
Dobra, tematu nie było, więc już będzie. "Visions" to jedyna płyta pochodzącego z Waszyngtonu, thrashmetalowego SILENCE. Ukazała się w 1991 czyli w momencie, gdy największy boom na ten gatunek już minął. I pewnie można by było ich olać ciepłym moczem, gdyby nie dwie kwestie.
Po pierwsze, przez ponad 25 lat płyta była mokrym snem kolekcjonerów, którzy byli w stanie płacić za nią grube setki dolarów. Myśle, że śmiało można by rzecz, że to była absolutnie jedna z najbardziej poszukiwanych płyt wśród miłośników metalu. Aż do momentu, gdy w ubiegłym roku ktoś znalazł deadstock i za sprawą Matta Divebomba ponad 200 sztuk tego albumu wyprzedało się na pniu, po uczciwych, dalekich od spekulanctwa cenach. Co prawda teraz już ceny za "Visions" na rynku wtórnym znów poszły w górę, ale jednak $700 a $100-150 robi różnicę.
Druga kwestia jest taka, że za ta zaporową ceną za ten kompakt idzie naprawdę bardzo bardzo bardzo wysoka jakoś muzyczna. Ok, maniera wokalisty mocno inspirowana jest Hetfieldem (a nie każdy lubi manieryzm Hetfielda), ale muza... mocno rozbudowane utwory, świetna dynamika, kapitalne solówki, świetne riffy... jeśli ktoś lubuje się w nieco ambitniejszym obliczu thrashu to "Silence" będzie dla niego strzałem w dyche.
Wyśmienity album po prostu.