11-08-2015, 14:31
nikt nie byl? Mam dla Was w takim razie relacje z tego festu. sprawdzone und potwierdzone.
Pamiętam jakby to było wczoraj...
Sytuacja nieprawdopodobna, OFF Festival 2015.
Jestem typem człowieka, którego w chuj trudno namówić na jakiś event, wypad czy koncert, który jest nieco droższy od drożdzówki i trudniejszy w realizacji od wyjścia z psem na spacer, no ale chuj - jakoś się moim znajomym udało namówić mnie na 3 dniowy karnet na OFFa. Pole namiotowe, podróż jakimś dużym busem - cho anon będzie spoko zajebiście. Jako, że muzyka, która obija się na takich festiwalach bywa dość różna - od czegoś fajnego w chujowej porze do turbo popularnego gówna w prime time, wiedziałem, że 3/4 czasu będę pił albo opierdalał się w namiocie. Mentalnie przygotowany na trzy dni alkoholowego rozpierdolu spakowałem się w plecach i out na miejsce spotkania. Każdy seba z mojej ekipy nabrał jakiś dropów i zieleni, Andżeliki wypompowały sobie cycki, gotowe nadziać się na jakiegoś bolca zza zachodniej granicy. Zaczęliśmy konsumować towary już zanim wyjechaliśmy na pomorze (a kawałek ode mnie jest) i przerwa na szczanie była co parenaście kilometrów. Za każdym razem na stacji na gastro a to batonik, a to hot dog i tak w końcu w żołądku jak w kotle zrobił się taki rozpierdol, że okna w aucie były opuszczone bo niby gorąco, i super wiatr we włosach. Ta chuja, wiatr napierdalał po uszach i oczach, każdy już się wkurwiał ale przynajmniej mogliśmy sunąć niewidzialne race analne bez skrępowania.
Dotarliśmy na miejsce, jeden taki Tomek tak się ujebał, że jednym okiem upewniał się czy słońce jest w horyzoncie a drugim czy ma zawiązane sznurowadła. I tak stój teraz z tym debilem, żeby go nie cofnęli już przy wejściu no bo kurwa imba by była niezła, bo w końcu kumple, jedna paczka i albo wchodzimy wszyscy albo wcale. No ale udało się, Sławek Toczek na bramce pierdolnął go tylko po kieszeniach i w klate tak, że pewnie złamał mu ze 2 żebra, ale mało mnie to interesowało. Spodobał mi się klimat festiwalu, to zasługa alkoholu i myśli, że to dopiero początek.
Pierwszego dnia były moje ulubione koncerty, tj. Pablopavo i Ludziki Mick Harvey, także stałem pod barierką i upajałem się muzyką jednocześnie pijąc piwko. Podziwiałem skaczące cyce kobiet stojących obok i zastanawiałem się, czy dane będzie mi włożyć włócznie w jakiegoś mamuta. Wykończony podróżą i już wyraźnie wypity poszedłem rozbijać namiot. W moim stanie ruchałem się z tym jak Edward Nożycoręki z Kotem w butach, ale ostatecznie happy end - padłem jak zwierz.
Obudziłem się koło 12 następnego dnia, postanowiłem zwiedzić sobie okolice. Chodziłem po całym polu i kurwa fenomen jest jeden - tysiące osób, wielkie pole a sraczy i toi toiów i pryszniców jak na lekarstwo, no kurwa od razu miałem znaleźć jakąś alternatywę. Długo nie szukałem - 5 minut drogi pod taki śmieszny płot, gdzie płynęła sobie jakaś rzeczka. Od razu wiedziałem, że tam będzie moja miejscówa na szczanie. W międzyczasie jakieś alternatywne pseudo cioty jebały jakieś lewe gówno i grzecznie chcieli mnie przekabacić abym nie szczał w miejscu ich egzystencji, ale uświadomiłem Radzimirom jebanym, że jak klapsa w dziąsło jebne to usłyszą tylko rekwiem dla snu. Wygrałem walke o teren z takimi spierdolinami, których stulejka zakryła nawet jaca, juhu.
Sobota to była jakaś żenada, koncerty z pizdy, akordeony, flety ani to pierdolnięcie ani nic, krzyki, piski i same cioty w kapeluszach pod sceną. Co to kurwa Wilga, Złota Jesień czy inny Nigga Fox ? Z nudów stoje przy tych barierkach i patrze jak Ci ludzie "obcują z muzyką". Obczajcie to, że byli tak alternatywni, że nawet nie uśmiechali się i nie śpiewali tych piosenek. Stali tacy kurwa w chuj poważni, sztywni jakby balas gigant był już na ostatniej prostej, każdy w okularach przeciwsłonecznych, mimo, że 23 na zegarze a te kurwiszony stoją tak dalej jak na pogrzebie i co jakiś czas tylko powiedzą coś sobie na ucho. Strzelam, że to coś w stylu "PRZYJĄŁBYM KUTASA W USZY", "WYKWINTNE DZIEŁO, OWAL MI DŻEJSONA", ehhh...
Szczać mi się zachciało niemiłosiernie więc pędzę pod te toi toie no i tak jak myślałem, wiary najebało jakby piwo zamiast moczu było srakopędnę. Ale chwila kurwele! Ja mam swoją miejscówę! Pędzę tam pędzę ile sił w nogach, bo w pęcherzu i w jajcach siły już niewiele - jest dotarłem. Wyjmuje flaka i czuje się jakbym mnie ktoś wypierdolił w kosmos, ulga i przyjemność aż tu nagle słysze zza pleców dość wyraźny wokal
"BO TUTAJ JEST JAK JEST"
Odwracam się ciągle upuszczają mililitry z flaka a to kurwa niedoszły prezydent, Paweł Kukiz w beżowej bluzce i skórzanej kurtce. Oniemiałem
"PO PROSTU"
Szok, szanuje Kukiza muzykę ale nie przypominam sobie, żeby był w repertuarze Openera, mówię: Witam Panie Pawle, co Pan tu robi?!
"I TY DOBRZE O TYM WIESZ"
On jakby był jakiś kurwa zahipnotyzowany, patrzy mi się prosto w oczy jebany lecz nie reaguje na nic co mówię, śpiewa ballade i ma wyjebane w cały świat a we mnie najbardziej, nawet skurwysyn nie mrugnął ani razu. Kiedy skończył śpiewać spytał się mnie czy interesuje się polityką. Odpowiedziałem, że jestem obywatelem i że trochę tak i wtedy mi przerwał i krzyknął
"TO JA JESTEM OBYWATELEM CZUJESZ TO"
Trochę się wystraszyłem i nie wiedziałem co odpowiedzieć a on dalej swoje
"CZUJESZ TO KURWA GNOJU MAŁY"
Chciałem iść od niego, czułem od Pana Pawła alkohol, śmierdział niemiłosiernie i bałem się, że wrócił do nałogu, kiedy jebany zbliżył się do mnie na bliską odległość, położył mi rękę na ramieniu i cicho zaśpiewał
"A TY CAŁUJ MNIE, TO TAKA PIĘKNA GRA"
Nie wiedziałem o co temu dziwakowi chodzi ale wtedy w jego oczach zauważyłem, że to polityk z zamiłowania i człowiek z ideą, polecieliśmy w ślinę i resztę OFFa spędziliśmy razem śmiejąc się z lewackich ciot a Pan Paweł napierdalał po głowie każdego, kto śmiał się z JOW'ów.
To był wyjątkowy festiwal