No to panowie istnieli mniej więcej w latach 1995-2007 i wydali 6 długograjów. W międzyczasie reaktywowali się jednak na koncerty, a teraz ponoć pracują nad nową płytą, ale to melodia przyszłości, bo wcześniej niż za rok to nie wyjdzie. No i po pięciu albumach, z których znam tylko dwa, te z lat 2001 i 2003, panowie w 2005 roku nagrali i rok później wydali takie cudo:

Przyznam, że bardzo pobieżnie te dwa wcześniejsze albumy przesłuchałem i z pewnością się polubimy, bo to sympatyczna muzyka, która ma swój unikalny styl i sznyt. Ale to co się dzieje na Adultery przerasta je o kilka długości.
Ich muzykę w internetach określają jako alternatywny/awangardowy metal lub eksperymentalny rock. Jedno jest pewne - chłopy nasłuchali się takich rzeczy jak Korn czy Deftones, są wielkimi fanami Mike'a Pattona, a nieobce im są też takie nurty jak psychodela, jazz, a nawet muzyczna ekstrema (nie tylko metalowa). Adultery to mariaż tych wszystkich stylów (i nie tylko, bo i na country albo na spoken word miejsce się znajdzie) w niesamowicie zróżnicowaną, ale i spójną całość. Jest wszechobecny klimat noir, jest mnóstwo chwytliwych patentów gitarowych (ta płyta to dosłownie hit na hicie), dużo połamanych rytmów i eksperymentów muzycznych, jest wreszcie Todd Smith, który ze swoim głosem wyczynia, co tylko chce - to wydrze (nie mylić z Szymonem Wydrą) ryja, to zaśpiewa, to wyrecytuje. Znakomity klimat podkreślają też niepokojące i mocno pesymistyczne teksty. No bo jak inaczej to zinterpretować:
These are the darkest days,
These are the darkest days of all
And it comes as no surprise all hope will someday die
Lost in a slow kiss goodbye all hope will someday die
As we sink like stones in the river
Wspomniałem już o klimacie? Momentami można poczuć się jak w powieści Chandlera:
The druggies the hookers the pimps and the pushers
The faggots the addicts and me
The neon lights, the murderous nights, the zombies walking the streets
What's a little sin under the covers, what's a little blood between the lovers?
Krótko mówiąc - absolutnie fantastyczna jest to płyta. Dla niektórych może niepokojące być, jak szybko wchodzi do głowy i jak szybko odkrywa przed nami karty, ale zapewniam, że płyta nie nudzi. A jakby zaczęła nudzić, to dam znać, ale nie sądzę, by tak się stało.