SLAYER
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
- ozob
- zahartowany metalizator
- Posty: 5851
- Rejestracja: 19-02-2017, 22:50
Re: SLAYER
A nie w wieku 8 czy 9? Tak przecież ochoczo wypowiadales się o MF i BM. (:
"Bawi mnie, gdy widzę jak ludzie, których tam wtedy nie było, albo nie są Norwegami, rozwodzą się nad dawanymi czasami, jakby wszyscy jednoczyli się wówczas przeciwko wspólnemu celowi" - Dolk.
Re: SLAYER
Świetnie. To może napisz i ostatecznie rozwiej wątpliwości jaki wiek jest właściwy dla rozpoczęcia przygody z muzyką? 3? 5? 7? Czy 12 lat? Ile miałeś lat , gdy słuchałeś muzyki, którą pamiętasz? Proste pytanie, prosta odpowiedź. Może i ja dowiem się czegoś o sobie i będę wiedział co mogę, a czego nie mogę pamiętać, żeby się nikt ze mnie potem nie śmiał.
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10050
- Rejestracja: 26-12-2010, 12:33
- Lokalizacja: Doliny
Re: SLAYER
Yep, totalnie zajebista płyta. Może i konwencja Slayera dopiero się krystalizowała ale to nieistotne. Miazga dla mnie.dzik pisze:Moja ulubiona płyta Slayer to "Show No Mercy".
Wysłane z mojego SM-A520F przy użyciu Tapatalka
Kupię Nunslaughter Goat ale nie ten w czerwonym digipacku.
- Gore_Obsessed
- zahartowany metalizator
- Posty: 5447
- Rejestracja: 10-06-2003, 06:33
Re: SLAYER
A mogę jednak zostać?Maruder pisze: ↑04-01-2022, 17:47+1Tatuś pisze: ↑04-01-2022, 14:42Wyjdź.Gore_Obsessed pisze: ↑02-01-2022, 00:41
To jest bardzo przereklamowana płyta. Masa ludzi pieje nad nią zachwyty i uważa za jakiś absolut, a według mnie "Blood Red" i "Expendable Youth" to jedne z ich najsłabszych kawałków. Riff przewodni w "Dead Skin Mask" jest chyba najbardziej irytującym w całej ich karierze. "Spirit in Black" i "Temptation" totalnie letnie. Naprawdę skutecznie podnoszą mi ciśnienie jedynie: "Hallowed Point", "Born of Fire" i tytułowy, który dla odmiany jest prawdziwym arcydziełem. Sam jeden stanowi gdzieś połowę wartości tej płyty.
Mocowałem się z tą płytą przez mniej więcej 20 lat. Poznałem ją zimą '91/'92 r. Mniej więcej 10 lat temu pogodziłem się z tym, że z tej mąki chleba nie będzie.
Najpierw zobaczyłem fantastyczny teledysk do fantastycznego utworu tytułowego. Jeden ze szczytowych momentów metalu w ogóle, bez podziału na podgatunki. Oczekiwania względem całości miałem więc ogromne. "War ensemble" nie zawiódł. Bardzo dobry otwieracz, mocny kop w klatę na dzień dobry. Z perpektywy czasu uważam go jednak za jeden ze słabszych jakie mieli. Z pierwszych sześciu albumów wolę wszystkie pozostałe. Na późniejszych tylko "Repentless" robi na mnie mniejsze wrażenie. Potem mamy "Blood Red" gdzie napięcie siada totalnie. Jeden z najbardziej klapniętych numerów Zabójcy. W całej ich karierze dosłownie kilka takich jak: "Expendable Youth", "Overt Enemy" czy "Human Strain" może się pod tym względem z nim równać. Na dodatek kompletnie zgrzyta tu zestawienie riffów z tekstem. Płakać mi się chce za każdym razem kiedy słyszę wersy w stylu: "Massacre of innocent people" na tle tej skocznej, fikuśnej zagrywki. Zabiegi, które sprawdzają się u takiego Macabre Slayera zamieniają w tani kabaret. "Spirit in Black" podnosi nieco poziom i na nowo rozpala nadzieję, ale jak człowiek ochłonie przychodzi refleksja, że zamiast wizyty w Piekle ogląda sobie komiks na ten temat. Gdzie temu choćby do zadziorności, zaraźliwej, zuchwałej przebojowości i totalnej świeżości takiego "The Antichrist"? Że już o dusznej, apokaliptycznej atmosferze i sięganiu jeszcze głębiej czeluści piekielnych w otwieraczu z drugiego albumu nie wspomnę. Czuć tu jednak jeszcze nieco tego demonicznego ducha, więc mimo wszystko można zapisać ten kawałek po stronie (niewielkich) plusów "Seasons...". Potem wchodzi (chyba po to, żeby ostatecznie pogrzebać wszelkie nadzieje słuchacza na obcowanie z płytą wybitną) najgorszy kloc w dorobku grupy pod postacią "Expendable Youth". Naprawdę nie wiem co panowie sobie myśleli przepuszczając przez dziurawe sito selekcji takiego szrota. "Wiecie co - do tej pory wypuszczaliśmy naszpikowane riffami z najwyższej półki, przekraczające kolejne granice ekstremy, porywające i przebojowe kawałki, zagrajmy więc dla odmiany coś totalnie smętnego i sflaczałego, coś co poderwie słuchacza z miejsca, zmuszając do wyłączenia sprzętu grającego i wyjścia na spacer, zamiast kiszenia się w czterech ścianach przy tym steranym rzępoleniu o tematyce społecznej". Kiedy już człowiek mocno skonsternowany drapie się po głowie (po powrocie ze spaceru) trafia na "Dead Skin Mask". Numer o psychopatycznym pojebusie, który w kwestii klimatu zawodzi na całej linii. Panowie stwierdzili, że aby wykreować odpowiedni nastrój wystarczy wydziergać na gryfie gitarowym najbardziej irytujący riff przewodni w karierze i dodać w tle odpowiednio korespondujące z nim krzyki trzeźwiejącej Yreny w mocnej delirce. Bingo! Strzał w sam środek sedna tarczy! Ktoś powinien im puścić "Deathmask" Autopsy, albo "Ed Gein" Macabre, żeby zobaczyli jak to się robi. Ewentualnie "Kill Again", "213" lub "Psychopathy Red" takiej jednej kapeli na S... Tam jest aura która jeży włosy na głowie, tu dojmujące odczucie zmarnowanego potencjału, bo temat był wyborny.
Na szczęście zaczyna się druga połowa krążka, która go bez dwóch zdań ratuje. Na początek rozpędzony, zwarty, wściekły "Hallowed point". Refren mógłby być lepszy, od takich pocisków jak: "Black Magic", "Captor of Sin", "Postmortem" czy "Circle of Beliefs" dzielą go lata świetlne, no ale niech im będzie - poziom wyraźnie idzie w górę i na tle wcześniejszych kilkunastu minut ten track wprost błyszczy. Następny w kolejce "Skeletons of Society" niby znowu zwalnia do letniego tempa, niby znowu brnie w niebezpieczne dla nich rejony. Takie w zamyśle przebojowe, rytmiczne piosenki wychodziły im wówczas dość pokracznie i rozczarowująco, ale w tym wypadku wyszli obronną ręką. Kawałek nieźle buja i w udany sposób urozmaica całość. Spokojnie można go zaliczyć po stronie plusów. Względem kolejnego "Temptation" mam ambiwaletne odczucia. Pierwsza część w ogóle mi nie robi - poślednie riffy z odzysku i zupełnie nijaki refren. Druga część, rozpoczynająca się po solówce, od trzeciej minuty, to już inna historia. Zdecydowanie ciekawsze pomysły gitarowe, zawiesista, mocno zagęszczona, klaustrofobiczna atmosfera. Może się podobać i podoba się. Jako całość jednak ten numer nie winduje oceny płyty. W "Born of fire" wreszcie przypominają sobie co uczyniło ich wielkimi, robią to co wychodzi im najlepiej. Świetny, dynamiczny, agresywny strzał, w którym jest więcej dobrych pomysłow niż w utworach 2-5 razem wziętych. Najlepszy tutaj, jeśli nie liczyć następującego po nim, zamykającego całość arcydzieła. Doskonale sprawdziłby się na wcześniejszej płycie w miejsce zdecydowanie mniej przekonującego "Cleanse the Soul" lub coveru Judasów. O tytułowym utworze z "Seasons..." już pisałem, więc nie będę się powtarzał.
Co do "Show no mercy" - fantastyczny album, tak ze sto dwadzieścia pięć razy lepszy od SITA i mniej kontrowersyjną opinią jest dla mnie, gdy ktoś stwierdza, że to najlepsze co nagrali, lub wręcz jedyne co z ich dorobku go interesuje, niż stwierdzenie że nie warto sobie tym zaprzątać głowy. Poza tym nie kumam tej opinii, że "to jeszcze nie był w pełni Slayer", jeszcze nie wyklarował się ich własny styl i takie tam pierdoły. Ja słyszę zespół, który gra coś swojego co nigdy wcześniej nie zostało zagrane przez nikogo innego. To, że mamy tu miks wcześniej znanych elementów? No i co z tego? Z kosmosu ten krążek nie spadł.
Only SŁUCHANIE płyt is real!
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8376
- Rejestracja: 07-06-2009, 16:29
Re: SLAYER
Jest dokładnie tak jak Maniek napisał.
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8376
- Rejestracja: 07-06-2009, 16:29
Re: SLAYER
Z faktami trzeba się w końcu pogodzić.
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
Re: SLAYER
Ja nie mam z tym problemu i nie będę za to szedł w bój na kufle i ławki. Być może jest tak, że Seasons zdradza objawy schyłku potęgi. Zresztą sto razy pisałem, że Slayer po 1990 to właściwie zapiski na marginesie. Natomiast te "sflaczałe" numery nie są takie złe jak chce tego Maniek. Bez przesady.
- Gunman
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1701
- Rejestracja: 13-07-2012, 20:23
Re: SLAYER
SITA to album do którego właściwie nie wracam. Czuje się zachęcony tym długim wywodem na jego temat żeby go odświeżyć. Muszę sprawdzić czy rzeczywiście druga połowa jest taka dobra.
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 18096
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: SLAYER
No jakos tak, wielenascie lat temu sie z rivenem chyba sprzeczalem, ze Seasons to juz nie to. Ostatnio jak pisalem, sluchalem Divine Intervention i ten album ma jeszcze zaskakujaco wiele z klimatu Seasons a dzisiaj bebnienie Bostapha mnie tak nie uwiera jak wtedy, w sumie w ogole nie uwiera. Wtedy uwieralo, bo to nie byl Lombardo. Co ciekawe z tego co pamietam Maniek uwaza chyba wlasnie Divine za najlepszy Slayer. I w sumie to mozna spuscic zaslone na ten jego opis, w koncu on sie paluje jakimis 4 ligowymi wybqalazkami typu Warbringer i innymi drewnianymi wynalazkami z niemiec, o ktorych juz tylko on pamieta i slyszy tam ogien535 pisze: ↑08-01-2022, 08:28Ja nie mam z tym problemu i nie będę za to szedł w bój na kufle i ławki. Być może jest tak, że Seasons zdradza objawy schyłku potęgi. Zresztą sto razy pisałem, że Slayer po 1990 to właściwie zapiski na marginesie. Natomiast te "sflaczałe" numery nie są takie złe jak chce tego Maniek. Bez przesady.
woodpecker from space
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8376
- Rejestracja: 07-06-2009, 16:29
Re: SLAYER
DI najlepszy sleja? Grube narkosy.
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 424
- Rejestracja: 28-06-2017, 22:37
Re: SLAYER
DI na pewno nie najlepszy, ale dobry. Moim zdaniem poza RIB, który jest poza konkurencją wybór jest między SOH a SITA. Wedle gusta. Obie kopią dupę.
Re: SLAYER
Myślę, że warto przypomnieć, że w latach po 1990 jeżeli chodzi o thrash metal zarządzała inna kapela. I każdy fan jebnięcia winien pamiętać tę nazwę.
Re: SLAYER
Raining blood
From a lacerated sky
Bleeding its horror
Creating my structure
Now I shall reign in blood
From a lacerated sky
Bleeding its horror
Creating my structure
Now I shall reign in blood
- ozob
- zahartowany metalizator
- Posty: 5851
- Rejestracja: 19-02-2017, 22:50
Re: SLAYER
Megadeth. To oczywiste.
"Bawi mnie, gdy widzę jak ludzie, których tam wtedy nie było, albo nie są Norwegami, rozwodzą się nad dawanymi czasami, jakby wszyscy jednoczyli się wówczas przeciwko wspólnemu celowi" - Dolk.
- frankmullen
- postuje jak opętany!
- Posty: 640
- Rejestracja: 29-01-2017, 17:33
Re: SLAYER
Kriejtor!!!!!
-
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2387
- Rejestracja: 25-08-2006, 22:15
Re: SLAYER
Protector?
- frankmullen
- postuje jak opętany!
- Posty: 640
- Rejestracja: 29-01-2017, 17:33
Re: SLAYER
No to qrwa Testament. Jak nie, to nauczyciel z doopy :d