Co, tylko ja z forumowiczów byłem ? nikomu się już nie chce napisać kilku słów ?
GAREA – po dwóch numerach wyszedłem pogadać ze znajomkami. Nie ruszyło mnie, ot taki bezpłciowy black metal dla nastolatków.
SAOR – znam, cenię i lubię. Mam całe dysko na półce. Byłem bardzo ciekawy jak zaprezentuje się ekipa Andyego Marshalla na scenie. Moja ciekawość została zaspokojona, uważam że zaprezentowali się znakomicie, powyżej oczekiwań (które miałem całkiem wysokie). Zagrali cztery długie, epickie numery. Zagrali je znakomicie. Wprowadzili niesamowity, unikalny klimat, miało się wrażenie że słuchając zespołu stoisz na jakiejś odległej szkockiej równinie porośniętej wrzosem i trawą. Niesamowitym momentem był numer z płyty „Aura”, wypadł fenomenalnie, miałem gęsią skórkę i świeczki w oczach, coś niesamowitego. Mogli zagrać coś jeszcze, te 40 minut minęło zdecydowanie za szybko.
GAAHL’S WYRD – zajebisty przekrojowy koncert. Tyle można napisać. Całkiem inny niż Saor czy Garea. Mocny, ostry, momentami wściekły. Brzmienie bardzo dobre. Wokal Gaahla zasługuje na zdanie odrębne – byłem pod ogromnym wrażeniem. Mocny, potężny i charyzmatyczny wokal. I nie chodzi mi tu o jego wydumane pozy na scenie, ale o to co wydobywało się z jego gardła. Czapki z głów. Światowa czołówka na tej pozycji w gatunku. Set, jak już pisałem wcześniej był przekrojowy, był Gaahl’s Wyrd, był Trelldom, był God Seed, był Gorgoroth – mieszanka zajebiście wybuchowa, atomowa wręcz. Nie mając żadnych oczekiwań przed koncertem byłem wręcz zachwycony. Jak będzie okazja zobaczyć następnym razem, na pewno skorzystam, wam też polecam, warto !
Frekwencja taka se, na moje oko tak ok. 250, max 300 luda. Merch skromny, ceny światowe.
