Re: QUEEN
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
-
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1568
- Rejestracja: 21-08-2014, 09:03
- Lokalizacja: Electric Ladyland
Re: QUEEN
Z cenami biletów to dojebali, jezu, kto przy zdrowych zmysłach na to pójdzie? :D Oh wait...
Baton na tropach Yeti
You are just a
PART OF ME
You are just a
PART OF ME
- empir
- zahartowany metalizator
- Posty: 4730
- Rejestracja: 31-08-2008, 23:17
- Lokalizacja: silesia
Re: QUEEN
Niekoniecznie biorąc pod uwagę jak często grają w PL. Kolejny koncert Queen u nas może się odbyć po śmierci Maya i Taylora ;)kenediusze pisze:Z cenami biletów to dojebali, jezu, kto przy zdrowych zmysłach na to pójdzie? :D Oh wait...
- Stary Metal
- w mackach Zła
- Posty: 991
- Rejestracja: 21-03-2014, 20:07
Re: QUEEN
Chowałem się ja Ironie Maidanie, judasie Prieście, Accepcie, Black Sabbatchcie, póżniej Mayhemie, Venomie, Bathorym czy Slayerze, Kacie, Turbie i pierdyliardzie innych zespołów. Oraz na Queenach od ich trzeciej płyty, którą nagrałem z radia, jeszcze hen, w latach siedemdziesiątych..
Dzisiaj, kiedy z racji wieku głuchnę na racjonalne i nieracjonalne argumenty, zawalony tysiącami nagrań, setkami płyt, które odpływają w niebyt mimo niezaprzeczalnej wartości, przez miliony martwych istnień i umierających dusz płytkich jak kałuża błota, w nocy, kiedy wszystko cichnie, przychodzi do mnie Fredek i jego śpiew jest głośniejszy, niż cały jazgot świata.
Jego słyszę, nawet, kiedy nic nie słychać.
I kiedy pójdę precz, na drugą stronę, co ku mojej radości spotka mnie wcześniej, niż wielu z Was, pierwszą osobą, którą tam znajdę będzie Quorthon a w chwilę później Fredek.
Ha! posłucham sobie ich nowych kawałków. Nie będę się spieszył.
Bo przede mną cała wieczność. Mam więc czas.
Dzisiaj, kiedy z racji wieku głuchnę na racjonalne i nieracjonalne argumenty, zawalony tysiącami nagrań, setkami płyt, które odpływają w niebyt mimo niezaprzeczalnej wartości, przez miliony martwych istnień i umierających dusz płytkich jak kałuża błota, w nocy, kiedy wszystko cichnie, przychodzi do mnie Fredek i jego śpiew jest głośniejszy, niż cały jazgot świata.
Jego słyszę, nawet, kiedy nic nie słychać.
I kiedy pójdę precz, na drugą stronę, co ku mojej radości spotka mnie wcześniej, niż wielu z Was, pierwszą osobą, którą tam znajdę będzie Quorthon a w chwilę później Fredek.
Ha! posłucham sobie ich nowych kawałków. Nie będę się spieszył.
Bo przede mną cała wieczność. Mam więc czas.
I kamp med kvitekrist
- Hatefire
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10222
- Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
- Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)
Re: QUEEN
MENTAL HIGH FIVEHarlequin pisze:A dla mnie to nadal mój ulubiony zespół. "Innuendo" to absolut. I nawet jesli w tej muzyce jest tona cepelii, cekinów i pastiszu, to i tak wole ich niz inną cepelie, w której reprezentanci często biegają z cumshotami na ryjach i robią groźne miny ;)
Pretekstem do zajrzenia do tematu jest fakt, że wybieram sie na takie coś:
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
- Harlequin
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10846
- Rejestracja: 12-03-2010, 13:38
- Lokalizacja: Koko City
- Żułek
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 14573
- Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
- Lokalizacja: from hell
Re: QUEEN
miałem iść (grali kilka razy) ale mi sie nie chciało :PHatefire pisze:
chyba Wembley mi styknie do szcześcia :)
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
- Hatefire
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10222
- Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
- Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)
Re: QUEEN
Pierwszy raz byłem na czymś takim, i super wrażenia. Na pewno lepiej zapłacić 25 zł i zobaczyć na dużym ekranie z super dźwiekiem zespół w najwyższej formie (zwłaszcza wykonanie "Somebody..." brawurowe, ani na moment się nie wyłożyli, mimo, że pułapek w tym utworze sporo, chórki odśpiewane idealnie), niż kilkaset zł za parodię z jakąś pizdą na wokalu.
Plan na nastepny tydzień odświeżyć całą dyskografię, nawet te niektóre balasy z lat 80, a co tam :)
Plan na nastepny tydzień odświeżyć całą dyskografię, nawet te niektóre balasy z lat 80, a co tam :)
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
- Żułek
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 14573
- Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
- Lokalizacja: from hell
Re: QUEEN
jasne :) cenie sobie bardzo za to Multikino jednak mogliby cześciej dawać takie pokazy i jednak wcześniej o tym informować w newsleterach bo jak przychodzi mail to się okazuje ze 90% miejsc wyprzedanych :PHatefire pisze:Pierwszy raz byłem na czymś takim, i super wrażenia. Na pewno lepiej zapłacić 25 zł i zobaczyć na dużym ekranie z super dźwiekiem zespół w najwyższej formie niż kilkaset zł za parodię z jakąś pizdą na wokalu.
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
- Hatefire
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10222
- Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
- Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)
Re: QUEEN
Znaczy ja oglądąłem, to w studyjnym, ale miałem podobny problem. Chcialem załapać się, wcześniej na Hungarian Rhapsody, i też wykupili, w try miga. Mój wujek chciał iść na Pink Floyd, to w jeden dzień wykupili wszystko :)Żułek pisze:jednak wcześniej o tym informować w newsleterach bo jak przychodzi mail to się okazuje ze 90% miejsc wyprzedanych :P
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
- Żułek
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 14573
- Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
- Lokalizacja: from hell
Re: QUEEN
mi sie udało :)Hatefire pisze:Mój wujek chciał iść na Pink Floyd, to w jeden dzień wykupili wszystko :)
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
- Hatefire
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10222
- Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
- Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)
Re: QUEEN
No właśnie. Ja tam lubię jak Queen gra jak Queen :)nightspiryt pisze:a muzycznie dominują zrzynki z Led Zeppelin
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
- manieczki
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12171
- Rejestracja: 25-07-2010, 03:07
Re: QUEEN
kolejni...
http://krucjatarozancowazaojczyzne.pl" onclick="window.open(this.href);return false;
- Żułek
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 14573
- Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
- Lokalizacja: from hell
Re: QUEEN
Kanye West to rybia ciota
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
-
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1568
- Rejestracja: 21-08-2014, 09:03
- Lokalizacja: Electric Ladyland
Re: QUEEN
W ostatnich dniach zasłuchiwałem się mocno w "A Night at the Opera" i przyszedłem tutaj się wyekspresjonować w tym dawno umarłym, zżartym przez szczury, które też umarły na gruźlicę, temacie.
Słabo znałem dotąd Queen, nie ukrywam. "A Night..." słyszałem wcześniej może raz czy dwa całościowo, nic więcej. W sumie jakoś tak nawet skłaniałem się ku temu, co tutaj na forum się mówi - bo tak mi się trochę Queen kojarzyło z wąsami, obcisłymi ciuchami, Mercury gej, muzyka - tanie efekciarstwo i tak dalej.
A potem zacząłem faktycznie słuchać "A Night..." i wciągnęło mnie tak, jak kontener na puszki wciąga pracowitego żula z taczką. Teza o festyniarstwie i taniości zaczęła się robić coraz trudniejsza do wybronienia, a płyta odkrywała kolejne karty i wkrótce się okazało, że ma całą talię. Mnogość klimatów zawartych w tych 42 minutach jest niewiarygodna. Mamy Led Zeppelin, Deep Purple, mix hipisów takich jak Buffalo Springfield, The Yardbirds, The Byrds i im podobnych, tytułową operę, trochę bardziej sofciarskich klimatów... Ta płyta jest jak skrzynia skarbów, nic, tylko brać garściami. A "Bohemian Rhapsody" to fenomen nad fenomeny. Gdyby ktoś puścił mi ten utwór, który usłyszałbym po raz pierwszy mówiąc, że to będzie znać każdy zainteresowany muzyką człowiek na tym łez padole, to puknąłbym się w czoło i powiedziałbym: jak to miałoby się stać? To nie ma prawa zadziałać, ludzie lubią proste piosenki, zwrotka, refren, zwrotka, refren, solówka, nara. A tutaj nie ma absolutnie nic z tego - schemat łamany nie wiadomo ile razy w obrębie jednego kawałka. Tymczasem każdy zna teksty, melodię, właściwie cały kawałek na pamięć. Ciekawe!
Tak więc podsumowując, to myślę, że wielu obecnych jest zwyczajnie niesprawiedliwych wobec tej płyty i przemawiają przez was jakieś osobiste niechęci do jakichś konkretnych elementów, które nie mają nic wspólnego z obiektywizmem. Bo "A Night..." to takie zwierciadło, w którym każdy może się obejrzeć, i każdego ono wyśmieje. Taki muzyczny Stańczyk, bo i nieprzypadkowo tytuł wziął się od komedii braci Marx, którzy i w filmie wyśmiewali różne postawy.
Słabo znałem dotąd Queen, nie ukrywam. "A Night..." słyszałem wcześniej może raz czy dwa całościowo, nic więcej. W sumie jakoś tak nawet skłaniałem się ku temu, co tutaj na forum się mówi - bo tak mi się trochę Queen kojarzyło z wąsami, obcisłymi ciuchami, Mercury gej, muzyka - tanie efekciarstwo i tak dalej.
A potem zacząłem faktycznie słuchać "A Night..." i wciągnęło mnie tak, jak kontener na puszki wciąga pracowitego żula z taczką. Teza o festyniarstwie i taniości zaczęła się robić coraz trudniejsza do wybronienia, a płyta odkrywała kolejne karty i wkrótce się okazało, że ma całą talię. Mnogość klimatów zawartych w tych 42 minutach jest niewiarygodna. Mamy Led Zeppelin, Deep Purple, mix hipisów takich jak Buffalo Springfield, The Yardbirds, The Byrds i im podobnych, tytułową operę, trochę bardziej sofciarskich klimatów... Ta płyta jest jak skrzynia skarbów, nic, tylko brać garściami. A "Bohemian Rhapsody" to fenomen nad fenomeny. Gdyby ktoś puścił mi ten utwór, który usłyszałbym po raz pierwszy mówiąc, że to będzie znać każdy zainteresowany muzyką człowiek na tym łez padole, to puknąłbym się w czoło i powiedziałbym: jak to miałoby się stać? To nie ma prawa zadziałać, ludzie lubią proste piosenki, zwrotka, refren, zwrotka, refren, solówka, nara. A tutaj nie ma absolutnie nic z tego - schemat łamany nie wiadomo ile razy w obrębie jednego kawałka. Tymczasem każdy zna teksty, melodię, właściwie cały kawałek na pamięć. Ciekawe!
Tak więc podsumowując, to myślę, że wielu obecnych jest zwyczajnie niesprawiedliwych wobec tej płyty i przemawiają przez was jakieś osobiste niechęci do jakichś konkretnych elementów, które nie mają nic wspólnego z obiektywizmem. Bo "A Night..." to takie zwierciadło, w którym każdy może się obejrzeć, i każdego ono wyśmieje. Taki muzyczny Stańczyk, bo i nieprzypadkowo tytuł wziął się od komedii braci Marx, którzy i w filmie wyśmiewali różne postawy.
-
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1568
- Rejestracja: 21-08-2014, 09:03
- Lokalizacja: Electric Ladyland
Re: QUEEN
QUEEN przez większość kariery całkiem świadomie taplał się w obrzydliwym, cekiniarskim mizdrzeniu się do słuchaczy, ale oddając im sprawiedliwość, trzeba przyznać że często robili to z wdziękiem i nawet jak lecieli bez żenady z jakimiś chujowymi, cukierkowymi solówkami i melodiami to w taki sposób, że i tak kapcie spadają a włosy dęba stają, pomimo równoległych do ataków mdłości. No bo z jednej strony oczywiste inspiracje hard rockiem czy progiem i fantastyczny warsztat wykonawczy, a z drugiej tanie, wieśniackie wręcz melodyjki i refreniki rodem z jarmarku.
Ten Bohemian Rhapsody to dobry przykład. Rozbuchana, chaotyczna forma sugerująca coś ambitniejszego niż "zwrotka refren zwrotka refren", ociekające od lukru melodie które nie chcą wyjść z ucha, chociaż są chujowe, wszechobecna pompa - no ale kurwa, weź to jeden z drugim zagraj równie dobrze, jak oni. To nie jest gówno zrobione przez byle kogo, tylko kawał dobrej roboty odwalonej przez muzyków, którzy w pełni świadomie wykorzystują w swojej twórczości radosny kicz.
Tak sobie myślę, że pewnie zainspirowali ogrom mniej kreatywnych grajków do grania prostych, przesłodzonych melodyjek i faszerowania nimi całych albumów, co zaowocowało masą potwornego kiczu, który już nie jest wykorzystywany z głową, a to skutkuje totalnym gównem. W kategorii "największy rockowy szkodnik" mogliby zająć jedno z miejsc w czołówce, obok, no niech stracę, późnego PINK FLOYD, chociaż kocham PF bezgranicznie.
Taki The Prophets Song na przykład, kocham bezgranicznie, wspaniały kawałek, aż sobie puściłem do pisania posta i ciągle są ciary, alejak słyszę niektóre zaśpiewy Frediego, to przed uszami stają mi jakieś powermetalowe patatajce najgorszego sortu (serio: weźmy fragment 2:58 - 3:18, ten od "Flee for your life...", przyspieszmy, dowalmy jakąś przesterowaną gitarę i każmy wokaliście zaśpiewać to samo, może ewentualnie głośniej -> efekt końcowy mógły trafić na "Nightfall in Middle Earth", ale przy założenu dobrego dobrania formy metalowej, bo przy złej byłoby to już Rhapsody).
No dobra, ale podsumowując to przyznam się, że lubię. A Night In The Opera znam bardzo dobrze i nawet czasami wracam, róznorodność tej płyty mi bardzo pasuje. The Prophets Song, '39, Death On Two Legs... mogłoby lecieć w kółko, jak nachodzi faza.
Ten Bohemian Rhapsody to dobry przykład. Rozbuchana, chaotyczna forma sugerująca coś ambitniejszego niż "zwrotka refren zwrotka refren", ociekające od lukru melodie które nie chcą wyjść z ucha, chociaż są chujowe, wszechobecna pompa - no ale kurwa, weź to jeden z drugim zagraj równie dobrze, jak oni. To nie jest gówno zrobione przez byle kogo, tylko kawał dobrej roboty odwalonej przez muzyków, którzy w pełni świadomie wykorzystują w swojej twórczości radosny kicz.
Tak sobie myślę, że pewnie zainspirowali ogrom mniej kreatywnych grajków do grania prostych, przesłodzonych melodyjek i faszerowania nimi całych albumów, co zaowocowało masą potwornego kiczu, który już nie jest wykorzystywany z głową, a to skutkuje totalnym gównem. W kategorii "największy rockowy szkodnik" mogliby zająć jedno z miejsc w czołówce, obok, no niech stracę, późnego PINK FLOYD, chociaż kocham PF bezgranicznie.
Taki The Prophets Song na przykład, kocham bezgranicznie, wspaniały kawałek, aż sobie puściłem do pisania posta i ciągle są ciary, alejak słyszę niektóre zaśpiewy Frediego, to przed uszami stają mi jakieś powermetalowe patatajce najgorszego sortu (serio: weźmy fragment 2:58 - 3:18, ten od "Flee for your life...", przyspieszmy, dowalmy jakąś przesterowaną gitarę i każmy wokaliście zaśpiewać to samo, może ewentualnie głośniej -> efekt końcowy mógły trafić na "Nightfall in Middle Earth", ale przy założenu dobrego dobrania formy metalowej, bo przy złej byłoby to już Rhapsody).
No dobra, ale podsumowując to przyznam się, że lubię. A Night In The Opera znam bardzo dobrze i nawet czasami wracam, róznorodność tej płyty mi bardzo pasuje. The Prophets Song, '39, Death On Two Legs... mogłoby lecieć w kółko, jak nachodzi faza.
Baton na tropach Yeti
You are just a
PART OF ME
You are just a
PART OF ME