The Return of the living dead ( 1985 )
Jeśli nie wiecie czym wypełnić czas w niedzielne popołudnie, to proponuję seans tego klasycznego już filmu o żywych trupach. To nie jest kontynuacja filmu Romero, chociaż sam film jest tam wymieniany

Cała akcja zaczyna się w jakimś zapomnianym przez ludzi magazynie z pomocami medycznymi gdzieś w przepastnych terenach Stanów Zjednoczonych. W magazynie znajdują się ludzkie szkielety, wypchane zwierzęta, zwierzęta przekrojone na pół, a nawet ludzkie zwłoki dla studentów medycyny. Ale jest coś jeszcze. Stary wyga, który uczy fachu swego młodszego kolegę, pokazuje mu prawdziwy skarb znajdujący się w piwnicy.
" Pamiętasz film noc żywych trupów? Mało kto wie, że był nakręcony na faktach... jednego z tych truposzy tu nawet mamy." - już ta wzmianka na samym niemal początku filmu może nam sugerować, że mamy do czynienia z parodią.
Solidna amerykańska konstrukcja nie wytrzymuje uderzenia ręką, gaz który ożywiał zmarłych wycieka na zewnątrz i powoduje małe zamieszanie w magazynie. Truposz z lodówki wybiega, ale zlikwidowanie jego mózgu nic nie daje. Zostaje porabany na kawałki i wywieziony do pobliskiego krematorium. Dym unoszący się z komina zostaje związany przez deszcz i osiada na pobliskim cmentarzu... nietrudno domyslić się, co stało się kilka chwil później.
To film, który żywe trupy pokazuje nieco z innej strony. W filmie jest spora dawka czarnego humoru, jednak nadal wszystko trzyma się w ramach horroru. Truposze wygladają całkiem okazale, humor jest wyważony, a cała opowieść przebiega dość szybko i raczej nie mamy czasu aby się nudzić. Świeże pomysły, doskonałe wykonanie i niebagatelne teksty, jak chociażby nieśmiertelne "Przyślijcie posiłki", oraz "Przyślijcie więcej karetek " ( którym pozdrawialismy się z kumplem przez pewien czas ) sprawiają, że film po tylu latach nadal jest wart obejrzenia. Ubaw gwarantowany.