Tematu chyba nie ma, ale to australijskie trio zalicza moim zdaniem najlepszy tegoroczny debiut jeśli chodzi o ciężkie granie. "Grotesque Miscreation", bo o tym mowa to w zasadzie death/black metal, w którym proporcje rzekłbym rozkładają się 80% do 20% na rzecz metalu śmierci. Na pewno jeśli chodzi o forme, o konsktrukcje kawałków kłania sie tutaj to co najlepsze w muzyce ekstremalnej przełomu lat 80/90 (mix europejsk0-chamerykański). Klimat natomiast jest o wiele bardziej posępny, mroczny, ale w żaden sposób rytualny. Zamiast nowomodnego gruzowania, tworzenia ściany dźwięku albo nagrywania czegoś w jaskini dostajemy materiał o selektywnej, ale zarazem cudownie archaicznej produkcji, w znacznym stopniu kojarzącej sie z analogową. Może brakuje mi tu trochę pogłosu i wybrzmienia tych instrumentów, ale mam wrażenie, że ten dźwięk jest "ciepły", jakbym słuchał go z kasety.
Kawałki same w sobie może szczytem techniki nie są, ale są wyraziste, są jakieś, z mnóstwem zapadających w pamięć motywów, ale pozbawione przaśnych melodii, oczywistych inspiracji, transgresji, bez puszczania oczka do fanów, udawania bycia czymś czym się nie jest. Nie jest to najszybsze, najbrutalniejsze, najbardziej odkrywcze, ale jest to przede wszystkim jakieś i jest przede wszystkim świeże w swoim spojrzeniu. Mi bardzo brakuje takiego grania w obecnych czasach, dlatego tym bardziej cenię sobie "Greotesque Miscreation", które raczej wyłamuje się ze współczesnych kanonów death metalu.
Do posłuchania jak i do kupienia na winylu:
https://facelessburial.bandcamp.com/alb ... iscreation
Do preorderu na CD:
" onclick="window.open(this.href);return false;