Zawsze micha mi się cieszy, kiedy znajdę jakiś nowy, ciekawy zespół, który sponiewiera mnie swoją muzyką, a jeszcze bardziej, kiedy nie każe mi długo czekać na jakiś znak życia w postaci kolejnego wydawnictwa. W tamtym roku zasłuchiwałem się w debiutanckim albumie Świdnickiego Nuclear Holocaust a już w niespełna rok później mogę nacieszyć uszy premierowym materiałem, którego jedyną wadą jest zbyt krótki czas trwania. No ale po kolei. Mamy przed sobą niespełna 29 minut hałasu prezentowanego przez dwie załogi z naszego cudownego krajowego poletka. Na pierwszy ogień niechaj pójdzie Łeb Prosiaka który kazał czekać na swoje nowe nagrania prawie dziesięć lat! . Mówiąc krótko, to w chuj dużo czasu, i to niestety na tym wydawnictwie słychać. Sorry chłopaki, ale nowe numery wypadają.... przeciętnie. Rozpoczynający wszystko "Konstytucja" traktuję jako intro, by zaraz po nim dostać kolejne intro. Nowe numery nie mają aż takiego kopa, słucham ich, ale nie za bardzo z tego coś wynika. Niby wszystko na miejscu, ale to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej. Nie ma w tym tej ikry, nie słyszę tutaj życia, czegoś mi tutaj brakuje. Bezkrytycznym fanom pewnie przypasuje, ale po dziesięciu latach oczekiwałem nieco więcej. W zasadzie mozna powiedzieć, że wszystko, czego mi brakowało w muzyce Łba Prosiaka, dostałem na stronie Nuclear Holocaust. Krótki, wpadające w ucho, aż proszące do wspólnego tańca i tupania nogą kawałki to jest to, co lubię! Chłopaki nie bawią się w eksperymenty, nie szukają nowych form wyrazu - bo i po co, skoro formuła która obrali sprawdza się doskonale? Nadal mamy tutaj do czynienia z szorstkim, bezpośrednim graniem, to soniczny wpierdol bez owijania w bawełnę, kwartetów smyczkowych czy natchnionych tekstów. Co mi się cholernie podoba - słucham tej płytki i nie daje ona wytchnienia, kończy się jeden utwór i w sekundę później zaczyna kolejny. Przez taki prosty zabieg krążek zyskuje na dynamice. Słychać też, że panowie nie bawili się w nagrywanie każdego instrumentu kilkanaście godzin: czuć tu żywioł nagrywania na setkę, spontan, luz, radość z hałasowania i oby tak dalej! To naprawdę krótki materiał ale sprawił mi mnóstwo frajdy. Panowie, wbijajcie jak najszybciej w moje rodzinne strony bo cholernie brakuje mi zobaczenia i usłyszenia tych numerów na żywo! No i czekam na drugą płytę, która mam nadzieję zawita w moim odtwarzaczu jeszcze w tym roku! Polecam panowie maniacy.