CARCASS
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
-
- w mackach Zła
- Posty: 756
- Rejestracja: 17-07-2010, 11:58
Re: CARCASS
^Pełna zgoda. Reek od putrefaction już na zawsze pozostanie jedną z moich "płyt życia".
- KAKAESIAK
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2458
- Rejestracja: 19-01-2007, 17:32
- Lokalizacja: KALISZ
Re: CARCASS
jakby zmienili nazwę po Heartwork to takest pisze:Oprócz ostatniej, średniej płyty, wszystkie materiały znakomite. Wyjątkowy zespół.
In a world of compromise...some don't
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10028
- Rejestracja: 30-03-2008, 17:30
- Lokalizacja: Trockenwald
Re: CARCASS
sorki, ale Swansong > Heartwork ;)
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15847
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: CARCASS
Sorki, ale ten zespół tylko do trzeciej płyty. Później to już nie odczuwam potrzeby posiadania ich płyt ani ich słuchania.
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10028
- Rejestracja: 30-03-2008, 17:30
- Lokalizacja: Trockenwald
Re: CARCASS
Poziom Hate Eternal to to nie jest na pewno :D
Dla mnie do Swansong zawsze 12/10. Wiadomo, że w zasadzie każda z nich to trochę coś odmiennego. Pierwsze trzy można połączyć jakąś tam klamrą, pomimo tego, że każda ma swój charakter. Na Necroticism słychać już trochę tego co pojawi się na Heartwork i Swansong, które w ogóle mnie nie rozczarowały. Uwielbiam to riffowanie (na każdej z nich w sumie różne) i na tych płytach Jeff napisał jedne z moich ulubionych tekstów. Nie dziwi mnie, że ludziom nie odpowiadała ta zmiana konwencji, ale to są wyjątkowe, nieprzeciętne i bardzo wartościowe muzycznie płyty.
Dla mnie do Swansong zawsze 12/10. Wiadomo, że w zasadzie każda z nich to trochę coś odmiennego. Pierwsze trzy można połączyć jakąś tam klamrą, pomimo tego, że każda ma swój charakter. Na Necroticism słychać już trochę tego co pojawi się na Heartwork i Swansong, które w ogóle mnie nie rozczarowały. Uwielbiam to riffowanie (na każdej z nich w sumie różne) i na tych płytach Jeff napisał jedne z moich ulubionych tekstów. Nie dziwi mnie, że ludziom nie odpowiadała ta zmiana konwencji, ale to są wyjątkowe, nieprzeciętne i bardzo wartościowe muzycznie płyty.
- Deathhammer66
- w mackach Zła
- Posty: 948
- Rejestracja: 25-01-2015, 21:40
Re: CARCASS
Necroticism to idealny balans tego w CARCASS najlepsze, czyli chorej, patologicznej atmosfery(intra robią robotę), riffowania precyzyjnego jak żyleta i zajebistych melodii. No i gdzie jest taki ładunek pierdolonych hitów jak tutaj(nie licząc "False" i "Deicide")? No dzie?
Dwójka to dobry pomost między wynaturzoną, młodzieńczą jedynką, a dojrzałą trójką. Jeden z najdoskonalszych grindowych wpierdolów ever.
A Swansong jest lepsze niż kwadratowe i kanciaste Heartwork, bo ma więcej luzu, a mniej spinania pośladów. Ale ta druga też jest fajna.
Podsumowując - zajebisty zespół, a o ostatniej płycie po prostu zapomnijmy :D Obawiam się jednak, że nie nagrają już niestety nic fajnego. Miał ten zespół swój czas a teraz będą mielić jałowe melodyjki dla Nuclear Blast, ot co.
Dwójka to dobry pomost między wynaturzoną, młodzieńczą jedynką, a dojrzałą trójką. Jeden z najdoskonalszych grindowych wpierdolów ever.
A Swansong jest lepsze niż kwadratowe i kanciaste Heartwork, bo ma więcej luzu, a mniej spinania pośladów. Ale ta druga też jest fajna.
Podsumowując - zajebisty zespół, a o ostatniej płycie po prostu zapomnijmy :D Obawiam się jednak, że nie nagrają już niestety nic fajnego. Miał ten zespół swój czas a teraz będą mielić jałowe melodyjki dla Nuclear Blast, ot co.
- Anzhelmoo
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1344
- Rejestracja: 19-03-2017, 08:51
Re: CARCASS
Swansong fajne, zawsze traktowałem to jako hołd złożony w kierunku Megadeth. Muszę sobie odświeżyć tę płytę, wieki jej nie słuchałem!
Często jest tak...że nie, a potem coraz częściej jest tak...że nie, a potem zwykle jest tak...że nie. I potem zostaje już samo nie.
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15847
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: CARCASS
Gdzie? A na "Human" ? "Slowly we rot"? "Once upon the cross"?Deathhammer66 pisze:Necroticism to idealny balans tego w CARCASS najlepsze, czyli chorej, patologicznej atmosfery(intra robią robotę), riffowania precyzyjnego jak żyleta i zajebistych melodii. No i gdzie jest taki ładunek pierdolonych hitów jak tutaj(nie licząc "False" i "Deicide")? No dzie?
.
- Deathhammer66
- w mackach Zła
- Posty: 948
- Rejestracja: 25-01-2015, 21:40
Re: CARCASS
I na "Altars of Madness", "Onward to Golgotha", "War Master"... wiadomo o co chodzi :D
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15847
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: CARCASS
Deathhammer66 pisze:I na "Altars of Madness", "Onward to Golgotha", "War Master"... wiadomo o co chodzi :D
No ok, myślałem że tylko te dwie płyty sa tak przez Ciebie hołubione ze względu właśnie na przebojowość. Początek i rozkwit death metalu na początku lat 90-tych spowodował, że pojawiło się całe mnóstwo takich klasycznych płyt, wypełnionych po brzegi przebojami. W pierwszej połowie lat 90-tych, kiedy kapele już okrzepły i wyszlifowały swój styl, wzięły się do roboty i nagrali - o ile tak bardzo przebojowy nie był debiut - kolejne materiały które aż iskrzyły się od zawartej na nich muzyce. Długo by wymieniać, ale patrząc z perspektywy czasu, właśnie wtedy nie dość że albumy były takie mocne i zwarte, to jeszcze każdy niemal był zupełnie inny od siebie, nie było takiego zatrzęsienia zespołami jak w latach późniejszych, gdzie sporo zespołów kopiowało się nawzajem.
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9055
- Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
- Lokalizacja: beskidy
Re: CARCASS
aż sobie wyciągnąłem z dna jakiejś zapomnianej szuflady Swansong. zaraz będzie słuchane
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15847
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: CARCASS
Wieczorem jak nie będę miał pomysłu co posłuchać może po raz kolejny spróbuję przebrnąć przez ten łabędzi śpiew. W takich właśnie chwilach, kiedy mam można by tak powiedzieć przesyt muzyki jaką słucham co dzień, mierzę się z płytami, które po pierwszym kontakcie mnie odrzucały. Czasem bywa tak, że po takich seansach "ostatniej szansy" faktycznie wychwytuję w muzyce to coś, co umknęło mi za pierwszym razem. CZasem też potrzebuję więcej czasu by docenić coś, co było dla mnie zawodem podczas pierwszego kontaktu.
I tak na przykład Gorefest "Soul survvivor" jak go zakupiłem po premierze niby mi przypasował, ale oczekiwałem czegoś na miarę "False" i płyta poszła w zapomnienie. Ostatnio ją sobie przypomniałem i stwierdziłem, że to nie takie złe granie jednak. Co prawda, nie stała się automatycznie ulubioną płytą tego zespołu, ale inaczej spojrzałem na te dźwięki i nie oceniam jej już tak surowo. Do "Chapter 13" muszę się jeszcze zebrać, bo jak na razie nie zaskoczyła.
"Swansong" w chwili premiery to już była dla mnie zbyt duża wolta stylistyczna, zbyt łagodne, delikatne brzmienie, zamiast zimnej sali operacyjnej, pieśni o robaczywych macicach i piciu płynu rdzeniowo mózgowego, otrzymałem piosenki o rockowym brzmieniu, nie mające wiele wspólnego z tym, z czym kojarzyła mi się ta nazwa. Jeden wielki dysonans, fałszywa nuta w symfonii, takie potknięcie baletnicy podczas przedstawienia, lody zamiast polewy czekoladowej polane kwaskiem cytrynowym. Niby ze wszystkim tym można przejść do porządku dziennego, wielu bardzo się podoba coś takiego, bo to zupełnie coś innego, taka muzyczna niespodzianka. Ja jednak lubię niespodzianki w formie, która nie wybiega znacznie poza ramy, a "Swansong" taki właśnie jest.
No dobra, piszę tak bez sensu, zmierzę się z tym albumem wieczorem. Zobaczymy co z tego będzie.
I tak na przykład Gorefest "Soul survvivor" jak go zakupiłem po premierze niby mi przypasował, ale oczekiwałem czegoś na miarę "False" i płyta poszła w zapomnienie. Ostatnio ją sobie przypomniałem i stwierdziłem, że to nie takie złe granie jednak. Co prawda, nie stała się automatycznie ulubioną płytą tego zespołu, ale inaczej spojrzałem na te dźwięki i nie oceniam jej już tak surowo. Do "Chapter 13" muszę się jeszcze zebrać, bo jak na razie nie zaskoczyła.
"Swansong" w chwili premiery to już była dla mnie zbyt duża wolta stylistyczna, zbyt łagodne, delikatne brzmienie, zamiast zimnej sali operacyjnej, pieśni o robaczywych macicach i piciu płynu rdzeniowo mózgowego, otrzymałem piosenki o rockowym brzmieniu, nie mające wiele wspólnego z tym, z czym kojarzyła mi się ta nazwa. Jeden wielki dysonans, fałszywa nuta w symfonii, takie potknięcie baletnicy podczas przedstawienia, lody zamiast polewy czekoladowej polane kwaskiem cytrynowym. Niby ze wszystkim tym można przejść do porządku dziennego, wielu bardzo się podoba coś takiego, bo to zupełnie coś innego, taka muzyczna niespodzianka. Ja jednak lubię niespodzianki w formie, która nie wybiega znacznie poza ramy, a "Swansong" taki właśnie jest.
No dobra, piszę tak bez sensu, zmierzę się z tym albumem wieczorem. Zobaczymy co z tego będzie.
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9055
- Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
- Lokalizacja: beskidy
Re: CARCASS
w zasadzie est już wyczerpał temat. to zajebista muzyka, ale ludzie się przyzwyczaili po prostu do czegoś innego w wykonaniu tej kapeli i wielu nie dało rady przełknąć takiej wolty stylistycznej. ich strata :)
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15847
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: CARCASS
Tak jak wspomniałem, wolny sobotni wieczór postanowiłem spędzić w domu i sącząc powoli procenty wziąłem się za przesłuchanie albumów, które są u mnie na półce z napisem "trudne do odsłuchu, przeznaczone na inny czas bliżej nieokreslony". Tak, tak, bo dwa ostatnie Carcassy to dla mnie muzyka trudna, wymagająca ode mnie dużo wysiłku by przez nią przebrnąć i nie wyłączyć jej przed czasem. Przyznaję się bez bicia, że od "Heartwork" ta kapela ma u mnie pod górkę. Wielokrotnie próbowałem przełamać się do tych dźwięków, i z niewiadomych przyczyn ponawiam próby.
Pierwszy poleciał "Swansong", ale żeby było chronologicznie, to kilka słów o "Heartwork". To płyta, która w jakims sensie jest kontynuacją trójki. Każda płyta Padliny stawiała ich muzykę o szczebel wyżej, była bardziej rozbudowana, przystępniejsza i melodyjniejsza. Czwarty album to taki szczyt jeśli chodzi o melodyjne oblicze death metalu i zapewne komercyjny strzał w dziesiątkę. Zespół wydoroślał, dojrzał, spostrzegł inną problematykę niż tą z pogranicza patomorfologii, patologii czy medycyny sądowej, o czym postanowił szerzej dać upust w tekstach. Od tego momentu muzycy się zmienili - od buntowników, którzy zamierzali tylko i wyłącznie szokować stali się muzycznymi orędownikami problemów społeczno politycznych. To nie jest aż tak zły materiał, muzyka tu zawarta jest tylko jak dla mnie zbyt kanciasta, nie tak przebojowa, nie tak ciężka jak dotychczas, zabrakło w niej tego pierwiastka patologii. Fragmentami jest strawialna, ale w całości powoduje zgagę, nadal mi nie pasuje.
"Swansong" jest moim zdaniem prostszy w formie, nie ma tu zawiłych riffów, jest za to takie notoryczne mielenie. Co z tego, że poszczególne riffy są wyraziste, skoro cała kompozycja jest mdła? Wiadomo, że w tamtym czasie w zespole panowała zła atmosfera, Steer chciał grać bardziej melodyjnie sięgając po rock czy nawet blues, a Walker chciał powrotu do cięższego oblicza. Ten album jest taką nieudaną próba kompromisu, to połączenie dwóch przeciwstawnych światów, przez co wyszła płyta w moim mniemaniu nieco dziwaczna. Nie ma tu ciężaru, ale nadal nie jest zbyt delikatnie, chropowaty wokal nie współgra do końca z tą muzyką, cały czas czekam na coś, co przykuje moją uwagę na dłużej. Czuję się jakbym siedział w jakimś rozklekotanym Polonezie i próbował na autostradzie dogonić Mustanga; wciskam gaz do dechy, patrzę na wskazówkę obrotomierza która pragnie mnie poinformować, że silnik daje z siebie wszystko, ale prędkościomierz jakby stał w miejscu i nie chce drgnąć. W swojej stylistyce pewnie by się album obronił, ale musiałby być nagrany pod innym szyldem. Po prostu. Chociaż po dzisiejszej sesji zauważyłem, że utwór Polarized" ma fajną solówkę, i nawet gdyby parę rzeczy w nim zmienić mógłby się w całości spodobać. Natomiast "Dont believe a word" ma bardzo fajny motyw gdzieś tak mniej więcej do końca pierwszej zwrotki, później utwór się kładzie, biegnie w inną strone niż ta, po której bym go widział.
To i tak sporo, jakiś progres jest.
Pierwszy poleciał "Swansong", ale żeby było chronologicznie, to kilka słów o "Heartwork". To płyta, która w jakims sensie jest kontynuacją trójki. Każda płyta Padliny stawiała ich muzykę o szczebel wyżej, była bardziej rozbudowana, przystępniejsza i melodyjniejsza. Czwarty album to taki szczyt jeśli chodzi o melodyjne oblicze death metalu i zapewne komercyjny strzał w dziesiątkę. Zespół wydoroślał, dojrzał, spostrzegł inną problematykę niż tą z pogranicza patomorfologii, patologii czy medycyny sądowej, o czym postanowił szerzej dać upust w tekstach. Od tego momentu muzycy się zmienili - od buntowników, którzy zamierzali tylko i wyłącznie szokować stali się muzycznymi orędownikami problemów społeczno politycznych. To nie jest aż tak zły materiał, muzyka tu zawarta jest tylko jak dla mnie zbyt kanciasta, nie tak przebojowa, nie tak ciężka jak dotychczas, zabrakło w niej tego pierwiastka patologii. Fragmentami jest strawialna, ale w całości powoduje zgagę, nadal mi nie pasuje.
"Swansong" jest moim zdaniem prostszy w formie, nie ma tu zawiłych riffów, jest za to takie notoryczne mielenie. Co z tego, że poszczególne riffy są wyraziste, skoro cała kompozycja jest mdła? Wiadomo, że w tamtym czasie w zespole panowała zła atmosfera, Steer chciał grać bardziej melodyjnie sięgając po rock czy nawet blues, a Walker chciał powrotu do cięższego oblicza. Ten album jest taką nieudaną próba kompromisu, to połączenie dwóch przeciwstawnych światów, przez co wyszła płyta w moim mniemaniu nieco dziwaczna. Nie ma tu ciężaru, ale nadal nie jest zbyt delikatnie, chropowaty wokal nie współgra do końca z tą muzyką, cały czas czekam na coś, co przykuje moją uwagę na dłużej. Czuję się jakbym siedział w jakimś rozklekotanym Polonezie i próbował na autostradzie dogonić Mustanga; wciskam gaz do dechy, patrzę na wskazówkę obrotomierza która pragnie mnie poinformować, że silnik daje z siebie wszystko, ale prędkościomierz jakby stał w miejscu i nie chce drgnąć. W swojej stylistyce pewnie by się album obronił, ale musiałby być nagrany pod innym szyldem. Po prostu. Chociaż po dzisiejszej sesji zauważyłem, że utwór Polarized" ma fajną solówkę, i nawet gdyby parę rzeczy w nim zmienić mógłby się w całości spodobać. Natomiast "Dont believe a word" ma bardzo fajny motyw gdzieś tak mniej więcej do końca pierwszej zwrotki, później utwór się kładzie, biegnie w inną strone niż ta, po której bym go widział.
To i tak sporo, jakiś progres jest.
- Deathhammer66
- w mackach Zła
- Posty: 948
- Rejestracja: 25-01-2015, 21:40
Re: CARCASS
Poniekąd właśnie o to mi chodziło. Mam na myśli głównie to, że death metal to na tyle specyficzna muzyka, że albumy z tego gatunku są mimo wszystko monolitami do słuchania w całości, a niektóre utwory "zlewają się" z resztą. Płyt, na których zawarto same hity na pewno jest sporo, ale właśnie "Necroticism" czy "False" pierwsze przychodzą mi na myśl w tej kategorii. Tam każdy utwór jest tak kurewsko charakterystyczny, każdy ma swoje "ja", o każdym mógłbym napisać całkiem sporo wersów, żadnego nie jestem w stanie pominąć, no i jakkolwiek by to nie brzmiało - są to płyty dosyć "piosenkowe". Dla kogoś innego będzie to "Altars of Madness", nie mam zamiaru się z tym kłócić ;)Nasum pisze:Deathhammer66 pisze:I na "Altars of Madness", "Onward to Golgotha", "War Master"... wiadomo o co chodzi :D
No ok, myślałem że tylko te dwie płyty sa tak przez Ciebie hołubione ze względu właśnie na przebojowość.
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15847
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: CARCASS
W zasadzie się zgadzamy. Jesli chodzi o wymienione przez Ciebie płyty to jak najbardziej słowo "przebojowość" jest na miejscu, i rozumiem o co Ci chodzi kiedy tak o nich piszesz. Sądziłem że to są dla Ciebie najbardziej jaskrawe wyjątki, płyty, które są odzwierciedleniem słowa przebojowość, a pozostałe już nie bardzo. Tak więc zgadzamy się co do tych dwóch na 100 procent, w każdym razie jestem przekonany że po spożyciu dwóch, trzech piwek w Masterful Pub o którym tak ochoczo rozpisaliśmy się w temacie "co teraz pijecie", to znaleźlibyśmy wspólnie jeszcze kilka takich albumów. Tak więc - zdrówko!
Re: CARCASS
No, akurat jeżeli chodzi o False jestem przekonany, że w naszym pubie mogłoby być nawet tak.
[youtube][/youtube]
Tylko z dużym prawdopodobieństwem byłaby to ostatnia impreza.
[youtube][/youtube]
Tylko z dużym prawdopodobieństwem byłaby to ostatnia impreza.
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15847
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: CARCASS
Znaczy się, co - nie osiągnięto by konsensusu i zamiast siły argumentów przemówiłyby argumenty siły?
Re: CARCASS
Ludziska mogliby się zapomnieć w ferworze zabawy. Chyba nie muszę tego specjalnie tłumaczyć.
- Lukass
- zahartowany metalizator
- Posty: 4706
- Rejestracja: 13-08-2015, 23:28
- Lokalizacja: Trójmiasto
Re: CARCASS
Gdzieś na marginesie tej dyskusji, obie wspomniane płyty Gorefest to czyste złoto. Chapter 13 jest wspaniałą imprezową muzyką. Ale taką WSPANIAŁĄ, naprawdę.Nasum pisze: I tak na przykład Gorefest "Soul survvivor" jak go zakupiłem po premierze niby mi przypasował, ale oczekiwałem czegoś na miarę "False" i płyta poszła w zapomnienie. Ostatnio ją sobie przypomniałem i stwierdziłem, że to nie takie złe granie jednak. Co prawda, nie stała się automatycznie ulubioną płytą tego zespołu, ale inaczej spojrzałem na te dźwięki i nie oceniam jej już tak surowo. Do "Chapter 13" muszę się jeszcze zebrać, bo jak na razie nie zaskoczyła.
Where did we go wrong?
How did we go wrong?
How did we go wrong?