HTRK - Work, Work, Work [2011]
Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox
- Skaut
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7410
- Rejestracja: 27-03-2004, 13:19
HTRK - Work, Work, Work [2011]
Ja pierdolę. Nie rozumiem jak mogłem tak długo przekonywać się do nowej płyty? Jak mogłem, w ogóle wątpić w geniusz tego zespołu? "Hate Rock" znów porywa, tym razem w inne rejony.
Dla tych co nie kumają o co kaman. Trio z Australii: Sean Stewart, Nigel Yang i Jonnine Standish na swoim debiucie ("Marry Me Tonight" - produkcją zajął się nie kto inny, a sam Rowland S. Howard) postanowili odtworzyć specyfikę filmów Lyncha, przyprawiając dźwięki wolnym, "maszynowym" klimatem. To tak w ogromnym uproszczeniu, bo znajdą się industrialne, czy protopunkowe zapożyczenia.
Ale ja tutaj o albumie z tego roku. Jak "Marry Me Tonight" posiadał jeszcze znamiona rockowych naleciałości, tak "Work, Work, Work", to, stylistycznie powrót do lat 80tych, ery new romantic, tyle, że syntetycznej, "szumiastej", efemerycznie hałaśliwej. Po gitarach praktycznie ani śladu, za to krążek wypełniły wolnych, elektroniczne tempa, lekkie sensualne zgrzyty,czy rytmiczne bity. Z pewnością wpływ na taki obrót sprawy miała samobójcza śmierć Seana Stewarta - basisty zespołu...
W zasadzie obawiałem się tej płyty. Po znakomitym debiucie wydawało mi się, że poprzeczka będzie nie do przeskoczenia. Jednak duet zaryzykował i postanowił stworzyć album o nieco innym charakterze. "Work, Work, Work" jest zawieszony gdzieś w narkotyczno-nostalgicznej chmurze. Emocje wykradają się praktycznie z każdego dźwięku, a monotonny wokal Jonnine gra w zupełnie innej tonacji niż na "Marry Me Tonight". Jest jeszcze bardziej zblazowany, ale z drugiej strony - seksualny. Ale owa seksualność to raczej przymus niż hedonistyczna przyjemność, choć kto wie...
Jeśli miałbym ich twórczość do kogoś przyrównać to, pod względem klimatu przychodzi mi na myśl wspomniany wyżej Rowland S. Howard, ale muzycznie już miałbym nie lada problem, aby kogoś wytypować. Niemniej jednak, Howard miał nosa do tego projektu, skoro zgodził się wyprodukować ich debiut, zatem ktoś kto polubił "Pop Crimes" powinien tutaj się odnaleźć.
Wielopłaszczyznowa płyta i z pewnością jedna z najsmutniejszych w tym roku.
Coś tam było! Człowiek!
- Morph
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8973
- Rejestracja: 27-12-2002, 12:50
- Lokalizacja: hyperborea
- Kontakt:
Re: HTRK - Work, Work, Work [2011]
Longin mi ostatnio zgrywał Marry Me Tonight. Mówisz że warto?
Give birth to something dead
Give birth to something old
Give birth to something old
- Morph
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8973
- Rejestracja: 27-12-2002, 12:50
- Lokalizacja: hyperborea
- Kontakt:
Re: HTRK - Work, Work, Work [2011]
Za późno, właśnie badam ;)
Give birth to something dead
Give birth to something old
Give birth to something old
-
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2218
- Rejestracja: 11-04-2006, 09:36
Re: HTRK - Work, Work, Work [2011]
Marry Me Tonight już dawno temu pokochałem na całego. Work, Work, Work dojrzewa sobie powoli w piwniczce. Odstawiłem po premierze i czekam żeby po nią sięgnąć jeszcze raz w odpowiednim momencie. Oczywiście potencjał był, tylko ja nie byłem jeszcze gotowy hehe ;)
- ultravox
- zahartowany metalizator
- Posty: 5081
- Rejestracja: 31-08-2006, 23:09
Re: HTRK - Work, Work, Work [2011]
Próbki bardzo fajne, całość pewnie obadam niebawem.
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: HTRK - Work, Work, Work [2011]
Co to w ogóle jest za muzyka?
- longinus696
- zahartowany metalizator
- Posty: 3644
- Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
- Lokalizacja: Łódź
Re: HTRK - Work, Work, Work [2011]
Znam debiut, zresztą dzięki zeszłorocznej rekomendacji Skauta, który akurat trafił bezbłędnie w mój nastrój i moje potrzeby w tamtym czasie. Bardzo narkotyczna muza ze straceńczą nutą - to określenie jest w tym przypadku całkowicie uzasadnione, bo grający na "Marry Me Tonight" Sean Stewart popełnił samobójstwo.
Formuła muzyczna jest zajebista, taka jaką bardzo sobie cenię - prosty rytm stanowiący oś utworu, damski wokal, nieco dekadencki, zobojętniały na wszystko, w tle maaaasa przestrzeni z różnymi przeszkadzajkami: rozjechana gitara (czasem trochę w stylu Rowlanda S. Howarda), jakieś syntezatorowe efekty, tu coś stuknie, tam coś puknie - a efekt powala.
Jak słucham tej muzyki (cały czas mówię o debiucie), to widzę filmowe kadry: noc, jakiś parking, podziemne przejścia, beton, szkło, samochody, obowiązkowo zimny filtr nałożony na kamerę, gama kolorów przesunięta w stronę zielonego, potem gdzieś jadę, latarnie odbijają się w szybie, klub nocny, ludzie siedzą, szukają podniety albo zapomnienia albo cholera wie czego jeszcze... Strasznie dekadencka rzecz, trochę dla złamanych serc, trochę dla ludzi zniszczonych życiem, którym na niczym już nie zależy, dla spadów i dla nocnych łowców.
edit: Oczywiście nowej posłucham, tylko musi mi się uzbierać odpowiedni klimat.
Formuła muzyczna jest zajebista, taka jaką bardzo sobie cenię - prosty rytm stanowiący oś utworu, damski wokal, nieco dekadencki, zobojętniały na wszystko, w tle maaaasa przestrzeni z różnymi przeszkadzajkami: rozjechana gitara (czasem trochę w stylu Rowlanda S. Howarda), jakieś syntezatorowe efekty, tu coś stuknie, tam coś puknie - a efekt powala.
Jak słucham tej muzyki (cały czas mówię o debiucie), to widzę filmowe kadry: noc, jakiś parking, podziemne przejścia, beton, szkło, samochody, obowiązkowo zimny filtr nałożony na kamerę, gama kolorów przesunięta w stronę zielonego, potem gdzieś jadę, latarnie odbijają się w szybie, klub nocny, ludzie siedzą, szukają podniety albo zapomnienia albo cholera wie czego jeszcze... Strasznie dekadencka rzecz, trochę dla złamanych serc, trochę dla ludzi zniszczonych życiem, którym na niczym już nie zależy, dla spadów i dla nocnych łowców.
Generalnie korzenie mają post-punkowe, ale ze wskazaniem raczej na Suicide niż na Joy Division i pochodne.twoja_stara_trotzky pisze:Co to w ogóle jest za muzyka?
edit: Oczywiście nowej posłucham, tylko musi mi się uzbierać odpowiedni klimat.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
- Szyszynka
- rozkręca się
- Posty: 91
- Rejestracja: 10-01-2011, 01:37
Re: HTRK - Work, Work, Work [2011]
Myślałem, że nikt tutaj nie zna ;o
Re: HTRK - Work, Work, Work [2011]
fajnie grali w krakowie tylko pół godziny. skandal. ale nowej płyty nie słyszałem, a szkoda bo słyszałem że niezła
- Skaut
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7410
- Rejestracja: 27-03-2004, 13:19
- longinus696
- zahartowany metalizator
- Posty: 3644
- Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
- Lokalizacja: Łódź
Re: HTRK - Work, Work, Work [2011]
W końcu posłuchałem tej nowej. Jest jeszcze bardziej narkotyczna, pełna rezygnacji, zapomnienia i desperacji. Po prostu spiralny lot w dół. Z drugiej strony utwory nieco straciły na wyrazistości, dłużej trzeba się przez nie przegryzać, ale ostatecznie dają radę. Soundtrack do powolnej dezintegracji.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
- Skaut
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7410
- Rejestracja: 27-03-2004, 13:19
Myślałem, że już bardziej monotonnie się nie da, ale ta nowa to kolejny szczyt. W sensie pozytywnym oczywiście. W jakimś stopniu przypomina poprzednią, tyle że tutaj elektroniczne dźwięki sączą się jeszcze bardziej leniwie, a wokal brzmi tak jakby za chwile z rozkoszy miał utonąć w eutanazyjnym niebycie. Jest bardzo dobrze.
Coś tam było! Człowiek!
- longinus696
- zahartowany metalizator
- Posty: 3644
- Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
- Lokalizacja: Łódź
Re: HTRK - Work, Work, Work [2011]
http://screenagers.pl/index.php?service ... how&id=197" onclick="window.open(this.href);return false;
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
- Lykantrop
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8015
- Rejestracja: 23-12-2009, 17:51
Re: HTRK - Work, Work, Work [2011]
Niespecjalnie mi leży droga, którą obierają na tym nowym albumie.
Only pierwsze bicia are real!
manieczki pisze:Proszę tutaj pana lykantropa nie denerwować dzisiaj już, bo wypił 5(pięć) piwek, d.o.k.u.r.w.i.l wor metalem i cisnienie jego wynosi tera 150/95
- longinus696
- zahartowany metalizator
- Posty: 3644
- Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
- Lokalizacja: Łódź
Re: HTRK - Work, Work, Work [2011]
Nowej jeszcze nie słyszałem, ale pewnie niedługo nadrobię zaległości.Lykantrop pisze:Niespecjalnie mi leży droga, którą obierają na tym nowym albumie.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
- Lykantrop
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8015
- Rejestracja: 23-12-2009, 17:51
Re: HTRK - Work, Work, Work [2011]
Lubiłem strasznie ten minimalizm poprzedniczki, ale teraz przeszli samych siebie w poszukiwaniu najbardziej skrajnej formy muzycznego ascetyzmu. Być może wyciągam zbyt pochopne wnioski i akurat nie mam nastroju, ale zweryfikowałem swoją opinię z kumplem, który na punkcie "Work, Work, Work" miał istnego pierdolca (z resztą on wszystko w czym Mika Patton macza palce traktuje bezkrytycznie).
Only pierwsze bicia are real!
manieczki pisze:Proszę tutaj pana lykantropa nie denerwować dzisiaj już, bo wypił 5(pięć) piwek, d.o.k.u.r.w.i.l wor metalem i cisnienie jego wynosi tera 150/95