26-03-2013, 19:48
Ostatnio w moim odtwarzaczu często kręci się ''Trespass'' (1970), drugi album Genesis, a pierwszy z ich ''progresywnego'' katalogu. Dotychczas nie doceniałem tej płyty i dziwiły mnie wysokie noty, jakie od zawsze otrzymywała w serwisie Progarchives, jednak przyszedł czas, gdy zweryfikowałem swoje sądy. Dziś doceniam bogactwo delikatnych, sennych fragmentów, które przeważają na tej płycie, a zwłaszcza to, jak finezyjnie łączą się partie akustycznych gitar z rozmarzonymi wokalizami Gabriela. Oczywiście, nie brakuje tu także dynamicznych, podniosłych fragmentów, czego najlepszym przykładem jest kończący płytę ''The Knife'', będący zapowiedzią quasi-hardrockowej estetyki, która za rok, na krótko, miała zdominować muzykę Genesis. Album ''Trespass'' zawiera bardzo ambitny materiał. Czasem ma sie wrażenie, że ambicje zbytnio ponoszą młodych jeszcze muzyków, mianowicie w utworze''Stagnation'', gdzie mimo obiecującego początku zespół w końcu pogubił się w łączeniu delikatnych partii z tymi mocniejszymi, dynamicznymi. Z wyjatkiem tego jednego zgrzytu, całą resztę płyty wypełnia ciekawe, progresywno-symfoniczne granie. (8/10).
Przez długie lata moją ulubioną płytą Genesis była ''Nursery Cryme'' (1971) i do dziś mam do niej spory sentyment. To na tej płycie debiutowali w zespole dwaj utalentowani muzycy: perkusista Phil Collins i gitarzysta Steve Hackett. Ten ostatni odcisnął na albumie szczególnie mocne piętno. Jego odważne, dynamiczne partie uczyniły z ''Nursery Cryme'' płytę niemal hardrockową. Wystarczy posłuchać takich utworów, jak rozbudowany ''The Musical Box'' czy potężny, podniosły ''The Return Of The Giant Hogweed'', obydwa zaliczające się do najlepszych utworów w karierze Genesis. Nigdy później zespół nie nagrał już tak mocnej, zdominowanej przez gitary muzyki. Nie brakuje na ''Nursery Cryme'' takzę łagodniejszych momentów, o uroczych, nacechowanych pewną naiwnością melodiach. Zabrakło tu jednak subtelności znanej z poprzedniej płyty, bowiem linie melodyczne i partie wokalne są tu wyraźnie zaznaczone. (8.5/10).
Pierwszą, w pełni dojrzałą płytą Genesis jest ''Foxtrot'' (1972). To tutaj zespół po raz pierwszy zaprezentował swój skrystalizowany styl i charakterystyczne, tym razem zdominowane przez instrumenty klawiszowe, brzmienie. To właśnie brzmienie tej płyty należy uznać za najbardziej typowe dla Genesis. ''Foxtrot'' stanowi dla grupy duży krok naprzód tak pod względem kompozytorskim, jak również - przede wszystkim - wykonawczym, dzięki czemu muzyka nabrała finezji i polotu. Pierwszą stronę albumu wypełniają krótsze, bardzo ciekawe, skondensowane i bogate muzycznie komozycje, zaś drugą stronę zajmuje 23-minutowy utwór ''Supper's Ready''. Niestety, to nie jest suita mająca swoją dobrze skomponowaną dramaturgię, na miarę dwudziestominutowych, rockowych suit zespołów King Crimson, VdGG czy Yes. ''Supper's Ready'' jest raczej zbiorem siedmiu bardzo interesujących, ale niepowiązanych ze sobą motywów i chyba lepiej by się stało, gdyby podzielono ten utwór na osobne ścieżki. Mimo tego mankamentu, ''Foxtrot'' pozostaje jedną z najlepszych płyt Genesis. (9/10).
cdn.
In God We Trust