Incantation traska 30.03 - 01.04. poznan, krak, wawa
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
- SODOMOUSE
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11079
- Rejestracja: 21-06-2006, 20:27
- Lokalizacja: POSERSnań
Re: Incantation traska 30.03 - 01.04. poznan, krak, wawa
^Toż właśnie wspominałem wyżej. ...
NYCHTS
https://www.youtube.com/watch?v=0aItxEaNx4o
Zygmunt Konieczny - Jańcio Wodnik (1994)
https://www.youtube.com/watch?v=CEqmNme7TF4
https://www.youtube.com/watch?v=0aItxEaNx4o
Zygmunt Konieczny - Jańcio Wodnik (1994)
https://www.youtube.com/watch?v=CEqmNme7TF4
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15767
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: Incantation traska 30.03 - 01.04. poznan, krak, wawa
To był koleś z takimi bardzo długimi kudłami? Jesli tak, to miałem okazję z nim chyba pogadać przez chwilę.
- SODOMOUSE
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11079
- Rejestracja: 21-06-2006, 20:27
- Lokalizacja: POSERSnań
Re: Incantation traska 30.03 - 01.04. poznan, krak, wawa
Nie, Ryjek zaliczył tylko:) pn wwa, ale Jego / nasz kompel, 3 sety.Nasum pisze:To był koleś z takimi bardzo długimi kudłami? Jesli tak, to miałem okazję z nim chyba pogadać przez chwilę.
NYCHTS
https://www.youtube.com/watch?v=0aItxEaNx4o
Zygmunt Konieczny - Jańcio Wodnik (1994)
https://www.youtube.com/watch?v=CEqmNme7TF4
https://www.youtube.com/watch?v=0aItxEaNx4o
Zygmunt Konieczny - Jańcio Wodnik (1994)
https://www.youtube.com/watch?v=CEqmNme7TF4
- Mol
- zahartowany metalizator
- Posty: 3517
- Rejestracja: 03-02-2003, 22:26
- Lokalizacja: Chocianów
Re: Incantation traska 30.03 - 01.04. poznan, krak, wawa
czasem jednak potrafisz cos sensownego napisac ;)Drone pisze: DEFEATED SANITY od początku do końca doskonale - i wykonawczo, i brzmieniowo. Nie rozumiem zarzutów w stosunku do wokalisty, że niby monotonnie. Pasował do muzyki idealnie.
- ŚWIAT BEZ KOŃCA
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12134
- Rejestracja: 27-08-2018, 10:24
Re: Incantation traska 30.03 - 01.04. poznan, krak, wawa
To ten łysy nieduży z brodka który kręcił się jak fryga przez cały gig?SODOMOUSE pisze:Nie, Ryjek zaliczył tylko:) pn wwa, ale Jego / nasz kompel, 3 sety.Nasum pisze:To był koleś z takimi bardzo długimi kudłami? Jesli tak, to miałem okazję z nim chyba pogadać przez chwilę.
If you do everything right, there will be no struggle.
If you struggle, you're not doing something right.
If you struggle, you're not doing something right.
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15767
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: Incantation traska 30.03 - 01.04. poznan, krak, wawa
Na lato jest zapowiadana kolejna trasa Incantation, tym razem w towarzystwie Hate i Beheaded. Trasa będzie się nakładać z premierą kolejnego albumu maltańczyków, który wydawać będzie rodzima Agonia. Liczę po cichutku na powtórkę - mam nadzieję że i tym razem nie zabraknie w rozpisce Polski, chociaż patrząc na frekwencję....no ale chociażby jeden koncert...?
- Gore_Obsessed
- zahartowany metalizator
- Posty: 5447
- Rejestracja: 10-06-2003, 06:33
Re: Incantation traska 30.03 - 01.04. poznan, krak, wawa
Też se poszedłem na tego koncerta.
SKINNED przegrało z piwem w krzakach.
DEFEATED SANITY przegrało z pogadankami ze znajomkami. Troszkie z Gelo, troszkie z Mariom Chałupnickom pokonferowałem o dupie i o polityce, o strajku nauczycieli i o tym co tam jak tam. Ze sceny przebijały dźwięki świadczące o dobrym zgraniu, profesjonalizmie i obyciu scenicznym kapeli. Nie moje to jednak granie.
Korzystając ze sposobności na stoisku z merchem nabyłem wreszcie CD "Dirges of Elysium".
INCANTATION mnie nie zawiodło. Widziałem po raz czwarty, ale dopiero po raz drugi mogłem należycie docenić ich występ. Za pierwszym razem, na Blitzkriegu nr 4, dostali 25 minut co starczyło na zagranie 5 kawałków. Za drugim, w maju 2011 r., (i zarazem ostatni raz w stolicy) zbytnio się ucieszyłem i nie za wiele wyniosłem z wieczoru w Progresji, choć podobno bawiłem się przednio. Czy ostatni był lepszy, niż ten sprzed paru lat zagrany w Poznaniu, w starym Bazylu? Chyba nie, ale wówczas atmosfera była iście wyjątkowa (jak często wali się wódę z gwinta pod sceną?), A tu poniedziałek, puchy w klubie i ogólnie z deczka wszyscy klapnięci. Na szczęście nie dotyczyło to Amerykanów, w tym dobijającego pięćdziesiątki Johna. Zajebali z klasą, zagrali dość długi i w miarę przekrojowy set, w którym jednak jeden etap swej artystycznej drogi potraktowali wybitnie, skandalicznie wręcz po macoszemu. Tak jakby wszystko nagrane pomiędzy rokiem 1998, a 2012 wchłonęła jakaś gigantyczna czarna dziura. Rozumiem, że posiadając w dyskografii 10 płyt, zaś do dyspozycji kilkadziesiąt minut łatwo nie jest, żeby jednak zupełnie pominąć płyty 4-7? Lekka przesada, panowie! "Anoint the Chosen", "Rotting with Your Christ" czy "No Paradise Awaits" nie mogą nie być serwowane na żywca! Także tego... Poza tym oczywistym faux pas nic zarzucić nie sposób. Pociski z debiutu, "Impending Diabolical Conquest" czy "Ascend into the Eternal" zrobiły robotę. Goście tak czy inaczej kasują praktycznie całą scenę i trudno cokolwiek na to poradzić.
Po koncercie, jako ostatni opuściłem klub z dwoma przemiłymi dżentelmenami, z których jeden okazał się być piszącym tu Mistrzem. Miło spotkać po prawie 14 latach. : ) Wspólnie przeleźliśmy chyba pół Ochoty w poszukiwaniu choćby jednego punktu zaopatrzeniowego. Udało się na Wawelskiej przy wydziale chemii UW, gdzie nabyto dwa Leszki, po to tylko, żeby po chwili stwierdzić, że jesteśmy jak aktorzy z "Truman Show", czy uczestnicy innego "Big Brothera". Wszędzie kurwa kamery. Człowiek boi się bąka puścić, a co dopiero puszkę otworzyć. Przemykając od bramy do bramy dotarlim do Placu Narutowicza, gdzie czekała "9", którą udaliśmy się na rondo de Gaulle'a. Tam w podwórko za najbliższą bramę, po to tylko, żeby po chwili spierdzielać przed strażą miejską. Otwarte piwa porzucono. Zbici z pantałyku wstąpiliśmy do jednej z ostatnich otwartych knajp po drugiej stronie Nowego Światu. Tam szybkie piwo, bo facet za 10 minut zamykał i do Alei na nocny. Mistrz pojechał, a ja wlazłem w najgęstsze krzaczory w promieniu dwustu metrów, żeby ulżyć pęcherzowi. Przy okazji przejeżdżający patrol policji ulżył memu portfelowi o 50 zł. Pierwszy w życiu mandat za lanie w miejscu publicznym. Cóż za magiczna noc! Zrelaksowany dotarłem do domu nad ranem. Wiedziałem co robię biorąc urlop na dzień następny...
Pozdrawiam wszystkich spotkanych znajomych, czyli (oprócz wspomnianych powyżej): Klemensa, Drone'a i Nasuma.
SKINNED przegrało z piwem w krzakach.
DEFEATED SANITY przegrało z pogadankami ze znajomkami. Troszkie z Gelo, troszkie z Mariom Chałupnickom pokonferowałem o dupie i o polityce, o strajku nauczycieli i o tym co tam jak tam. Ze sceny przebijały dźwięki świadczące o dobrym zgraniu, profesjonalizmie i obyciu scenicznym kapeli. Nie moje to jednak granie.
Korzystając ze sposobności na stoisku z merchem nabyłem wreszcie CD "Dirges of Elysium".
INCANTATION mnie nie zawiodło. Widziałem po raz czwarty, ale dopiero po raz drugi mogłem należycie docenić ich występ. Za pierwszym razem, na Blitzkriegu nr 4, dostali 25 minut co starczyło na zagranie 5 kawałków. Za drugim, w maju 2011 r., (i zarazem ostatni raz w stolicy) zbytnio się ucieszyłem i nie za wiele wyniosłem z wieczoru w Progresji, choć podobno bawiłem się przednio. Czy ostatni był lepszy, niż ten sprzed paru lat zagrany w Poznaniu, w starym Bazylu? Chyba nie, ale wówczas atmosfera była iście wyjątkowa (jak często wali się wódę z gwinta pod sceną?), A tu poniedziałek, puchy w klubie i ogólnie z deczka wszyscy klapnięci. Na szczęście nie dotyczyło to Amerykanów, w tym dobijającego pięćdziesiątki Johna. Zajebali z klasą, zagrali dość długi i w miarę przekrojowy set, w którym jednak jeden etap swej artystycznej drogi potraktowali wybitnie, skandalicznie wręcz po macoszemu. Tak jakby wszystko nagrane pomiędzy rokiem 1998, a 2012 wchłonęła jakaś gigantyczna czarna dziura. Rozumiem, że posiadając w dyskografii 10 płyt, zaś do dyspozycji kilkadziesiąt minut łatwo nie jest, żeby jednak zupełnie pominąć płyty 4-7? Lekka przesada, panowie! "Anoint the Chosen", "Rotting with Your Christ" czy "No Paradise Awaits" nie mogą nie być serwowane na żywca! Także tego... Poza tym oczywistym faux pas nic zarzucić nie sposób. Pociski z debiutu, "Impending Diabolical Conquest" czy "Ascend into the Eternal" zrobiły robotę. Goście tak czy inaczej kasują praktycznie całą scenę i trudno cokolwiek na to poradzić.
Po koncercie, jako ostatni opuściłem klub z dwoma przemiłymi dżentelmenami, z których jeden okazał się być piszącym tu Mistrzem. Miło spotkać po prawie 14 latach. : ) Wspólnie przeleźliśmy chyba pół Ochoty w poszukiwaniu choćby jednego punktu zaopatrzeniowego. Udało się na Wawelskiej przy wydziale chemii UW, gdzie nabyto dwa Leszki, po to tylko, żeby po chwili stwierdzić, że jesteśmy jak aktorzy z "Truman Show", czy uczestnicy innego "Big Brothera". Wszędzie kurwa kamery. Człowiek boi się bąka puścić, a co dopiero puszkę otworzyć. Przemykając od bramy do bramy dotarlim do Placu Narutowicza, gdzie czekała "9", którą udaliśmy się na rondo de Gaulle'a. Tam w podwórko za najbliższą bramę, po to tylko, żeby po chwili spierdzielać przed strażą miejską. Otwarte piwa porzucono. Zbici z pantałyku wstąpiliśmy do jednej z ostatnich otwartych knajp po drugiej stronie Nowego Światu. Tam szybkie piwo, bo facet za 10 minut zamykał i do Alei na nocny. Mistrz pojechał, a ja wlazłem w najgęstsze krzaczory w promieniu dwustu metrów, żeby ulżyć pęcherzowi. Przy okazji przejeżdżający patrol policji ulżył memu portfelowi o 50 zł. Pierwszy w życiu mandat za lanie w miejscu publicznym. Cóż za magiczna noc! Zrelaksowany dotarłem do domu nad ranem. Wiedziałem co robię biorąc urlop na dzień następny...
Pozdrawiam wszystkich spotkanych znajomych, czyli (oprócz wspomnianych powyżej): Klemensa, Drone'a i Nasuma.
Only SŁUCHANIE płyt is real!
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: Incantation traska 30.03 - 01.04. poznan, krak, wawa
Dobry to był koncert. Mam wrażenie, że 1/3 sali to forum masterfula + znajomi. Ciekawe czy na SEPTIC FLESH/KRISIUN (nie idę na to, nie lubię SF, a KRISIUN gra u nas bardzo często) będzie więcej osób - też Proxima.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
-
- w mackach Zła
- Posty: 727
- Rejestracja: 03-11-2018, 16:14
Re: Incantation traska 30.03 - 01.04. poznan, krak, wawa
"Goście tak czy inaczej kasują praktycznie całą scenę i trudno cokolwiek na to poradzić"
+666
mogę na nich chodzić codziennie
+666
mogę na nich chodzić codziennie
- SODOMOUSE
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11079
- Rejestracja: 21-06-2006, 20:27
- Lokalizacja: POSERSnań
Re: Incantation traska 30.03 - 01.04. poznan, krak, wawa
w POZ na Septic F. podobno 2 razy wjency luda niż na Incantation...Drone pisze:Dobry to był koncert. Mam wrażenie, że 1/3 sali to forum masterfula + znajomi. Ciekawe czy na SEPTIC FLESH/KRISIUN (nie idę na to, nie lubię SF, a KRISIUN gra u nas bardzo często) będzie więcej osób - też Proxima.
NYCHTS
https://www.youtube.com/watch?v=0aItxEaNx4o
Zygmunt Konieczny - Jańcio Wodnik (1994)
https://www.youtube.com/watch?v=CEqmNme7TF4
https://www.youtube.com/watch?v=0aItxEaNx4o
Zygmunt Konieczny - Jańcio Wodnik (1994)
https://www.youtube.com/watch?v=CEqmNme7TF4
Re: Incantation traska 30.03 - 01.04. poznan, krak, wawa
[youtube][/youtube]Gore_Obsessed pisze:Też se poszedłem na tego koncerta.
SKINNED przegrało z piwem w krzakach.
DEFEATED SANITY przegrało z pogadankami ze znajomkami. Troszkie z Gelo, troszkie z Mariom Chałupnickom pokonferowałem o dupie i o polityce, o strajku nauczycieli i o tym co tam jak tam. Ze sceny przebijały dźwięki świadczące o dobrym zgraniu, profesjonalizmie i obyciu scenicznym kapeli. Nie moje to jednak granie.
Korzystając ze sposobności na stoisku z merchem nabyłem wreszcie CD "Dirges of Elysium".
INCANTATION mnie nie zawiodło. Widziałem po raz czwarty, ale dopiero po raz drugi mogłem należycie docenić ich występ. Za pierwszym razem, na Blitzkriegu nr 4, dostali 25 minut co starczyło na zagranie 5 kawałków. Za drugim, w maju 2011 r., (i zarazem ostatni raz w stolicy) zbytnio się ucieszyłem i nie za wiele wyniosłem z wieczoru w Progresji, choć podobno bawiłem się przednio. Czy ostatni był lepszy, niż ten sprzed paru lat zagrany w Poznaniu, w starym Bazylu? Chyba nie, ale wówczas atmosfera była iście wyjątkowa (jak często wali się wódę z gwinta pod sceną?), A tu poniedziałek, puchy w klubie i ogólnie z deczka wszyscy klapnięci. Na szczęście nie dotyczyło to Amerykanów, w tym dobijającego pięćdziesiątki Johna. Zajebali z klasą, zagrali dość długi i w miarę przekrojowy set, w którym jednak jeden etap swej artystycznej drogi potraktowali wybitnie, skandalicznie wręcz po macoszemu. Tak jakby wszystko nagrane pomiędzy rokiem 1998, a 2012 wchłonęła jakaś gigantyczna czarna dziura. Rozumiem, że posiadając w dyskografii 10 płyt, zaś do dyspozycji kilkadziesiąt minut łatwo nie jest, żeby jednak zupełnie pominąć płyty 4-7? Lekka przesada, panowie! "Anoint the Chosen", "Rotting with Your Christ" czy "No Paradise Awaits" nie mogą nie być serwowane na żywca! Także tego... Poza tym oczywistym faux pas nic zarzucić nie sposób. Pociski z debiutu, "Impending Diabolical Conquest" czy "Ascend into the Eternal" zrobiły robotę. Goście tak czy inaczej kasują praktycznie całą scenę i trudno cokolwiek na to poradzić.
Po koncercie, jako ostatni opuściłem klub z dwoma przemiłymi dżentelmenami, z których jeden okazał się być piszącym tu Mistrzem. Miło spotkać po prawie 14 latach. : ) Wspólnie przeleźliśmy chyba pół Ochoty w poszukiwaniu choćby jednego punktu zaopatrzeniowego. Udało się na Wawelskiej przy wydziale chemii UW, gdzie nabyto dwa Leszki, po to tylko, żeby po chwili stwierdzić, że jesteśmy jak aktorzy z "Truman Show", czy uczestnicy innego "Big Brothera". Wszędzie kurwa kamery. Człowiek boi się bąka puścić, a co dopiero puszkę otworzyć. Przemykając od bramy do bramy dotarlim do Placu Narutowicza, gdzie czekała "9", którą udaliśmy się na rondo de Gaulle'a. Tam w podwórko za najbliższą bramę, po to tylko, żeby po chwili spierdzielać przed strażą miejską. Otwarte piwa porzucono. Zbici z pantałyku wstąpiliśmy do jednej z ostatnich otwartych knajp po drugiej stronie Nowego Światu. Tam szybkie piwo, bo facet za 10 minut zamykał i do Alei na nocny. Mistrz pojechał, a ja wlazłem w najgęstsze krzaczory w promieniu dwustu metrów, żeby ulżyć pęcherzowi. Przy okazji przejeżdżający patrol policji ulżył memu portfelowi o 50 zł. Pierwszy w życiu mandat za lanie w miejscu publicznym. Cóż za magiczna noc! Zrelaksowany dotarłem do domu nad ranem. Wiedziałem co robię biorąc urlop na dzień następny...
Pozdrawiam wszystkich spotkanych znajomych, czyli (oprócz wspomnianych powyżej): Klemensa, Drone'a i Nasuma.