Który zespół najbardziej się zeszmacił? ANKIETA

[Triceratops]

Atrocity, jedynka i dwojka to naprwde byl mistrzowski rozpierdol, a potem sie zaczelo gowno

[Medard]

Atrocity, jedynka i dwojka to naprwde byl mistrzowski rozpierdol, a potem sie zaczelo gowno

Calling the rain było miłe dla ucha w swej delikatności. Nie ta sama wysoka jakość co pierwsze dwie, ale był tam pierwiastek dcd, trochę folku.

Blut nie pamiętam aż tak bardzo, ale raczej było ok.

[Skaut]

A w temacie: brakuje Opeth, który udaje, że umie w lata 70

Chyba nie ruchales dawno.

wczoraj, dziękuję za troskę, ale Opeth faktycznie mogliby coś szturchnąć

[Prodi]

ANATHEMA,właściwie wszystko do pieca,może poza crestfallen.

Do Judgement włącznie bardzo dobry zespół. Potem widły i piec.

Dokładnie, a "Alternative 4" to absolutny top.

Tiamat po Deeper kind of slumber to pseudogotycka nędza i zapijaczona ściera.

Znowu się zgadzam z Waszmością.

Mój głos na Samael, po "Passage" asłuchalne gówno (no może ze dwa kawałki z "Eternal" jeszcze ujdą).

[Pacjent]

Z tym zeszmaceniem to podsunąłbym typ Cryptopsy, który w zasadzie po "Once Was Not" jest cieniem siebie.

Ostatnie płyty się bronią. Przynajmniej stylistycznie.

[Hatefire]

Mój głos na Samael, po "Passage" asłuchalne gówno (no może ze dwa kawałki z "Eternal" jeszcze ujdą).

Ja tam "Eternal" bardzo lubię. Znaczy rozumiem, że stylistyka może nie pasować, ale nadal umieli w dobre utwory. Ma ta płyta w sobie coś, taką specyficzna melodyką, która do mnie trafia. "Us" to w ogóle jednen z moich ulubionych utworów ich autorstwa.

[Skaut]

Tiamat po Deeper kind of slumber to pseudogotycka nędza i zapijaczona ściera.

Znowu się zgadzam z Waszmością.

Tiamat to TYLKO "A Deeper Kind of Slumber". Reszta do zapomnienia.

[Ritual]

Samael to dla mnie zjawisko niepojęte. Cieszyli się u nas popularnością w 1990 jak jeszcze grali właściwie, cieszyli się w 1996 jak poszli w elektro gówno, cieszą się i dziś.

[Nasum]

Z tym zeszmaceniem to podsunąłbym typ Cryptopsy, który w zasadzie po "Once Was Not" jest cieniem siebie.

Nie zgodzę się.

[Prodi]

Mój głos na Samael, po "Passage" asłuchalne gówno (no może ze dwa kawałki z "Eternal" jeszcze ujdą).

Ja tam "Eternal" bardzo lubię. Znaczy rozumiem, że stylistyka może nie pasować, ale nadal umieli w dobre utwory. Ma ta płyta w sobie coś, taką specyficzna melodyką, która do mnie trafia. "Us" to w ogóle jednen z moich ulubionych utworów ich autorstwa.

Ta specyficzna melodyka, o której piszesz jest dla mnie nieco zbyt kwadratowa, no ale nie powiem: przy "Supra karma" czy "Year Zero" nóżką potupię.

Tiamat po Deeper kind of slumber to pseudogotycka nędza i zapijaczona ściera.

Znowu się zgadzam z Waszmością.

Tiamat to TYLKO "A Deeper Kind of Slumber". Reszta do zapomnienia.

Chociaż "DKOS" jak najbardziej szanuję to jednak wolę "Wildhoney", często wracam a nawet niecały rok temu zrobiłem sobie tematycznego DIY teesa w hołdzie "temu zajebistemu albumu":

[wolff]

A w temacie: brakuje Opeth, który udaje, że umie w lata 70

Chyba nie ruchales dawno.

wczoraj, dziękuję za troskę, ale Opeth faktycznie mogliby coś szturchnąć

Ale kolegę w kakao się nie liczy!

Therion był słuchalny do LK potem poszedł na dno. W sumie każda z kapel wymienionych w ankiecie to obecnie piach i dymiący kupacz zagłosuję więc na Morbid Angel, dwie ostatnie wszak płyty jebią gnojem murzyńskiej kozy.

[Pacjent]

Dodam jeszcze takie szmatławe epizody jak MASSACRE "Promise" i AFFLICTED "Dawn of Glory", ale to było na chwilę i zespoły zaraz rozpadły się nie kontynuując tej farsy.

[SODOMOUSE]

ze Szwecji Vermin słabo skończył, Desultory - "Swallow the Snake" też wypadek przy pracy...

[Pacjent]

VERMIN nie tak słabo jak np. XYSMA czy DISGRACE, a DESULTORY zdołali powrócić z dwoma świetnymi albumami. Źle zakończyło żywot CEMATARY i francuska MASSACRA. Natomiast PYOGENESIS miało długą fazę na muzyczny kał, ale ostatnie dwa albumy nie są takie kiepskie.

[vicek]

O wiele ciekawszym wydaje mi się znalezienie takiego zespołu, który grał gówno i nagle zaczął wydawać złote jaja.

A

Będzie ciężko , zazwyczaj pierwsze płyty najlepsze.

Pantera mi przychodzi do głowy.

fakt ale power metal tez zajebista płyta

[Nasum]

Carcass może nie zeszmacił, bo jego płyty numer 4 i 5 mają swoich zagorzałych zwolenników, ale dla mnie niestety - słabizna.

[Pacjent]

Delikatnie pominąłeś najsłabszą "szóstkę".

[Stoigniew]

W zasadzie to chyba powinien na liście być Kreator i na niego oddałbym głos. Rotting Christ chyba też powonno być na liscie. Z listy opublikowanej chyba oddam głos na Samael

Jeszcze Septicflesh, skoro rotting.

jak wy tak, to ja jeszcze dorzucę Nightfall,
po zajebistych trzech pierwszych płytach, ryzykownej, ale z perspektywy czasu bardzo fajnej "Lesbian...", reszta to już bardzo ostra równia pochyła...

[Stoigniew]

Temat, gdzie wszyscy mogą głównie poklepać się po pleckach bo będzie nakurwianie na podobne zespoły. O wiele ciekawszym wydaje mi się znalezienie takiego zespołu, który grał gówno i nagle zaczął wydawać złote jaja.

DEATHSPELL OMEGA .

pełna zgoda, zaczęli na "Infernal...", poprzez split z Clandestine Blaze i skończyli na "Inquisitor..."
reszta to przekombinowane i przeintelektualizowane gówno...

[Nasum]

Delikatnie pominąłeś najsłabszą "szóstkę".

W zasadzie przesłuchałem ją tylko raz, uważam że powrót rozbudził nadzieje że będą grać mniej melodyjnie, bardziej w klimatach necroticism... Cóż, przyznaję, nie znam tej płyty na tyle dobrze by mówić że jest do dupy, tak więc pomijam ją milczeniem. Czasem przesłucham jakiś kawałek ale szybko wracam do kanonu pierwszych trzech płyt. Chyba niewiele tracę nie słuchając szóstki.