w postaci kurewskiego bólu pleców i musiałem oprzeć się o ścianę, żeby w ogóle wystać. Ale o wyjściu nawet nie było mowy. ponad 80 min soczystego, pieprzonego thrashu na najwyższym poziomie. Kurwa mać co to był za koncert!!!!!!!!!!!!!!!
Serdecznie pozdrawiam Mańka, Marię i Sineatera( Ciebie to trzeba jak dziecka chyba pilnować ;] ), resztę znajomych, oraz Rivena - naprawdę fajnie było wreszcie poznać, rusz dupę i zacznij się częściej na koncertach pojawiać!
Teraz pozostaje tylko wspominać i nakręcać się na pełen wrażeń kwiecień. Po drodze jeszcze Fu Manchu we Wrocławiu, a od 2.04 zaczyna się jazda bez trzymanki.
Do zobaczenia na SODOM!
- gelO
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3114
- Rejestracja: 01-10-2007, 17:44
- Lokalizacja: Lublin
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
Koncerty super, chociaż Destruction jakoś mnie nie porwał. Zaskoczenie in plus After All. Nigdy tego nie słyszałem, a panowie wypadli bardzo fajnie. Overkill kolejny raz zniszczył, chyba to był najlepszy ich koncert jaki widziałem. Liczyłem na Necroshine i nie tylko ja, ale niestety nie doczekałem się. Najgorsze było to, że musiałem wczoraj stawić się w pracy o 7 rano. Dobrze, że Sodom jest w sobotę, bo ciężko by było dostać się do Lublina.
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
SODOM! SODOM! SODOM! SODOM!Revenant pisze:
Do zobaczenia na SODOM!
- Gore_Obsessed
- zahartowany metalizator
- Posty: 5472
- Rejestracja: 10-06-2003, 06:33
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
SODOM!! SODOM!! SODOM!! SODOM!!
Only SŁUCHANIE płyt is real!
- Alsvartr
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2900
- Rejestracja: 06-05-2005, 13:17
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
SOOOOOOOODOM!!!!11!1ONE
“I cannot begin to describe how much I don’t care." - Dylan Moran
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
sodom srodom
Re: Overkill Destruction Heathen 13/3 wawa
viewtopic.php?f=8&t=9905&start=20twoja_stara_trotzky pisze:sodom srodom