21-07-2019, 12:07
Finowie sa swietni na zywo zwlaszcza, ze jak Grodzkiej nadal nie lubie to od jakiegos czasu dzwiekowiec daje tam rade i brzmialo to naprawde dobrze. Meksykanie tez lepsi niz mogloby to wynikac z mojego krotkiego internetowego reaserchu, ale przy Enragement nie istnieli. frekwencja taka jak zazwyczaj na koncertach "organizowanych" przez Metallurg Concert booking & promotion czyli zadna. lacznie bylo max 25 osob.
pewnie bym sie nie produkowal na temat tego koncertu, ale wlasnie o organizacji chcialem napisac, bo takiej kumulacji jeszcze chyba nie widzialem. w Krakowie mialy zagrac cztery zespoly, ale jeden rozpadl sie miesiac temu czego organizator nawet nie zauwazyl, bo kilka godzin przed koncertem poinformowala o tym ...meksykanka, ktora byla w trasie z Orcus O Dis.
bylem juz wczesniej na koncertach Metallurga, wiec wiedzialem, ze nie ma co wierzyc w deklarowany start imprezy o 19 i ostatecznie pojawilem sie na miejscu delikatnie po 21. przed wejsciem zaczeli sie ze mna witac Meksykanie, ktorzy byli juz troche porobieni i wlasnie wychodzili troche pozwiedzac. to jeszcze nie wzbudzilo moich podejrzen - wiadomo, latynosi sa bardzo przyjacielscy. wiecej obaw co do frekwencji mialem, kiedy Finowie podczas kupowania biletu (zespol siedzial na bramce, bo organizator nie przyslal nikogo do pomocy ze swojej strony) dwa razy dziekowali mi za przyjscie. na szczescie nie bylo tak zle - razem z barmanka i dzwiekowcem mozna bylo naliczyc solidne 15 osob w srodku ;-)
po zorientowaniu sie w sytuacji okazalo sie, ze zaden zespol jeszcze nie gral, a Ukraincy z Middle Finger ustawiaja sie od poltorej godziny. ustawiaja to moze zbyt duzo powiedziane - po scenie krzatal sie basista, ale raczej pilnujac, zeby nikt im czegos nie zakosil niz przygotowujac do koncertu. po kolejnym pol godziny w koncu przyszli i... oswiadczyli, ze nie graja, bo maja "problems with drummer". problem musial byc spory, bo ponoc na gorze niewiele brakowalo, zeby doszlo do rekoczynow.
na szczescie dalej potoczylo sie juz bezproblemowo. Finowie rozlozyli sie w blyskawicznym tempie i pozamiatali, na Meksykan tez nie trzeba bylo duzo czekac, a ja idealnie zdazylem na nocny. udany wieczor.
ps. Finowie albo maja problem z przeliczaniem Euro <> PLN albo uwazaja, ze musza charytatywnie niesc u nas jakis kaganek death metalu, bo sprzedawali koszulki po 30zl, a nowy album po 20zl (kiedy w wersji cyfrowej licza sobie za niego na bandcampie 13,95 euro).
Guilty of being right
