Trafne, ale tyczy się właściwie całego Internetu, a nie tylko Masterfula. Jakoś tak obserwuję, że wszyscy są chętni do błyskawicznych sądów i wyroków, w dowolnej sprawie. Dziś wystarczy zrobić jednego mema na czyjś temat, że jest zły i w ogóle, a już tłumy w myślach pędzą, żeby zajebać jakiegoś kompletnie nieznanego typa albo typiarę. Taka nasza natura chyba.Drone pisze:Ilu tu jest specjalistów od spraw sądowych, od moralności prywatnej i publicznej, ilu stróżów prawa i porządku, ilu dobrych ojców, mężów i obywateli, którzy tak chętnie wydają wyroki, osądy, wskazują niczym drogowskaz drogi dobra, dobrego zła (np. zabijanie dorosłych) i złego zła (np. zabijanie dzieci). W wątku o DECAPITATED spłodzono ze 20 stron moralnych pouczeń i deklaracji. Ach, gdyby cały świat był taki, jak masterful, to byłoby tak pięknie jak na obrazkach z pisemek świadków Jehowy.
Nie to, żebym jakoś szczególnie bronił typa, bo nie chciało mi się nawet dokładnie czytać tych wszystkich rewelacji, ale od bronienia i skazywania są moim zdaniem sądy, a nie internetowi mądrale. Nawet jeśli te sądy się mylą, to na pewno nie tak często jak ja czy Wy, z takim zapałem wypowiadający się o kwestiach, o których nie macie zielonego pojęcia. Tak jakby cała ta pisanina nie miała żadnych skutków i przełożenia na prawdziwe życie. A jednak ma i jest to ciągłe dorzucanie gówna do tego szamba, które w końcu kiedyś musi się przelać.
Dziwnym trafem cała sprawę wyciągnął jeden z najbardziej zjebanych portali piszących o metalu, lubujący się w plotkarstwie i uprzykrzaniu życia zespołom, które z jakiegoś powodu im nie pasują. Tutaj akurat w ciągu jednego dnia udało im się zniszczyć gościa i jego zespół - w tym kontekście pytanie czy słusznie wydaje mi się bardzo zasadne, ale tez nie jest moją rolą, aby tego dociekać. Widzę tu jednak dość bezwzględne działania pod sztandarem moralności i jakoś zapala mi się od tego lampka ostrzegawcza.