02-07-2020, 00:02
Przy okazji rzeczy niemożliwych. Złapałem gumę w polonezie i jadę do fachowca...Panie, auto zbieżności nie ma, tu trzeba szukać opon, bo to się nie nadaje do łatania....rozejrzałem się po wozach stojących przy warsztacie, same jurne dwudziestopięciolatki, aż korciło zapytać który ten twój? Se myślę, pewnie nowe opony mają...tak kurwa z pewnością. Dobra. Opony trzeci sezon, trochę przetyrane, miałem kupować , kupię. Pierdolę. No ale zawieszenie, coś tam przy ustawianiu zbieżności był ostatnio płacz i łkanie, że śruby zapieczone tragedia jezusie maryjo, bo pan mechanik musi się upierdolić i trochę naprężyć..kurwa mać...Fakt, że ten tył mógł stać, ale mi się faciu z przodu na drążkach wieszał, żeby udowodnić jaka chujnia. Se pomyślałem, dobra. Mam czas , żeby się tym zająć, podejdę kompleksowo. Bez względu na stan, wszystkie łączniki , końcówki won, nowe śruby i tuleje do zbieżności. Do tego nowe opony. Bez pierdolenia. Pomny słów jaka to chujnia i rdza i że się nie da, obawiałem się trochę rozgrzebywać dziada na podjeździe, ale cóż.Ile można leżeć? Efekt? W dwie godziny z małym hakiem przerzuciłem wszystkie elementy z tymi śrubami z przodu co to się nie dało ich odkręcić. Ktoś powie. Cud. Pewnie cud. Jutro będzie drugi jak ten tył też puści. Przynajmniej dwie osoby chciały mnie ostro zrobić w chuja i przewalić na całkiem spory grosz. Bardzo nieładnie.