Perły sprzed lat

Zasada tworzenia tematu - NAZWA ZESPOŁU + ewentualnie tytuł płyty lub inna treść jeżeli coś chcemy dodać.

Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed

Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
ODPOWIEDZ
vulture

Re: Perły sprzed lat

26-07-2008, 00:59

bardzo namiętny.bardzo erotyczny.łebski gość jesteś. :wink: słuszna uwaga
Awatar użytkownika
Wódz 10
rasowy masterfulowicz
Posty: 2041
Rejestracja: 15-12-2006, 20:44

Re: Perły sprzed lat

26-07-2008, 01:07

Coraz bardziej intrygujące albumy tutaj wrzucacie. Badam.
I dream of colour music,
And the intricacies of the machines that make it possible
Awatar użytkownika
Skaut
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7410
Rejestracja: 27-03-2004, 13:19

Re: Perły sprzed lat

28-07-2008, 12:00

vulture pisze:
SERGE GAINSBOURG - HISTOIRE DE MELODY NELSON - 1971
Polecam
bardzo, bardzo na plus! Spokojna, erotyzujaca atmosfera (wcale nie nuzaca), troche jazzowych nalecialosci, zatopionych w rockowo-bluesowym-sex sosie. Podoba mi sie - na razie muzycznie, bo koncept liryczny bede musial sobie przetlumaczyc ;)
Coś tam było! Człowiek!
vulture

Re: Perły sprzed lat

28-07-2008, 12:04

o,bardzo fajnie że sie zainteresowałeś.ciesze sie że sie podoba. niestety nie znam innych płyt tego pana a szkoda,kto wie co tam jeszcze spłodził..
vulture

Re: Perły sprzed lat

28-07-2008, 23:12

Obrazek

ASTOR PIAZZOLLA - THE ROUGH DANCER AND THE CYCLICAL NIGHT


Bardzo interesujący kompozytor,rzeźbiący z pomocą bandoneonu i tanguero w tangu argentyńskim.Kilka lat temu zakupiłem sobie przepiękne wydanie opisywanej tu płyty w slip case (kto sie zainteresuje warto sie rozejrzeć).A jaka jest sama muzyka?
Przeraźliwie smutna,,gorzka,cierpka, innym razem totalnie szalona dzika,nieokiełznana a gdy trzeba bardzo minimalistyczna i czarująca takimi dźwiękami które wyciskają łzy z oczu największych twardzieli.,Żonglerka wszystkimi emocjami które przewalają sie przez nasze życie,muzyka niesłychanie refleksyjna,taka która wyrywa serce z kablami i pozwala pewne sprawy nieco głębiej sobie przemyśleć.
Niniejszym rekomenduje i zachęcam do poszukiwań.
Awatar użytkownika
Wódz 10
rasowy masterfulowicz
Posty: 2041
Rejestracja: 15-12-2006, 20:44

Re: Perły sprzed lat

29-07-2008, 13:57

Posłuchiwałem kiedyś tego gościa. Jakiś live chyba.. Nuevo Tango - tak to się chyba nazywa? Bardzo przyjemna rzecz. Tego albumu nie znam akurat.
I dream of colour music,
And the intricacies of the machines that make it possible
Awatar użytkownika
Riven
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16717
Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
Lokalizacja: behind the crooked cross
Kontakt:

Re: Perły sprzed lat

29-07-2008, 17:12

konkretna rekomendacja, na pewno sprawdze. z tym nazwiskiem pierwszy raz zetknalem sie przy okazji plyty Di Meoli, na ktorej Al gra jego utwory. nie pamietam tylko, czy w koncu jej sluchalem :P

a propos akordeonu - longinus swego czasu wrzucil link do pewnego duetu akordeon - perkusja. to bylo absolutnie niesamowite. ktos pamieta? moze longinus? ; )

w ogole za jakis czas musze sie w koncu zebrac i napisac cos o paru plytach, ktore leza u mnie w domu i moga sie Wam potencjalnie spodobac.
this is a land of wolves now
Awatar użytkownika
Maleficio
zahartowany metalizator
Posty: 5330
Rejestracja: 13-11-2005, 14:38
Lokalizacja: Sjakk Matt Jesu Krist
Kontakt:

Re: Perły sprzed lat

29-07-2008, 19:15

Riven pisze: a propos akordeonu - longinus swego czasu wrzucil link do pewnego duetu akordeon - perkusja. to bylo absolutnie niesamowite. ktos pamieta? moze longinus? ; )
Czesław Śpiewa-Inferno project?
Awatar użytkownika
Riven
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16717
Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
Lokalizacja: behind the crooked cross
Kontakt:

Re: Perły sprzed lat

29-07-2008, 19:19

hehe, nie to ; )
this is a land of wolves now
Awatar użytkownika
longinus696
zahartowany metalizator
Posty: 3644
Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
Lokalizacja: Łódź

29-07-2008, 19:27

Riven pisze:a propos akordeonu - longinus swego czasu wrzucil link do pewnego duetu akordeon - perkusja. to bylo absolutnie niesamowite. ktos pamieta? moze longinus? ; )
To było to: http://www.myspace.com/gurzuff
Mieli wówczas koncert w Łodzi.

A tak na marginesie, jeśli ktoś bardzo pragnie alternatywnych akordeonowych dźwięków, to oczywiście powinien się zapoznać z twórczością KIMMO POHJONENa. Polecam szczególnie płytkę "Kielo"
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel

http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika
Riven
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16717
Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
Lokalizacja: behind the crooked cross
Kontakt:

Re: Perły sprzed lat

29-07-2008, 19:35

thx. zajebisci sa.
perkusista tez zamiata.
this is a land of wolves now
Awatar użytkownika
Wódz 10
rasowy masterfulowicz
Posty: 2041
Rejestracja: 15-12-2006, 20:44

Re: Perły sprzed lat

02-08-2008, 12:56

Skaut_Kwatermaster pisze:
vulture pisze:
SERGE GAINSBOURG - HISTOIRE DE MELODY NELSON - 1971
Polecam
bardzo, bardzo na plus! Spokojna, erotyzujaca atmosfera (wcale nie nuzaca), troche jazzowych nalecialosci, zatopionych w rockowo-bluesowym-sex sosie. Podoba mi sie - na razie muzycznie, bo koncept liryczny bede musial sobie przetlumaczyc ;)
Wyborna muzyka! Właśnie jestem w trakcie i mam pewne skojarzenia, o których chciałbym tutaj napisać.

V.A. - Mood Mosaic Vol. 3 - Sexploitation

Obrazek

Składak jak widać. Ale za to jaki składak! Mamy tutaj do czynienia z rozerotyzowanym acid jazzem z lat 70, plus kilka innych klimatów z podobnych czasów. Całość tak genialna, jak okładka ;) Od otwierającego Vixen And The Constable (z filmu Vixen Russa Meyera), przez perwersyjną Claudię Vitę (uwielbiam te kawałki, gdzie miast śpiewać kobieta jęczy ekstatycznie ;) ), przez francuskojęzyczne Sado Maso (może stąd skojarzenia z Gainsbourgiem). Momentami brzmi to wszystko jak tło do starej, zadymionej knajpy...Wyborne.

Z tej samej serii warto też posłuchać:

V.A. - Mood Mosaic Vol.10 - Retroactive

Obrazek

Rzecz zbliżona do poprzedniczki, ale w zasadzie bardziej stonowana. Zdziwiłbym się, gdyby 4m tego nie znał ;)
I dream of colour music,
And the intricacies of the machines that make it possible
Awatar użytkownika
4m
weteran forumowych bitew
Posty: 1277
Rejestracja: 01-01-2008, 12:01
Lokalizacja: z pyłów, energii, świateł i cieni...

Re: Perły sprzed lat

02-08-2008, 13:01

Wódz Dziesięć Niedźwiedzi pisze:Rzecz zbliżona do poprzedniczki, ale w zasadzie bardziej stonowana. Zdziwiłbym się, gdyby 4m tego nie znał ;)
Heh, no to się zdziw, bo tego nie znam :) Ale poznam ;)
from the thunder
and the thought
and the chaos
that free the form
Awatar użytkownika
Wódz 10
rasowy masterfulowicz
Posty: 2041
Rejestracja: 15-12-2006, 20:44

Re: Perły sprzed lat

02-08-2008, 13:08

4m pisze:
Wódz Dziesięć Niedźwiedzi pisze:Rzecz zbliżona do poprzedniczki, ale w zasadzie bardziej stonowana. Zdziwiłbym się, gdyby 4m tego nie znał ;)
Heh, no to się zdziw, bo tego nie znam :) Ale poznam ;)
Pamiętam jak swego czasu wspominałeś o funku etiopskim, wydaje mi się, że powinny Ci podejść te płyty. Vol.11 - Feeling Funky na przykład ;) Kalejdoskop klimatów jest baaaaaaardzo bogaty. Na Vol.5 - Supervixens jest dużo disco z lat 70, a już takie Vol.12 - Mondo Porno to znów masa rozerotyzowanego grania ;) Znam raptem 5 cześci Mood Mosaic, ale jestem zachwycony. Wypadałoby w końcu na CD je pokupować ;)

Podoba mi się oszczędna zwykle forma całości, przesycenie latami 70, właśnie tym klimatem który słyszę u Gainsbourga. Żywe bębny, tłusty bas, funkujące gitary, jazzujące klawisze i gdzieniegdzie górujące nad całością jęczące panie ;)
I dream of colour music,
And the intricacies of the machines that make it possible
Awatar użytkownika
longinus696
zahartowany metalizator
Posty: 3644
Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
Lokalizacja: Łódź

Re:

08-10-2008, 01:17

Obrazek

NEIL YOUNG - Dead Man [1996]

Ostatnio wyszło mi z obliczeń, że mija 9 lat odkąd po raz pierwszy usłyszałem tę płytę. W dodatku pojawia się ona w moim odtwarzaczu w miarę regularnie, więc pozwólcie, że odpuszczę sobie pozory obiektywizmu. Czasami słyszę opinie, że jest to "dziwny" album, ale nawet nie wiem, jak to skomentować, bo dla mnie jego zawartość, jest czymś tak naturalnym, jak codzienny hałas samochodów w centrum miasta, choć ze względu na specyfikę muzyki porównanie powinno raczej dotyczyć szumu morza albo drzew (i nie za dnia, a bardziej w nocy). No, ale do rzeczy. Mamy tu soundtrack do słynnego "Truposza" w reż. Jima Jarmusha. Neil zamknął się w studio nagraniowym ze swoją gitarą, odpalił film i oglądając, tworzył na bieżąco muzykę. Znaczna część albumu (pomijając wszelakie sample) jest więc owocem improwizacji, na którą wpływ miały kolejne sceny filmu. A że akcja toczy się tam bardzo powoli, to i muzyka zachowuje pewną jednolitość. Niby jest to próba stworzenia czegoś na kształt westernowego motywu, ale tylko pozorna, bowiem wszelkie nawiązania do "kowbojskiej" melodyki rozpływają się w narastających sprzężeniach gitary elektrycznej, która maluje jakiś zupełnie inny pejzaż - dość nostalgiczny i też pełen patosu, ale jednak odległy od poetyki "Dzikiego Zachodu". Nie mogło jednak być inaczej, bo sam film nie jest przecież standardowym westernem, a tam gdzie przywołuje klisze gatunku, robi to z ironią i raczej wyśmiewa niż powiela. Wszelako to, co zawarto na "Dead Man" jest muzyką drogi (pojmowanej, jako podróż bohatera w sensie fizycznym, ale też i metaforycznym). Jest miejsce na zgiełk, kiedy gitara rzęzi, zupełnie jakby dźwięk nie został poddany żadnej studyjnej obróbce (co powinno ująć każdego fana dronujących kapel), ale są i momenty wyciszenia, kiedy pojawia się miejsce na inne ciekawe rzeczy. Jakieś odgłosy lasu, zapalany silnik samochodu (co jest zupełnie bez związku z fabułą, bo tam żadnych samochodów nie ma), pewne dialogi, których nie słychać w filmie (m.in. z udziałem Iggy’ego Popa), no i oczywiście fragmenty poezji Williama Blake’a (bo, jeśli nie wiecie główny bohater nosi imię i nazwisko wielkiego malarza i poety). Wszystkie te historie, które usłyszycie w przerwie muzyki, tracą zupełnie status standardowych sampli filmowych i zaczynają żyć własnym życiem, a w korespondencji z wierszami Blake’a wydają się nabierać jakiegoś ogólnego sensu… a może to tylko moje odczucie. Jeśli miałbym użyć jakiegoś porównania, które przyciągnie metalowca do tego albumu, to powiedziałbym, że muzyka tam zawarta mogłaby się znaleźć na jakiejś zaginionej, eksperymentalnej płycie Earth (oscylującej między dawnymi skłonnościami do feedbacku a aktualną tendencją do snujących się, rozciągniętych w nieskończoność motywów), ale to naprawdę duże uproszczenie i chyba nawet niepotrzebne.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel

http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika
Skaut
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7410
Rejestracja: 27-03-2004, 13:19

08-10-2008, 03:33

Obrazek

Buffalo - Volcanic Rock [1973]

Jeśliby zapytać przeciętnego zjadacza rocka/metalu z czym kojarzy mu się Australia, pierwsze co przyjdzie mu na myśl, to zapewne kangury, może wspomni coś o Aborygenach, ale przede wszystkim wymieni on AC/DC jako pionierów hardrocka. Ale zostawmy Youngów, bo okazuje się, że przed „High Voltage” zostały nagrane w Australii co najmniej trzy równie dobre krążki: „Dead Forever”, „Volcanic Rock” oraz "Only Want You for Your Body" przez grupę Buffalo. Zespół został uformowany w 1971 roku, ale niestety nie mieli tyle szczęścia, aby zaistnieć na szerszą skalę. Wielka szkoda, bowiem wymienione płyty bronią się do dziś doskonale. Wybrałem „Volcanic Rock”, bowiem to na tej płycie porzucili typowy jailhouse-rock na rzecz psychodelicznej zabawy z rockiem. Czuć w tym zeppelinowski pazur, zwłaszcza w otwierającym płytę „Sunrise (Come My Way)”. Przy „Freedom” przetoczy się przez was sabbathowski walec i nim zdążycie się podnieść, z pozycji kolan wysłuchacie pozostałych kawałków. Buffalo sypie piaszczystymi riffami, rzeźbi soczyste struktury, często też pozwala dźwiękom ochłonąć, aby póżniej uderzyć z jeszcze większym impetem (wystarczy posłuchać „Pound Of Flesh” i następującym po nim „Shylock”). „Volcanic Rock” jest zwartym monolitem, niczym Ayer's Rock. Ale to co jest jednym z największych atutów płyty, to niewątpliwie wokal Tice'a, równie potężny jak praca gitar. W ogóle, to chyba jeden z najbardziej charyzmatycznych, męskich wokali w historii rocka/heavy. Jeśli czujecie się dobrze w klimatach wspomnianych powyżej zespołów to „Volcanic Rock” jest pozycją obowiązkową.
Coś tam było! Człowiek!
Awatar użytkownika
4m
weteran forumowych bitew
Posty: 1277
Rejestracja: 01-01-2008, 12:01
Lokalizacja: z pyłów, energii, świateł i cieni...

Re: Re:

08-10-2008, 10:56

longinus696 pisze:NEIL YOUNG - Dead Man [1996]
Ostatnio wyszło mi z obliczeń, że mija 9 lat odkąd po raz pierwszy usłyszałem tę płytę. W dodatku pojawia się ona w moim odtwarzaczu w miarę regularnie, więc pozwólcie, że odpuszczę sobie pozory obiektywizmu. Wszelako to, co zawarto na "Dead Man" jest muzyką drogi (pojmowanej, jako podróż bohatera w sensie fizycznym, ale też i metaforycznym).
Piękna muzyka, jeszcze z czasów, gdy filmy występowały wyłącznie na kasetach VHS, do internetu wdzwaniało się modemem na linię TPSA, a trawa była zieleńsza (i legalna) :) Najpierw był film i myślę, że to najlepsza strona, od której powinno się podchodzić do tego albumu. Kult i klasyka metafizyki filmowej.
from the thunder
and the thought
and the chaos
that free the form
Awatar użytkownika
ultravox
zahartowany metalizator
Posty: 5081
Rejestracja: 31-08-2006, 23:09

Re: Perły sprzed lat

08-10-2008, 11:03

Dokładnie, bardzo lubię ten film. Od strony muzycznej też fantastyczna rzecz.
Awatar użytkownika
longinus696
zahartowany metalizator
Posty: 3644
Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
Lokalizacja: Łódź

23-11-2008, 16:47

Obrazek

TEST DEPT / BRITH GOF – Gododdin [1989]
MOP 4 [Ministry Of Power]

Gododdin to nazwa celtyckiego plemienia, które u progu średniowiecza zamieszkiwało tereny płd.-wsch. Szkocji i płn.-wsch. Anglii. Stolicą królestwa był Din Eidyn (obecnie Edynburg). Ok. 600 r. n.e. trzystu wojowników Gododdin, stanęło pod Catraeth naprzeciw wielotysięcznej armii Anglosasów najeżdżających te ziemie. Ich bohaterska śmierć dała początek najstarszemu walijskiemu poematowi.
Prawie 1400 lat później wątek rzezi pod Catraeth zostaje podjęty przez Walijczyków z teatralnej / performerskiej grupy BRITH GOF. Wraz z angielską kapelą TEST DEPARTMENT tworzą nowoczesną, industrialną w swym charakterze sztukę, która zostaje wystawiona najpierw w opuszczonej fabryce samochodów w Cardiff, następnie zaś w kamieniołomie w Polverigi (Włochy) oraz fabryce urządzeń dźwigowych w Hamburgu, później zaś w innych, równie ciekawych, przestrzeniach. Głównym celem było stworzenie widowiska, które mówiłoby o ciężkich doświadczeniach mniejszości kulturowych. Zatem mimo konkretnego punktu odniesienia przesłanie było uniwersalne.
Podstawę ścieżki dźwiękowej do tego przedstawienia, jak zwykle w przypadku Test Dept, stanowią różnego typu instrumenty perkusyjne wspomagane tym razem przez dudy. Mieszanka jest piorunująca. Poraża siłą, energią, dumą. Właściwie to nawet nie brzmi industrialnie, przede wszystkim pierwotnie. Słuchając "Gododdin" niezwykle łatwo przenieść się do świata Celtów, tym bardziej, że tekst opiera się na wspomnianym wcześniej poemacie Y Gododdin autorstwa barda Aneirina (VI – VII w.). Ta muzyka w niektórych momentach mogłaby zagrzewać do walki zastępy zbrojnych, innym razem mogłaby być mszą za poległych. W całości natomiast, jest to historia, którą można wielokrotnie przeżywać z taką samą intensywnością. Jedna z moich all time favourites.

Obrazek

Jak coś to priv.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel

http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
ODPOWIEDZ