BOBBY BEAUSOLEIL
Lucifer Rising OST

Bobby Beausoleil to dosyć odrażająca postać, przy której większość blackmetalowców może się schować w kącie. Urodzony w 1947 roku; utalentowany muzyk, próbujący swoich sił tu i ówdzie, między innymi w kapeli swojego kolegi Arthura Lee - GRASS ROOTS, która wkrótce zmieniła nazwę na LOVE - co fanom psychedelii lat 60tych powinno jak sądzę mówić dużo. Beausoleil nie załapał się jednak na debiut LOVE, bo w międzyczasie zakumplował się nie z kim innym jak z Charlesem Mansonem i jego kommando, dla którego rekrutował młode, głupie panienki. Obdarzony wielkim urokiem osobistym Beausoleil trochę sobie poruchał, a niedługo potem został wplątany w sprawę niejakiego Hinmana, który rzekomo był winny Mansonowi trochę kasy; ponieważ jej nie chciał oddać, Beausoleil zabił go za pomocą noża, a na ścianie wysmarował krwią jakieś głupoty mające zrzucić winę za zabójstwo w stronę takich organizacji jak Czarne Pantery. Policja okazała się jednak inteligentniejsza i złapała Beausoleila. Działo się to w roku 1969 i od tamtej pory Bobby odsiaduje wyrok dożywotniego pozbawienia wolności. W dniu zakratowania miał 22 lata.
Koniec bajki. Nie. Właściwie początek.
Pod koniec lat 60tych i na początku 70tych awangardowy reżyser Kenneth Anger nakręcił półgodzinny film zatytułowany Lucifer Rising. Jest to dosyć osobliwa produkcja, trwająca pół godziny, pozbawiona dialogów, a opowiadająca o narodzinach Antychrysta. Film jest utaplany po uszy w symbolice crowleyowskiej, roi się w nim od egipskich bóstw, piramid, okultyzmu, rocknrolla, nagich panienek i potężnej dawki halucynogennych narkotyków. Naprawdę ciężko to opisywać, trzeba po prostu zobaczyć. Fani Jodorowskiego zapewne poczują się jak w domu. W roku 1972 film był skończony. Pozostało tylko zrobić soundtrack.
Początkowo muzykę miał zrobić Jimmy Page z LED ZEPPELIN i soundtrack ten rzeczywiście powstał (wydano go w roku 2012 - przyznam, że nie słyszałem, muszę nadrobić), ale panowie się pokłócili, Anger obraził się na Page i kazał mu spierdalać; poniekąd słusznie, bo przez trzy lata Page zamiast robić muzykę do potężnego, okultystycznego filmu angażował się w jakiś głupi hardrockowy zespół. Film jednak czekał na dokończenie i potrzebny był ktoś, kto zrobi dobrą muzykę.
Tak się składa, że Anger i Beausoleil mieli okazję się znać. Poznali się w 1966 roku, podobno na jakiejś srogo zakrapianej LSD orgii zorganizowanej w... kościele, podczas której Anger zaproponował Beausoleilowi udział w filmie. Beausoleil faktycznie brał udział we wczesnych etapach pracy nad filmem (i możemy go w filmie zobaczyć), a po drodze też przebąkiwał Angerowi, że jak coś, to może zrobić muzykę, nie ma problemu stary.
Page odpadł z projektu, więc Anger zdecydował się na Beausoleila. Bobby co prawda siedział już w więzieniu, ale władze więzienia zgodziły się na to, by Beausoleil pracował nad soundtrackiem. nasz bohater dostał więc studio, dobrał sobie muzyków i zrobił swoje. Soundtrack trafił do filmu, a później (1980) został wydany na osobnej płycie.
To jest dziwna muzyka. Bardzo eteryczna i przestrzenna, zagrzebana po uszy psychedelii i space rocku. Gdyby chcieć ją jakoś zdefiniować przez podobieństwa do innych kapel, to prawdę mówiąc najbliżej by było do dwójki POPOL VUH, z tym, że na pewno nie tak minimalistycznie. Pałętają się tu też echa wczesnego PINK FLOYD (trochę Ummagumma, trochę Atom Heart Mother). Dominują lejące się, ambientowe plamy organów, urozmaicane psychodelicznymi gitarowymi solami. Niekiedy dochodzi też perkusja. Tempo raczej powolne, chociaż zdarza się parę szybszych momentów, możemy też usłyszeć saksofon. Melodie nie narzucają się, często są grane na mocno orientalną modłę. Kompozycja luźna, właściwie możemy mówić o jednym długim utworze, którego części płynnie przechodzą jedna w drugą. Muzyka płynie, leje się, zabiera słuchacza za sobą w kosmos, pełno w niej bardzo ładnych momentów, ale żaden nie dominuje nad resztą (chociaż mi najbardziej robią te kosmiczne organy a'la POPOL VUH...). Polecam słuchanie w nocy, niekoniecznie na trzeźwo.
A jaki jest nastrój? Podniosły. Tajemniczy. Psychedeliczny. Kosmiczny. Mistyczny. Dosyć mroczny, to jest nocna muzyka, muzyka do obserwowania jak UFO ląduje obok sfinksa, jak wychodzi z niego Szatan, jak zapada noc, a w świetle gwiazdy wieczornej odbywa się orgia na część Izydy i Ozyrysa i wszystko wiruje, wiruje, przesuwa się i przegwieżdża, on tu już jest, Lucyfer już siedzi na tronie, już nic nie będzie takie jak było, przyjmijcie komunię z rąk naszych, kwadracik kwasem nasączony z liczbą 666 z jednej strony, a 93 z drugiej.
Przyjmijcie. I odlećcie.
A gdyby ktoś się zainteresował i chciał posłuchać to zapraszam tutaj (cały soundtrack, bez cięć):
[youtube][/youtube]
i tutaj (cały film):
[youtube][/youtube]