TheDude pisze: ↑13-10-2025, 13:12
Jeszcze brakuje inwazji kosmitów i ujawnienia tożsamości Wielkiej Stopy.
Historia mocnego trzyma się kupy o tyle, że z tego zdjęcia z info ze szpitala można odczytać nazwiska kilku lekarek i, niespodzianka, one faktycznie pracują w szpitalu w Lęborku. Z mapy miasta też widać, że jest tam duży park na wzniesieniu ze zboczami opadającymi koło rzeki i jest tam kładka - mocno na uboczu od jakiejkolwiek cywilizacji. W ciemno bym powiedział, że wygląda na to dobre miejsce dla jakichś zjebów chcących sobie w spokoju ponapierdalać wódżitsu w krzakach i zdolnych w takim miejscu do zajebania kogoś. Są też jakieś mniejsze skwery nad tą rzeką - ogólnie wszystko się zgadza.
Jeśli to nie była sytuacja pod tytułem "moja była powiedziała koledze żeby zrobił z tym stalkującym mnie typem porządek", to szczerze współczuję.
mocny2_3 pisze: ↑13-10-2025, 09:18
A na psy nie licze, nie złapią ich.Kamer nie było więc wątpie
W parku nie, ale jeśli to była większa grupka, to musieli do tego parku wejść, musieli z niego wyjść, kamery pewnie na mieście są, a miasto jest małe - i mało prawdopodobne, żeby taka patola co napierdala przypadkowych ludzi i wrzuca do rzeki była zupełnie nieznana policji. Mało też prawdopodobne, żeby ludzie (eufemizm) przyglądający się jak ktoś wrzucony przez nich do rzeki tonie, dbali o takie środki bezpieczeństwa jak rozproszenie się i wychodzenie z parku pojedynczo w dużych odstępach czasu. Podejrzewam - ale tylko podejrzewam, bo nie wiem jak to tak naprawdę działa - że jakby naprawdę chcieć, to dałoby się ich złapać. Tylko najpierw trzeba chcieć.
sramnacie pisze: ↑13-10-2025, 11:08
Tam musialo zadziac sie cos wczesniej , nikt tak nie napierdala bez powodu . Chwile wczesniej albo nawet kilka dni , moze wracal kiedys najebany i cos ktoremus z nich powiedzial moze nawet tego nie pamieta albo pamieta tylko tego nie mowi .
Tak. Chociaż z tym to różnie bywa, czasami ten powód jest taki, że trudno to powodem nazwać. Najgorzej jak takiego towarzystwa jest dużo, bo zbiorowe IQ spada odwrotnie proporcjonalnie do ilości osobników. U mnie na osiedlu była kiedyś podobna historia. Studenci wracali lekko pijani skądś tam, jakaś większa ekipa (kilkanaście osób) piła na placu zabaw. Drechy coś zaczęły krzyczeć, jeden ze studentów coś odkrzyknął w akcie pijackiej odwagi. Finał był taki, że kwiat młodzieży polskiej pod flagą ortalionową dorwał tych studenciaków z zamiarem spuszczenia wpierdolu. Dwójka uciekła, jeden nie zdążył i skończył z czaszką rozjebaną za pomocą cegły (a właściwie to chyba wyrwanego z ziemi kawałka krawężnika). Jeszcze kilka lat temu ludzie w tym miejscu znicze stawiali.