Z tego wynika, że K. chce wydać drugą płytę i jeździć z nią jako Batushka.Triceratops pisze:O znalazlem juz, tego chyba nei bylo cytowane, podoba mi sie fragment o wkplepywaniu wartosci moralnych XDGrzegorz Kowalski Wcześniejsza umowa była taka, że nikt inny tylko Pan D. zrobi drugą płytę, były już w tym czasie prowadzone negocjacje z wytwórnią, kóra miała ogarnąć dalej drogę projektu "B" , Pan K. oddawał w tym momencie to co udało mu się do tej pory osiągnąć i wolał się usunąć z roli wydawcy i menadżera, żeby wszystko było legalne i windowało do góry projekt. Twórcami taka naprawdę są obaj, tylko że Pan D. nie potrafi przyznać się do tego, że bez Pana K. siedział by w szufladzie do dziś. Niezadowolenie u Pana K. nazwał bym bardziej jako bezradność, ponieważ ilekroć próbował angażowac coraz to większe możliwości Panu D. ten nie chciał słyszeć o niczym. Są z pośród muzyków sesyjnych ludzie, którzy słyszeli na własne uszy albo byli świadkami jak Pan D. wypowiadał się ( krzyczał ) że nie będzie żadnej drugiej płyty. Umowy z dużymi wytwórniami to nie dziecinada jak zachowanie w stylu rozkapryszonego dziecka jak u Pana D.
Wydoił już na tyle Pana K. że ten mógł już mieć dosyć takiego zachowania, wybór był jeden.Jak na to patrzę przez pryzmat czasu, to zaczynam rozumieć Pana K. i nawet wcześniej prawdę mówiąc starałem sie podchodzić do tego chłodno, jednak po tylu kontrowersyjnych pytaniach myslę, że postąpił bym podobnie, może najpierw próbowałbym przełożyć Pana D. przez kolano i wklepać mu jakieś proste zasady moralnego zachowania, może by mu przeszły fochy... Ale to moja opinia, Pan K. zachował do lońca spokój, i wiem, że mimo tego że wiedział co się święci wywiązał się z ich niepisanej umowy. Pan D. absolutnie. Pan K. z tego co wiadomo, nie rości sobie praw do żadnego z " jego dzieł " ... Chce po prostu grać z ZESPOŁEM, bez niego i nie zamierza odtwarzać nigdy więcej płyty swojego współautorstwa.
Nie ma już ratunku dla D.