
Wady Autostopu, część 2
Nie ukrywam, że popularność pierwszej części Wad Autostopu trochę mnie zaskoczyła. Prowadzę bloga już, jakby nie patrzeć, 3 lata, ale żaden z dotychczasowych wpisów nie zyskał takiej uwagi wśród autostopowej braci (tak serio to chyba nikt poza mamą tego nie czyta, ale wciąż się łudzę). Przez kilka dni drapałem się po głowie i zastanawiałem, dlaczego akurat ten fragment był tak ciekawy, i doszedłem do wniosku, że po pierwsze: lubimy czytać o tym, co i tak już wiemy, a po drugie: lubimy sobie czasem ponarzekać. Poprosiłem was o propozycje kolejnych punktów, i w zamian uzyskałem materiał na kolejne 3 albo 4 części. Wrzucajcie w komentarzach wszystkie pomysły, a pewnie ukażą się wkrótce. Kuję żelazo, póki gorące. Przed wami kolejne powody, dla których autostop jest (czasami) do dupy.
4. Prysznic.
Pragnienie zachowania higieny towarzyszy nam przez cały czas. W momencie, gdy wychodzimy na drogę, pozbywamy się tego luksusu, nieraz na długo. Ten, kto autostopu na dłuższą metę jeszcze nie próbował, nie do końca rozumie zagadnienie. Niektórzy myślą, że to w ogóle nie problem, bo przecież można umyć się w rzece. Na pytanie ile znają w swojej okolicy rzek, w których swobodnie mogliby zdjąć gacie i poparadować z mydłem bez strachu, że:
a) dopadnie ich zboczeniec
b) siusiak/inna część ciała odpadnie im z zimna
c) po zanurzeniu się odrodzą się jako Toksyczny Mściciel
d) są tam zarośla z których wyjdą z dupą całą czerwoną od pokrzyw
e) jest to w danym miejscu nielegalne
f) nie ma tam pijawek, które udekorują twoje siedzenie
...Nie potrafią odpowiedzieć.
Tak więc mycie się w rzece, niestety, zazwyczaj odpada.
Zdarzyło mi się za to kilka razy kąpać w morzu. W Batumi (Gruzja) skończyło się to prawie utopieniem, a w Savonie (Włochy) nie mogłem otrzepać z siebie piachu przez resztę nocy. Dość dobrze poszło mi pranie ciuchów w oceanie, ale to już zupełnie inna historia.
Dlatego też zawsze powtarzam: prawdziwy podróżnik ŚMIERDZI. Smutne, ale prawdziwe. Ta złota myśl wpadła mi do głowy podczas wizyty dwójki couchsurferów z Rosji. Zapach jednego z nich zupełnie mnie powalił. Zasugerowałem mu kąpiel. Wykąpał się. Dalej śmierdział. Zasugerowałem pranie ciuchów. Wyprał je. Uparcie nie przestawał śmierdzieć. Pogodziłem się z porażką i starałem się przyzwyczaić, pocieszając się, że przynajmniej mole uciekły z szafy.
Oczywiście, sam nie jestem kryształowy. Gdy jechałem samotnie na Saharę, w Hiszpanii nie miałem gdzie się umyć przez 5 dni. Zdarzyło wam się nie myć przez 5 dni? Wątpię (chyba, że jesteście Prawdziwymi Autostopowiczami). Miałem zamiar przejechać jeszcze jeden dzień, ale na szczęście powąchałem sam siebie i zwątpiłem. Po prostu nie miałem sumienia ładować się kierowcom do samochodu w takim stanie. Wziąłem hostel i odpocząłem, szorując się Domestosem.
A teraz wyobraźcie sobie, co by się stało, gdyby... Nie, zostawię to na inny punkt w przyszłości pod tytułem: Brzuszne Rewolucje.
5. Dupne miejsca.
Kto czytał pierwszą część, będzie pamiętał przykład kierowcy, który wyrzucił biednego autostopowicza na autostradowym ślimaku – i proszę bardzo, iść sobie gdzie chcesz chłopie, choćby skacz w dół. Myślicie, że to pojedynczy przypadek? Błagam. Historia autostopu pełna jest kierowców, którzy zupełnie nie kumają czaczy, oraz Dzielnych Machaczy, którzy nie potrafili się porozumieć z kierowcą, który nie kuma czaczy. Co z tego wynika? Wysadzenie w dupnym miejscu.
Spytacie, co to takiego? Wielu już pewnie się domyśla. Kierowcy potrafią wysadzić autostopowicza w najbardziej niezwykłych lokacjach. Czasem dojeżdża się do wioski, której nie ma na mapach, a jedyne co widzisz to to, że wilki wyją i kury szczekają. Kiedy indziej kończymy na środku pola, po horyzont kukurydza. Próbujemy zrozumieć, co kierowało naszym kierowcą, kiedy nas tu wysadzał.
Można też niechcący trafić do środka dużego miasta, z którego nie mamy pojęcia, jak się wydostać, albo – to mój osobisty hit, ale nie mogę powiedzieć, że jestem z niego dumny – nie ogarnąć mapy i pojechać w złą stronę. Tak zamiast jechać z Holandii na południe, skończyłem w okolicach Dusseldorfu. I co? Przebiegłem przez autostradę na stację benzynową, gdzie nikt nie jechał w moją stronę, aż w końcu wygoniła mnie policja. Ogólnie rzecz biorąc jednak przypuszczam, że niektórzy mogliby opowiedzieć dużo więcej historii tego typu, niż ja. Jak to mówi staropolskie przysłowie: ,,Cóż tak cieszy, jak czyjeś nieszczęście".
6. Pomocni przeszkadzacze.
Pomocni przeszkadzacze to odwrotność Faustowego Lucyfera, który chciał źle, ale wychodziło mu dobrze. Oni chcą dobrze, ale wychodzi im do dupy. Są to głównie kierowcy, którzy nigdy nie jechali autostopem, ale są przekonani, że znają się na tym biznesie jak nikt inny. Dlatego też skoro już okazali dobre serce i zgarnęli naszego nieświadomego nadchodzącej katastrofy autostopowicza z drogi, to czują się zobowiązani zaopiekować się nim. Przyjmuje to różne formy, ale zazwyczaj zaczyna się od ,,znam świetne miejsce, wysadzę cię tam, złapiesz coś w 5 minut, bo jeździ tam masa aut". Wtedy to wysadza cię, dajmy na to, na środku autostrady. Nie do końca kłamał, faktycznie jeździ tam masa aut. W innym wariancie droga wygląda w porządku, ale z jakiegoś powodu ludzie nie chcą nią jechać w pożądanym kierunku. Możliwości są nieskończone.
Inną kategorią są kierowcy przesadnie życzliwi, którzy nie chcą cię wypuścić ze szponów swojej gościnności. Jednego z nich spotkaliśmy z Azerbejdżanie (był to nota bene nasz pierwszy i ostatni autostop w tym kraju). Wszystko było na początku w porządku. Niestety, mówił tylko po rosyjsku, i to tak po swojemu. Po drodze zabrał nas do czegoś na kształt kawiarenko-sklepu przy drodze na środku pustyni (większość drogi prowadzącej przez środek Azerbejdżanu to pustynia). Tam postawił nam ciastko i kawę. Chciał rozmawiać, ale nie mieliśmy wspólnego języka (potrafiliśmy po rosyjsku tylko trochę ponad obrażenie rodziców rozmówcy). W końcu zatrzymał nam marszrutkę, o którą nie prosiliśmy, a za którą zapłacił jego kolega. A my nie mieliśmy pieniędzy, by je zwrócić. I tak pojechaliśmy w siną dal ze wstydem w sercu, że wykorzystaliśmy ludzi biedniejszych od nas – chociaż wcale tego nie chcieliśmy.
Żeby nie kończyć za smutno, przypomnę scenę z ,,Rozmów kontrolowanych", w której Stanisław Tym jedzie samochodem w środku zimy i widzi autostopowicza, co podsumowuje słowami: ,,Machaj, machaj to się rozgrzejesz, hehe! Trzeba być fiutem, żeby tak stać".
Koniec części 2.
Uważasz, że czegoś brakuje? Pisz!