White Suns - "Totem" (Flenser Rec. 2014)

Z biegiem czasu coraz mniej odkryć i coraz mniej płyt, które przyjmuję się z pozycji kolan. Każdy tak ma. Ostania płyta White Suns
kwalifikuje się do grona albumów, które po kilku miesiącach od zapoznania wciąż przyjmuję z pozycji leżącej. Ten stan oczywiście się pogłębia, ale do rzeczy.
"Totem" - trzeci album White Suns to krótko rzecz ujmując kwintesencja noise-rockowej ekstremy. Nazwanie ich muzyki noise-rockiem w "tradycyjnym" tego słowa znaczeniu mija się z celem, bo zestawianie tego zespołu z klasykami gatunku zwyczajnie nie ma sensu, choć inspiracje gdzieś tam pewnie są. Równie dobrze możnaby zaliczyć ich w poczet zespołów grających "współczesny no wave", ale, kurwa, po co...
Zorganizowany chaos - jakkolwiek banalnie to hasło by nie zabrzmiało - odnosi się do White Suns w 100%. 41 min. całkowicie nieprzewidywalnej oraz doskonale przemyślanej i zaaranżowanej antymuzyki. Poziom decybeli i brutalności bardzo blisko
przekroczenia znanej mi skali w muzyce rockowej a to tylko trzech drących ryja chłopaków obsługujących perkusję, gitarę i sampler. I trzeba dodać, że zespół w tej stylistyce wykorzystuje tyle środków wyrazu i w dodatku tak operuje dynamiką, że co do jego muzykalności (hehe!) po prostu nie mam pytań.
Rzecz zdeycodowania nie dla leszczy i pizd, a na pewno dla osób, które jarają się takim np. Ehnahre, bo poziom abstrakcji i
nieprzewidywalności jest bardzo zbliżony. I przy bardziej oględnym poznaniu - podobnie jak w przypadku Ehnahre - wszystko tutaj wydawać mogłoby się improwizacją, a improwizacji w zasadzie tutaj nie ma. Porównanie może lekko naciągane, ale czuję, że oba zespoły często działają wg podobnego klucza. Z tym że - lapidarnie rzecz ujmując - Ehnahre zrzuca mi na głowę worek cegieł a White Suns rozcina mózg piłą tarczową. Brzmi to dość naiwnie i jak recenzja z "Metal Hammera", ale zainteresowani sami sprawdzą i się ustosunkują. Z ostatnich strzałów mógłbym jeszcze przywołać taki np. Ballister ze względu na podobne, nie wiem, zezwierzęcenie? Można się doszukać tutaj wielu tropów, ale nie ma obaw, jest to świeże.
Gwoli ścisłości dodam, że to jest trzeci album White Suns, poprzedni - "Sinews" - utrzymany jest w podobnym tonie, jednak jest nieco mniej intensywny i więcej tam noise'u, pierwszej zaś płyty nie słyszałem.
Na zachętę największy przebój z "Totem", masochiści na start. " onclick="window.open(this.href);return false;