
+

=

i nie ma tu żadnej przesady, nawet biorąc pod uwagę odległość czasową dzielącą nowy album od jego wielkich poprzedników.
Sięgajcie po "Unholy Black Splendor" i podziwijacie. Obiecuję, że przy takich kawałkach jak "Infamy", "God is Dreaming", "Goat of Mendes" czy "Probably Impure" ręce same pójdą w górę w geście triumfu.
Płyty w polskiej dystrybucji nie ma chyba nigdzie. Powtarza się sytuacja z ostatnim Loudblast.