"Akira" (1988)
Gdy miałem 10-14 lat, manga i anime stały się dla mnie istotne. Bardziej manga, bodo anime jakoś zupełnie nie miałem dostępu, i może dlatego zainteresowanie umarło w momencie, kiedy dotarła do Polski moda na tę formę, a dla mnie ważniejsza była już muzyka. I tak się złożyło, że przeczytalem kilka mang, ale z anime znałem tylko seriale w telewizji.
Dzisiaj, kolejne pół życia później, nadrabiam to, czego nie udało mi się zrobić, gdy byłem dzieciakiem. Mam poczucie, że kończę pewnie niedokończony biznes – tak jak dorosły, który po wielu latach otrzymał wymarzone klocki Lego, których rodzice nie chcieli mu kupić.
Co do filmu, to udowadnia mi po raz kolejny, jak błędny jest powszechne postrzeganie tej formy jako bajek. Właściwie żadna pełnometrażówka, którą widziałem, nie nadawała się dla dziecka. Ale ciężko mieć to ludziom za złe, skoro praktycznie wszystko, co dotarło do Polski kilkanaście lat temu, to były faktycznie bajki. Sam "Akira" zaś to świetny film pełen koszmarnych wizji. Nie spodziewałem się tego.