DROPKICK MURPHYS - 18.06 Kraków, 19.06 Warszawa

[Najprzewielebniejszy]

Legendarna bostońska grupa, w której skład wchodzą potomkowie imigrantów z Zielonej Wyspy. Ich szalona, wesoła, mocno energetyczna muzyka zjednała im fanów na całym świecie. Jednak Dropkick Murphys dopiero na koncertach wybuchają jak bomba atomowa – to jedna z tych grup, które trzeba zobaczyć na żywo! Już w czerwcu nadarzy się ku temu okazja. Zespół, w ramach promocji albumu Signed And Sealed In Blood, zagra w Polsce dwa wyjątkowe koncerty – 18 czerwca w Klubie Studio w Krakowie, a dzień później w klubie Stodoła.
Bilety w cenie:
Kraków: 110 pln – przedsprzedaż oraz 120 pln w dniu koncertu
Warszawa: 110 pln płyta /140 pln balkon – przedsprzedaż oraz 120 pln płyta /150 pln balkon
do kupienia w punktach sprzedaży na terenie całego kraju.

i tyle w temacie :)

[ramonoth]

I to jest Wiadomość! :) W Progresji było szaleństwo, Stodołę musiałem odpuścić. Tylko drogo trochę...

[Baton]

Zesrauem sye
O ile wszystko pójdzie ok, to się melduję.

[ramonoth]

Zesrauem sye
O ile wszystko pójdzie ok, to się melduję.

A Ty przypadkiem nie jesteś ze stołecznego Lublina? Może byśmy się jakoś razem zabrali.

[Baton]

A jestem. Zobaczymy bliżej terminu jak to wyjdzie wszystko.

[ramonoth]

Zgadza się, to jeszcze mnóstwo czasu. Zgadamy się.

[Nurni Flowenol]

O ile wszystko pójdzie ok, to się melduję.

[Self]

I to jest Wiadomość! :) W Progresji było szaleństwo, Stodołę musiałem odpuścić.

U mnie tak samo. Nie ma chuja, teraz trza będzie być.

A drogo to aż tak nie jest chyba, w Progresji też circa 100 zł wołali.

[morbid]

Wybieram Kraków....

[ramonoth]

Pierwszy raz widziałem ich w Progresji w 2009 r. Minęło zatem 5 lat, niby mało, ale jednak sporo jeśli chodzi akurat o ten zespół. Ich muzyka stała się mniej punkowa na rzecz folkowej, co przynajmniej moim zdaniem, wyszło jej na niekorzyść. Koncertowo są jednak nadal wielką petardą, co udowodnili parę dni temu w Stodole. Set niezły (ponad półtorej godziny!), trochę za mało staroci, ale na szczęście zrekompensowane to zostało paroma numerami z mojego ulubionego "Blackout". Na scenę się niestety nie udało mi wdrapać, ale i tak jest to wielka radocha nawet zobaczyć taką akcję z dołu. Generalnie publika cały czas banany na ryjach, w zachowaniu zespołu sporo już jest rutyny, ale przy tej ilości koncertów i tylu latach grania chyba inaczej się nie da.

Słowem, bardzo udany wyjazd i chyba mam ochotę zobaczyć ich kiedyś po raz trzeci.

[[S.]]

Mnie też nieszczególnie pasuje, że element szantowo-folkowy zaczyna dominować nad rock'n'rollem. Myślę, że idealne proporcje osiągnęli na "The Meanest of Times". Dużo bardziej lubię też stare, punkowe płyty ("Do or Die", "All gang..."), niż to co ostatnio nagrywają.

Koncert w Krakowie był w porządku. Nie mam porównania, bo to jedyny gig DM jaki widziałem.
Z drugiej strony mogliby grać więcej szybkich kawałków (w Studio z szybszych numerów grali "Citizen CIA", "Johnny I hardly knew ya", "Shattered" i od bidy "I'm shipping up to Boston").