W sumie teraz widzę, że niedokładnie ująłem sedno tematu. Nie chodzi mi tylko o nowości, ale ogólnie głód NOWEJ muzyki niezaleznie od daty wydania. Głód, który mam spory i którego nie umiem faktycznie racjonalnie zaspokoić dzieląc czas na płyty zupełnie nowe i te starocie, których nie znam. Przykład niech będzie taki- wczoraj, w końcu, zapoznałem się z jedną, na razie, płytą Tribe After Tribe, Zażarło, chcę więcej, bo ściąga mi ten zespół klapki z uszu i w jakimś tam stopniu chwyta za serducho. Zacznie się węszenie, słuchanie, macanie, kilkanaście przynajmniej odsłuchów, zanim ewentualnie podejmę decyzję o zakupie. W tym samym mniej-więcej czasie wychodzą nowe płyty Tetragrammacide, Suffocation, Autopsy, Vastum, Gravesend i Afterbirth, z których przynajmniej jedna ma szansę stać się prywatnym klasykiem. A to tylko zespoły z jednej niszy. Zgadzam się, nie warto słuchać przecietnych płyt, ale zanim się dojdzie, drogą eliminacji, do tylko tych wybitnych pozycji to trzeba odrobić swoja kwerendę odsłuchową. Jako pracownik naukowy chyba to wiesz?Lukass pisze: ↑07-11-2023, 00:32Jebać FOMO! Już jakiś czas temu stwierdziłem, że ja to właściwie nie potrzebuję żadnego nowego albumu do szczęścia, bo starych jest tyle, że nie ma kiedy słuchać. Jak się jakiś nowy obłędny objawi, a czasami się zdarzy, to fajnie. Ale nie ma tego dużo. A jak już się objawi, to raczej słucham wręcz nałogowo. Nie można przesłuchać wielkiej płyty trzy razy, to tak nie działa. Nie warto słuchać przeciętnej płyty trzy razy, bo nie ma to żadnego sensu.Pelson pisze: ↑06-11-2023, 17:31Widzę też, i to jest uderzenie we własne piersi, chorobę zwaną FOMO. Zbyt duży pęd do nowości, nadmiar nowych wydań i obawa, że nie załapię się na tę czy ową płytę JUŻ w momencie wydania, bo później przyjdą inne do odsłuchu. To niejako zmusza do fastfoodowego przelatywania poprzez muzykę i braku czasu i ochoty, by się na jednym wydawnictwie skupić dokładnie, włączając w to choćby chęć skreślenia kilku słów nt tego czy owego albumu.
Teraz przekładając tę sytuację na tezę Jestera o gniciu forum- można to interpretować tak, że są osoby na forume, które preferują głównie klasykę (nie starocie, bo to nie tożsame). Nic w tym złego, ale w kontekście Masterfula- ile razy można wałkować dyskusję o tych samych płytach Kanibali albo Primordial (przykład celowy) bez utraty prędkości forum i ewentualnego jałowego biegu w tematach? To widać i czuć.
A tak już zupełnie abstrahując od układu odniesienia- post Alkoholokausta podsumował zgrabnie dyskusję zanim się ona na dobre rozpoczęła
E: literówki