ja pierdole, jaki Ty głupi jesteś :DMedard pisze:A lubię :)
ale tylko wtedy, gdy jest powód.
A takim koniunkuralnym zespołom akurat się należy.
Jak są dożynki to Frontside pewnie gra melodie łowickie albo góralskie.
Kiedyś prowadziłem dyskusję z 535, że Enslaved to ważny zespół, ale dosyć niszowy, znany tylko tym, którzy szukają.
I wychodzi, że tak jest.
Knock Out Tour 2018 (Decapitated, Frontside, VS, DmD)
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 293
- Rejestracja: 22-10-2017, 09:27
Re: Knock Out Tour 2018 (Decapitated, Frontside, VS, DmD)
- Medard
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10369
- Rejestracja: 22-04-2017, 19:15
- Lokalizacja: Prag
Re: Knock Out Tour 2018 (Decapitated, Frontside, VS, DmD)
xD
Hehe
Niepotrzebna napinka hes.
Hehe
Niepotrzebna napinka hes.
Die Welt ist meine Vorstellung.
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 293
- Rejestracja: 22-10-2017, 09:27
Re: Knock Out Tour 2018 (Decapitated, Frontside, VS, DmD)
bo pierdolisz miejscami tak okrutnie, że aż nie da się inaczej napisać ;)Medard pisze:xD
Hehe
Niepotrzebna napinka hes.
- Medard
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10369
- Rejestracja: 22-04-2017, 19:15
- Lokalizacja: Prag
Re: Knock Out Tour 2018 (Decapitated, Frontside, VS, DmD)
Bo czasami słuchasz zespołów tak beznadziejnych, że aż strach.hes pisze:bo pierdolisz miejscami tak okrutnie, że aż nie da się inaczej napisać ;)Medard pisze:xD
Hehe
Niepotrzebna napinka hes.
A przecież Decapów broniłem.
Ale już nie będę nic więcej pisał w tym temacie, dla mnie się wyczerpał.
Die Welt ist meine Vorstellung.
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 293
- Rejestracja: 22-10-2017, 09:27
Re: Knock Out Tour 2018 (Decapitated, Frontside, VS, DmD)
Medard pisze:Bo czasami słuchasz zespołów tak beznadziejnych, że aż strach.hes pisze:bo pierdolisz miejscami tak okrutnie, że aż nie da się inaczej napisać ;)Medard pisze:xD
Hehe
Niepotrzebna napinka hes.
ddobrze, że to nie Ty decydujesz o tym,co jest beznadziejne a co nie/
- Medard
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10369
- Rejestracja: 22-04-2017, 19:15
- Lokalizacja: Prag
Re: Knock Out Tour 2018 (Decapitated, Frontside, VS, DmD)
To już jest słabe, niech każdy słucha czego chce, ale niech nie zabrania innym komentować jakości muzyki albo poczynań grajków.
Oczywiście nie uznaję się za żadnego znawcę, właściwie to aparaty słuchowe nie pozwalają mi na poznanie subtelniejszych dźwięków i dlatego znam tylko metal, bo jest najgłośniejszy.
Oczywiście nie uznaję się za żadnego znawcę, właściwie to aparaty słuchowe nie pozwalają mi na poznanie subtelniejszych dźwięków i dlatego znam tylko metal, bo jest najgłośniejszy.
Die Welt ist meine Vorstellung.
- maciek z klanu
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11725
- Rejestracja: 23-12-2008, 22:34
Re: Knock Out Tour 2018 (Decapitated, Frontside, VS, DmD)
O tym decyduje ozdobhes pisze:
ddobrze, że to nie Ty decydujesz o tym,co jest beznadziejne a co nie/
Jestem Maciek, szukam klanu.Adrian696 pisze:nie, BURZUM jest emo
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 293
- Rejestracja: 22-10-2017, 09:27
Re: Knock Out Tour 2018 (Decapitated, Frontside, VS, DmD)
Nóżką jeszcze tupnij ;) Najpierw piszesz w przemądrzałym tonie a później "nie uznaję się za znawcę".Medard pisze:To już jest słabe, niech każdy słucha czego chce, ale niech nie zabrania innym komentować jakości muzyki albo poczynań grajków.
Oczywiście nie uznaję się za żadnego znawcę, właściwie to aparaty słuchowe nie pozwalają mi na poznanie subtelniejszych dźwięków i dlatego znam tylko metal, bo jest najgłośniejszy.
Dobra, proponuję jednak eot i pax między chrześcijany.
- Medard
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10369
- Rejestracja: 22-04-2017, 19:15
- Lokalizacja: Prag
Re: Knock Out Tour 2018 (Decapitated, Frontside, VS, DmD)
Bierzesz sprawę za bardzo do siebie.
Niech będzie pokój ludziom dobrej woli,
chociaż tej wojny nie zauważyłem. To tylko wymiana poglądów.
Niech będzie pokój ludziom dobrej woli,
chociaż tej wojny nie zauważyłem. To tylko wymiana poglądów.
Die Welt ist meine Vorstellung.
- Duban
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1108
- Rejestracja: 14-03-2006, 13:32
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Knock Out Tour 2018 (Decapitated, Frontside, VS, DmD)
Wracając do tematu, średnia ta trasa. We Wrocławiu Frontside zabrzmiał bardzo dobrze. Problem z tym, że grają chujową muzykę :) Decapitated z kolei zabrzmiało przeciętnie, mimo że muzyką biją poprzedników o 2-3 klasy. Gdzieś uleciało mi ich szaleństwo i ciśnienie podniosło się jedynie przy "Spheres of Madness". No, nudno trochę było :) Pozostałych 2 zespołów nie widziałem, ale znajomi rozanieleni nie byli.
If you believe the western sun
is falling down on everyone.
You're breaking free and the morning's come.
If you would know your time has come.
is falling down on everyone.
You're breaking free and the morning's come.
If you would know your time has come.
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15773
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: Knock Out Tour 2018 (Decapitated, Frontside, VS, DmD)
Niedziela, jak sama nazwa wskazuje, to dzień w którym nic się nie dzieje, za horyzontem majaczy poniedziałek i przykry obowiązek pójścia do tyry, w głowie huczy jeszcze sobota i tak właściwie nie wiadomo co z tym dniem począć. Tak jakoś się złożyło, że kumpel zadzwonił i spytał się czy nie chciałoby mi się pójść na ostatni koncert Decapitated na tej trasie, więc w sumie nie zastanawiałem się długo i postanowiłem sprawdzić kondycję kapel, których na co dzień właściwie nie słucham. Spakowaliśmy swoje dupska do samochodu i stawiliśmy się pod mega clubem.
Tak po prawdzie to nie przypominam sobie, kiedy ostatnio byłem na koncercie na którym było tyle ludzi - no jest jeden, Kanibale w Bielsku, ale w zestawieniu z koncertem takiego Nuclear Holocaust na którym pojawiło się raptem dziewięć osób , to liczba przybyłych wczoraj przytłaczała. Jak nic było przeszło 400 osób, więc frekwencyjnie całkiem ok. Spotkało się kilku znajomych których spotyka się na gigach, swoją obecnością zaszczycił wszystkich nasz Sląski "Król", który mógłby przybić piątkę ze swoim Warszawskim pierwowzorem i wymienić się ogórkami kiszonymi albo jakimś innym specjałem w siatce z biedronki. Poza tym cymbałem przyszło kilka fajnych dziewcząt, które jak się później okazało, nie przyszły tylko i wyłącznie posłuchać, ale udzielały się także w młynie - równouprawnienie pełną gębą.
Pierwszą kapelę muszę przyznać szczerze, osraliśmy i weszliśmy do klubu w trakcie trwania ich ostatniego kawałka, tak więc nie wypowiem się nawet słowem na temat ich prezencji ani muzyki. Po przywitaniu się z kilkoma znajomymi i uzupełnieniu płynów, popatrzyliśmy na występ Virgin Snatch, który ani mnie ziębi, ani parzy, tak więc podobnie bezbarwne widowisko miałem okazję sledzić. Mówi się trudno, ale naprawdę dla mnie nie było w tym koncercie nic ciekawego. Z czasem zaczęli trochę męczyć bułę, więc z ulgą przyjąłem wiadomość, że grają ostatni utwór. W jego trakcie wokalista zniknął na chwilę ze sceny, po czym tryumfalnie na nią wszedł w koszulce KONSTYTUCJA..... Nie wiem czego wyrazem miał być ten manifest, ale dla mnie to trochę słabe.
Po nich zainstalował się Frontside. Tak sobie próbowałem przypomnieć, ile razy przy okazji jakichś innych spędów udało mi się ich zobaczyć na różnych etapach kariery. I co by tam sobie nie psioczyłem, to koncert dali bardzo dobry. Było zaangażowanie, zarówno muzyków jak i publiki, która ochoczo wykrzykiwała teksty, był młyn, i widać było, że obydwie strony czerpią radochę z tego show. Minusem, jak dla mnie, był jednak trochę nierówny set. Oprócz tych bardziej agresywnych utworów, które brzmiały naprawdę nieźle i fajnie się ich słuchało, wpletli sporo kawałków z czystymi wokalami, które były takim trochę jakby zgrzytem. Niemniej poradzili sobie całkiem nieźle, i śmiem stwierdzić, że to oni mieli najlepsze przyjęcie wśród Katowickiej publiczności.
Gwiazdą byli chłopcy z Decapitated, chociaż nazywanie ich w ten sposób jest nieadekwatne, bo dojrzeli już i zmężnieli. Ich muzyka też dojrzała i stała się bardziej - szukam teraz odpowiedniego słowa - pogmatwana, pozbawiona pierwiastka buntu, młodzieńczej żywiołowości, przez co otrzymaliśmy popis umiejętności muzyków którzy chcą się realizować w nieco bardziej technicznej łupaninie. Tak też odebrałem ich koncert. Nie można było im zarzucić od strony technicznej w zasadzie niczego, oprawa świateł czy intra, które rozpoczynały kolejne kawałki puszczane w momencie, kiedy scenę spowijała ciemność -to wszystko sprawiało, że występ mógł się podobać, patrzyłem i widziałem doskonałą niemal maszynę do grania, o zasłużonej renomie. Był tylko jeden mankament. Sama muzyka. Bo nawet jeśli na żywo prezentowali się całkiem nieźle, to nadal nie kupili mnie swoim graniem. Publiczność nieco się przerzedziła, tancerzy też było jakby mniej, bo i dźwięki dobywające się z głośników były chyba bardziej wymagające. Wokalista bardzo oszczędny jeśli chodzi o konferansjerkę, w zasadzie skupiał się tylko na swoich wokalach, podobnie jak pozostali muzycy na swoich instrumentach. Pod tym względem zdecydowanie bardziej żywiołowy był Frontside. Ludziom odniosłem jednak wrażenie, że się podobało i zbyt wielu malkontentów takich jak ja nie było.
Słuchanie muzyki na żywo to zawsze jednak przeżycie innego rodzaju niż słuchanie jej w domu, tak więc summa sumarum całkiem miło spędzony wieczór, w dodatku niedzielny, zimny i ponury.
Tak po prawdzie to nie przypominam sobie, kiedy ostatnio byłem na koncercie na którym było tyle ludzi - no jest jeden, Kanibale w Bielsku, ale w zestawieniu z koncertem takiego Nuclear Holocaust na którym pojawiło się raptem dziewięć osób , to liczba przybyłych wczoraj przytłaczała. Jak nic było przeszło 400 osób, więc frekwencyjnie całkiem ok. Spotkało się kilku znajomych których spotyka się na gigach, swoją obecnością zaszczycił wszystkich nasz Sląski "Król", który mógłby przybić piątkę ze swoim Warszawskim pierwowzorem i wymienić się ogórkami kiszonymi albo jakimś innym specjałem w siatce z biedronki. Poza tym cymbałem przyszło kilka fajnych dziewcząt, które jak się później okazało, nie przyszły tylko i wyłącznie posłuchać, ale udzielały się także w młynie - równouprawnienie pełną gębą.
Pierwszą kapelę muszę przyznać szczerze, osraliśmy i weszliśmy do klubu w trakcie trwania ich ostatniego kawałka, tak więc nie wypowiem się nawet słowem na temat ich prezencji ani muzyki. Po przywitaniu się z kilkoma znajomymi i uzupełnieniu płynów, popatrzyliśmy na występ Virgin Snatch, który ani mnie ziębi, ani parzy, tak więc podobnie bezbarwne widowisko miałem okazję sledzić. Mówi się trudno, ale naprawdę dla mnie nie było w tym koncercie nic ciekawego. Z czasem zaczęli trochę męczyć bułę, więc z ulgą przyjąłem wiadomość, że grają ostatni utwór. W jego trakcie wokalista zniknął na chwilę ze sceny, po czym tryumfalnie na nią wszedł w koszulce KONSTYTUCJA..... Nie wiem czego wyrazem miał być ten manifest, ale dla mnie to trochę słabe.
Po nich zainstalował się Frontside. Tak sobie próbowałem przypomnieć, ile razy przy okazji jakichś innych spędów udało mi się ich zobaczyć na różnych etapach kariery. I co by tam sobie nie psioczyłem, to koncert dali bardzo dobry. Było zaangażowanie, zarówno muzyków jak i publiki, która ochoczo wykrzykiwała teksty, był młyn, i widać było, że obydwie strony czerpią radochę z tego show. Minusem, jak dla mnie, był jednak trochę nierówny set. Oprócz tych bardziej agresywnych utworów, które brzmiały naprawdę nieźle i fajnie się ich słuchało, wpletli sporo kawałków z czystymi wokalami, które były takim trochę jakby zgrzytem. Niemniej poradzili sobie całkiem nieźle, i śmiem stwierdzić, że to oni mieli najlepsze przyjęcie wśród Katowickiej publiczności.
Gwiazdą byli chłopcy z Decapitated, chociaż nazywanie ich w ten sposób jest nieadekwatne, bo dojrzeli już i zmężnieli. Ich muzyka też dojrzała i stała się bardziej - szukam teraz odpowiedniego słowa - pogmatwana, pozbawiona pierwiastka buntu, młodzieńczej żywiołowości, przez co otrzymaliśmy popis umiejętności muzyków którzy chcą się realizować w nieco bardziej technicznej łupaninie. Tak też odebrałem ich koncert. Nie można było im zarzucić od strony technicznej w zasadzie niczego, oprawa świateł czy intra, które rozpoczynały kolejne kawałki puszczane w momencie, kiedy scenę spowijała ciemność -to wszystko sprawiało, że występ mógł się podobać, patrzyłem i widziałem doskonałą niemal maszynę do grania, o zasłużonej renomie. Był tylko jeden mankament. Sama muzyka. Bo nawet jeśli na żywo prezentowali się całkiem nieźle, to nadal nie kupili mnie swoim graniem. Publiczność nieco się przerzedziła, tancerzy też było jakby mniej, bo i dźwięki dobywające się z głośników były chyba bardziej wymagające. Wokalista bardzo oszczędny jeśli chodzi o konferansjerkę, w zasadzie skupiał się tylko na swoich wokalach, podobnie jak pozostali muzycy na swoich instrumentach. Pod tym względem zdecydowanie bardziej żywiołowy był Frontside. Ludziom odniosłem jednak wrażenie, że się podobało i zbyt wielu malkontentów takich jak ja nie było.
Słuchanie muzyki na żywo to zawsze jednak przeżycie innego rodzaju niż słuchanie jej w domu, tak więc summa sumarum całkiem miło spędzony wieczór, w dodatku niedzielny, zimny i ponury.