
Muzyka rozproszona do granic możliwości... Siadłem z nią drugi raz, bo nic podobnego chyba wcześniej nie słyszałem. Od biedy pewnie nakleiłbym łatkę "funeral doom", ale niezupełnie. Wyobraźcie to sobie: maksymalnie wolna muzyka, maksymalnie rozproszona gitara i wokal i w ogóle wszystko, żadnej perkusji, tylko gitara, bas, czasem klawisze i rozciągnięty w nieskończoność wokal. Wszystko bardzo składnie się ze sobą splata, w sensie że dźwięki są dobrze zmiksowane. Do tego w tle wiatr i podobne dźwięki. Przypomina pieśń kogoś samotnego i zagubionego na uroczysku, za mgłą i oparami, trochę jak na okładce Burzum "Burzum". Przygniatający materiał, słucha się go tak, jakby ktoś zawiesił kamień u szyi. Nie wiem jeszcze, czy mi się to podoba, ale z pewnością mają moją uwagę.
[youtube][/youtube]