
Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17846
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
Lepiej niz ostatnio ale nie lepiej niz przedostatnio i chyba przed przed przed.


woodpecker from space
- Bloodcult
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7637
- Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
- Lokalizacja: Łódź
Re: Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
Na której bili Plastka ?
- maciek z klanu
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11725
- Rejestracja: 23-12-2008, 22:34
Re: Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
Popołudniu darkthrone gra !!!!
Jestem Maciek, szukam klanu.Adrian696 pisze:nie, BURZUM jest emo
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17846
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
Plastek pozdrawia wszystkich prawie i mowi, ze prawdopobnie bedzie na tegorocznym pikniku.
woodpecker from space
- uglak
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9969
- Rejestracja: 15-06-2012, 12:03
- Lokalizacja: ארץ ישראל
Re: Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
cos te przepustki wydaja byle komu...
Guilty of being right
- Prodi
- postuje jak opętany!
- Posty: 517
- Rejestracja: 01-12-2016, 10:18
Re: Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
Pewnie będzie ZNOWU zajebiście i dlatego nie ma chuja na Mariolę - melduję się już od pierwszego dnia festiwalu w tej sympatycznej wsi, gdzie zameldowanych jest 7 mieszkańców (według Wikipedii, bo o stan rzeczywisty to pewnie Prezesa Zarządu Ultra Lewuchy by trzeba było zapytać). BRUD, SMRÓD i POŻOGA - będzie pięknie.
...to kawa i herbata zrobiły z ciebie szmatę...
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17846
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
- Prodi
- postuje jak opętany!
- Posty: 517
- Rejestracja: 01-12-2016, 10:18
Re: Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
Gadasz jak mój stary - fan wszelakich serwisów pogodowych;) Co ma być to będzie: będzie spiekota - trzeba jakiś krem zabrać i chować się pod zaprzyjaźnionymi distrami podczas występów kapel by słoneczko nie przykurwiło za bardzo w dekiel, będzie lało - założyć prochowca na grzbiet i jakoś to przetrwać nie zapominając o utrzymywaniu odpowiedniego stężenia % ;)Triceratops pisze:Zeby tylko nie lalo
Koncepcja sprzed paru dni - plan jest taki by wyjechać z Krakowa już w czwartek wieczorem by sobie jakieś fajne miejsce dla naszego vana zapewnić i spokojnie rozbić namioty a nie jak rok temu przeciskać się między najebusami ryzykując, że się jakiegoś przejedzie w złożonym namiocie hehe.
...to kawa i herbata zrobiły z ciebie szmatę...
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17846
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
No teraz to chcialbym zeby troche przylalo, bo piecze jak sam skurwesyn. Zreszta 2 lata temu lalo na Dezerterze i bylo w sumie ok.
woodpecker from space
- Prodi
- postuje jak opętany!
- Posty: 517
- Rejestracja: 01-12-2016, 10:18
Re: Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
Grzeje nieźle, najgorsze jest to że jak będzie taka przeplatanka pogodowa - upały na zmianę z deszczem to tam będzie w chuj moskitów atakujących od strony lasu. Pamiętam jak podczas drugiej edycji UCP, w 2010 r. tak mnie skurwole pocięły, że bąble nawet na mordzie miałem :{Triceratops pisze:No teraz to chcialbym zeby troche przylalo, bo piecze jak sam skurwesyn.
Pamiętna data, bynajmniej nie z powodu występu D., - tego dnia urodziła mi się córka :]Triceratops pisze: (...) 2 lata temu lalo na Dezerterze i bylo w sumie ok.
...to kawa i herbata zrobiły z ciebie szmatę...
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17846
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
Bylo git, choc muzycznie w sumie nuda. Uplynnilem 4 litry bimbru, spotkalem sie z plastkiem, wypalilismy troche fajek z islandii, dal mi dyskietke z okladkami ksiazek, ktore mam wklejac przez pol roku i pisac, ze zajebiste. A, i dostalem w prezencie koszulke Kaelan Mikla z autografem w zamian za cenna ksiazke, ktorej poszukiwal od lat. Plastek zaczal lazic na silownie, bo bice mial kurwa okablowane niezle.
woodpecker from space
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17846
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
- Prodi
- postuje jak opętany!
- Posty: 517
- Rejestracja: 01-12-2016, 10:18
Re: Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
Oczywiście :) Od czwartku w nocy do późnego wieczora w sobotę. Zbieram się w sobie aby zdać szerszą relację, ale to później bo na razie dopadła mnie szara rzeczywistość i nie mam za bardzo czasu na dłuższe wywody ;)Triceratops pisze:Prodi byles tam kurwa?
...to kawa i herbata zrobiły z ciebie szmatę...
- Prodi
- postuje jak opętany!
- Posty: 517
- Rejestracja: 01-12-2016, 10:18
Re: Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
Ok, jedziemy z krótką relacją zanim w szale bitewnym (czyt. prozie dnia codziennego) wszystko uleci z mojej pamięci.
Nie ukrywam - cieszyłem się na ten wyjazd z kilku powodów: sprawdzona ekipa z vana, którym podróżowaliśmy, możliwość spotkania znajomych ryjów z różnych zakątków Polski (i nie tylko), obiecujący, dość egzotyczny line-up a nade wszystko świeże powietrze i malownicza okolica, co dla mnie - mieszkającego na co dzień w zabetonowanym Krakowie ziutka - jest zawsze bez zwątpienia kuszące. Kwestia wyjazdu się nieco skomplikowała, gdy na tydzień przed terminem festu okazało się, że córka sprzedała mi i żonie grypę "bostońską". Zacząłem się wówczas mocno zastanawiać czy jest w ogóle sens ruszać w żelebskie knieje. Na szczęście wirusy odpuściły w miarę szybko i w przeciwieństwie do żony po 3 dniach byłem już praktycznie zdrów, zostały tylko ślady po wysypce na dłoniach. No nic, decyzja podjęta, plecak, karimata, śpiwór spakowane - czas ruszać. W drodze do Żelebska oczywiście alko się leje strumieniami, gęby się nie zamykają, tematy przeróżne - od motoryzacyjnych po historyczne (od Wołynia po Pearl Harbour hehe), w wyśmienitych nastrojach docieramy na miejsce ok. 2 w nocy. Szybka decyzja gdzie się rozbijamy z naszym obozowiskiem ("nie za blisko krzaków bo tam chodzą lać!") i postawienie namiotów w kwadrans - czas nagli bo wódka stygnie. Najtwardsi biesiadują do 7dmej, reszta pada nieco wcześniej.
Pierwszy dzień koncertowy rozpoczyna się u mnie mega kacem i ogromnym ciśnieniem na kupę, na szczęście toi toie jeszcze w miarę czyste. Szybkie umycie pachy i ryja i powrót w okolice naszego dyliżansu. Po drodze mijam parę znajomych twarzy, gadki szmatki, jakieś nowe znajomości zawierane w przelocie i tak zleciało do występu pierwszej kapeli, tj. Mamusiu Ratuj. No cóż, zespół dla mnie ważny z kilku powodów - pochodzą z moich stron i to ich występ był moim pierwszym koncertem punkowym na jakim byłem w życiu ('92 rok). Oczywiście teksty znałem na pamięć więc darłem ryja niemiłosiernie a czasem zdarzyło mi się nawet i powygrażać systemowi paluszkiem robiąc przy tym te wszystkie groźne miny co to są oznaką niezadowolenia i niezgody na otaczającą nas rzeczywistość hehe. Jednym słowem, powrót do lat szczenięcych kiedy hartował się duch a świat był czarno-biały :) Ok, pograli, pośpiewali i zeszli ze sceny. Po nich na scenę wdrapuje się Jaromir i spółka, czyli legendarne WC. No cóż, widziałem ich już tyle razy że po kilku kawałkach udałem się w celach konsumpcyjnych w okolice naszego czerwonego pojazdu. Tam już jakaś młoda ekipa z Trójmiasta urzędowała z moimi ziomkami więc zrobiło się od razu weselej, cóż bowiem znaczy młodość, chęć do życia no i oczywiście…..do wypicia ;). Tu mała dygresja odnośnie wieku uczestników UltraChaosu. Nie da się ukryć, że młodych ekip praktycznie jak na lekarstwo, w przeważającej większości od 35 l. w górę a sporo też takich pod 50tkę (i wyżej) zmenelonych starych brudów co to wspominają NAJSTRASZNIEJSZE POGO W JAROCINIE a samego szacunku wymagają tylko za to, że się kiedyś tam wcześniej urodzili. Pewnie jakby mogli to wróciliby do starych przyzwyczajeń, czyli do krojenia i gnojenia młodszych, na szczęście te czasy już mamy za sobą. Jednemu takiemu mało nie wypłaciłem lepy na ryj za jeden głupi tekst jaki poleciał w stosunku do mnie kiedy przyszedłem poprosić o ogień, ale chuj tam - nie przyjechałem na festiwal zajmować problemami psychicznymi jakichś wykluczonych społecznie przybłędów.
19 Wiosen z premedytacją przegapiłem, nie jestem jakimś wielkim fanem tego projektu, choć z opowieści zaznajomionych z ich twórczością było więcej niż dobrze. No nie wiem, ten para teatralny styl to ja może lubię we francuskim (nieistniejącym już) Berurier Noir, u Łodzian mnie nieco mierzi.
Potem na scenę wdrapał się legendarny brytyjski duet Active Minds, mimo iż to tylko gitara i perka bardzo zafundowali publice dobry motoryczny występ chociaż i tak większość przesłuchałem z pola namiotowego gdzie kręciła się nieustająca biba z procentami w tle. Zresztą kto przyjeżdża na festiwale wysłuchać tych wszystkich kilkunastu/ kilkudziesięciu kapel od deski do deski ;).
Po rozpierdolu jaki pozostawił po sobie dwuosobowy brytyjski projekt przyszła pora na KOMETY. Zajebisty secik, hit za hitem, Lesław się wczuwał na scenie, ktoś tam nawet pląsał pod nią a jeden nadupcony jak działo fan (gruby tucznik z wąsem) chciał koniecznie z chłopakami postać/pośpiewać dłużej niż te ustawowe 60 sekund no i mu nie dali festiwalowi bramkarze, chuje jedne. Akcja pacyfikacyjna wyglądała mega komicznie bo nie mogli sobie z kolesiem poradzić, nic dziwnego – rozbujane 160 kg siało niezły zamęt:]. Z piątkowych kapel widziałem tylko fragment VICTIMS i zawinąłem się do namiotu (niewyspanie z dnia poprzedniego i napoje wyskokowe zrobiły swoje) a Chain Cult (zajebisty post pank z Grecji) obsłuchiwałem już w pozycji leżącej w podwojach zapierdzianego (pakora rulz!) na maxa namiotu.
Sobota rozpoczęła się dla mnie dość wcześnie – pobudka o 5tej, no cóż - mieliśmy dość nieciekawe sąsiedztwo które imprezując 24/h darło mordę przy tym niemiłosiernie a jeden typ opowiadający ze 30 razy tę samą historię stał się dla mnie wrogiem numer jeden, i mimo iż kulturalny panicz ze mnie życzyłem chujowi śmierci. Tak podogyrwałem do 9tej kiedy to reszta towarzystwa zaczęła się kręcić i organizować się przed kolejnym festiwalowym dniem.
Pierwsza sobotnia kapela – lubelski DODSKAMP z bardzo chudą wydziaraną dziewuszyną na wokalu. Ożesz w mordę, taka wątła osóbka a jak zadarła japę otwarły się normalnie bramy piekieł, crust as fuck. Całkiem dobre to było. Z reszty kapel udało mi się obadać streetpankowy Criminal State z Niżnego Novogrodu, nie było to złe ale takich kapel jest na pęczki a powtarzanie co kawałek „fuck police” i „police pigs” było już nieco zabawne. Ja wiem, że w Rosji mają przejebane, ale mimo wszystko. Z reszty bandów moją uwagę zwrócił krakowski TORPUR, ciekawy dark punk z skrzeczącym wokalem i FATAL BLOW – skoczny oi z Wysp Brytyjskich. Nóżka sama chodziła, znają się ci młodzieńcy (hehe) na rzeczy. Reszty nie widziałem, albo widziałem zbyt krótko by cokolwiek w ogóle wspominać.
Zmęczenie ogólne i kompletny marazm jaki wieczorem ogarnął naszą ekipę, podsunął nam pomysł powrotu w sobotę w nocy . Tak też zrobiliśmy, w połowie setu 1125 zawinęliśmy mandżur i wyruszyliśmy w stronę autostrady a konkretnie jej odcinka Przeworsk-Kraków by około godziny 3ciej zameldować się w swoich chatach.
Nie ukrywam - cieszyłem się na ten wyjazd z kilku powodów: sprawdzona ekipa z vana, którym podróżowaliśmy, możliwość spotkania znajomych ryjów z różnych zakątków Polski (i nie tylko), obiecujący, dość egzotyczny line-up a nade wszystko świeże powietrze i malownicza okolica, co dla mnie - mieszkającego na co dzień w zabetonowanym Krakowie ziutka - jest zawsze bez zwątpienia kuszące. Kwestia wyjazdu się nieco skomplikowała, gdy na tydzień przed terminem festu okazało się, że córka sprzedała mi i żonie grypę "bostońską". Zacząłem się wówczas mocno zastanawiać czy jest w ogóle sens ruszać w żelebskie knieje. Na szczęście wirusy odpuściły w miarę szybko i w przeciwieństwie do żony po 3 dniach byłem już praktycznie zdrów, zostały tylko ślady po wysypce na dłoniach. No nic, decyzja podjęta, plecak, karimata, śpiwór spakowane - czas ruszać. W drodze do Żelebska oczywiście alko się leje strumieniami, gęby się nie zamykają, tematy przeróżne - od motoryzacyjnych po historyczne (od Wołynia po Pearl Harbour hehe), w wyśmienitych nastrojach docieramy na miejsce ok. 2 w nocy. Szybka decyzja gdzie się rozbijamy z naszym obozowiskiem ("nie za blisko krzaków bo tam chodzą lać!") i postawienie namiotów w kwadrans - czas nagli bo wódka stygnie. Najtwardsi biesiadują do 7dmej, reszta pada nieco wcześniej.
Pierwszy dzień koncertowy rozpoczyna się u mnie mega kacem i ogromnym ciśnieniem na kupę, na szczęście toi toie jeszcze w miarę czyste. Szybkie umycie pachy i ryja i powrót w okolice naszego dyliżansu. Po drodze mijam parę znajomych twarzy, gadki szmatki, jakieś nowe znajomości zawierane w przelocie i tak zleciało do występu pierwszej kapeli, tj. Mamusiu Ratuj. No cóż, zespół dla mnie ważny z kilku powodów - pochodzą z moich stron i to ich występ był moim pierwszym koncertem punkowym na jakim byłem w życiu ('92 rok). Oczywiście teksty znałem na pamięć więc darłem ryja niemiłosiernie a czasem zdarzyło mi się nawet i powygrażać systemowi paluszkiem robiąc przy tym te wszystkie groźne miny co to są oznaką niezadowolenia i niezgody na otaczającą nas rzeczywistość hehe. Jednym słowem, powrót do lat szczenięcych kiedy hartował się duch a świat był czarno-biały :) Ok, pograli, pośpiewali i zeszli ze sceny. Po nich na scenę wdrapuje się Jaromir i spółka, czyli legendarne WC. No cóż, widziałem ich już tyle razy że po kilku kawałkach udałem się w celach konsumpcyjnych w okolice naszego czerwonego pojazdu. Tam już jakaś młoda ekipa z Trójmiasta urzędowała z moimi ziomkami więc zrobiło się od razu weselej, cóż bowiem znaczy młodość, chęć do życia no i oczywiście…..do wypicia ;). Tu mała dygresja odnośnie wieku uczestników UltraChaosu. Nie da się ukryć, że młodych ekip praktycznie jak na lekarstwo, w przeważającej większości od 35 l. w górę a sporo też takich pod 50tkę (i wyżej) zmenelonych starych brudów co to wspominają NAJSTRASZNIEJSZE POGO W JAROCINIE a samego szacunku wymagają tylko za to, że się kiedyś tam wcześniej urodzili. Pewnie jakby mogli to wróciliby do starych przyzwyczajeń, czyli do krojenia i gnojenia młodszych, na szczęście te czasy już mamy za sobą. Jednemu takiemu mało nie wypłaciłem lepy na ryj za jeden głupi tekst jaki poleciał w stosunku do mnie kiedy przyszedłem poprosić o ogień, ale chuj tam - nie przyjechałem na festiwal zajmować problemami psychicznymi jakichś wykluczonych społecznie przybłędów.
19 Wiosen z premedytacją przegapiłem, nie jestem jakimś wielkim fanem tego projektu, choć z opowieści zaznajomionych z ich twórczością było więcej niż dobrze. No nie wiem, ten para teatralny styl to ja może lubię we francuskim (nieistniejącym już) Berurier Noir, u Łodzian mnie nieco mierzi.
Potem na scenę wdrapał się legendarny brytyjski duet Active Minds, mimo iż to tylko gitara i perka bardzo zafundowali publice dobry motoryczny występ chociaż i tak większość przesłuchałem z pola namiotowego gdzie kręciła się nieustająca biba z procentami w tle. Zresztą kto przyjeżdża na festiwale wysłuchać tych wszystkich kilkunastu/ kilkudziesięciu kapel od deski do deski ;).
Po rozpierdolu jaki pozostawił po sobie dwuosobowy brytyjski projekt przyszła pora na KOMETY. Zajebisty secik, hit za hitem, Lesław się wczuwał na scenie, ktoś tam nawet pląsał pod nią a jeden nadupcony jak działo fan (gruby tucznik z wąsem) chciał koniecznie z chłopakami postać/pośpiewać dłużej niż te ustawowe 60 sekund no i mu nie dali festiwalowi bramkarze, chuje jedne. Akcja pacyfikacyjna wyglądała mega komicznie bo nie mogli sobie z kolesiem poradzić, nic dziwnego – rozbujane 160 kg siało niezły zamęt:]. Z piątkowych kapel widziałem tylko fragment VICTIMS i zawinąłem się do namiotu (niewyspanie z dnia poprzedniego i napoje wyskokowe zrobiły swoje) a Chain Cult (zajebisty post pank z Grecji) obsłuchiwałem już w pozycji leżącej w podwojach zapierdzianego (pakora rulz!) na maxa namiotu.
Sobota rozpoczęła się dla mnie dość wcześnie – pobudka o 5tej, no cóż - mieliśmy dość nieciekawe sąsiedztwo które imprezując 24/h darło mordę przy tym niemiłosiernie a jeden typ opowiadający ze 30 razy tę samą historię stał się dla mnie wrogiem numer jeden, i mimo iż kulturalny panicz ze mnie życzyłem chujowi śmierci. Tak podogyrwałem do 9tej kiedy to reszta towarzystwa zaczęła się kręcić i organizować się przed kolejnym festiwalowym dniem.
Pierwsza sobotnia kapela – lubelski DODSKAMP z bardzo chudą wydziaraną dziewuszyną na wokalu. Ożesz w mordę, taka wątła osóbka a jak zadarła japę otwarły się normalnie bramy piekieł, crust as fuck. Całkiem dobre to było. Z reszty kapel udało mi się obadać streetpankowy Criminal State z Niżnego Novogrodu, nie było to złe ale takich kapel jest na pęczki a powtarzanie co kawałek „fuck police” i „police pigs” było już nieco zabawne. Ja wiem, że w Rosji mają przejebane, ale mimo wszystko. Z reszty bandów moją uwagę zwrócił krakowski TORPUR, ciekawy dark punk z skrzeczącym wokalem i FATAL BLOW – skoczny oi z Wysp Brytyjskich. Nóżka sama chodziła, znają się ci młodzieńcy (hehe) na rzeczy. Reszty nie widziałem, albo widziałem zbyt krótko by cokolwiek w ogóle wspominać.
Zmęczenie ogólne i kompletny marazm jaki wieczorem ogarnął naszą ekipę, podsunął nam pomysł powrotu w sobotę w nocy . Tak też zrobiliśmy, w połowie setu 1125 zawinęliśmy mandżur i wyruszyliśmy w stronę autostrady a konkretnie jej odcinka Przeworsk-Kraków by około godziny 3ciej zameldować się w swoich chatach.
...to kawa i herbata zrobiły z ciebie szmatę...
- SOWIX666
- postuje jak opętany!
- Posty: 569
- Rejestracja: 28-12-2010, 23:54
- Lokalizacja: Broch
Re: Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
Fajna relacja ale za opuszczenie Anti-System karna lepa z lewej ;)
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17846
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
Niezle, szkoda, ze sie nie spiknelismy, napilibysmy sie bimbru. Mialem go calkiem sporo i wszystko zostalo wytpite.
A ten grubas byl niezly hehe
A ten grubas byl niezly hehe
woodpecker from space
- Bloodcult
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7637
- Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
- Lokalizacja: Łódź
Re: Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
Czy Plastka poczęstowano polskim prezentem ?
- Prodi
- postuje jak opętany!
- Posty: 517
- Rejestracja: 01-12-2016, 10:18
Re: Ultra Chaos Piknik XI - 28-29.06.2019
Proszę bardzo, ale uprzejmie informuję iż odkąd przestałem wierzyć w "pokojowe społeczeństwo" tak ze 20 lat temu, zwykłem w takich sytuacjach oddawać :] . A na poważnie - był to z pewnością jeden z tych bandów których wcześniej nie widziałem i był w 5tce kapel tegorocznej edycji, które chciałem zobaczyć. Niestety, w ferworze walki z % poległem, występ przeoczyłem a szkoda, bo słyszałem że rozpierdol był konkretny, co potwierdzają zresztą nagrania hulające po internetach.SOWIX666 pisze:Fajna relacja ale za opuszczenie Anti-System karna lepa z lewej ;)
No widzisz, zarzekałem się że nie pijam mocniejszych alkoholi a tu niestety - miało być jak nigdy a wyszło jak zawsze ;) Gdzie urzędowałeś, na polu namiotowym czy na tym ogrodzonym terenie?Triceratops pisze:Niezle, szkoda, ze sie nie spiknelismy, napilibysmy sie bimbru. Mialem go calkiem sporo i wszystko zostalo wytpite.
On i jego pani mieli blisko nas swój pojazd, chlał bez wytchnienia jebany i się ciągle z nią wyzywał. Zresztą jak już miał mocno w czubie robił się niemiły dla otoczenia w ogóle. A chlew jaki tam wokół siebie robili myślę, że zaskoczyłby niejednego dworcowego kloszarda.Triceratops pisze: A ten grubas byl niezly hehe
...to kawa i herbata zrobiły z ciebie szmatę...