
Po kawałku premierowym spodziewałem się po prostu fajnej płyty, która zapewne poszłaby w kąt lub niepamięć po kilku przesłuchaniach. A tutaj wyszedł tak dojebany album, ze głowa mała. Punkowy zadziior, kapitalny groove i drive. Troche jak takie mocno dociążone Autopsy kopulujące z Benediction. Że tak zacytuję Kasię Krakowiak, która kiedyś napisała o "Covenant" Morbidów - "taki death metal-punk rock". I taki jest "Deathooze". Buja w cholerę. Clarisa za mikrofonem mruczy i burczy, a cała plejada zabawnych i błyskotliwych sampli ze starych horrorów robi swoje. 7 kawałków, z czego w sumie tylko 5 takich stricte deathmetalowych, ale w zupełności wystarczy.
Świetny album, a zarazem chyba trochę niespodzianka, bo debiut raczej nie był wymieniany w gronie najbardziej wyczekiwanych wydawnictw tego roku. A tymczasem dostaliśmy błyskotliwy, dający mnóstwo radochy krążek.
Taśma i Cede: https://caligarirecords.bandcamp.com/album/deathooze
Elpi: https://expansionabyss.bigcartel.com/pr ... QBAyZIjn1k