Nowe seriale

[Heretyk]

^zgadza się i te jego poglądy - piękna sprawa :)

a drugi sezon obejrze z czystej ciekawości nie nastawiając się jakoś szczególnie pozytywnie

[DST]

Obejrzałem finał "Twin Peaks". Na razie mam tylko do powiedzenia trzy rzeczy:

1. O kurwa
2. 99% ludzi będzie skrajnie podkurwionych
3. To jest BÓG:

Co on odjebał to ja nawet nie...
Nie zrozumiałem tych dwóch odcinków na razie i mam meksyk w głowie, ale pięknie się to oglądało. Wessanie w czarną dziurę podświadomości i jakiś niesamowity, czarny tragizm był obecny w tych odcinkach.

[Plastek]

Ja obejrzałem jeszcze raz właśnie przed momentem i sądzę, że rozsupłałem już większość. Doskonałe zakończenie - mimo ewidentnych i zapewne świadomych niedomówień np. co do losu Audrey. Jestem totalnie rozpierdolony, nie wykluczam, że jutro znów obejrzę.

[byrgh]

W tym serialu nie ma raczej żadnych sensów:) A co do rzeczonej panny, choć na mnie nie zadziałała, to jednak zdaję sobie sprawę, że są takie kobiety, które na pierwszy rzut oka wydają się nawet chujowe, ale potem dostrzega się w nich coś intrygującego. I o to w sumie chodzi, osobiście nie znoszę banału, w każdej kurwa dziedzinie, więc kobieta też musi być intrygująca przede wszystkim. To taka ogólna refleksja.
Dobrze zauważyłeś pizdowatego tatuśka - ten kolo w dalszych odcinkach wręcz przekracza wszelkie normy pizdowatości. Gość to totalny kołek i kolejny powód by omijać ten serial szerokim łukiem. Prawdę mówiąc, od czasów tego pierdolonego, słodkiego harcerzyka Jacka Shepharda z "Lost", niewielu było tak wkurwiających mnie zjebów.

i idąc za tym, nie patrzę na nią nawet przez pryzmat jakiejś tam estymy wobec opakowania - jej postać zwyczajnie mnie nie irytuje, a wręcz przeciwnie, po dwóch nastepnych odcinkach punktuje ;)
* na front absurdów wytoczyła się natomiast cała atmosfera, która wbrew wszędobylskiej mgle wręcz wyziera totalną pustką - nie kryje się w niej nic (ćmy, rily? na dłuższą metę duże owady to kolejny potencjalny dżołk), poza z niewyjaśnionych przyczyn gęsto ścielącym się trupem(?) i latającymi po mieście buntownikami ze spluwami(??). opary absurdu - póki co to ciśnie mi się na usta, a staram się zwykle nawet mimo bardzo wielu zastrzeżeń szukać plusów i milczeć na liczne niedogodności, tłumacząc je sobie na swój własny, idealistyczny sposób. tu jak na razie nie widzę przyczyny, dla której miałbym to robić. no chyba, że dla pięknej Alyssy <3
bohaterowie, nie licząc niedojechanej córeczki i jej nierozgarniętego ojca oraz staruchy-kwiata, mnie nie grzeją, nie ziębią. nie wierzyłem za to, że coś, co przychodzi Ci do głowy w formie totalnej szydery i upadku Okcydentu, urzeczywistni się w filmie - mianowicie historia na linii friendzone córy Alex-geja Adriana :D na marginesie - Filmweb: polska wylęgarnia goferów intelektu. kurwa, czasem tam zajrzę w celach humorystycznych, bo coś panna mi pokaże, ale brednie tam wypisywane biją tutejszy brak scenariusza na pysk ;)



(*) ofkorz, jak zawsze, tak i w tym wypadku: SPOILER ALERT, aczkolwiek - jest tu taki, co by jeszcze chciał zobaczyć tę, zdaje się, pokraczną serię? ;)

[Plastek]

Cisnę.
Fajny serial, najfajniejsza ta dziennikarka co to analik lubi.

[dzik]

TWIN PEAKS od samiutkiego początku, od pilota.

[TheDude]

Obejrzałem wczoraj ostatni odcinek Twin Peaks i czuję lekki niedosyt (co pewnie było zamierzone przez Lyncha) ale podobało mi się.
Co do całej trzeciej serii to, moim zdaniem, pewne elementy za bardzo rozwinął i niewiele z nich wynikło a inne (często ciekawsze) pojawiły się na moment i cześć i chuj. Ludzie czekali, zobaczyli i nara.

Dziś zaczynam oglądać to:

[Biały]

Co do całej trzeciej serii to, moim zdaniem, pewne elementy za bardzo rozwinął i niewiele z nich wynikło a inne (często ciekawsze) pojawiły się na moment i cześć i chuj. Ludzie czekali, zobaczyli i nara.

coś w ten deseń, przede wszystkim uważam, że za długo robił z Coopera debila. Miało to swój urok i ogólnie MacLachlan rozdawał we wszystkich rolach w tym sezonie, ale liczyłem na więcej wątków z jego pierwotną postacią i nieco bardziej rozbudowaną konfrontację na linii dobry - zły Coop.
Nie chce się na siłę bawić w jakieś analizy czy próby rozwikłania zagadek, bo jednak był to za duży poziom abstrakcji, szczególnie w porównaniu z poprzednią serią sprzed 25 lat. Co rzuca się na pierwszy plan po skończeniu 18 odcinków to wrażenie, że niewiele się zmieniło po tak długim czasie, dalej jest to ta sama magia i przyciąganie, klimat, pojedyncze sceny, które osobno stanowią bardzo mocny punkt całości.

[Plastek]

Co rzuca się na pierwszy plan po skończeniu 18 odcinków to wrażenie, że niewiele się zmieniło po tak długim czasie, dalej jest to ta sama magia i przyciąganie, klimat, pojedyncze sceny, które osobno stanowią bardzo mocny punkt całości.

Jeśli chodzi o klimat i magię to jak najbardziej, ale jeśli chodzi fabułę/wydarzenia to zmieniło się całkiem sporo skoro de facto powołana została nowa wersja rzeczywistości czy nowy wszechświat:)

[Biały]

bardziej chodziło mi o to co zawarłeś na początku zdania, czyli ogólne odczucia z seansu, bo ciężko znaleźć coś o podobnym oddziaływaniu, do tego co serwuje Lynch w całości Twin Peaks

[byrgh]

czyli powiadacie, że warto zainteresować się tmy całym Twin Peaks (czy jakoś tak)? ;)

[Plastek]

bardziej chodziło mi o to co zawarłeś na początku zdania, czyli ogólne odczucia z seansu, bo ciężko znaleźć coś o podobnym oddziaływaniu, do tego co serwuje Lynch w całości Twin Peaks

Wiem i zgadzam się, to o zmianach w serialowej rzeczywistości dodałem na zasadzie kontrastu. Prawda jest taka, że nie ma i nie będzie drugiego takiego twórcy jak Lynch. W dzisiejszych, do cna spauperyzowanych czasach nie ma już dla nich miejsca.

[Plastek]

czyli powiadacie, że warto zainteresować się tmy całym Twin Peaks (czy jakoś tak)? ;)

Ciekawe pytanie odnośnie najlepszego serialu jaki kiedykolwiek powstał:)

[Biały]

bardziej chodziło mi o to co zawarłeś na początku zdania, czyli ogólne odczucia z seansu, bo ciężko znaleźć coś o podobnym oddziaływaniu, do tego co serwuje Lynch w całości Twin Peaks

Wiem i zgadzam się, to o zmianach w serialowej rzeczywistości dodałem na zasadzie kontrastu. Prawda jest taka, że nie ma i nie będzie drugiego takiego twórcy jak Lynch. W dzisiejszych, do cna spauperyzowanych czasach nie ma już dla nich miejsca.

ta zmiana serialowej rzeczywistości przeniesiona na współczesność też pokazuję jaka jest siła odbioru nowego TP gdzie sensoryka pozostaje niemal ta sama

czyli powiadacie, że warto zainteresować się tmy całym Twin Peaks (czy jakoś tak)? ;)

Ciekawe pytanie odnośnie najlepszego serialu jaki kiedykolwiek powstał:)

ja ogólnie powiem, że to najlepsza rzecz jaką widziałem

[Pierec]

wczorajszy seans finału Twin Peaks dalej siedzi w głowie. rozjebał ofkorz. jeszcze dużo puzzli nie dopasowałem ale na szybko kilka spostrzeżeń:

spoiler

piniata bob i angol w rękawicy ogrodniczej to Lynchowski humor w najlepszym wydaniu.

odniosłem wrażenie, że zakończeniem takim klasycznym, po tych wszystkich przeskokach czasoprzestrzennych można uznać scenę gdy Coop (bo z powierzchowności wątpię, żeby to był Dougie) był powrót do Jeney-E i Sonnie Jima. nieprzypadkowe wydawałoby się tu to, że Jeney-E była siostrą Diane. nie rozgryzłem o co chodziło w ostatniej scenie, ale wydaje mi się, że po zmianie w przeszłości w związku z Laurą, jak powiedziała Diane w samochodzie przed przejazdem na 'drugą stronę': wszystko może być inaczej.

tak czy inaczej mindfuck. dużo inland czułem w tych ostatnich odcinkach.

[Plastek]

. dużo inland czułem w tych ostatnich odcinkach.

O właśnie. Mocno niedoceniany, ale bardzo dobry film. I rzeczywiście niektóre ujęcia jakby żywcem z niego przeniesione. Podobnie jak sekwencje z ostatniego odcinka rodem z "Zagubionej Autostrady".

[Ubzdur]

Mi brakowało w Twin Peaks tego kontrastu zła i zagadki do (nie)zwykłego życia mieszkańców ze starszych części, klimatu tego wyjątkowego małego miasteczka. Zamiast tego irytujące i rozwleczone zapychacze jak wątek Audrey. Nowy sezon to właściwie tylko zagadka do rozwikłania dla widza. Powiedzmy, że stanowi 60% treści. Dobre sceny 30% i zapychacze/złe sceny 10%. Tak to widzę. Chwilami zupełnie brakowało klimatu. Zakończenie przypomniało Mulholland Drive. Tylko, że wtedy też miałem swoją teorię i w zakończeniu znalazłem odpowiedź i potwierdzenie. Teraz myślałem, że zagadkę mniej więcej rozwikłałem, ale nie powaliło mnie bo cała ta manifestacja z 18 odc wydaje mi się nieprzekonująca. Chyba musiałbym obejrzeć to jeszcze raz, ale nie wiem czy się przekonam by poświęcić temu serialowi jeszcze raz tyle czasu. Wspomnienie niektórych scen wcale nie ułatwia takiej decyzji.

[DST]

. dużo inland czułem w tych ostatnich odcinkach.

O właśnie. Mocno niedoceniany, ale bardzo dobry film. I rzeczywiście niektóre ujęcia jakby żywcem z niego przeniesione. Podobnie jak sekwencje z ostatniego odcinka rodem z "Zagubionej Autostrady".

Ogólnie wydawało się jakby otwarcie wrót te 25 lat temu doprowadziło do rozszczepienia wszechświata na alternatywne linie różnych rzeczywistości, gdzie normalnym jest to, że ciało majora Briggsa ma o kilkadziesiąt lat mniej niż powinno, a uratowanie Laury nie jest możliwe bez stworzenia kolejnej odnogi, gdzie każdy jest kim innym. W tym momencie też skojarzyło mi się to z "Inland Empire", gdzie ci sami bohaterowie żyli w różnych wariacjach rzeczywistości, wrzuceni w inny mikrokosmos.
No i ruszył mnie tragizm tej ostatniej sceny, w której Cooper pyta się który jest rok i zdaje sobie sprawę, że wszystko popierdoliło się w nieodwracalny sposób.

[Plastek]

No i ruszył mnie tragizm tej ostatniej sceny, w której Cooper pyta się który jest rok i zdaje sobie sprawę, że wszystko popierdoliło się w nieodwracalny sposób.

To jest świetna scena; Lynch tak jak w przypadku poprzednich sezonów zakończył rzecz intrygującym pytaniem. Kiedyś było "Co z Annie?", teraz mamy "Który to rok?". Miazga.

[Pierec]

Napierdalam, dobry stuff.

bardzo dobry nawet. po 5 odcinkach mam wrażenie, że mniej więcej tak powinna być zrobiona wspomniana tu gdzieś Mgła, a nie jak chujowe TWD. szczególnie warstwa obyczajowa jest o niebo lepsza od tej z Mist. główna bohaterka super, już samym komentarzem do ekologa nt. 'uświadamiania miejscowych' zaskarbiła mą sympatię. a jeszcze co do The Mist: gówno, obejrzałem 4 odcinki i nie dałem rady dłużej. miałem tu napisać, kto mnie najbardziej irytował ale w sumie jak się zastanowiłem to wychodzi, że każdy. oryginału nie czytałem, warto? czy taki sam kał jak ekranizacja?