19-09-2018, 16:29
Urlop planowałem przeznaczyć - choćby częściowo - na rozprawienie się z zafoliowanymi zaległościami, ale gdzie tam! Wczoraj włączyłem sobie Final Man, i siadło mi na płaty i zwoje tak, że dzisiaj też słucham tego albumu.
Mam z tym kawałkiem muzyki związane podobne do prosiakowych przemyślenia - że wraz z upływem czasu dziewięć kompozycji zmieszczonych na kawałku plastyku miast tracić siłę i zasięg rażenia, niszczy mnie coraz bardziej z każdym odsłuchem. Nie wykluczam, że w grę może - choćby częściowo - wchodzić paradoks Mamonia, gdyż oczywiste są Australijczyków inspiracje, najwyraźniej słyszalne w "Forlorn and Desolate" (pozdrowienia dla fanów Incantation ;)).
Inna rzecz, że oprócz tego, jak poszczególne kawałki są skomponowane (nie mogę mieć tutaj zastrzeżeń), to na dodatek ich kolejność ustawiona jest w sposób optymalny - album rozkręca się z numeru na numer, by na wysokości szóstego "Co-Opted Into Worthless Sludge" zacząć stopniowo i monumementalnie zwalniać (choć, oczywiście, partie szybsze rozświetlają to gruzowisko jak flary pole bitwy nocą). Finał jest taki, że pojedynczy odsłuch pozostawia uczucie pewego niedosytu, co skutkuje tym, że rzadko kończy się u mnie na jednym przelocie.
Za mankament uznać można stężenie wspomnianego gruzu oraz eksploatację dość oczywistego źródła inspiracji, jednak całość jest skrojona tak dobrze, że nie spodziewam się, żeby grono potencjalnych malkontentów było istotnej liczebności. Oczywiście, zakładam że wszyscy Użytkownicy mieli już okazję przestudiować Final Man i ciszę w temacie tłumaczę sobie powszechną aklamacją peanów wyrzyganych dotychczas w tym wątku.
nicram pisze:Antichrist niszczy UaFM w pięć sekund.
Triceratops pisze:szczepic sie mozna na rzadko mutujace i w miare stale genetycznie wirusy, jak gruzlica, krztusiec, blonica czy np koklusz