SATYRICON
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
-
Heretyk
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9055
- Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
- Lokalizacja: beskidy
Re: SATYRICON
zastanawia mnie jedna rzecz. w podsumowaniu roku kolega Lykantrop wymienia jakieś trzecioligowe pierdy, twierdząc, że mamy obecnie wysyp zajebistych płyt, natomiast o nowym Satyricon pisze, że to płytka która "może być" i że nikt nie będzie niedługo o niej pamiętał. może jeszcze nie mam jej zbytnio osłuchanej ale i tak twierdzę, że większe jest prawdopodobieństwo, iż to właśnie ten album przetrwa (zwłaszcza, że zyskuje z czasem) niż większość z jego szacownej listy.
- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
Re: SATYRICON
Nowy Satyricon, jak i w sumie wiekszosc ich albumow, to bardzo wielowarstwowa plyta, o ktorej naprawde nie ma sensu pochopnie sie wypowiadac. Mam za soba kilkadziesiat odsluchow i dokopalem sie (a przynajmniej tak mi sie wydaje) do rdzenia tego albumu, i nie mam watpliwosci - jest to wielka plyta. A jej wielkosc polega na szczegolach, ktorych nie slychac przy pierwszym kontakcie (mowie o swoich doswiadczeniach). Dlatego trzeba sluchac i sluchac ;).
this is a land of wolves now
- Lykantrop
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8015
- Rejestracja: 23-12-2009, 17:51
Re: SATYRICON
No jo cie prosza, z mojej listy która niby kapela wg Ciebie to 3cia liga? Może czego innego szukamy w muzyce, ale ja nie jestem zwolennikiem słuchania muzyki komponowanej z pomocą linijki, ekierki i mikroskopu. Ta płyta jest do bólu przyjazna i zachowawcza, w kontekście "Rebel..." i w ogóle przywoływanie tutaj kazusu tej płyty to już robienie kurwy z logiki i alfonsa z dobrego smaku, w czym się niby objawia odwaga i innowacyjność tego krążka? Przecież to jest esencja metalu, który może być wydawany przez Roadrunner albo Nuclear Blast, idealny i wręcz podręcznikowy przykład metalowego hamburgera dla bliżej nieskonkretyzowanego konsumenta, który nie widzi różnicy między papierowym kotletem z mcdonalda, a soczystym stekiem (i nie muszę dodawać, że za pewne lodówkę ma wypchaną wyrobem seropodobnym pakowanym po kilogramie). Śmieszą mnie te teksty o szukaniu w tej płycie drugiego dna i ukrytych nawiązaniach do czegoś tam kiedyś tam, świetnie zostało to podsumowane przez Mariana w postaci kultowej już recenzji :) Względnie nienajgorsza, przebojowa płyta i tyle.Heretyk pisze:zastanawia mnie jedna rzecz. w podsumowaniu roku kolega Lykantrop wymienia jakieś trzecioligowe pierdy, twierdząc, że mamy obecnie wysyp zajebistych płyt, natomiast o nowym Satyricon pisze, że to płytka która "może być" i że nikt nie będzie niedługo o niej pamiętał. może jeszcze nie mam jej zbytnio osłuchanej ale i tak twierdzę, że większe jest prawdopodobieństwo, iż to właśnie ten album przetrwa (zwłaszcza, że zyskuje z czasem) niż większość z jego szacownej listy.
Only pierwsze bicia are real!
manieczki pisze:Proszę tutaj pana lykantropa nie denerwować dzisiaj już, bo wypił 5(pięć) piwek, d.o.k.u.r.w.i.l wor metalem i cisnienie jego wynosi tera 150/95
-
535
Re: SATYRICON
Tak właśnie ta sprawa wygląda, a pytanie nadal pozostaje aktualne. Co jest takiego na tej płycie, czego wcześniej nie można było usłyszeć?Lykantrop pisze:Ta płyta jest do bólu przyjazna i zachowawcza, w kontekście "Rebel..." i w ogóle przywoływanie tutaj kazusu tej płyty to już robienie kurwy z logiki i alfonsa z dobrego smaku, w czym się niby objawia odwaga i innowacyjność tego krążka? Przecież to jest esencja metalu, który może być wydawany przez Roadrunner albo Nuclear Blast, idealny i wręcz podręcznikowy przykład metalowego hamburgera dla bliżej nieskonkretyzowanego konsumenta, który nie widzi różnicy między papierowym kotletem z mcdonalda, a soczystym stekiem (i nie muszę dodawać, że zapewne lodówkę ma wypchaną wyrobem seropodobnym pakowanym po kilogramie). Śmieszą mnie te teksty o szukaniu w tej płycie drugiego dna i ukrytych nawiązaniach do czegoś tam kiedyś tam, świetnie zostało to podsumowane przez Mariana w postaci kultowej już recenzji :) Względnie nienajgorsza, przebojowa płyta i tyle.
-
Nasum
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16196
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: SATYRICON
Lykantrop pisze: Śmieszą mnie te teksty o szukaniu w tej płycie drugiego dna i ukrytych nawiązaniach do czegoś tam kiedyś tam, świetnie zostało to podsumowane przez Mariana w postaci kultowej już recenzji :)
Podajcie link do tej kultowej recenzji, bo chyba ja przeoczyłem;-)
- Lykantrop
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8015
- Rejestracja: 23-12-2009, 17:51
Re: SATYRICON
Zyskuje ten album z każdym kolejnym przesłuchaniem - już niepokojący początek powoduje, że skóra cierpnie mi na karku. W tym miarowych graniu czai się jakieś szaleństwo, które wbrew oczekiwaniom nie eksploduje jednak, potęgując wrażenie i wywołując większe emocje. Czasami coś niewypowiedzianego mocniej przemawia niż dosadne wykrzyczenie prosto w twarz.
Utwór płynnie przechodzi w następny, perkusja oszczędna, miarowa i potężna. Gdy wchodzi wokal Satyra serce na moment przestaje mi bić, a płuca nie nadążają pobierać tlenu z powietrza. Czuć w tym kawałku atmosferę "Shadowthrone" , ale jednocześnie wymowa tego utworu jest bardziej dojrzała - wówczas to był las widziany oczami przemierzającego go wędrowca, teraz widzimy ten sam las z pozycji lecącego nad nim kruka. Od gałęzi najwyższych drzew dzieli nas ładne kilkanaście metrów, ale oczy ptaka widzą na liściach kropelki porannej rosy, mieniące się w pierwszych promieniach wschodzącego słońca. Gdy muzyka wycisza widzimy jak gęsta i nieprzenikniona mgła, wylewa się spomiędzy wzgórz strzępiących linię horyzontu, zalewa las i doliny, przesuwa się miarowo po spokojnym lustrze leniwie przepływającej rzeki. I znów uderzenie i znów przyśpieszenie - jest potężnie, patetycznie i wzniośle - Satyr deklamuje i śpiewa z pasją i natchnieniem. Rozpościeramy szeroko skrzydła i lądujemy na polanie.
Trzeci utwór - las wciąga nas coraz bardziej, przekradamy się przez gęste drzewa czując na plecach palące spojrzenie wilka. Przyspieszamy kroku i nie zważając na gałęzie smagające twarz przedzieramy się przez drzewa i gęste krzewy. Rosa porannej mgły osiada na naszym ubraniu. Chcemy biec ale czujemy strach, że to co podąża za nami zacznie biec jeszcze szybciej. Idziemy więc pośpiesznie, bojąc odwrócić się za siebie i gdy wchodzimy na pobliskie wzgórze, a ciepła ręka porannego słońca przeczesuje nasze mokre od potu i rosy włosy, nagle czujemy się częścią tego lasu. Zrozumieliśmy, że żadne zagrożenie nie może nas spotkać ze strony wilka, bo wilk jest w nas samych. Dzika cząstka pierwotnej natury kołacze w naszym sercu, czujemy zapach kwitnących kwiatów dwie polany dalej, słyszymy listek opadający z drzewa po drugiej stronie wzgórza, słyszymy lekkie skrzypienie... to grzyby rosną na polanie, rozgarniając gęstą i mokrą trawę swoimi pulchnymi, brązowymi kapeluszami. Wciągamy głęboko świeże powietrze w płuca i zaczyna się kolejny utwór.
Zaczynamy czuć, że nie tylko nasze zmysły wyostrzyły się, ale twarz porosła sierścią i dużo wygodniej nam iść na czworaka niż na dwóch nogach. Zrzuciliśmy skórę kurka i przywdzialiśmy skórę wilka - wydajemy z siebie wściekłe i jadowite westchnienie odbijane setki razy po porośniętych lasem zboczach i ogromnej dolinie, rozciętej przez nieruchomą rzekę. Ten odgłos jest pośredni pomiędzy krakaniem kruka, a wyciem wilka. Początkowo nas przeraża i onieśmiela, czujemy się jak nastoletni chłopiec zaskoczony pierwszymi oznakami mutacji. Robimy jednak głęboki wdech i krzyczymy jeszcze raz - głośno i dobitnie - nasz głos porusza liście na drzewach, trzepocze igliwiem i sprawia, że zaczynają opadać szyszki. Spadają na mięsiste kapelusze grzybów i rozbijają je w pył. To robactwo dyskretnie przeżarło im kapelusze i wyssało substancję mogącą posilić naszą głodną i zbłąkaną duszę.
I wtedy słyszymy czysty śpiew - jesteśmy wilkiem i krukiem jednocześnie - splatamy się tej parze z gracją i wdziękiem, stawiając kroki tak ostrożnie, by nie zrzucić z trawiastego zbocza kropelek rosy zaczynamy tańczyć. Kruk obejmuje wilka skrzydłami i wbija mu dziób w oko, wilka obejmuje kruka łapami i wgryza się krukowi w szyję. Kruk czuje sierść w dziobie, wilk pióra w pysku - obaj czują ból, błogość i rozkosz, tańczą tak zwiewnie i lekko, że niczym babie lato przesuwają się między drzewami w dół doliny napotykając nieruchomą rzekę. Dotykają stopami tafli wody, ale nie wpadają do niej ani nie tworzą żadnych kręgów. Woda jest jak lustro, twarda i niezmącona, jak w lustrze widać odbicie kruka i wilka w namiętnym danse macabre. Początkowo wydaje się, że wraz z odbiciem tworzą jedną całość, że we czwórkę tańczą. Po chwili jednak ich odbicie odłącza się i zaczyna żyć własnym życiem, nadając byt swemu własnemu odbiciu, a one własnemu. Cała rzeka tańczy, cały las tańczy....
I wtedy rozpoczyna się kolejny utwór - cudowne nawiązanie do "Dark Medieval Times" - tylko, że wówczas byliśmy zbrojnym przedzierającym się przez ostępy leśne, polującym na wiewiórki i żywiącym się czarnymi jagodami, które są czerwone bo są jeszcze zielone. Dziś jagody dojrzały, są czarne aksamitne, soczyste i słodkie. Nie jesteśmy zbrojnym, jesteśmy jego mieczem, tarczą i zbroją. Nie niesiemy śmierci i wojny - jesteśmy śmiercią i wojną. Stal miecza nie połyskuje już w słońcu, zbyt wiele krwi wsiąknęło przez lata w ostrze, pozostawiając po sobie rdzawe bruzdy i wspomnienie krzyku konających ofiar.
Zaczyna się kolejny utwór - nad lasem widzimy czarną chmurę dymu. Z oddali widzimy jak czerwone jęzory płomieni smagają drzewa, a wystraszona zwierzyna ucieka w popłochu z pogorzeliska, w które bezwzględny żywioł zmienia naturę. Biegniemy w kierunku ognia rozkładamy szeroko ręce i rozcapierzając palce rąk bez chwili wahania rzucamy się z urwiska w jego kierunku. W powietrzu zmieniamy się w czarną chmurę i zaczynamy sunąć ku płomieniom.
Zaczyna się kolejny - utwór - czujemy, że gniew wezbrał nasze ciało, które zaczyna pulsować i pękać. Miotamy błyskawice z głębi trzewi a gdy chcemy krzyknąć nad lasem rozlegają się grzmoty. I właśnie wtedy gdy jesteśmy wysoko nad samym centrum pożaru czujemy jak nasze ciało pęka na miliony kawałeczków, a ze środka wylatują grube jak ziarna grochu, gęste jak trawa porastająca dolinę i zimne jak stygnące ciała wilka i kruka, które pozostawiliśmy nad rzeką - krople rzęsistego deszczu. Spadają wprost w płomienie. Pierwsze krople są jak żołnierze rzuceni z okopów wprost na bagnety wrogów, umierają szybko zdławione temperaturą, ale ich bracia umierają ciut później, a bracia ich braci centymetr po centymetrze odzyskują poczerniałe już, gałęzie drzew, które nie zdążyły jeszcze doszczętnie spłonąć. Nasz gniew rośnie i na pograniczu histerii i szaleństwa wylewamy z siebie wodę tak długo, aż ogień zupełnie znika. Zaczyna się kolejny utwór.
Gdy dym nieco opada, przed naszymi oczami odsłaniają się zgliszcza spalonego lasu, Drzewa wyciągają pozbawione liści gałęzie, chude i czarne konary jakby pogrążone w spontanicznej modlitwie dziękującej matce naturze za deszcz. Idziemy w zadumie przez dymiący, martwy las nie dostrzegając, że trawa zieleni się pod naszymi stopami i za każdym dokonanym krokiem bujna i soczysta zieleń pożera pogorzelisko tak długo, aż osiągamy jego kres i gdy wreszcie odwracamy się za siebie nie ma już najmniejszego śladu po niedawnej tragedii. Zaczyna się kolejny utwór.
Zaczynamy rozumieć, że to nie my jesteśmy w lesie, ale las jest w nas. Dostrzegamy, że cichy szept lasu jest naszymi własnymi myślami, ciche skrzypienie drzew i delikatny szum wiatru to nic innego jak nasze pragnienia i marzenia, które boimy się głośno wypowiedzieć, ale które mieszkają głęboko w naszym sercu. Dochodzące w oddali wycie wilka to tęsknota, nieruchoma rzeka to miłość, o której przestaliśmy śnić, a w którą teraz znów wierzymy czując na twarz powiew wiosennego wiatru i ciepło słońca pieszczące nasze zamknięte powieki.
Doskonała płyta! Genialna! Najlepszy album black metalowy wszech czasów. Satyricon sięgnął absolutu - nagrał płytę odważną, album który nie tylko dostarcza nam dużo emocji, ale pozwala odkryć samych siebie. Płyta skrząca się tysiącami barw, muzyka, którą odbiera się wszystkimi zmysłami - inteligentna, wymagająca, wizjonerska. Przeznaczona dla wyjątkowo wrażliwych, wyrobionych, dojrzałych i wyrafinowanych słuchaczy. Ludzi, których wyobraźnia nie zna granic, takich, którzy potrafią być czuli i okrutni, bezwzględni w walce i mądrzy w czasach pokoju. Myślę, że tak naprawdę jest w stanie właściwie zrozumieć tę płytę góra 20 osób. Jeśli odliczymy członków zespołów i mnie to zostaje siedemnaście. Nie sądzę by z tego elitarnego grona znalazł się jeszcze ktoś, kto dziwnym zbiegiem okoliczności pisze na tym forum. Myślę, że nawet Ci, którym się płyta podoba tak naprawdę jej nie zrozumieli - są jak rozbitkowie na bezludnej wyspie, którzy polizawszy pień palmy myślą, że wsmakowali się w mleczko kokosa, który znajduje się na jej czubku.
Utwór płynnie przechodzi w następny, perkusja oszczędna, miarowa i potężna. Gdy wchodzi wokal Satyra serce na moment przestaje mi bić, a płuca nie nadążają pobierać tlenu z powietrza. Czuć w tym kawałku atmosferę "Shadowthrone" , ale jednocześnie wymowa tego utworu jest bardziej dojrzała - wówczas to był las widziany oczami przemierzającego go wędrowca, teraz widzimy ten sam las z pozycji lecącego nad nim kruka. Od gałęzi najwyższych drzew dzieli nas ładne kilkanaście metrów, ale oczy ptaka widzą na liściach kropelki porannej rosy, mieniące się w pierwszych promieniach wschodzącego słońca. Gdy muzyka wycisza widzimy jak gęsta i nieprzenikniona mgła, wylewa się spomiędzy wzgórz strzępiących linię horyzontu, zalewa las i doliny, przesuwa się miarowo po spokojnym lustrze leniwie przepływającej rzeki. I znów uderzenie i znów przyśpieszenie - jest potężnie, patetycznie i wzniośle - Satyr deklamuje i śpiewa z pasją i natchnieniem. Rozpościeramy szeroko skrzydła i lądujemy na polanie.
Trzeci utwór - las wciąga nas coraz bardziej, przekradamy się przez gęste drzewa czując na plecach palące spojrzenie wilka. Przyspieszamy kroku i nie zważając na gałęzie smagające twarz przedzieramy się przez drzewa i gęste krzewy. Rosa porannej mgły osiada na naszym ubraniu. Chcemy biec ale czujemy strach, że to co podąża za nami zacznie biec jeszcze szybciej. Idziemy więc pośpiesznie, bojąc odwrócić się za siebie i gdy wchodzimy na pobliskie wzgórze, a ciepła ręka porannego słońca przeczesuje nasze mokre od potu i rosy włosy, nagle czujemy się częścią tego lasu. Zrozumieliśmy, że żadne zagrożenie nie może nas spotkać ze strony wilka, bo wilk jest w nas samych. Dzika cząstka pierwotnej natury kołacze w naszym sercu, czujemy zapach kwitnących kwiatów dwie polany dalej, słyszymy listek opadający z drzewa po drugiej stronie wzgórza, słyszymy lekkie skrzypienie... to grzyby rosną na polanie, rozgarniając gęstą i mokrą trawę swoimi pulchnymi, brązowymi kapeluszami. Wciągamy głęboko świeże powietrze w płuca i zaczyna się kolejny utwór.
Zaczynamy czuć, że nie tylko nasze zmysły wyostrzyły się, ale twarz porosła sierścią i dużo wygodniej nam iść na czworaka niż na dwóch nogach. Zrzuciliśmy skórę kurka i przywdzialiśmy skórę wilka - wydajemy z siebie wściekłe i jadowite westchnienie odbijane setki razy po porośniętych lasem zboczach i ogromnej dolinie, rozciętej przez nieruchomą rzekę. Ten odgłos jest pośredni pomiędzy krakaniem kruka, a wyciem wilka. Początkowo nas przeraża i onieśmiela, czujemy się jak nastoletni chłopiec zaskoczony pierwszymi oznakami mutacji. Robimy jednak głęboki wdech i krzyczymy jeszcze raz - głośno i dobitnie - nasz głos porusza liście na drzewach, trzepocze igliwiem i sprawia, że zaczynają opadać szyszki. Spadają na mięsiste kapelusze grzybów i rozbijają je w pył. To robactwo dyskretnie przeżarło im kapelusze i wyssało substancję mogącą posilić naszą głodną i zbłąkaną duszę.
I wtedy słyszymy czysty śpiew - jesteśmy wilkiem i krukiem jednocześnie - splatamy się tej parze z gracją i wdziękiem, stawiając kroki tak ostrożnie, by nie zrzucić z trawiastego zbocza kropelek rosy zaczynamy tańczyć. Kruk obejmuje wilka skrzydłami i wbija mu dziób w oko, wilka obejmuje kruka łapami i wgryza się krukowi w szyję. Kruk czuje sierść w dziobie, wilk pióra w pysku - obaj czują ból, błogość i rozkosz, tańczą tak zwiewnie i lekko, że niczym babie lato przesuwają się między drzewami w dół doliny napotykając nieruchomą rzekę. Dotykają stopami tafli wody, ale nie wpadają do niej ani nie tworzą żadnych kręgów. Woda jest jak lustro, twarda i niezmącona, jak w lustrze widać odbicie kruka i wilka w namiętnym danse macabre. Początkowo wydaje się, że wraz z odbiciem tworzą jedną całość, że we czwórkę tańczą. Po chwili jednak ich odbicie odłącza się i zaczyna żyć własnym życiem, nadając byt swemu własnemu odbiciu, a one własnemu. Cała rzeka tańczy, cały las tańczy....
I wtedy rozpoczyna się kolejny utwór - cudowne nawiązanie do "Dark Medieval Times" - tylko, że wówczas byliśmy zbrojnym przedzierającym się przez ostępy leśne, polującym na wiewiórki i żywiącym się czarnymi jagodami, które są czerwone bo są jeszcze zielone. Dziś jagody dojrzały, są czarne aksamitne, soczyste i słodkie. Nie jesteśmy zbrojnym, jesteśmy jego mieczem, tarczą i zbroją. Nie niesiemy śmierci i wojny - jesteśmy śmiercią i wojną. Stal miecza nie połyskuje już w słońcu, zbyt wiele krwi wsiąknęło przez lata w ostrze, pozostawiając po sobie rdzawe bruzdy i wspomnienie krzyku konających ofiar.
Zaczyna się kolejny utwór - nad lasem widzimy czarną chmurę dymu. Z oddali widzimy jak czerwone jęzory płomieni smagają drzewa, a wystraszona zwierzyna ucieka w popłochu z pogorzeliska, w które bezwzględny żywioł zmienia naturę. Biegniemy w kierunku ognia rozkładamy szeroko ręce i rozcapierzając palce rąk bez chwili wahania rzucamy się z urwiska w jego kierunku. W powietrzu zmieniamy się w czarną chmurę i zaczynamy sunąć ku płomieniom.
Zaczyna się kolejny - utwór - czujemy, że gniew wezbrał nasze ciało, które zaczyna pulsować i pękać. Miotamy błyskawice z głębi trzewi a gdy chcemy krzyknąć nad lasem rozlegają się grzmoty. I właśnie wtedy gdy jesteśmy wysoko nad samym centrum pożaru czujemy jak nasze ciało pęka na miliony kawałeczków, a ze środka wylatują grube jak ziarna grochu, gęste jak trawa porastająca dolinę i zimne jak stygnące ciała wilka i kruka, które pozostawiliśmy nad rzeką - krople rzęsistego deszczu. Spadają wprost w płomienie. Pierwsze krople są jak żołnierze rzuceni z okopów wprost na bagnety wrogów, umierają szybko zdławione temperaturą, ale ich bracia umierają ciut później, a bracia ich braci centymetr po centymetrze odzyskują poczerniałe już, gałęzie drzew, które nie zdążyły jeszcze doszczętnie spłonąć. Nasz gniew rośnie i na pograniczu histerii i szaleństwa wylewamy z siebie wodę tak długo, aż ogień zupełnie znika. Zaczyna się kolejny utwór.
Gdy dym nieco opada, przed naszymi oczami odsłaniają się zgliszcza spalonego lasu, Drzewa wyciągają pozbawione liści gałęzie, chude i czarne konary jakby pogrążone w spontanicznej modlitwie dziękującej matce naturze za deszcz. Idziemy w zadumie przez dymiący, martwy las nie dostrzegając, że trawa zieleni się pod naszymi stopami i za każdym dokonanym krokiem bujna i soczysta zieleń pożera pogorzelisko tak długo, aż osiągamy jego kres i gdy wreszcie odwracamy się za siebie nie ma już najmniejszego śladu po niedawnej tragedii. Zaczyna się kolejny utwór.
Zaczynamy rozumieć, że to nie my jesteśmy w lesie, ale las jest w nas. Dostrzegamy, że cichy szept lasu jest naszymi własnymi myślami, ciche skrzypienie drzew i delikatny szum wiatru to nic innego jak nasze pragnienia i marzenia, które boimy się głośno wypowiedzieć, ale które mieszkają głęboko w naszym sercu. Dochodzące w oddali wycie wilka to tęsknota, nieruchoma rzeka to miłość, o której przestaliśmy śnić, a w którą teraz znów wierzymy czując na twarz powiew wiosennego wiatru i ciepło słońca pieszczące nasze zamknięte powieki.
Doskonała płyta! Genialna! Najlepszy album black metalowy wszech czasów. Satyricon sięgnął absolutu - nagrał płytę odważną, album który nie tylko dostarcza nam dużo emocji, ale pozwala odkryć samych siebie. Płyta skrząca się tysiącami barw, muzyka, którą odbiera się wszystkimi zmysłami - inteligentna, wymagająca, wizjonerska. Przeznaczona dla wyjątkowo wrażliwych, wyrobionych, dojrzałych i wyrafinowanych słuchaczy. Ludzi, których wyobraźnia nie zna granic, takich, którzy potrafią być czuli i okrutni, bezwzględni w walce i mądrzy w czasach pokoju. Myślę, że tak naprawdę jest w stanie właściwie zrozumieć tę płytę góra 20 osób. Jeśli odliczymy członków zespołów i mnie to zostaje siedemnaście. Nie sądzę by z tego elitarnego grona znalazł się jeszcze ktoś, kto dziwnym zbiegiem okoliczności pisze na tym forum. Myślę, że nawet Ci, którym się płyta podoba tak naprawdę jej nie zrozumieli - są jak rozbitkowie na bezludnej wyspie, którzy polizawszy pień palmy myślą, że wsmakowali się w mleczko kokosa, który znajduje się na jej czubku.
Only pierwsze bicia are real!
manieczki pisze:Proszę tutaj pana lykantropa nie denerwować dzisiaj już, bo wypił 5(pięć) piwek, d.o.k.u.r.w.i.l wor metalem i cisnienie jego wynosi tera 150/95
-
Nasum
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16196
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: SATYRICON
Dzięki. Pasjonująca lektura.
A Maria jak będzie na drugi raz szedł do lasu na grzyby, proponuje mu obowiązkowy zakup atlasu grzybów - nie wszystko co fajnie wyglada jest jadalne, a jeśli jest, to efekty uboczne mogą być chociażby w formie halucynacji ;-) Wtedy jest się i wilkiem i lasem, i krukiem, i chuj wie czym jeszcze....
A Maria jak będzie na drugi raz szedł do lasu na grzyby, proponuje mu obowiązkowy zakup atlasu grzybów - nie wszystko co fajnie wyglada jest jadalne, a jeśli jest, to efekty uboczne mogą być chociażby w formie halucynacji ;-) Wtedy jest się i wilkiem i lasem, i krukiem, i chuj wie czym jeszcze....
- Plastek
- zahartowany metalizator
- Posty: 5009
- Rejestracja: 29-08-2011, 10:58
- Lokalizacja: Pot pod pachami
- Kontakt:
Re: SATYRICON
Ja jebie, nie mam pytań. Mistrzostwo samooszukiwania.Riven pisze:Nowy Satyricon, jak i w sumie wiekszosc ich albumow, to bardzo wielowarstwowa plyta, o ktorej naprawde nie ma sensu pochopnie sie wypowiadac. Mam za soba kilkadziesiat odsluchow i dokopalem sie (a przynajmniej tak mi sie wydaje) do rdzenia tego albumu, i nie mam watpliwosci - jest to wielka plyta. A jej wielkosc polega na szczegolach, ktorych nie slychac przy pierwszym kontakcie (mowie o swoich doswiadczeniach). Dlatego trzeba sluchac i sluchac ;).
Ufoludku ufoludku zerżnij mnie. Ufoludku ufoludku zerżnij mnie. Zerżnij, zerżnij u-f-o-l-u-d-k-u mnie.
Jesteśmy Fisted Sister i lubimy się jebać!!!! Wyjebiemy nawet owcę!!!!
Wszyscy ręce w górę! Wszyscy ręce w górę!
Wolę kakaową dziurę!!
Jesteśmy Fisted Sister i lubimy się jebać!!!! Wyjebiemy nawet owcę!!!!
Wszyscy ręce w górę! Wszyscy ręce w górę!
Wolę kakaową dziurę!!
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: SATYRICON
To oczywista konkluzja.Riven pisze:Nowy Satyricon, jak i w sumie wiekszosc ich albumow, to bardzo wielowarstwowa plyta, o ktorej naprawde nie ma sensu pochopnie sie wypowiadac. Mam za soba kilkadziesiat odsluchow i dokopalem sie (a przynajmniej tak mi sie wydaje) do rdzenia tego albumu, i nie mam watpliwosci - jest to wielka plyta. A jej wielkosc polega na szczegolach, ktorych nie slychac przy pierwszym kontakcie (mowie o swoich doswiadczeniach). Dlatego trzeba sluchac i sluchac ;).
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
-
[V]
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8398
- Rejestracja: 07-06-2009, 16:29
Re: SATYRICON
Drone pisze:To oczywista konkluzja.Riven pisze:Nowy Satyricon, jak i w sumie wiekszosc ich albumow, to bardzo wielowarstwowa plyta, o ktorej naprawde nie ma sensu pochopnie sie wypowiadac. Mam za soba kilkadziesiat odsluchow i dokopalem sie (a przynajmniej tak mi sie wydaje) do rdzenia tego albumu, i nie mam watpliwosci - jest to wielka plyta. A jej wielkosc polega na szczegolach, ktorych nie slychac przy pierwszym kontakcie (mowie o swoich doswiadczeniach). Dlatego trzeba sluchac i sluchac ;).
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
- Kingu
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1472
- Rejestracja: 19-04-2002, 22:00
- Lokalizacja: Superhausen
Re: SATYRICON
Słuchać do skutku, czyli aż się spodoba :) Czasy kaset i problematycznego dostępu do muzyki minęły jednak bezpowrotnie.Riven pisze:Dlatego trzeba sluchac i sluchac ;).
Nawet najlepszym zdarza się gówno i nie ma się co oszukiwać, że to schabowy.
Na następnej Eurowizji będzie Satyr ale żeby się zesrał na złoto, to Behemoth w tym biznesie już nie prześcignie :)
- Nerwowy
- zahartowany metalizator
- Posty: 6655
- Rejestracja: 20-06-2009, 14:07
Re: SATYRICON
Ale coś w tym jest akurat, że dużo zależy tutaj od nastawienia słuchacza i to głównie w kwestii słyszalnych inspiracji, których jest tutaj masa. Czas pokazał, że wszystko po Rebel Extravaganza było więcej niż dobre, nie widzę więc powodu żeby doszukiwać się na nowym albumie wszystkiego, co chujowe ;).
De Mysteriis Dom Niggeriis
Slayer to kał i ogólnie rzecz biorąc beznadziejna kapela.
- Lykantrop
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8015
- Rejestracja: 23-12-2009, 17:51
Re: SATYRICON
Przecież nieliczni tutaj to robią. Po prostu śmieszne jest doszukiwanie się znamion dzieła wybitnego w dziele co najwyżej niezłym i uznawanie za mesjasza fałszywego proroka. Jak zawsze czerń albo biel, geniusz albo gówno, jaskrawa polaryzacja opinii, wyzwiska, kasowanie kont i przyrzeczenie kosy w plecy na koncercie. Takie "Phoenix" to przecież straszna pościelówa, w temacie takich metalowych balladek bije ich nawet Watejn ze swoim "They Rode On" :)Nerwowy pisze:Ale coś w tym jest akurat, że dużo zależy tutaj od nastawienia słuchacza i to głównie w kwestii słyszalnych inspiracji, których jest tutaj masa. Czas pokazał, że wszystko po Rebel Extravaganza było więcej niż dobre, nie widzę więc powodu żeby doszukiwać się na nowym albumie wszystkiego, co chujowe ;).
Only pierwsze bicia are real!
manieczki pisze:Proszę tutaj pana lykantropa nie denerwować dzisiaj już, bo wypił 5(pięć) piwek, d.o.k.u.r.w.i.l wor metalem i cisnienie jego wynosi tera 150/95
- Nerwowy
- zahartowany metalizator
- Posty: 6655
- Rejestracja: 20-06-2009, 14:07
Re: SATYRICON
No właśnie w tym problem, że nie.
De Mysteriis Dom Niggeriis
Slayer to kał i ogólnie rzecz biorąc beznadziejna kapela.
-
535
Re: SATYRICON
Bez przesady. Dwa chujowe numery na dziesięć, to jeszcze nie "wszystko".Nerwowy pisze:Ale coś w tym jest akurat, że dużo zależy tutaj od nastawienia słuchacza i to głównie w kwestii słyszalnych inspiracji, których jest tutaj masa. Czas pokazał, że wszystko po Rebel Extravaganza było więcej niż dobre, nie widzę więc powodu żeby doszukiwać się na nowym albumie wszystkiego, co chujowe ;).
- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
-
est
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10372
- Rejestracja: 30-03-2008, 17:30
- Lokalizacja: Trockenwald
Re: SATYRICON
Chodzi w tym wszystkim zapewne o przewrotność i dualizm satyrowej natury, której kozia część lubi sobie pożuć trawy strzygąc uszami i puszczając bąki, podczas gdy ta ludzka część jest jedynie wynikiem antropomorficznych zapędów wielbicieli koziego zadka. Nie zapomnijcie kaloszy na podróż do rdzenia!
-
Heretyk
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9055
- Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
- Lokalizacja: beskidy
Re: SATYRICON
no Altars, Beyond, Impious Baptism, Alehammer czy Zemial raczej w pierwszej lidze nie pogrywają ;) umówmy się, że moze być druga ;)Lykantrop pisze: No jo cie prosza, z mojej listy która niby kapela wg Ciebie to 3cia liga? Może czego innego szukamy w muzyce, ale ja nie jestem zwolennikiem słuchania muzyki komponowanej z pomocą linijki, ekierki i mikroskopu. Ta płyta jest do bólu przyjazna i zachowawcza, w kontekście "Rebel..." i w ogóle przywoływanie tutaj kazusu tej płyty to już robienie kurwy z logiki i alfonsa z dobrego smaku, w czym się niby objawia odwaga i innowacyjność tego krążka? Przecież to jest esencja metalu, który może być wydawany przez Roadrunner albo Nuclear Blast, idealny i wręcz podręcznikowy przykład metalowego hamburgera dla bliżej nieskonkretyzowanego konsumenta, który nie widzi różnicy między papierowym kotletem z mcdonalda, a soczystym stekiem (i nie muszę dodawać, że za pewne lodówkę ma wypchaną wyrobem seropodobnym pakowanym po kilogramie). Śmieszą mnie te teksty o szukaniu w tej płycie drugiego dna i ukrytych nawiązaniach do czegoś tam kiedyś tam, świetnie zostało to podsumowane przez Mariana w postaci kultowej już recenzji :) Względnie nienajgorsza, przebojowa płyta i tyle.
że szukamy czego innego, to już dawno odkryłem, nic dziwnego, tak bywa. a Rebel tu nie przywoływałem, tak że nie do mnie pytanie. natomiast sam jeszcze nie do końca wiem, co sądzę o nowym Satyricon, więc w jakąś poważniejszą polemikę może pobawię się później.
- nicram
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12905
- Rejestracja: 13-04-2011, 18:53
- Lokalizacja: Litzmannstadt
Re: SATYRICON
Całkiem nie nerwowa i wyważona opinia. :-) Cały czas twierdzę, że to znakomita płyta. Połączenie Now Diabolical i jedynki plus masa jesiennego klimatu. Słuchałem jej już dziesiątki razy i mam wrażenie że zbyt szybko się kończy. To nie jest może black metal, bo od dawna Satyricon go nie gra, ale to chyba nie jest problem? Dobrej muzyki nigdy dość.Nerwowy pisze:Ale coś w tym jest akurat, że dużo zależy tutaj od nastawienia słuchacza i to głównie w kwestii słyszalnych inspiracji, których jest tutaj masa. Czas pokazał, że wszystko po Rebel Extravaganza było więcej niż dobre, nie widzę więc powodu żeby doszukiwać się na nowym albumie wszystkiego, co chujowe ;).
all the monsters will break your heart
- Lykantrop
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8015
- Rejestracja: 23-12-2009, 17:51
Re: SATYRICON
Nie wiem jakie kryterium dzielenia na ligii obierasz, ale dla mnie Beyond to z palcem w dupie awans do pierwszej ligii death metalu (w tej chwili nawet ciężko mi poza Autopsy wskazać na jakąkolwiek kapelę "klasyczną", która by nagrywała materiały na takim poziomie), Impious Baptism to też ekstraklasa war metalowych drużyn, Alehammer nagrał NAJLEPSZĄ tegoroczną płytę w kategorii crust, a Zemial... no jeśli jeszcze dzięki "In Monumentum" nie weszli na wyżyny epickiego black metalu, to teraz można śmiało powiedzieć, że nagrali album, który z palcem w dupie miecie z powierzchni ziemi i wypierdala, niczym Kelthuz lewaków, w kosmos ostatni Satyricon. Radzę posłuchać, bo tak odważnego bratania Pink Floyd z BM nie zrobili nawet Angst Skavdron (tym to się z resztą nie udało, ale to już szczegół).Heretyk pisze: no Altars, Beyond, Impious Baptism, Alehammer czy Zemial raczej w pierwszej lidze nie pogrywają ;) umówmy się, że moze być druga ;)
Only pierwsze bicia are real!
manieczki pisze:Proszę tutaj pana lykantropa nie denerwować dzisiaj już, bo wypił 5(pięć) piwek, d.o.k.u.r.w.i.l wor metalem i cisnienie jego wynosi tera 150/95







