Słuchaj, nawet jeśli niczego nie zmienię, to nie będę nazywał czarnego białym, i nie przełączę swojego mózgu w tryb syndromu sztokholmskiego, i nie przymknę oka na kwiatki, takie jak np. to: https://delano.lu/article/luxury-cars-e ... rom-intern, i nie przestanę wyciągać oczywistych wniosków z tego, co obserwuję.Ascetic pisze: ↑29-07-2022, 21:09Znasz pojęcia z historii takie jak np wywłaszczenie < a było ich więcej> ? Jak się Tobie wydaje, że cokolwiek masz, w sensie, że masz stałe prawo do czegoś, to już z tego punktu, nie masz niczego. Oczywiście poza szamotaniem się i wypisywaniem elaboratów po internetach. Pogódź się, zrzuć brzemię - mam/ muszę mieć - . Będziesz spokojniejszy, bo wyczuwam niezdrowe napięcie "ZABIOROM NAM SAMOCHODY!!"*
* Abstrahując od tego, jak Ci mają zabrać tego disla to zrób jak ja. Pomyśl o elektryku. Zacznij składać a nie biadolić, a nawet pierdolić. Będzie to efektywniejsze. Teraz mógłbyś np. rozwieść pizzunię u siebie na dzielni i miałbyś 1/20000 kosztu zakupu autka. Bo to jest kolego nieuniknione. I jeszcze nie zapomnij dobrze najeść się padlinki. Też o nią będzie trudniej. I .... sporo tego będzie. A przede wszystkim, leć nad polskie morze, tam korwin przemawia. Tutaj wiece populistów średnio potrzebne są.
A o spokój mojego ducha się nie martw, akurat na biednego nie trafiło.
Dobro powszechne staje się luksusowym za sprawą mechanizmów rynkowych - oznacza to, że mimo wzrostu cen, raz nabyte pozostaje własnością do użytkowania, a nie do złomowania odgórnym nakazem. Fundamentalna różnica.Lukass pisze: ↑29-07-2022, 21:05Kolega chyba uwierzył, że wolność jest całkowita. Nie jest. Powszechna dostępność samochodów spowodowała masę zysków i masę problemów. Tego dotyczył ostatni akapit - nic nie jest dane raz na zawsze, a dobro powszechnie dostępne może stać się dobrem luksusowym. Ropa pochodzi w większości z krajów takich, a nie innych, więc rynek jest i będzie regulowany, a ceny mogą bardzo wzrosnąć. Do tego dochodzą palące kwestie środowiskowe (zaraz przyjdzie Pacjent i powie, że nie; pozwolisz, że go zignoruję). Nie masz wyboru? Masz, bardzo podobny jak w przypadku softu. Możesz iść na piechotę. Możesz jechać rowerem albo hulajką. Skorzystać z transportu publicznego. Taksówką, uberem, boltem. Pociągiem albo autobusem na dalsze wojaże. Mniej wygodnie? Oczywiście. W dalszej perspektywie możesz kupić samochód elektryczny albo (kiedyś) na wodór. Drożej? Zapewne. O odebraniu prawa własności nie ma mowy. Dodasz, póki co - być może.
Mówisz o wyborze, ale za wszelkie negatywne konsekwencje oddziaływania samochodu na otoczenie nigdy w zasadzie nie odpowiadałeś. I teraz się to będzie mściło, bo albo wszelkie koszty przerzucamy na właścicieli, albo po prostu kasujemy samochody spalinowe z rynku - przynajmniej osobowe. Piszesz w nowym poście o CO2 - nie, to emisja wszelkich innych zanieczyszczeń jest kluczowa z punktu widzenia samochodów spalinowych. Elektryki nie są znacząco mniej emisyjne, jeśli chodzi o CO2 (choć mniej), za to drastycznie mniej emisyjne, jeśli chodzi o inne zanieczyszczenia. Piszesz o Chinach i Indiach - też pójdą tą drogą, wcześniej czy później. Smog w niektórych chińskich miastach jest już niebezpieczny dla życia i jest to smog typu Los Angeles, czyli wywołany głównie przez samochody.
Po drugie - nie, uzasadnieniem tego pomysłu jest dekarbonizacja w ramach pakietu Fit For 55. Nie ma tam mowy o ograniczeniu emisji zanieczyszczeń, tylko o zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o 55%. Dlatego też leci po całości, i dotyczy wszystkich - niezależnie czy są w miastach, czy na wsiach, gdzie zagęszczenie samochodów jest wielokrotnie mniejsze, a gdzie ich użytkowanie jest bardziej konieczne.