Riven pisze:No i coz, nawiazuje. Ale nie bede sie na tym skupial, bo nie jestem zadnym ekspertem. Ale kurwa, nagromadzenie pieprzonych klisz najgorszego sortu po prostu uniemozliwialo czerpanie frajdy z nowej godzilli. Ja wiem, ze holywood, ja wiem ze film akcji i tanie emocje, ale tutaj to bylo przegiecie.
Ja bym powiedzial, ze ilosciowo to Hollywoodzka norma. Ani mniej, ani wiecej.
Riven pisze:Wojna Swiatow z Tomem Cruisem to przy tym ambitny film psychologiczny (nawiasem mowiac - to byl calkiem fajny film).
Taka tam ckliwa tandeta, pelna wszystkiego na co narzekasz w Godzilli ;)
Riven pisze:Plusy: super zrobiona godzilla - zachowane japonskie proporcje, ale wygladala calkiem wiarygodnie. calkiem dobrze stopniowane napiecie jesli chodzi o same walki.
Sceny z potworami ratuja ten film, abstrahujac od jakosci i pomyslowosci tych nowych. Godzilla to z kolei niekwestionowana gwiazda filmu, pomijajac juz kwestie czasu na ekranie.
Btw, cieszy mnie niesamowicie, ze sprobowali nowych potworow. Przed premiera dalbym glowe, ze bedzie recykling, bo taki jest obecnie trąd, ale koniec koncow najblizej do recyklingu miala scena z Mothra (tudziez z "Mothra" ;)). Doceniam i ciesze sie z tego powodu. Ale nastepnym razem powinni wziac jakiegos japonczyka do projektowania potworow. Chociaz w sequelach obstawiam powrot klasykow.
Riven pisze:ja widze tylko 2 mozliwosci zrobienia dobrego "giant monster flick":
a) kompletna jazda po bandzie, chaos, zniszczenie, wszyscy umieraja, rozpierdol bezlitosny. na tym polu sprawdzil sie Cloverfield, ktory mimo wielu ulomnosci byl calkiem fajny wlasnie z tego powodu
Tylko ze to nie bylaby Godzilla. Ani najpowazniejsza (i wciaz najlepsza) pierwsza, ani przyjazna w granicach rozsadku pozniejsza, ani ta komediowata, ani nawet ta sprzed 30 lat, ktora przeciez tez miala znow siac zniszczenie itd. A Cloverfield ta nowa Godzilla mocno smierdzi.
Riven pisze:b) totalny pastisz kina tego typu, jakies jaja i absurdy, komedia itd. i w tym kierunku szedl Pacific Rim, na pewno wypadl lepiej niz tegoroczna godzilla
Nope. Godzilla jest lepiej zlozona, pomyslana i goruje pod wzgledem strony technicznej. Twierdzilbys cos zupelnie przeciwnego gdyby nie to, ze Pacific Rim nie mial ambicji byc czyms wiecej, bo to jest wlasnie sila tamtego filmu i z tego co widze najwyrazniej to zakloca ci obraz Godzilli. Bo ze na ambicjach sie w Godzilli ogolnie rzecz biorac skonczylo jezeli chodzi o ludzkie drama to jedna sprawa, a ze sceny z potworami bardzo wyraznie zyskaly przez to, ze rezyser mial wizje poza "roboty napierdalaja potwory i vice versa" (tudziez "potwor rozdeptuje ludzi, rozpierdala budynki i robi ROOOOOOOOOAAAAAAAAAAAAAR od czasu do czasu") to niezwykle wazna, a z tych dwoch wazniejsza druga. Pieknie sa te sceny zrobione: atmosfera totalnej kleski zywiolowej, ludzie jako bezbronne mrowki (nie do konca pasuje mi przez to uzycie Kick-Assa), w niektorych scenach w Honolulu prawie czuc morskie powietrze tyle tam jest drobnych, zupelnie nie blockbusterowych detali i smaczkow. Gdyby oceniac motyw man "vs" nature tylko przez pryzmat scen z ludzmi (co sensu za bardzo nie ma, ale spotkalem sie juz iz takimi pogladami) to mozna by dojsc do wniosku, ze to calkowity kwadratowy niewypal. Tyle ze poza nimi sprawdza sie on rewelacyjnie.
No i na koniec rzecz, ktora najbardziej mnie w tym filmie zdumiala, czyli fakt, ze Godzilla to - zupelnie oldschoolowo - postac z charakterem, a nie tylko potwor zrobiony w komputerze, czysto mechanicznie, bo w filmie potrzebne jest X scen akcji i cos musi za ta akcja stac - tam jest performance. Harryhausen bylby dumny, choc niesamowicie dlugo zajelo pojecie tak prostej lekcji specom od CGI i potrzebne do tego bylo dopiero trzezwe spojrzenie kogos spoza Hollywood. Najwyzsza pora.
No nie mozna nie docenic tego, ze na filmie odcisniete jest wyrazne pietno rezysera-maniaka. Jest pagoda, sa nawiazania, ale schowane na dalszy plan - kto ma zauwazyc ten zauwazy. Nie ma tutaj na szczescie syndromu Skyfall. Za to rowniez duzy plus.
Riven pisze:Takze zawiodlem sie. Uwielbiam franchise, lubie proste filmy akcji z efektami, ale takie natezenie bzdur i aktorstwa klasy c jest dla mnie nie do przejscia nawet w tego rodzaju kinie.
Albo cos krecisz starajac sie udobruchac niezliczone rzesze fanow gumowych potworow z tego forum, albo zwyczajnie nie pamietasz jak wygladalo aktorstwo w Godzilli po pierwszych dwoch ;) Poza tym problem nie lezy w aktorstwie. Problem polega na tym, ze aktorzy nie mieli z czym pracowac. Poza Cranstonem, ktory jako jedyny cokolwiek dostal i to cos wykorzystal. I potem zostal z filmu wykrojony co z jednej strony mialo sens, bo jego postac to typowa kula u nogi, a z drugiej sensu nie mialo o tyle, ze jego postac byla jedyna w miare interesujaca w calym filmie. Moze wyciagna wnioski i w sequelach juz tego bledu nie popelnia.
Patrzac na calosc (i cala w tym zasluga zbyt daleko posunietej dominacji czesci ludzkiej) Godzilla jest po prostu ok. Ale sa tez sceny, przy ktorych kazdy milosnik gumowych potworow popusci w gacie.