

banda odważnych zjebów zaryzykowała życie i pofatygowała się z nagraniem swojej kolejnej płytki do samej niebezpiecznej i pełnej dzikich, niewytresowanych i nieoswojonych tubylców republiki kongo a jakoś nie zauważyłem, żeby ktoś na majsterfulu się jakoś specjalnie przejął hehe. ot, okładka przewinęła się ze dwa razy w np i tyle. dziwi to trochę, bo to przecież jest kawał solidnej muzyki! blekmetale pomieszane z jakimiś dżezującymi wstawkami i murzyńskimi trybalnymi chujstwami, wszystko jakieś takie niekoniecznie najzdrowsze mentalnie. sami przyznacie, że mieszanka nieczęsta. zresztą, co ja będę tu pierdolił, według mnie płytka jest bardzo dobra, dla niektórych pewnie wsiowa jak sto pińdziesiunt, a co wy myślicie?