Re: BLACK SABBATH
: 13-08-2022, 23:47
Krok milowy w historii rockowej muzyki. Należą im się wszystkie możliwe honory i laury. Hailsa!
Death and Black Metal Magazine
https://www.masterful-magazine.com/forum/
https://www.masterful-magazine.com/forum/viewtopic.php?f=13&t=4760
Dla mnie BS nie jest zespołem najważniejszym, a nawet nie jest ważnym. Czasem posłucham i jest dobrze. Ale jest bardzo ważny dla metalu. Dał mu taki depozyt, z którym kilka wielkich zespołów (CATHEDRAL!) zrobiło cuda.Agony pisze: ↑14-08-2022, 19:56Najważniejszym i najbardziej wpływowym zespołem ciężkiego rocka BLACK SABBATH z pewnością jest, wraz z upływem lat staje się to coraz bardziej jasne. W kwestii tego kto był w czym pierwszy - Sabbs byli pierwszym zespołem grającym naprawdę ciężko i złowrogo. Ale nie byli pierwszymi grającymi naprawdę ostro i czadowo, bo pod tym względem dali się wyprzedzić zespołowi DEEP PURPLE i ich płycie "In Rock". Purple nagrywając tamtą płytę inspirowali sie Sabbathami i tym ciężkim gitarowym brzmieniem, jakie ekipa Iommiego zaprezentowała na swym debiucie. Jednak kiedy Sabbs nagrywali "Paranoid", role się odwróciły i tym razem to BS inspirowali się siłą i dosadnością "In Rock". Tym sposobem "Paranoid" okazał się być płytą nie tylko ciężką i ponurą jak debiut, ale także płytą mocną, intensywną, energetyczną i pozbawioną bluesowych elementów. Kiedyś bywało tak, że Iommi wspominał w wywiadach o wrażeniu i wpływie, jaki "In Rock" wywarło na jego zespole, że bez tamtej płyty Purpli Sabbaci być może poszliby w stronę muzyki bardziej bluesowej albo w kierunku rocka symfonicznego. Ale teraz jakoś o tym nie wspomina. Może zapomniał? Wiem, że to jest temat o BLACK SABBATH i ja nie kwestionuję ich pozycji nr 1 w ciężkim rocku. Nie wszystkiego jednak sami dokonali i nie wszystko sami wymyślili. Był jeszcze ten drugi zespół, trochę dziś zapominany i lekceważony, całkiem niesłusznie. Uważam, że uczciwie jest pisać o BLACK SABBATH jako o zespole najważniejszym i najbardziej wpływowym, podczas gdy o DEEP PURPLE jako o zespole najbardziej przełomowym.
Ogólnie bardzo fajny wpis i nie sposób nie zgodzić się, że zespoły inspirowały się wzajemnie. Zastanawia mnie jednak czemu nie postrzegasz debiutu BS już w kategoriach płyt ostrych i czadowych. No i debiut LZ też ukazał się wcześniej, a trochę czasu mimo wszystko tam jednak było.Agony pisze: ↑14-08-2022, 19:56W kwestii tego kto był w czym pierwszy - Sabbs byli pierwszym zespołem grającym naprawdę ciężko i złowrogo. Ale nie byli pierwszymi grającymi naprawdę ostro i czadowo, bo pod tym względem dali się wyprzedzić zespołowi DEEP PURPLE i ich płycie "In Rock". Purple nagrywając tamtą płytę inspirowali sie Sabbathami i tym ciężkim gitarowym brzmieniem, jakie ekipa Iommiego zaprezentowała na swym debiucie. Jednak kiedy Sabbs nagrywali "Paranoid", role się odwróciły i tym razem to BS inspirowali się siłą i dosadnością "In Rock". Tym sposobem "Paranoid" okazał się być płytą nie tylko ciężką i ponurą jak debiut, ale także płytą mocną, intensywną, energetyczną i pozbawioną bluesowych elementów
Poniekąd odpowiedziałeś na to pytanie sam:Anzhelmoo pisze: ↑15-08-2022, 19:28Ogólnie bardzo fajny wpis i nie sposób nie zgodzić się, że zespoły inspirowały się wzajemnie. Zastanawia mnie jednak czemu nie postrzegasz debiutu BS już w kategoriach płyt ostrych i czadowych. No i debiut LZ też ukazał się wcześniej, a trochę czasu mimo wszystko tam jednak było.Agony pisze: ↑14-08-2022, 19:56W kwestii tego kto był w czym pierwszy - Sabbs byli pierwszym zespołem grającym naprawdę ciężko i złowrogo. Ale nie byli pierwszymi grającymi naprawdę ostro i czadowo, bo pod tym względem dali się wyprzedzić zespołowi DEEP PURPLE i ich płycie "In Rock". Purple nagrywając tamtą płytę inspirowali sie Sabbathami i tym ciężkim gitarowym brzmieniem, jakie ekipa Iommiego zaprezentowała na swym debiucie. Jednak kiedy Sabbs nagrywali "Paranoid", role się odwróciły i tym razem to BS inspirowali się siłą i dosadnością "In Rock". Tym sposobem "Paranoid" okazał się być płytą nie tylko ciężką i ponurą jak debiut, ale także płytą mocną, intensywną, energetyczną i pozbawioną bluesowych elementów
"Black Sabbath" jest płytą mocno zakorzenioną w muzyce "poprzedniej epoki" - jest transowa, skłania do spokojnego słuchania i wsłuchiwania się, trochę jak płyty psychodelicznego rocka z lat 1967-69. Są bluesowe elementy. Mimo ciężaru nie ma tam zdecydowanego nastawienia na dynamikę, muzyka płynie jak magma, albo raczej smoła. Tak to odbieram. W porównaniu z drugim i trzecim albumem, jedynka brzmi trochę archaicznie, co nie znaczy, że źle, bo ja bardzo lubię ten archaiczny posmak starego rocka. Dla mnie debiut Sabbs stoi na skrzyżowaniu dwóch epok, dopiero "Paranoid" i "Master of Reality" to płyty stanowczo należące do tej nowej epoki.Anzhelmoo pisze: ↑15-08-2022, 19:54To zależy co rozumiemy przez definicję czadowości. Moim zdaniem zakwalifikować można zakwalifikować chociażby szalone outro tytułowego utworu, Wicked World, N.I.B, czy nawet skoczne Wizard. Oczywiście aż roi się od bluesowych naleciałości i słychać wiele podobieństw do "muzyki przeszłości", ale moim zdaniem niczego to nie zmienia. Poziom intensywności jest dostateczny (choć mniejszy niż na późniejszych) i wyróżnia na tle zespołów pokolenia, które BS wyparło (nie tylko ciężarem i masywnością).
Agony pisze: ↑16-08-2022, 18:23
"Black Sabbath" jest płytą mocno zakorzenioną w muzyce "poprzedniej epoki" - jest transowa, skłania do spokojnego słuchania i wsłuchiwania się, trochę jak płyty psychodelicznego rocka z lat 1967-69. Są bluesowe elementy. Mimo ciężaru nie ma tam zdecydowanego nastawienia na dynamikę, muzyka płynie jak magma, albo raczej smoła. Tak to odbieram. W porównaniu z drugim i trzecim albumem, jedynka brzmi trochę archaicznie, co nie znaczy, że źle, bo ja bardzo lubię ten archaiczny posmak starego rocka. Dla mnie debiut Sabbs stoi na skrzyżowaniu dwóch epok, dopiero "Paranoid" i "Master of Reality" to płyty stanowczo należące do tej nowej epoki.Anzhelmoo pisze: ↑15-08-2022, 19:54To zależy co rozumiemy przez definicję czadowości. Moim zdaniem zakwalifikować można zakwalifikować chociażby szalone outro tytułowego utworu, Wicked World, N.I.B, czy nawet skoczne Wizard. Oczywiście aż roi się od bluesowych naleciałości i słychać wiele podobieństw do "muzyki przeszłości", ale moim zdaniem niczego to nie zmienia. Poziom intensywności jest dostateczny (choć mniejszy niż na późniejszych) i wyróżnia na tle zespołów pokolenia, które BS wyparło (nie tylko ciężarem i masywnością).
mi sie akurat podoba, specyficzny album o specyficznym brzmieniu takiego klimatu nie ma na żadnym innym
Tommy I: