Nawet mniej niż heavy, taki bardziej ciężki, rasowy rockowy wygar. No cóż, wątpię by to było reprezentatywne szczerze mówiąc. Mieli takich kawałków w karierze już trochę i nigdy nie definiowały całych płyt.Deathhammer66 pisze:No ten kawałek brzmi jak jakieś heavy, a nie Candlemass. Przyzwoity, ale nic poza tym.
CANDLEMASS
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Re: CANDLEMASS
- Deathhammer66
- w mackach Zła
- Posty: 948
- Rejestracja: 25-01-2015, 21:40
Re: CANDLEMASS
Miejmy nadzieję, że i tak będzie tym razem.
- shagwest
- zaczyna szaleć
- Posty: 264
- Rejestracja: 01-10-2011, 01:38
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: CANDLEMASS
Bardzo dobry numer, pełen klasy i godności. Oczywiste nawiązanie do lat 80.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
Re: CANDLEMASS
Szkoda. Najwyższy czas na coś więcej. Zwłaszcza, że to jeden z tych niewielu starych zespołów, które wciąż nagrywają coś, czego faktycznie chce mi się słuchać.shagwest pisze:To będzie tylko czteroutworowa epka na trzydziestolecie.
- Stary Metal
- w mackach Zła
- Posty: 925
- Rejestracja: 21-03-2014, 20:07
Re: CANDLEMASS
Z okazji 30 lecia zespołu w 2016 roku zespół "wypuścił" piękne wydawnictwo jubileuszowe zatytułowane " Behind The Wall Of Doom"

Myśląc sobie, że posiadanie takiego wydawnictwa jest obowiązkiem starego fana zespołu, dokonałem jego zakupu.
Kiedy paczka przyszła, to, co ujrzałem przerosło moje oczekiwania.
Pięknie wydane, w formacie albumowym, z masą niepublikowanych zdjęć, memorabiliów, kompletną historią zespołu spisaną na kilkudziesięciu stronach dużego formatu, robi naprawdę duże wrażenie.
Do tego trzy płyty audio - dwie z wyborami kawałków zespołu dokonane przez Leifa na pierwszej płycie, oraz Messiaha na drugiej (ha! dopuścili go do projektu...coś takiego) oraz trzecia płyta z dziwnymi kawałkami demo, onegdaj przez zespół zarejestrowanymi, kiedy zapewne jeszcze i oni i ja pacholętami byliśmy.
I jeszcze dwie płyty DVD z trzema koncertami - w tym jednym niestety już mi znanym, bo wydanym swojego czasu na osobnym wydawnictwie.
Ale w wydawnictwie jest jeszcze jeden smaczek. Jest nim certyfikat autentyczności podpisany przez muzyków zespołu.
I tutaj mam pewien problem.
Rozpoznałem autograf Messiaha (to ten na środku pod logo zespołu), Leifa Edlinga (znajduje się na samym dole po prawej stronie) ale ni cholery nie mogę rozpoznać pozostałych podpisów. Zeskanowałem więc ów certyfikat i wrzuciłem tutaj z prośbą o pomoc Szanownych Forumowiczów.
Jeżeli ktoś je rozpozna i przypisze do konkretnego muzyka, będę wdzięczny niezmiernie.


Myśląc sobie, że posiadanie takiego wydawnictwa jest obowiązkiem starego fana zespołu, dokonałem jego zakupu.
Kiedy paczka przyszła, to, co ujrzałem przerosło moje oczekiwania.
Pięknie wydane, w formacie albumowym, z masą niepublikowanych zdjęć, memorabiliów, kompletną historią zespołu spisaną na kilkudziesięciu stronach dużego formatu, robi naprawdę duże wrażenie.
Do tego trzy płyty audio - dwie z wyborami kawałków zespołu dokonane przez Leifa na pierwszej płycie, oraz Messiaha na drugiej (ha! dopuścili go do projektu...coś takiego) oraz trzecia płyta z dziwnymi kawałkami demo, onegdaj przez zespół zarejestrowanymi, kiedy zapewne jeszcze i oni i ja pacholętami byliśmy.
I jeszcze dwie płyty DVD z trzema koncertami - w tym jednym niestety już mi znanym, bo wydanym swojego czasu na osobnym wydawnictwie.
Ale w wydawnictwie jest jeszcze jeden smaczek. Jest nim certyfikat autentyczności podpisany przez muzyków zespołu.
I tutaj mam pewien problem.
Rozpoznałem autograf Messiaha (to ten na środku pod logo zespołu), Leifa Edlinga (znajduje się na samym dole po prawej stronie) ale ni cholery nie mogę rozpoznać pozostałych podpisów. Zeskanowałem więc ów certyfikat i wrzuciłem tutaj z prośbą o pomoc Szanownych Forumowiczów.
Jeżeli ktoś je rozpozna i przypisze do konkretnego muzyka, będę wdzięczny niezmiernie.

Ostatnio zmieniony 12-01-2017, 00:44 przez Stary Metal, łącznie zmieniany 1 raz.
We're the metal generation
Cold blue steel runs on our veins
We're the metal generation
Don't fuck with us cos we're insane!
Cold blue steel runs on our veins
We're the metal generation
Don't fuck with us cos we're insane!
- Lukass
- zahartowany metalizator
- Posty: 4582
- Rejestracja: 13-08-2015, 23:28
- Lokalizacja: Trójmiasto
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9055
- Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
- Lokalizacja: beskidy
Re: CANDLEMASS
Mats Björkman w lewym dolnym rogu. pozostałe ciężko stwierdzić
- shagwest
- zaczyna szaleć
- Posty: 264
- Rejestracja: 01-10-2011, 01:38
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9055
- Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
- Lokalizacja: beskidy
Re: CANDLEMASS
to już wiadomo, chodzi o te górne
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 609
- Rejestracja: 10-04-2009, 20:23
Re: CANDLEMASS
Kończę powolutku maraton z Candlemass zaczynający się od EP jeszcze pod nazwą Nemesis do EP "Death Thy Lover".
Szczególnie przyciągnęło mnie zestawienie "Candlemass" vs "King of the Grey Islands".
Candlemass zawsze było zespołem, który dużo szukał, zmieniał wielokrotnie styl, bawił się muzyką. Ile tych wolt było? Pierwszą rewolucją była pierwsza płyta, druga już była bardzo inna, zmienili się na "Chapter VI", zmienili się na "Dactylis Glomerata", co innego też grają na "King...".
I teraz doszedłem do "Candlemass". I jestem zaskoczony tym, jak bezwartościowa mi się wydaje na tle pozostałych. Tym bardziej, że pamiętam, że w momencie wydania miała masę zwolenników, pamiętam zachwyt nad powrotem Messiaha, i lekkie tylko przytyki, że grają bardziej heavymetalowo. Dzisiaj natomiast płyta ta wydaje mi się kompletnie wypruta z emocji. Tak jakby powiedzieli sobie: Porzućmy eksperymenty, nagrajmy płytę pełną prostych jak drut hitów z wypolerowanym brzmieniem, to wszystko razem z naszym klasycznym wokalistą - ludzie to kupią. No i ludzie to kupili. To nie tak, że tej płyty nie lubię - lubię. Szczególnie "Copernicus", które wydaje mi się, że faktycznie chce coś przekazać.
A natychmiast po tym - chronologicznie - poleciało "King of the Grey Islands", krążek, którego słuchałem naprawdę dużo. I od razu czuć, że "Candlemass" to był Disneyland, chatka z piernika na kurzej łapce, plac zabaw z kogutkiem na sprężynie. Brzmienie nagle zanurza się w mrok, nabiera gładkości godnej piły mechanicznej, wokal się wścieka i próbuje wypluć się z siebie cały swój wkurwiony majestat.
A jak wam się to widzi po latach?
Szczególnie przyciągnęło mnie zestawienie "Candlemass" vs "King of the Grey Islands".
Candlemass zawsze było zespołem, który dużo szukał, zmieniał wielokrotnie styl, bawił się muzyką. Ile tych wolt było? Pierwszą rewolucją była pierwsza płyta, druga już była bardzo inna, zmienili się na "Chapter VI", zmienili się na "Dactylis Glomerata", co innego też grają na "King...".
I teraz doszedłem do "Candlemass". I jestem zaskoczony tym, jak bezwartościowa mi się wydaje na tle pozostałych. Tym bardziej, że pamiętam, że w momencie wydania miała masę zwolenników, pamiętam zachwyt nad powrotem Messiaha, i lekkie tylko przytyki, że grają bardziej heavymetalowo. Dzisiaj natomiast płyta ta wydaje mi się kompletnie wypruta z emocji. Tak jakby powiedzieli sobie: Porzućmy eksperymenty, nagrajmy płytę pełną prostych jak drut hitów z wypolerowanym brzmieniem, to wszystko razem z naszym klasycznym wokalistą - ludzie to kupią. No i ludzie to kupili. To nie tak, że tej płyty nie lubię - lubię. Szczególnie "Copernicus", które wydaje mi się, że faktycznie chce coś przekazać.
A natychmiast po tym - chronologicznie - poleciało "King of the Grey Islands", krążek, którego słuchałem naprawdę dużo. I od razu czuć, że "Candlemass" to był Disneyland, chatka z piernika na kurzej łapce, plac zabaw z kogutkiem na sprężynie. Brzmienie nagle zanurza się w mrok, nabiera gładkości godnej piły mechanicznej, wokal się wścieka i próbuje wypluć się z siebie cały swój wkurwiony majestat.
A jak wam się to widzi po latach?
- Stary Metal
- w mackach Zła
- Posty: 925
- Rejestracja: 21-03-2014, 20:07
Re: CANDLEMASS
https://www.mystic.pl/plyty_cd,candlema ... ,28548.htm" onclick="window.open(this.href);return false;
Warto ?
Bo w sumie nic nowego tam nie ma.
Warto ?
Bo w sumie nic nowego tam nie ma.
We're the metal generation
Cold blue steel runs on our veins
We're the metal generation
Don't fuck with us cos we're insane!
Cold blue steel runs on our veins
We're the metal generation
Don't fuck with us cos we're insane!
Re: CANDLEMASS

Dla tych, którzy osłuchali się już do porzygu z "Chapter VI" i jest im takiej muzyki mało, czyli: wysokiej próby doom metal z klasowym heavy/power wokalem.
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
- moonfire
- zahartowany metalizator
- Posty: 3483
- Rejestracja: 10-05-2011, 00:48
Re: CANDLEMASS
Mnie się nie podoba. Taki generyczny doom, nie porusza nic a nic.
Re: CANDLEMASS
Posłuchałem na razie kilka razy tej EPki i nie podoba mi się. Nie potrzebuję kolejnej wariacji na temat "Children of the Grave" od zespołu, który gra dłużej, niż ja chodzę po świecie. Pozostałe utwory brzmią jak odrzuty z sesji do "Death Magic Doom". Bezduszna muzyka. Może się jeszcze przekonam, ale na razie daję jej małe szanse.
- moonfire
- zahartowany metalizator
- Posty: 3483
- Rejestracja: 10-05-2011, 00:48
Re: CANDLEMASS
A do którego albumu jesteś w stanie ich słuchać? Bo dla mnie ostatnim strawnym krążkiem był "King of the Grey Islands". To, co wydawali później, już mi wcale nie wchodziło. Najlepiej zaś lubię posłuchać albumów od 1 do 6. "Chapter VI" uważam za lepszy niż to, co robią dzisiaj.Karkasonne pisze:Posłuchałem na razie kilka razy tej EPki i nie podoba mi się. Nie potrzebuję kolejnej wariacji na temat "Children of the Grave" od zespołu, który gra dłużej, niż ja chodzę po świecie. Pozostałe utwory brzmią jak odrzuty z sesji do "Death Magic Doom". Bezduszna muzyka. Może się jeszcze przekonam, ale na razie daję jej małe szanse.
Re: CANDLEMASS
Lubię wszystkie z ostatnim włącznie, nie wracam tylko zupełnie do Tales of Creation i Ancient Dreams.