Ciekawostki
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10223
- Rejestracja: 26-12-2010, 12:33
- Lokalizacja: Doliny
Re: Ciekawostki
Muszę to napisać bo inaczej nie zasnę. HJIHIHIH nasze lokalne "metalowe " środowisko:) Chuj z tym, że mam monopol na "usługi prawne" wśród gawiedzi.Nasza wojenka tomaszam i Tomasza W.- abstrahując ,że Tomkowi wszystkie sprawy prowadzę:) a moja siostra w wakacje pracuje na zasadzie wolontariatu w schronisku dla zwierząt - zresztą sam swojego "pupilka i przyświecam działaniom".
Re: Ciekawostki
Pogubiłem się. Jest was dwóch, czy trzech?tomaszm pisze:Nasza wojenka tomaszam i Tomasza W.- abstrahując ,że Tomkowi wszystkie sprawy prowadzę:)
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10223
- Rejestracja: 26-12-2010, 12:33
- Lokalizacja: Doliny
Re: Ciekawostki
Eh Miachale dwóch - spora róznica wieku ja 31 on 44. Fajny pierdolik tu mamy a nas nas na ślusnku:)535 pisze:Pogubiłem się. Jest was dwóch, czy trzech?tomaszm pisze:Nasza wojenka tomaszam i Tomasza W.- abstrahując ,że Tomkowi wszystkie sprawy prowadzę:)
Wyjazd jestem ZA! a jak kwestia z biletami?
Nie kojarzyć z Tomaszem Acetkiem bo chodzi o zupełnie innego Tomka!
Re: Ciekawostki
Z tego co widziałem są jeszcze dostępne. Więc najdalej w przyszłym tygodniu trzeba podjąć męską decyzję i napieramy.
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10223
- Rejestracja: 26-12-2010, 12:33
- Lokalizacja: Doliny
Re: Ciekawostki
Napieramy. Od razu zaznaczam, że za kierownicą musimy się zmienić bo nie dam radyu 1300 kilometrów:)535 pisze:Z tego co widziałem są jeszcze dostępne. Więc najdalej w przyszłym tygodniu trzeba podjąć męską decyzję i napieramy.
- uglak
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10033
- Rejestracja: 15-06-2012, 12:03
- Lokalizacja: ארץ ישראל
Re: Ciekawostki
http://www.iflscience.com/space/first-e ... rted-india" onclick="window.open(this.href);return false;
pierwsza w histori udokumentowana smierc od spadajacego meteorytu - wyglada mi to na ciekawa, zyskowna propozycje dla ubezpieczycieli
pierwsza w histori udokumentowana smierc od spadajacego meteorytu - wyglada mi to na ciekawa, zyskowna propozycje dla ubezpieczycieli
Guilty of being right
- zero7
- zaczyna szaleć
- Posty: 126
- Rejestracja: 25-11-2014, 13:59
Re: Ciekawostki
http://wyborcza.pl/1,145452,19565691,an ... wieka.html
Gratuluje Panicze żyjemy w nowej erze a może na przełomie hm
Gratuluje Panicze żyjemy w nowej erze a może na przełomie hm
"Moja mama zawsze powtarzała, że dobra muzyka to głośna muzyka ..."
- uglak
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10033
- Rejestracja: 15-06-2012, 12:03
- Lokalizacja: ארץ ישראל
Re: Ciekawostki
http://kopalniawiedzy.pl/wirusowa-krwot ... ogen,24033" onclick="window.open(this.href);return false;
gdzie sa obroncy tych malych, futrzatych kulek?!
gdzie sa obroncy tych malych, futrzatych kulek?!
Guilty of being right
- uglak
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10033
- Rejestracja: 15-06-2012, 12:03
- Lokalizacja: ארץ ישראל
Re: Ciekawostki
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Szwajca ... 28938.html" onclick="window.open(this.href);return false;
Guilty of being right
- trup
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16957
- Rejestracja: 26-11-2009, 14:38
Re: Ciekawostki
Rzecz o "Dziupli"...
Pierwszy sklep z heavy metalem we Wschodniej Europie był na warszawskiej Pradze

Andrzej Ujczak w sklepie. Archiwum prywatne.
O sklepie Dziupla dowiedziałem się przypadkiem dzięki komiksowi Praga Gada, gdzie zilustrowano opowiedziane historie seniorów żyjących po prawej stronie Wisły. Jednym z bohaterów komiksu był Andrzej Ujczak, który pod koniec lat 70. ubiegłego wieku otworzył na warszawskiej Pradze pierwszy sklep z heavy metalem we Wschodniej Europie. Spotkałem się z panem Andrzejem u niego w domu, a on opowiedział mi: jak bronił się przed cwaniaczkami z ul. Ząbkowskiej, jak sprzedawał płyty radzieckiemu generałowi, że punki nigdy nie miały kasy i jak się rozkręcało biznes w czasach PRL-u ku chwale ciężkiego brzmienia.
VICE: Zacznijmy od tego, skąd wziął się pomysł na otwarcie sklepu muzycznego z heavy metalem?
Andrzej Ujczak: Odkąd pamiętam, zawsze słuchałem ciężkiego brzmienia, heavy metalu – a to w Radio Luxemburg, albo puszczałem go sobie na Bambino, potem na magnetofonach szpulowych. Skończyłem Szkołę Główną Planowania i Statystyki, teraz to się nazywa SGH. Wyjechałem na chwilę do Stanów, trochę tam hippisowałem, paliłem trawę. Wróciłem do kraju i nie miałem pomysłu na życie. Nie chciałem iść do urzędu, mierziła mnie taka praca. Mieszkałem wtedy na Ząbkowskiej 5, na Pradze. Zauważyłem, że jest tam taka pusta piwnica: dziadostwo i pajęczyna, wszędzie leżały śmieci. „A otworzę tu sklep muzyczny!" – powiedziałem sobie. No i tak zrobiłem, we wrześniu 1979 roku otworzyłem Dziuplę. Miałem wtedy 32 lata.
Tak od razu?
Nie no, najpierw trzeba było zgłosić to miejsce i trochę je wyremontować. Zacząłem chodzić na giełdę muzyczną, miałem tam sporo koleżków, którzy handlowali czarnymi płytami winylowymi. Kaset jeszcze nie było. Komuś tam zawsze udało się nagrać np. Stonesów, ktoś inny był w Ameryce murarzem i przywiózł coś ze sobą. To były początki, że skupowałem te płyty i sprzedawałem to później 20% drożej. Wiadomo, musiałem z czegoś żyć. Sam tak pracowałem, sam dobierałem repertuar.

Jak na pomysł sklepu zareagowali rodzina, ludzie z Ząbkowskiej?
Byłem dość samodzielny, więc jak postanowiłem, tak zrobiłem. Najbliżsi pewnie woleliby mnie na jakiejś posadzie, ale jak przyszło co do czego, pytali, jak mogą pomóc. Ludzie z okolicy się dziwili – że gdzie tu będzie sklep w piwnicy na Ząbkowskiej, gdzie brud, bandytyzm, handel złotem. „Panie Andrzeju – mówili – pan sobie nie da rady". A ja odpowiadałem, że dam. Chociaż początki rzeczywiście były trudne. Po roku miałem włamanie. Okradli mnie, ale byłem ubezpieczony. Taki mądry, Polak przed szkodą. Przyszły lata 80., wojna Polsko-Jaruzelska i to strasznie łupnęło w mój biznes.
Przeczytaj wywiad THE ANALOGS: „TRADYCYJNI SKINHEADZI PUKAJĄ SIĘ W GŁOWĘ, KIEDY SŁYSZĄ O SKINHEADACH-FASZYSTACH"
To znaczy?
No bo kto o płytach myśli, mijając stojące na ulicach czołgi? Kolejki były, ale po benzynę, jedzenie, nie po muzykę. Pamiętam dobrze, pierwsze trzy dni stanu wojennego – sklep był zamknięty, bo koledzy przynieśli na przechowanie powielacz. Wtedy ciągle robiono rewizje. Okropne to były czasy, szare dziadostwo, ale muzyka była wyśmienita. Chcemy bić ZOMO jeszcze (śmiech). Potem zaczął się nowy etap dla sklepu – kasety!

Jak to wpłynęło na sklep?
Oczywiście kasety zaczęły wypierać płyty. Było ich więcej, były tańsze i wychodziły bez praw autorskich. Z jednej strony, oczywiście źle, że bez praw autorskich – z drugiej strony wspaniale, że to rozwijało muzyczne gusta młodzieży. Beatlesi, Rolling Stones, Deep Purple – ludzie mogli tego słuchać. Potem wpadłem na pomysł, jak poszerzyć asortyment...
To znaczy?
Koszulki! Zacząłem robić i sprzedawać koszulki. Wtedy w Polsce nikt się tym nie zajmował. Miałem kolegę, już niestety nie żyje, nazywał się Andrzej Korybut-Daszkiewicz. Był grafikiem. Bardzo sympatyczny człowiek. Poprosiłem, żeby zrobił pierwszy wzór, padło na zespół S.O.D. (Stormtroopers of Death). Mieli taką fajną grafikę, czaszkę w hełmie. No i poszło. Potem zrobiliśmy koszulkę zespołu Venom. Wybieraliśmy tylko czarno-białe rzeczy, nie było nas stać na kolor. Andrzej robił to gdzieś na boku, na ASP. Wszystko trzeba było robić na boku. Potem pojawił się u mnie problem, bo kilku typków zaczęło do mnie przychodzić po haracz.

Jak to wyglądało?
Wiedziałem, że pobliski bar mleczny płacił, inni płacili, ale ja powiedziałem, że nie zapłacę. Ze dwa-trzy miesiące przychodzili, mówili, że muszę mieć ochronę j i jak im zapłacę, to będę miał spokój. Uprzykrzali nam życie, obrzucali drzwi zepsutym śledziem, żeby smród odstraszał klientów. Za każdym razem, gdy przychodzili do sklepu, moja żona stała za ścianą z łomem, tak na wszelki wypadek. W końcu wziąłem takiego jednego Marka, pokazałem którzy to i Marek spuścił im wpierdol i już więcej nie przyszli.
Kto był klientelą sklepu?
Przez pierwszy rok lub dwa byli to głównie koledzy (śmiech). Ludzie z giełdy, znajomi znajomych. W sklepie cały czas grała muzyka, puszczałem im wtedy klasykę: Iron Maiden, Deep Purple, Led Zeppelin, Judas Priest, Uriah Heep. Moje faworyty. Wtedy jeszcze nie było pism muzycznych, więc wieść o Dziupli rozchodziła się powoli, pocztą pantoflową. Czasem do sklepu przychodzili też menele, przynosili płyty na sprzedaż, zawsze pobrudzone śmietaną lub smalcem: „może pan to kupi ode mnie", mówili zachrypniętym głosem. A to takie brudne było, że od palców nie chciało się odlepić. Mówiłem, że może zamiast pić wódkę, to lepiej tą wódką to wyczyścić – odpowiadali: „o nie panie, nie jestem głupi, tak się nie da" i wychodzili. No a później w sklepie zaczęli pojawiać się też goście z innych krajów.
Jak to?
Muszę się pochwalić, że to był też pierwszy taki sklep w demoludach, czyli krajach demokracji ludowej. Dlatego przyjeżdżali do mnie z NRD, z Czech i Węgier. Dopiero po mnie na Węgrzech powstał podobny sklep, nazywał się Wiking, może jeszcze działa. Pamiętam jednak jeden wspaniały epizod...
Co się stało?
Pewnego razu do sklepu podjechał Wołgą radziecki generał. Zaparkowali przed wejściem. Akurat stałem wtedy na zewnątrz, jeszcze wtedy paliłem te papierochy. No i widzę, że wysiada do mnie generał, stawia kołnierz i podchodzi do mnie. Powiedział po rosyjsku, że szuka czegoś dla syna (śmiech). Kupił Led Zeppelin i szybko wyszedł. Pewnie bał się, że ktoś go sfotografuje.
Były jeszcze jakieś nietypowe sytuacje?
Tak, ale to dopiero w latach 90., po tym jak Varg Vikernes z zespołu Burzum zabił Øysteina Aarsetha z zespołu Mayhem. No i przychodzi do mojego sklepu klientka, cała ubrana na czarno. Mówi do mnie po angielsku, że jest z Izraela, jedzie teraz „do Burzuma" (Varg Vikernes), że ona go bardzo kocha i pomacha mu chustką pod jego celą. No i ona teraz coś u mnie kupi, a jak będzie wracać, to odbierze. Spytałem, co robi w Polsce? Odpowiedziała, że chce zobaczyć martyrologię polskich Żydów.

Czyli Dziupla znalazła swoją klientelę?
Tak, ale trzeba było jej szukać. To przecież była subkultura, która nie była zbyt popularna — te metale. Potem w Polsce przyszła moda na punka. No i punki do mnie też przychodzili — fajni ludzie, zawsze było na co popatrzeć. Tylko z nimi zawsze był ten sam kłopot...
Jaki?
Wchodził taki punk do sklepu i mówił: „O jaki ładny sklep... ma pan coś za 1,50 zł?". Mówiłem, że naszywki są po 3 zł, ale że sprzedam po 2, bo za tyle kupuję – „a da radę za 1,50 zł?" (śmiech). To był punk, a punk z zasady nie ma pieniędzy, to chyba taka ich filozofia.
Jak Dziupla odnajdywała się na zmieniającym się rynku kraju po transformacji?
Weszły kompakty, pojawiły się wytwórnie, producenci koszulek, ale sklep pozostawał taki sam, myślę, że najlepszy. Ludzie lubili do mnie przychodzić, mówili mi: „wie pan, bo u pana czuć ten klimat, pachnie pleśnią, a jak idziemy gdzieś indziej, to tam jest jak w mydlarni". Rzeczywiście, śmierdziało pleśnią (śmiech). Potem razem z innym kolegą zaczęliśmy robić takie gazetki ścienne. Pamiętam, jak był koncert Cannibal Corpse, to powycinaliśmy z gazet zdjęcia bab z bazarów, co rąbią mięso i dokleiliśmy je na plakat z dopiskiem: W Warszawie będzie koncert Cannibal Corpse. Członkowie zespołu przygotowują się do występu — a poniżej zdjęcie tych bab, rąbiących toporkami świnie. Takie głupoty (śmiech).

Czyli Dziupla dobrze prosperowała.
Tak, współpracowałem z Thrash'em All, Metal Mind Productions. Sprzedawałem rzeczy hurtowo, miałem kontakty w Wielkiej Brytanii, w Rosji. W Moskwie był też taki sklep muzyczny давай! давай! (Dawaj! Dawaj!), był na piątym piętrze zrujnowanego budynku bez okien, wchodziło się tam po schodach bez poręczy. No i ja z nimi też współpracowałem. Coś niesamowitego. Potem czasy się trochę zmieniły, pojawił się rap, ludzie zaczęli chodzić po ulicach w dresach. Rap jest ciekawy, czasem słucham — ale dużo innych rzeczy zeszło na psy.
Sklep już nie istnieje.
Tak, pewnego razu dowiedziałem się, że dom, w którym stała Dziupla ma zostać zburzony. W pierwszym momencie byłem w szoku. Początkowo myślałem, żeby może przenieść sklep gdzieś indziej, ale w końcu z tego zrezygnowałem. Może na moją decyzję wpłynął też trochę internet...
To znaczy?
Internet zabrał bardzo dużo. Ja np. lubię przyjść do sklepu, porozmawiać, posłuchać i zobaczyć, czy się podoba. A teraz wszystko robimy przez internet, kupujemy rzeczy nie wychodząc z domu. No więc przychodzili do mnie klienci, patrzyli na płyty, przymierzali koszulki i na końcu mówili: „a kupię to sobie przez internet, będzie 6 zł taniej". Nałożyło się też kilka osobistych problemów. Wypiłem morze whisky i zamknąłem sklep, to było siedem lat temu.
Jednak nie stracił pan pasji do ciężkiego brzmienia.
Fascynacja tym trwa we mnie do teraz. Słucham tej muzyki, chodzę na koncerty. Proszę spojrzeć, jak ja wyglądam, no ja to lubię. Ja to kocham.



...łezka w oku...
+ komenty:
Pierwszy sklep z heavy metalem we Wschodniej Europie był na warszawskiej Pradze

Andrzej Ujczak w sklepie. Archiwum prywatne.
O sklepie Dziupla dowiedziałem się przypadkiem dzięki komiksowi Praga Gada, gdzie zilustrowano opowiedziane historie seniorów żyjących po prawej stronie Wisły. Jednym z bohaterów komiksu był Andrzej Ujczak, który pod koniec lat 70. ubiegłego wieku otworzył na warszawskiej Pradze pierwszy sklep z heavy metalem we Wschodniej Europie. Spotkałem się z panem Andrzejem u niego w domu, a on opowiedział mi: jak bronił się przed cwaniaczkami z ul. Ząbkowskiej, jak sprzedawał płyty radzieckiemu generałowi, że punki nigdy nie miały kasy i jak się rozkręcało biznes w czasach PRL-u ku chwale ciężkiego brzmienia.
VICE: Zacznijmy od tego, skąd wziął się pomysł na otwarcie sklepu muzycznego z heavy metalem?
Andrzej Ujczak: Odkąd pamiętam, zawsze słuchałem ciężkiego brzmienia, heavy metalu – a to w Radio Luxemburg, albo puszczałem go sobie na Bambino, potem na magnetofonach szpulowych. Skończyłem Szkołę Główną Planowania i Statystyki, teraz to się nazywa SGH. Wyjechałem na chwilę do Stanów, trochę tam hippisowałem, paliłem trawę. Wróciłem do kraju i nie miałem pomysłu na życie. Nie chciałem iść do urzędu, mierziła mnie taka praca. Mieszkałem wtedy na Ząbkowskiej 5, na Pradze. Zauważyłem, że jest tam taka pusta piwnica: dziadostwo i pajęczyna, wszędzie leżały śmieci. „A otworzę tu sklep muzyczny!" – powiedziałem sobie. No i tak zrobiłem, we wrześniu 1979 roku otworzyłem Dziuplę. Miałem wtedy 32 lata.
Tak od razu?
Nie no, najpierw trzeba było zgłosić to miejsce i trochę je wyremontować. Zacząłem chodzić na giełdę muzyczną, miałem tam sporo koleżków, którzy handlowali czarnymi płytami winylowymi. Kaset jeszcze nie było. Komuś tam zawsze udało się nagrać np. Stonesów, ktoś inny był w Ameryce murarzem i przywiózł coś ze sobą. To były początki, że skupowałem te płyty i sprzedawałem to później 20% drożej. Wiadomo, musiałem z czegoś żyć. Sam tak pracowałem, sam dobierałem repertuar.

Jak na pomysł sklepu zareagowali rodzina, ludzie z Ząbkowskiej?
Byłem dość samodzielny, więc jak postanowiłem, tak zrobiłem. Najbliżsi pewnie woleliby mnie na jakiejś posadzie, ale jak przyszło co do czego, pytali, jak mogą pomóc. Ludzie z okolicy się dziwili – że gdzie tu będzie sklep w piwnicy na Ząbkowskiej, gdzie brud, bandytyzm, handel złotem. „Panie Andrzeju – mówili – pan sobie nie da rady". A ja odpowiadałem, że dam. Chociaż początki rzeczywiście były trudne. Po roku miałem włamanie. Okradli mnie, ale byłem ubezpieczony. Taki mądry, Polak przed szkodą. Przyszły lata 80., wojna Polsko-Jaruzelska i to strasznie łupnęło w mój biznes.
Przeczytaj wywiad THE ANALOGS: „TRADYCYJNI SKINHEADZI PUKAJĄ SIĘ W GŁOWĘ, KIEDY SŁYSZĄ O SKINHEADACH-FASZYSTACH"
To znaczy?
No bo kto o płytach myśli, mijając stojące na ulicach czołgi? Kolejki były, ale po benzynę, jedzenie, nie po muzykę. Pamiętam dobrze, pierwsze trzy dni stanu wojennego – sklep był zamknięty, bo koledzy przynieśli na przechowanie powielacz. Wtedy ciągle robiono rewizje. Okropne to były czasy, szare dziadostwo, ale muzyka była wyśmienita. Chcemy bić ZOMO jeszcze (śmiech). Potem zaczął się nowy etap dla sklepu – kasety!

Jak to wpłynęło na sklep?
Oczywiście kasety zaczęły wypierać płyty. Było ich więcej, były tańsze i wychodziły bez praw autorskich. Z jednej strony, oczywiście źle, że bez praw autorskich – z drugiej strony wspaniale, że to rozwijało muzyczne gusta młodzieży. Beatlesi, Rolling Stones, Deep Purple – ludzie mogli tego słuchać. Potem wpadłem na pomysł, jak poszerzyć asortyment...
To znaczy?
Koszulki! Zacząłem robić i sprzedawać koszulki. Wtedy w Polsce nikt się tym nie zajmował. Miałem kolegę, już niestety nie żyje, nazywał się Andrzej Korybut-Daszkiewicz. Był grafikiem. Bardzo sympatyczny człowiek. Poprosiłem, żeby zrobił pierwszy wzór, padło na zespół S.O.D. (Stormtroopers of Death). Mieli taką fajną grafikę, czaszkę w hełmie. No i poszło. Potem zrobiliśmy koszulkę zespołu Venom. Wybieraliśmy tylko czarno-białe rzeczy, nie było nas stać na kolor. Andrzej robił to gdzieś na boku, na ASP. Wszystko trzeba było robić na boku. Potem pojawił się u mnie problem, bo kilku typków zaczęło do mnie przychodzić po haracz.

Jak to wyglądało?
Wiedziałem, że pobliski bar mleczny płacił, inni płacili, ale ja powiedziałem, że nie zapłacę. Ze dwa-trzy miesiące przychodzili, mówili, że muszę mieć ochronę j i jak im zapłacę, to będę miał spokój. Uprzykrzali nam życie, obrzucali drzwi zepsutym śledziem, żeby smród odstraszał klientów. Za każdym razem, gdy przychodzili do sklepu, moja żona stała za ścianą z łomem, tak na wszelki wypadek. W końcu wziąłem takiego jednego Marka, pokazałem którzy to i Marek spuścił im wpierdol i już więcej nie przyszli.
Kto był klientelą sklepu?
Przez pierwszy rok lub dwa byli to głównie koledzy (śmiech). Ludzie z giełdy, znajomi znajomych. W sklepie cały czas grała muzyka, puszczałem im wtedy klasykę: Iron Maiden, Deep Purple, Led Zeppelin, Judas Priest, Uriah Heep. Moje faworyty. Wtedy jeszcze nie było pism muzycznych, więc wieść o Dziupli rozchodziła się powoli, pocztą pantoflową. Czasem do sklepu przychodzili też menele, przynosili płyty na sprzedaż, zawsze pobrudzone śmietaną lub smalcem: „może pan to kupi ode mnie", mówili zachrypniętym głosem. A to takie brudne było, że od palców nie chciało się odlepić. Mówiłem, że może zamiast pić wódkę, to lepiej tą wódką to wyczyścić – odpowiadali: „o nie panie, nie jestem głupi, tak się nie da" i wychodzili. No a później w sklepie zaczęli pojawiać się też goście z innych krajów.
Jak to?
Muszę się pochwalić, że to był też pierwszy taki sklep w demoludach, czyli krajach demokracji ludowej. Dlatego przyjeżdżali do mnie z NRD, z Czech i Węgier. Dopiero po mnie na Węgrzech powstał podobny sklep, nazywał się Wiking, może jeszcze działa. Pamiętam jednak jeden wspaniały epizod...
Co się stało?
Pewnego razu do sklepu podjechał Wołgą radziecki generał. Zaparkowali przed wejściem. Akurat stałem wtedy na zewnątrz, jeszcze wtedy paliłem te papierochy. No i widzę, że wysiada do mnie generał, stawia kołnierz i podchodzi do mnie. Powiedział po rosyjsku, że szuka czegoś dla syna (śmiech). Kupił Led Zeppelin i szybko wyszedł. Pewnie bał się, że ktoś go sfotografuje.
Były jeszcze jakieś nietypowe sytuacje?
Tak, ale to dopiero w latach 90., po tym jak Varg Vikernes z zespołu Burzum zabił Øysteina Aarsetha z zespołu Mayhem. No i przychodzi do mojego sklepu klientka, cała ubrana na czarno. Mówi do mnie po angielsku, że jest z Izraela, jedzie teraz „do Burzuma" (Varg Vikernes), że ona go bardzo kocha i pomacha mu chustką pod jego celą. No i ona teraz coś u mnie kupi, a jak będzie wracać, to odbierze. Spytałem, co robi w Polsce? Odpowiedziała, że chce zobaczyć martyrologię polskich Żydów.

Czyli Dziupla znalazła swoją klientelę?
Tak, ale trzeba było jej szukać. To przecież była subkultura, która nie była zbyt popularna — te metale. Potem w Polsce przyszła moda na punka. No i punki do mnie też przychodzili — fajni ludzie, zawsze było na co popatrzeć. Tylko z nimi zawsze był ten sam kłopot...
Jaki?
Wchodził taki punk do sklepu i mówił: „O jaki ładny sklep... ma pan coś za 1,50 zł?". Mówiłem, że naszywki są po 3 zł, ale że sprzedam po 2, bo za tyle kupuję – „a da radę za 1,50 zł?" (śmiech). To był punk, a punk z zasady nie ma pieniędzy, to chyba taka ich filozofia.
Jak Dziupla odnajdywała się na zmieniającym się rynku kraju po transformacji?
Weszły kompakty, pojawiły się wytwórnie, producenci koszulek, ale sklep pozostawał taki sam, myślę, że najlepszy. Ludzie lubili do mnie przychodzić, mówili mi: „wie pan, bo u pana czuć ten klimat, pachnie pleśnią, a jak idziemy gdzieś indziej, to tam jest jak w mydlarni". Rzeczywiście, śmierdziało pleśnią (śmiech). Potem razem z innym kolegą zaczęliśmy robić takie gazetki ścienne. Pamiętam, jak był koncert Cannibal Corpse, to powycinaliśmy z gazet zdjęcia bab z bazarów, co rąbią mięso i dokleiliśmy je na plakat z dopiskiem: W Warszawie będzie koncert Cannibal Corpse. Członkowie zespołu przygotowują się do występu — a poniżej zdjęcie tych bab, rąbiących toporkami świnie. Takie głupoty (śmiech).

Czyli Dziupla dobrze prosperowała.
Tak, współpracowałem z Thrash'em All, Metal Mind Productions. Sprzedawałem rzeczy hurtowo, miałem kontakty w Wielkiej Brytanii, w Rosji. W Moskwie był też taki sklep muzyczny давай! давай! (Dawaj! Dawaj!), był na piątym piętrze zrujnowanego budynku bez okien, wchodziło się tam po schodach bez poręczy. No i ja z nimi też współpracowałem. Coś niesamowitego. Potem czasy się trochę zmieniły, pojawił się rap, ludzie zaczęli chodzić po ulicach w dresach. Rap jest ciekawy, czasem słucham — ale dużo innych rzeczy zeszło na psy.
Sklep już nie istnieje.
Tak, pewnego razu dowiedziałem się, że dom, w którym stała Dziupla ma zostać zburzony. W pierwszym momencie byłem w szoku. Początkowo myślałem, żeby może przenieść sklep gdzieś indziej, ale w końcu z tego zrezygnowałem. Może na moją decyzję wpłynął też trochę internet...
To znaczy?
Internet zabrał bardzo dużo. Ja np. lubię przyjść do sklepu, porozmawiać, posłuchać i zobaczyć, czy się podoba. A teraz wszystko robimy przez internet, kupujemy rzeczy nie wychodząc z domu. No więc przychodzili do mnie klienci, patrzyli na płyty, przymierzali koszulki i na końcu mówili: „a kupię to sobie przez internet, będzie 6 zł taniej". Nałożyło się też kilka osobistych problemów. Wypiłem morze whisky i zamknąłem sklep, to było siedem lat temu.
Jednak nie stracił pan pasji do ciężkiego brzmienia.
Fascynacja tym trwa we mnie do teraz. Słucham tej muzyki, chodzę na koncerty. Proszę spojrzeć, jak ja wyglądam, no ja to lubię. Ja to kocham.



...łezka w oku...
+ komenty:
Adrian Żółty Juszczak · Tester piwa at BROWAR ŁOMŻA
Ja również miałem okazję odwiedzić Dziuplę,około 9 lat temu(sam miałem 11),ojciec zaprowadził mnie na "stare śmieci".Efekt na wejściu był piorunujący-wszędzie płyty,naszywki,koszulki,jakies różne flagi zwisające z sufitu w rytmie hard rocka,dla takiego dzieciaka jak ja to było coś niesamowitego,a moja pierwsza bluza Iron Maiden nadal chlubnie wisi w szafie wink emoticon Pozdrawiam z Mińska Mazowieckiego.
Like · Reply · 2 · Feb 10, 2016 1:54pm
ROCKUS
chlubne tradycje Dziupli kontynuuje sklep ROCKUS mieszący się przy stacji metra Pole Mokotowskie na Batorego 14 (lok. 53)
jest rock , jest metal, jest klimat smile emoticon
Like · Reply · Feb 7, 2016 6:44am
Zofia Kopestyńska · Uniwersytet Warszawski
Andrzej, gratuluję, bardzo ciekawy wywiad, i choć Ząbkowska 5 to ważna część mojego dzieciństwa, tutaj dowiedziałam się o Tobie wielu nowych rzeczy, nie chwaliłeś się "Dziuplą" w rodzinie, a szkoda, może bym polubiła heavy metal....KEEP SMILING!
Like · Reply · Jan 30, 2016 12:47pm
Stefan Okrzeja
Jestem z Pragi i do Dziupli przynajmniej raz w tygodniu z kumpalmi przychodziliśmy po lekcjach, zeby posłuchać muzyki, pooglądać plakaty, a czasem kupiło się przypinany znaczek Lady Pank, Iron Maiden lub Kombi. Nabyłem jedną płytę, a dokładnie singiel Lady Pank, Zamki na Piasku. Ogólnie to kasy brakowało. Oprócz metalu i rocka było też italo disco, i sporo ludzi to kupowało, ale to był lata 80.
Like · Reply · Dec 28, 2015 1:24pm
Aga Wywial · Kraków, Poland
kiedy pierwszy raz przyjechałam do Warszawy, za punkt honoru wzięłam sobie odwiedziny i zakupy w Dziupli:) pozdrowienia Panie Andrzeju z Krakowa:)
Like · Reply · Nov 24, 2015 12:25pm · Edited
Ireneusz Piasta · Seroki, Skierniewice, Poland
Panie Andrrzeju !!!!!! SZACUN WIELKI !!!!!! To u Pana Kupowałem pierwsze kasety Sodom, Napalm Death, Koszulki i pieszczochy. DZIĘKUJĘ. Do tej poty tego słucham. Mam 41 lat, Zona się wkurwia , córka nie rozumie a ja sobie słucham !!!!
A i pierwszy winyl EXUMER też u Pana Kupiony. POZDRAWIAM.
Like · Reply · 4 · Nov 24, 2015 12:07pm
Paweł Paziewski
Niesamowity sklep, do tego ćwieki kupowane przy Placu Grzybowskim, kawałek skóry wysępionej od wója szewca plus klamerka i "pieszczocha" gotowa smile emoticon
Like · Reply · 1 · Nov 24, 2015 6:00am
Jacek Tytus Sawa
palce pokaleczone od rozginania cwieków - bezcenne
Like · Reply · Nov 26, 2015 8:28am
Paweł Chełchowski · Content Editor at Booking.com
Bywałem, ale była też rownolegle (przynajmniej pod koniec lat 90-tych) Dziupla II na Marszałkowskiej - to nie był ten sam własciciel?
Like · Reply · Nov 23, 2015 3:39pm
Adrian Emil Gerard Linkiewicz · Warsaw, Poland
Po dziś dzień mam stamtąd naszywki i pancerz na palec.
Like · Reply · Nov 23, 2015 2:07pm
Bart Krawczyk
Nigdy nie byłem, ale w latach 90-tych słyszałem o tym miejscu.
Like · Reply · Nov 23, 2015 12:29pm
PragaGada
Polecamy wspomniany projekt http://www.pragagada.pl/" onclick="window.open(this.href);return false; , komiks "Praga Gada. O pokoju" z historią narysowaną przez Salvadora Sanza o Dziupli oraz materiał video - rozmowę z panem Andrzejem " onclick="window.open(this.href);return false;
Like · Reply · Nov 23, 2015 10:23am · Edited
Sylwia Ambroziak
Tez tam po kasety latałam smile emoticon
Like · Reply · Nov 23, 2015 4:59am
Artur Gruntman · Warsaw, Poland
Dawne czasy. W latach 80-tych pierwsze kasety z metalem tam kupowałem. Pozdrawiam smile emoticon
Like · Reply · Nov 22, 2015 6:14am
Michał Kostrzewa · General Manager at GameDesire Company
Szlagierem asortymentu pod koniec lat 80-tych były okładki do kaset z grafiką i listą utworów - takie jak w postingu Krzysztofa Pankiewicza. Początkowo czarno-białe odbitki foto, potem, koło roku 1990 juz drukowane, kolorowe. Mam ze 200 kaset z tymi okładkami. Były do kupienia całe dyskografie setek zespołów.
Like · Reply · 1 · Nov 22, 2015 4:07am
Krzysztof Pankiewicz
Okładka DECK - Straight outta Dziupla smile emoticon
" onclick="window.open(this.href);return false;
hO Aster Tor Pente - "Give Light and The People Will Follow."
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
- WaszJudasz
- zahartowany metalizator
- Posty: 3544
- Rejestracja: 16-11-2010, 13:18
Re: Ciekawostki
http://www.vice.com/pl/read/japonka-kto ... ck-metalem" onclick="window.open(this.href);return false;
Mózg powiększa się w czaszce, kiedy wody w rzece wzbierają. Wtenczas błony czerepu się wznoszą, przybliżając do czaszki.
- trup
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16957
- Rejestracja: 26-11-2009, 14:38
Re: Ciekawostki
hO Aster Tor Pente - "Give Light and The People Will Follow."
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 18384
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: Ciekawostki
Oczywistosc, rak to biznes, dlatego nigdy nie bedzie lekarstwa. Po prostu lepiej nie chorowac.
woodpecker from space
- trup
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16957
- Rejestracja: 26-11-2009, 14:38
Re: Ciekawostki
Lepiej nie chorować.... a jak to się robi?? :-))Triceratops pisze:Oczywistosc, rak to biznes, dlatego nigdy nie bedzie lekarstwa. Po prostu lepiej nie chorowac.
hO Aster Tor Pente - "Give Light and The People Will Follow."
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
- manieczki
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12171
- Rejestracja: 25-07-2010, 03:07
Re: Ciekawostki
rynce opadajoTriceratops pisze:Oczywistosc, rak to biznes, dlatego nigdy nie bedzie lekarstwa. Po prostu lepiej nie chorowac.
http://krucjatarozancowazaojczyzne.pl" onclick="window.open(this.href);return false;
- Lukass
- zahartowany metalizator
- Posty: 4762
- Rejestracja: 13-08-2015, 23:28
- Lokalizacja: Trójmiasto
Re: Ciekawostki
No jak to jak? Sie bierze i sie nie choruje :Dtrup pisze:Lepiej nie chorować.... a jak to się robi?? :-))Triceratops pisze:Oczywistosc, rak to biznes, dlatego nigdy nie bedzie lekarstwa. Po prostu lepiej nie chorowac.
I dzięki za odkopanie tego o Dziupli, świetne.
Where did we go wrong?
How did we go wrong?
How did we go wrong?
- Plastek
- zahartowany metalizator
- Posty: 5009
- Rejestracja: 29-08-2011, 10:58
- Lokalizacja: Pot pod pachami
- Kontakt:
Re: Ciekawostki
Ufoludku ufoludku zerżnij mnie. Ufoludku ufoludku zerżnij mnie. Zerżnij, zerżnij u-f-o-l-u-d-k-u mnie.
Jesteśmy Fisted Sister i lubimy się jebać!!!! Wyjebiemy nawet owcę!!!!
Wszyscy ręce w górę! Wszyscy ręce w górę!
Wolę kakaową dziurę!!
Jesteśmy Fisted Sister i lubimy się jebać!!!! Wyjebiemy nawet owcę!!!!
Wszyscy ręce w górę! Wszyscy ręce w górę!
Wolę kakaową dziurę!!
- uglak
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10033
- Rejestracja: 15-06-2012, 12:03
- Lokalizacja: ארץ ישראל
Re: Ciekawostki
jesli cos jest zbyt glupie, zeby bylo prawdziwe to prawdopodobnie nie jest prawdziwe:
http://www.snopes.com/smithsonian-mummy-sex-act/" onclick="window.open(this.href);return false;
Guilty of being right