Nasum pisze:To było do przewidzenia. A coś szerzej?
Nie miałem czasu, by wcześniej coś odpisać, ale tak po krótce. Klub Protokultura całkiem spoko. Jakiś kwadrans pieszo od dworca PKP. W hali na terenie dawnej stoczni. Naprzeciw wejścia kanał portowy. Na szczęście oddzielony prowizorycznym płotem, bo po ciemku pewnie nie jeden gość klubu mógłby do niego wlecieć. W środku sporo przestrzeni, a i miejsca do siedzenia. Brzmienie całkiem przyzwoite. Mimo lodowatego wichru na dworze, w środku w miarę ciepło. Frekwencja lekko powyżej moich oczekiwań, czyli jakieś 40 osób, z których gdzieś z 15 przyjezdnych. Wiekowo jak zwykle na takiej muzyce, czyli prawie sami 30-40 latkowie. Bardzo aktywną częścią publiczności byli sami członkowie poszczególnych zespołów. Pod sceną było trochę ruchu, a nie tylko stanie w miejscu, więc spoko :)
Micawber grał pierwszy. Zaprezentowali przyjemny amerykański death metal. Niespecjalnie oryginalny, ale mógł się podobać. Voice of Ruin mimo charyzmatycznego wokalisty zaprezentował melodyjny death metal z gatunku dla nikogo. Masa przepitolonych wstawek i ogólnie koncert raczej bez historii. Sacrificial Slaughter wypadł lepiej, choć całość nieco się zlewała. Był to całkiem przyjemny agresywny i szybki death metal, choć niespecjalnie oryginalny. Fleshgore również wypadł dobrze, choć bez wątpienia byłoby dużo lepiej, gdyby grali na 2 gitary. Na uwagę zasługiwała konferansjarka panów z Ukrainy. Łamany język polski brzmiał jak mieszanka języka czeskiego i tłumacza Google. Muzycznie solidny death metal. W ostatnim kawałku gościnnie wystąpił pan wokalista z Internal Bleeding i mam wrażenie,że był to najjaśniejszy punkt tego koncertu. Samo Internal Bleeding wypadło bdb i miałem poczucie, że otrzymaliśmy od nich dokładnie taki set, jakiego należało po nich oczekiwać. Repertuar przebojowy. Nie pamiętam całości, ale były m.in. Anoited in Servitude, Falling Down, Fabricating Bliss, Final Justice, czy bodaj jeszcze Languish In Despair. Grali gdzieś 55 min. Na sam koniec zostały wyniesione barierki i chętni mogli wejść na scenę i uczestniczyć tam w odegraniu Inhuman Suffering. Kiedy wydawało się, że to już koniec IB zagrali dodatkowy kawałek spoza setlisty - drugi podczas tego koncertu z nowej płyty (nie licząc Final Justice). To będzie dobra płyta :) Mimo, że było nas mało atmosfera była świetna i ten kto był na pewno nie żałował. Zespół też się nie oszczędzał i zdecydowanie warto było wybrać się do Gdańska :)